Niezłomny kapitan Jordan Henderson


Anglik z 300. występem w Premier League i mistrzowskim tytułem?

24 lutego 2019 Niezłomny kapitan Jordan Henderson
www.ibtimes.co.uk

Nigdy wcześniej opaska kapitana Liverpoolu nie ważyła tyle co po odejściu Stevena Gerrarda. Noszenia niesamowitego ciężaru podjął się Jordan Henderson. Zawodnik, który podczas dotychczasowego pobytu na Anfield Road był krytykowany, wypychany z klubu i określany transferowym nieporozumieniem. Pokonując przez lata wszelkie trudności, stał się symbolem niezłomności Liverpoolu. Klubu, który niebawem może doprowadzić do pierwszego od 29 lat mistrzostwa Anglii.


Udostępnij na Udostępnij na

Po przedłużeniu kontraktu z Liverpoolem przez sir Kenny’ego Dalglisha w maju 2011 roku władze klubu postawiły przed menedżerem zadanie odmłodzenia kadry zespołu. Nowa polityka transferowa miała się opierać na pozyskiwaniu utalentowanych zawodników, którzy nie ukończyli jeszcze 26. roku życia. Tak by ostatecznie sprzedać w pełni rozwiniętych graczy ze sporym zyskiem. Szkocki menedżer wraz z dyrektorem sportowym Damienem Comollim ruszyli na zakupy. Liverpool kupował dużo, inwestując głównie w piłkarzy z doświadczeniem w Premier League jak Stewart Downing oraz Charlie Adam. Jednak transferem, który wzbudził największe emocje, było pozyskanie 20-letniej nadziei angielskiej piłki, Jordana Hendersona.

– Pasował do profilu graczy, których poszukiwaliśmy. Wiedzieliśmy, że jest wyjątkowy, że dysponuje umiejętnościami przywódczymi, że całkowicie poświęca się futbolowi oraz że jest kimś, kto chce stawać się lepszy z każdym dniem. Znaliśmy jego atrybuty fizyczne – statystyki dotyczące motoryki były absolutnie niewiarygodne. Patrzyliśmy na jego statystyki, które zestawiliśmy z wieloma innymi pomocnikami, i to, co mnie zadziwiło i wpadło mi w oko, to jego umiejętność tworzenia szans bramkowych – tłumaczył w październiku 2016 roku w rozmowie ze Sky Sports powody pozyskania Jordana Hendersona Damien Comolli.

W momencie ogłoszenia wartego 16 milionów funtów transferu Francuz zapewne nie zdawał sobie jeszcze sprawy, że transakcja będzie niebawem jednym z powodów utraty pracy w Liverpoolu.

Transferowa pomyłka?

Mimo rozegrania 37 spotkań ligowych w sezonie 2011/2012 w nowym klubie Jordan Henderson zanotował gorsze statystyki niż w ostatnim sezonie w barwach Sunderlandu. Sir Kenny Dalglish wystawiał Anglika na kilku pozycjach, jakby nie do końca mając pomysł na zagospodarowanie atutów zawodnika. Były gracz „The Black Cats” stale podróżował między środkiem drugiej linii a prawym skrzydłem. To po części na pewno rzutowało na formę młodego Anglika. Nie wystarczyło jednak, by obronić niezadowalającą na przekroju całej kampanii dyspozycję Jordana Hendersona. Transfer gracza po zaledwie jednym sezonie na Anfield Road uznano za błąd. Błąd, za który ktoś musiał zapłacić.

– W dzień, kiedy mnie zwolniono, (właściciele Liverpoolu) powiedzieli mi, że zrobiłem wielki błąd, kupując Jordana (Hendersona), a także że to była strata pieniędzy – mówił w dalszej rozmowie ze Sky Sports Damien Comolli.

Francuzowi mało kto na Anfield Road współczuł. Tym bardziej gdy na jaw wyszło, że były dyrektor sportowy „The Reds” zamiast brylującego w Bundeslidze Mario Götzego wolał pozyskać Jordana Hendersona. W Liverpoolu nadchodził okres kolejnych zmian. Po zakończeniu sezonu 2011/2012 stanowisko menedżera klubu z Anfield Road opuścił sir Kenny Dalglish. Następca Szkota, Brendan Rodgers, od początku podkreślał, że nie widzi miejsca w zespole dla Jordana Hendersona. Nowy szkoleniowiec „The Reds” zaproponował nawet angielskiego pomocnika Fulham jako część rozliczenia za transfer Clinta Dempseya. Londyńczycy ofertę przyjęli, jednak zdecydowanie przeciwny transakcji był Jordan Henderson.

– Kiedy menedżer (Brendan Rodgers) powiedział mi, że mógłbym przenieść się do Fulham, na początku byłem zszokowany. To było niczym grom z jasnego nieba. Myślę, że przez to (decyzję Hendersona o pozostaniu) cała sytuacja z transferem Dempseya utknęła w martwym punkcie, ale mnie to nie interesowało. Naprawdę się napracowałem, by dołączyć do takiego klubu jak Liverpool, i nie chciałem szybko odchodzić. Chcę zostać w Liverpoolu tak długo, jak tylko mogę. Chcę dalej walczyć o swoje miejsce, co powiedziałem menedżerowi. Powiedziałem też, że chcę zostać i dalej walczyć, ponieważ wierzę, że mogę wywalczyć miejsce w (pierwszym) zespole – wspominał w rozmowie z „The Telegraph” kilka miesięcy po zamknięciu okna transferowego Jordan Henderson.

W drodze po opaskę

Młody Anglik szybko pokazał, że nie rzucał słów na wiatr. W pierwszym sezonie pod wodzą Brendana Rodgersa, mimo że pełnił głównie rolę rezerwowego, poprawił statystyki z poprzedniej kampanii. Grał odważniej, z jeszcze większym zaangażowaniem i wolą walki. Mimo iż cały sezon klub z Anfield Road poświęcił na zmianę stylu gry, to wygranym kampanii zdecydowanie można było określić Jordana Hendersona. Już na początku kwietnia 2013 roku Anglik był podstawowym elementem układanki Irlandczyka z Północy i bardzo ważnym graczem środka pola Liverpoolu.

Z każdym kolejnym sezonem pozycja zawodnika na Anfield Road tylko się umacniała. Do tego stopnia, że tuż po rozpoczęciu kampanii 2014/2015 Anglik został mianowany wicekapitanem zespołu. Gdy na początku stycznia 2015 roku Steven Gerrard ogłosił, iż nie przedłuży kontraktu z Liverpoolem, rozgorzała dyskusja, czy Jordan Henderson będzie godnym następcą legendy „The Reds” w roli przywódcy Liverpoolu.

– Uważam, że Jordan Henderson ma wszystkie cechy, by być liderem. To był jeden z powodów, dla których uczyniłem go wicekapitanem. Czułem, że nie ma lepszego kapitana, od którego mógłby się uczyć, niż Steven (Gerrard), iść jego przykładem, nawet jeszcze zanim został wicekapitanem, ale z pewnością w tej nowej roli był na pole position, jeśli chodzi o naukę, jak być kapitanem na boisku i poza nim. Kiedy nadejdzie dzień, w którym Steven odejdzie, będziemy czuli, że mamy kogoś, kto oferuje taką samą mądrość i wiedzę, nawet jeśli jest innym typem gracza – deklarował w rozmowie z „The Guardian” kilka dni po ogłoszeniu decyzji Stevena Gerrarda o odejściu menedżer Liverpoolu, Brendan Rodgers.

Zgodnie z oczekiwaniami po zakończeniu sezonu Jordan Henderson przejął funkcję kapitana „The Reds”. Wraz z opaską także olbrzymi ciężar oczekiwań, by choć w pewnym stopniu pod względem charakteru dorównać Stevenowi Gerrardowi. Dokonania legendy Liverpoolu rzucały wielki cień na nowego kapitana zespołu z Anfield Road. Budziły także wątpliwości, czy Jordan Henderson podoła wyzwaniu.

Efektywny, lecz nieefektowny

Zaledwie parę miesięcy po przejęciu opaski przez angielskiego pomocnika na stanowisku menedżera Liverpoolu znów nastąpiła zmiana. Brendana Rodgersa zastąpił Jürgen Klopp. Styl preferowany przez niemieckiego szkoleniowca oparty na intensywnym pressingu i szybkim przejściu z obrony do ataku bardzo przypadł do gustu Jordanowi Hendersonowi. Anglik w układance nowego menedżera Liverpoolu od początku pełnił centralną rolę. Z każdym kolejnym sezonem Jürgena Kloppa na Anfield Road kapitan „The Reds” był ustawiany coraz głębiej, bliżej własnej bramki. Mimo obciążenia przez szkoleniowca licznymi zadaniami defensywnymi zawodnik zaczął być stale krytykowany za brak aktywności w ofensywie.

– Kiedy krytykowano występy obecnego kapitana Liverpoolu, czasem pojawiały się komentarze o gorszej dyspozycji w obronie, ale niemal zawsze dotyczyły rozgrywania piłki, którą częściej podawał do tyłu niż do przodu. Brakowało wtedy dynamiki akcji, zaskoczenia przeciwnika, który spokojnie ustawiał się w obronie. W grze Hendersona właśnie czasami brakuje tego pociągnięcia akcji do przodu, jakiegoś prostopadłego podania lub zagrania za plecy obrońców.

Tutaj można porównać wyniki Hendersona z Milnerem. Ten pierwszy w 306 występach dla Liverpoolu zaliczył 40 asyst, podczas gdy Milner ma ich na koncie 34 po 159 meczach dla Liverpoolu. Wydawałoby się zatem, że większe znaczenie dla Liverpoolu ma drugi w hierarchii kapitan. Jednak jak już wspomniałem, Henderson świetnie potrafi zarządzać na boisku. Ustawienie piłkarzy przede wszystkim w obronie, wyznaczanie, kto ma kryć poszczególnych piłkarzy, to jego działka – komentuje w rozmowie z naszym portalem administrator fanpage’a Liverpool FC – Polska, Karol Neumann.

Wojownik Kloppa

Mimo sporej krytyki ze strony kibiców Jürgen Klopp nie wyobraża sobie zespołu bez kapitana Liverpoolu. Gdy Jordan Henderson jest zdrowy, ma pewne miejsce w pierwszej jedenastce. Anglik wykonuje w drużynie „The Reds” czarną robotę, której podczas meczów nie widać na pierwszy rzut oka. Stanowi jednak podstawę stylu preferowanego przez niemieckiego menedżera Liverpoolu.

– Kogoś takiego potrzeba w tej drużynie. Heavymetalowy styl gry Liverpoolu nie byłby bowiem możliwy bez zabezpieczenia strefy defensywnej, w czym Anglik jest świetny.  Potwierdził to nawet na ostatnim mundialu. Jest prawdziwym wojownikiem Kloppa, takim jak James Milner. Można wytknąć mu pewne braki w grze ofensywnej, ale trzeba mu się ukłonić za pozycjonowanie na boisku. Potrafi doskonale się ustawić, odebrać piłkę i oddać ją partnerom. Słowem, jest kapitalny w destrukcji.

Jeśli w przeciwnej drużynie pojawi się piłkarz, na którego będzie potrzebny „plaster”, czyli krycie indywidualne, Jordan Henderson jest odpowiednią osobą. Ma bowiem podzielność uwagi i mimo krycia jednego groźnego zawodnika może odpowiednio korygować ustawienie kolegów. Jest to naprawdę uniwersalny zawodnik – tłumaczy drugi z administratorów fanpage’a Liverpool FC – Polska, Michał Urbański.

Gorszy od Gerrarda, ale…

Już dzisiaj Jordan Henderson stanie przed szansą rozegrania 300. spotkania w Premier League. Udany występ zawodnika w jubileuszowym meczu może przybliżyć Liverpool do wygrania długo wyczekiwanego mistrzostwa Anglii. Trofeum, którego „The Reds” nie zdołali zdobyć nawet ze Stevenem Gerrardem w składzie. Czy to oznacza, że obecny kapitan klubu z Anfield Road ma szansę w niedalekiej przyszłości wyjść z cienia legendy Liverpoolu? Czy porównanie obu graczy ma sens?

– Pomimo opaski kapitańskiej nikt nigdy nie spodziewał się po Hendersonie, że będzie w stanie dosięgnąć do poziomu Gerrarda. Wynika to bardziej z tego, że Gerrard był wyśmienitym piłkarzem aniżeli z tego, że Henderson jest słabym. Owszem, ci piłkarze są porównywali pod względem charakteru, jednak po Hendersonie trudno oczekiwać spektakularnej gry ofensywnej – mówi Michał Urbański.

– Nikt tego od niego nie wymagał. Henderson to piłkarz przynajmniej o klasę niższy, być może jest to w jakimś stopniu powodem frustracji kibiców. „Hendo” spisuje się jako kapitan, potrafi zarządzać, ale w trudnych momentach też nie weźmie na siebie ciężaru gry, nie ma do tego takich predyspozycji, jakie miał Gerrard – dodaje Karol Neumann.

Mimo mankamentów i nieporównywalnie mniejszego talentu od Stevena Gerrarda kapitan Liverpoolu jest na jak najlepszej drodze, by pisać własną legendę. Już obecnie kariera Jordana Hendersona wygląda jak scenariusz filmowy. Nieudany początek, rozterki i niesamowita wola walki sprawiły, że mimo trudności Anglik od wypychanego z klubu gracza stał się kapitanem Liverpoolu. Najbliższe miesiące pokażą, czy także mistrzem Anglii.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze