Powrót do Premier League, który staje się koszmarem


12 miesięcy – tyle trwa nieudana przygoda naszego skrzydłowego w WBA

6 lutego 2021 Powrót do Premier League, który staje się koszmarem
Grzegorz Rutkowski

30 stycznia 2020 roku Kamil Grosicki został piłkarzem WBA i już od samego początku było wiadomo, że lekko nie będzie. Po 12 miesiącach od dokonania transferu jest być może najdalej od gry w swojej karierze. Jeżeli do tego dodamy zbliżające się przełożone Euro oraz wiek piłkarza, to cena za spełnione marzenie może okazać się bardzo duża. Szanse otrzymane na początku roku nie wystarczyły na zmianę klubu z jednej z topowych lig Europy. Okienko transferowe jest otwarte jeszcze między innymi w Rosji czy Polsce.


Udostępnij na Udostępnij na

Reprezentant Polski wchodził do drużyny, która pewnie zmierzała do Premier League, zajmowała bowiem 1. miejsce na zapleczu ligi. Decydując się na taki ruch i chcąc grać w pierwszym składzie, trzeba być nastawionym od początku na udowodnienie swojej wyższości na treningach nad innymi piłkarzami oraz czekać na szanse, by zaprezentować to już podczas meczu. Tylko czy dostał tak naprawdę szansę? Trener Bilić od samego początku nie ukrywał, że Kamil Grosicki to zawodnik nr 12 albo 13. Cenny dżoker, co pokazały liczby – jedna bramka i dwie asysty w końcówce sezonu to był przyzwoity wynik. Wynik sezonu okazał się korzystny dla drużyny West Bromwich Albion, a to mogło tylko utwierdzić w przekonaniu, że Grosicki to zmiennik.

Obcy dla Chorwata

Z klubu dochodziły różne sygnały. Pierwszy, że były piłkarz Hull City źle wyglądał na treningach przedsezonowych, co miało być przełożeniem na słabą kondycję fizyczną u progu sezonu. Wielu w tym upatrywało brak powołań do kadry meczowej na tym etapie rozgrywek. Drugim sygnałem była niechęć trenera Bilicia do Grosickiego, Chorwat wcale nie chciał naszego skrzydłowego w drużynie. Za ideą sprowadzenia Polaka stał dyrektor techniczny Luk Downing. Trener, który w tym czasie nie mógł skorzystać z usług kontuzjowanych „swoich” żołnierzy takich jak Grady czy Diangana, a z innych powodów nie mógł grać Mattheus Pereira, został zmuszony do wystawiania graczy na nie swoich pozycjach. Tylko to mogło skłonić go do zgodzenia się na Grosickiego, w którym widział kogoś od łatania dziur w składzie. Trzeci powód to pieniądze, czyli podwyżka o 5 tysięcy funtów po określonej liczbie rozegranych meczów w pierwszym składzie, ale czy takie pieniądze mogły być problemem? Przecież w końcu i tak podwyżka się zrealizowała (występy w styczniu), dla każdego klubu Premier League, a nawet Championship, taka kwota to zaś nie problem. Więc oszczędzanie na Polaku, by dokonywać później ewentualnych wzmocnień, brzmi niedorzecznie.

Liczby Champioship vs Premier League

Jeśli sprawdzimy statystyki Grosickiego z Championship oraz połowy sezonu z Premier League (tego w Hull City), ujrzymy kogoś, kto ma markę na zapleczu oraz był, delikatnie mówiąc, przeciętny w realiach Premier League.

Championship:

image1.jpeg

Premier League: 

Co do samych dokonań podczas półrocznej przygody w najwyższej klasie rozrywkowej to wygląda już to inaczej. Nie było w tym okresie żadnej strzelonej bramki. Jeśli sprawdzimy wskaźnik xGBuildup, czyli  statystykę uwzględniająca udział przy budowaniu akcji, nie wliczając strzałów i ostatnich podań, to wynosi on 0,58. Aby mógł mówić coś więcej, wystarczy porównać z resztą drużyny. Wynik reprezentanta Polski jest wyższy tylko od bramkarza Hull City, który również rozegrał pół sezonu. Jeżeli przejdziemy przez kolejne liczby Grosickiego, dojdziemy do pozycji strzały. Ich liczba to 2,28 strzału na 90 minut meczowych. Był to drugi wynik w zespole, ale ich celność wyniosła już tylko 24% i jest dwunastym rezultatem w drużynie. Na zakończenie to, z czego słynie popularny „Grosik”, a więc drybling. Liczba 1,4 udanego dryblingu dała 81. miejsce w lidze. Warto dodać, że tylko 31% tych pojedynków zakończono zwycięsko. Reasumując osiągnięcia, które zostały zaprezentowane powyżej, otrzymujemy dość przeciętnego zawodnika. Brak kogoś takiego w składzie z pewnością nie byłby zbytnio odczuwalny. 

33-letni piłkarz również już do rozwojowych nie należy i raczej swoich osiągów nie będzie poprawiał. Kolejnym argumentem nieprzemawiającym za Grosickim jest jego gra obronna. Nasz skrzydłowy często w wywiadach mówił o tym, że gdyby miał lepszy ten aspekt gry, to dziś mógłby grać o półkę albo i dwie wyżej. Niestety on nigdy nie był nauczony robienia wślizgów, przepychania się z obrońcami oraz brania udziału w pojedynkach powietrznych. To jest piłkarz, który bazuje na swojej szybkości, na swoim „turbo”, a to też z wiekiem zanika. Ponadto nigdy nie był demonem wytrzymałości. Niedzielny kibic zauważy to po meczach naszej kadry – 70. minuta, a on nie ma już z czego dać, nawet z wątroby.

Big Sam, czyli miłe złego początki

Nowy szkoleniowiec w pierwszych meczach też nie widział miejsca dla naszego „Grosika”. Pierwszą szansę od Allardyce’a otrzymał 16 stycznia 2021 roku, zagrał przyzwoicie, gasząc w pierwszej połowie derbowego meczu z „Wilkami” Nelsona Semedo. W ofensywie było nieco bojaźliwie, ale zapewne to pokłosie braku gry (w grudniu grał w Premier League 2 U-23, tylko tam mógł liczyć na większy wymiar czasu). Jednak po solidnym występie w derbach dostał kolejną okazję do gry w pierwszym składzie w meczu z West Hamem, co pokazało trafną decyzję szkoleniowca — rozegrane 70 minut i asysta. Niestety po tym meczu był powrót na ławkę, a później pożegnanie z kadrą meczową.

Jednak czy lampka czerwona nie powinna się zapalić już w momencie przybycia z West Hamu Szkota Roberta Sondgrassa? 33-letni zawodnik według wielu obserwatorów to dowód na to, iż nowy menadżer nie ceni zbyt wysoko swoich skrzydłowych. Patrząc również na termin otrzymanych szans, można stwierdzić: pokazujemy wam piłkarza, którego chętnie oddamy.

Transfer last minute — czas się kończy

Bez wątpienia zmiana klubu na ostatnią chwilę to specjalizacja Kamila Grosickiego, o której można już napisać książkę. Jednak ten rok jest inny. Dlaczego? Okienko transferowe zostało zamknięte w topowych ligach. Nasz zawodnik również nie palił się do opuszczenia Anglii, a nawet WBA. Często podkreślał, że chce podjąć rękawicę. W mediach przewijały się oferty czy to z Francji (Dijon), czy z Grecji (Olympiakos). Niektórzy nieśmiało sugerowali powrót do kraju. Z pewnością godne warunki mogłaby zaoferować warszawska Legia. Tylko czy sam piłkarz chce wrócić już do kraju? Być może pojawi się jeszcze oferta z Rosji — tam również jeszcze można dokonywać transferów.

Prawda jest taka, że decyzja musi być szybka. Świat w ciągu kilku dni dla skrzydłowego bardzo się zmienił. Portugalski selekcjoner naszej reprezentacji prawdopodobnie zmieni system taktyczny na grę z trzema obrońcami. W tym zestawieniu dla szybkiego skrzydłowego jest miejsce tylko na wahadle. Pozycji, która wymaga biegania od linii do linii na pełnym gazie. Bez gry, i to regularnej, nikt temu nie podoła.

Sam zawodnik w końcówce zeszłego roku wypowiadał się surowo na swój czy Arka Milika temat. Mówił, że nie powinien jechać na Euro ten, kto nie gra regularnie w klubie.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze