Materiałem eksportowym dla Czechów były w ostatnich latach kluby. Swoje lepsze momenty miały m.in. Viktoria Pilzno, Sparta Praga czy ostatnio Slavia Praga. Z tym ostatnim klubem swoje lepsze chwile w karierze przeżywał również Jaroslav Silhavy. To z nim sięgnął po drugie w swojej karierze trenerskiej mistrzostwo Czech.
Silhavy to uznana marka na czeskim rynku trenerskim. Przebywa tam już od samego początku XXI w. Miał niezbyt skomplikowany start, bo wcześniej, zliczając występy w ligach czechosłowackiej i czeskiej, pobił rekord liczby rozegranych spotkań jako piłkarz. To mu od razu dawało lepszą pozycję wyjściową. Początkowo miał okazję zbierać doświadczenie jako asystent. Taką funkcję pełnił w Viktorii Zizkov, a potem w dorosłej reprezentacji Czech. Taki przebieg wydarzeń otworzył mu furtkę do dużej kariery jako pierwszy trener.
Pół żartem można stwierdzić, że Silhavy jako szkoleniowiec odwiedził większość klubów w Czechach. Tyle że osiągał przy tym sukcesy. W 2012 r. niespodziewanie sięgnął po mistrzostwo ze Slovanem Liberec. Potem jeszcze zdołał to powtórzyć, już jako trener Slavii Praga. Nie zawsze sobie radził, bo choćby przy pierwszym kryzysie ze Slavią zarząd stwierdził, że zespół potrzebuje impulsu. Ostatecznie dobrze wyszło, bo w stolicy Czech świetną robotę robi Jindrich Trpisovsky, a Silhavy przydał się w reprezentacji.
Powiew świeżego powietrza
Jaroslav Silhavy przychodził do reprezentacji jako człowiek szanowany w kraju, z wieloma sukcesami. Roboty miał na początku wiele, bo przejmował reprezentację po Karelu Jarolimie. Była ona rozbita klęskami w Lidze Narodów, a wcześniej brakiem awansu na mundial w Rosji.
Chciałoby się powiedzieć, że za jednym ruchem czarodziejskiej różdżki nowy szkoleniowiec tchnął życie w swój zespół, jednak byłaby to nieprawda. Silhavy zdecydował się raczej na wyrafinowany futbol, coraz mniej lubiane w trenerskim światku 4-2-3-1 oraz bardziej uczciwe podejście do piłkarzy. Efektem były zwycięstwa m.in. nad takimi drużynami jak Polska czy Czarnogóra. W trakcie eliminacji do Euro oczywiście zaliczył wpadki, np. porażkę z Kosowem czy łomot 5:0 od Anglików, ale wyciągał wnioski ze swoich błędów.
Nigdy nie bał się szukać nowych zawodników i drobnych usprawnień. Szukał nieoczywistych usprawnień, rotował składem nawet z takim rywalem jak Niemcy (wtedy Czechy przegrały 0:1). Przykładem może być nawet samo Euro i mecz z Holandią. Silhavy na bazie przegranego spotkania z Anglią zdecydował się na kilka zmian, głównie w ofensywie. W pierwszej drużynie wyszli m.in. Petr Sevcik i Antonin Barak. Roszady okazały się słuszne, bo obaj rozegrali świetne spotkanie. Ponadto trenerowi udało się wykrzesać potencjał z Patricka Schicka, co w ostatnim czasie wyszło jedynie Julianowi Nagelsmannowi w RB Lipsk.
– Byłem zaskoczony, że Silhavy wprowadził zmiany, których prawdopodobnie nikt się nie spodziewał. Wszystko mu się udało. Gra w obronie bardzo się poprawiła. Było to widoczne po Holendrach. Oni byli zirytowani, zdenerwowani i wściekli – chwalił selekcjonera uznany w Czechach Frantisek Cipro na łamach Sport.cze.
Czechy – jakie są wady i zalety drużyny z sąsiedniej republiki?
Czechy jak drużyna klubowa? Nie do końca
Rozmawiając o Czechach, niejednokrotnie można usłyszeć głosy, że większość kadry jest ze Slavii Praga, więc piłkarze są lepiej zorganizowani. Takie stwierdzenie to tylko częściowa prawda. Oczywiście, jest kilku zawodników grających na co dzień w Slavii, choćby wspomniany Sevcik, bohater meczu z Holandią Tomas Holes, Lukas Masopust czy Alex Kral. Są też zawodnicy, którzy z Pragi wyjechali dopiero niedawno, np. Tomas Soucek i Vladimir Coufal, a dzisiaj reprezentują West Ham.
Jednak Patrik Schick nigdy nie był w tym klubie. Środkowy obrońca Ondrej Celustka spędził tam zaledwie rok, na dodatek ponad 10 lat temu. Utalentowany Adam Hlozek to zawodnik lokalnego rywala, czyli Sparty. Antonin Barak w Slavii również przebywał tylko przez sezon. Fenomenalny na tym turnieju bramkarz Tomas Vaclik również nigdy nie grał w tym klubie. Więc na tezę co do zgrania z powodu wieloletniej gry zawodników w jednym klubie trzeba patrzeć z przymrużeniem oka. Piłkarze Slavii są ważni w tym zespole, ich wzajemne porozumienie na pewno pomaga, ale dobrej gry Czechów nie można sprowadzać tylko do tego czynnika.
Jako klucz do zrozumienia dobrej postawy Czechów należy uznać odpowiednią atmosferę w zespole i dobrą mentalność. Każdy ma tam swoją rolę. – Zawsze staram się informować zawodników z wyprzedzeniem i wyjaśniać, dlaczego nie zostali powołani. Też to, że nie gramy dla siebie w reprezentacji, ale dla czeskiego futbolu. Dla całych Czech – wyjaśniał w jednym z wywiadów Silhavy.
Niewygórowane ambicje
Czechy to drużyna, która ma odpowiednią pokorę. U naszych sąsiadów balonik nie jest zbyt mocno pompowany. Na odprawach meczowych sztab nie wspomina o dominacji nad rywalem, tylko nawiązuje do materiałów z poprzednich meczów i pracuje na wyciągniętych przez siebie wnioskach. Przed meczem z Holandią wspominano choćby taktykę ze zremisowanego przed Euro meczu z Belgią.
Po sukcesie z Holandią przemówił doświadczony Dusan Uhrin Senior. To trener, który w 1996 r. doprowadził Czechy do finału Euro. Stwierdził otwarcie, że Jaroslav Silhavy może ze swoją kadrą powtórzyć ten sukces. Na konferencji selekcjonera zapytał o te słowa dziennikarz.
– Mam zbyt duży sz–unek i pokorę, żeby coś takiego powiedzieć. Teraz cieszę się przede wszystkim tym, co osiągnęliśmy do tej pory. Tak jak w Budapeszcie, gdzie jako outsider pokonaliśmy Holendrów. Jeśli to nam się udało, myślę, że jesteśmy w stanie podobnym występem pokonać Duńczyków – powiedział trener Silhavy.
Przed nami ciekawe rozstrzygnięcia. Przecież jeden z uczestników meczów Czechy – Dania trafi do półfinału, co i tak będzie wielką niespodzianką. Pozostaje tylko czekać na to niewątpliwie ciekawe spotkanie.