Jakub Kiwior zawodnikiem Arsenalu!


Stało się nieuniknione! Jakub Kiwior zmienia klub, ale również ligę. Nie Juventus, nie AS Roma, nie AC Milan, a Arsenal!

23 stycznia 2023 Jakub Kiwior zawodnikiem Arsenalu!
Rafał Oleksiewicz / PressFocus

Jakub Kiwior był od lata jednym z najbardziej rozchwytywanych nazwisk wśród wszystkich piłkarzy młodego pokolenia. W końcu jest to obrońca w dobrym wieku, a mimo to sprawdzony przeciwko najlepszym na świecie. Dodatkowo jest lewonożny, a w przypadku stoperów tę cechę ceni się szczególnie. Zabiegały o niego takie kluby jak AC Milan, AS Roma, Juventus, a spoza włoskiej ziemi Borussia Dortmund. Ostatecznie Jakub Kiwior trafił do jeszcze lepszego klubu. 22-latek przeszedł ze Spezii do Arsenalu!


Udostępnij na Udostępnij na

Polski obrońca przeszedł do „Kanonierów” na zasadzie transferu definitywnego za 25 mln euro, co jak na warunki Premier League i zważywszy na potencjał Polaka, nie jest wcale wygórowaną sumą. Jeżeli jednak chodzi o warunki naszego kraju, jest to piąta najwyższa kwota, jaką ktoś zapłacił za „Biało-czerwonego”. W sumie ustępuje on w tej kwestii tylko Robertowi Lewandowskiemu, Krzysztofowi Piątkowi, Arkadiuszowi Milikowi i Grzegorzowi Krychowiakowi. To pokazuje, jak wielki jest to ruch dla polskiego futbolu.

Fakty są takie, że Kiwior trafia bowiem, patrząc na formę, do jednego z najlepszych klubów na świecie. Dodatkowo do lidera Premier League i w tej chwili głównego pretendenta do mistrzostwa Anglii. Jak jednak do tego doszedł? Czy w ekipie Mikela Artety jest dla niego miejsce? Na te i inne pytania dostaniecie odpowiedź w tym artykule…

Nietypowa droga

Wśród polskich piłkarzy, którzy wyjeżdżają za granicę, stworzył się jeden podstawowy schemat. Zwykle zawodnik wyróżnia się na poziomie ekstraklasy, po czym przechodzi do którejś z lig TOP 5. A przykładów jest wiele. Choćby Robert Lewandowski, a z najnowszych na przykład Jakub Kamiński czy Kacper Kozłowski. To, jak kariera toczy się dalej, jest już inną kwestią. Początek w większości przypadków polega na tym samym. Słowo klucz – większości.

Są bowiem wyjątki od reguły i takim kimś z pewnością jest omawiany w artykule Jakub Kiwior. On bowiem wyjechał z Polski, będąc zawodnikiem I-ligowego GKS-u Tychy. Warto dodać, że nawet nie zadebiutował w pierwszej drużynie. Mimo to zgłosił się po niego Anderlecht, którego skauci wypatrzyli Polaka w wieku 16 lat.

Trafił więc do drużyny U-17, a tam przebijał się przez kolejne roczniki. Po roku był już zawodnikiem zespołu U-19, po dwóch latach U-21. Do pierwszego zespołu jednak nie przeszedł, natomiast reakcja piłkarza i agentów była godna podziwu. Bo jak to mówią, czasem trzeba zrobić krok w tył, by potem móc zrobić dwa do przodu. Na tej zasadzie przeszedł do słowackiego FK Zeleziarne Podbrezova, mimo że miał w tamtym czasie oferty z Juventusu. Tam pierwszy raz usłyszał o nim może nie świat, a przynajmniej ktokolwiek.

Trafił do jednego z najgorszych zespołów Fortuna Ligi, z którym ostatecznie spadł. Jednak długo w drugiej lidze nie pograł, gdyż sięgnęła po niego MSK Zilina, która wykorzystała, że klub sprzedający musiał się kogoś pozbyć. Tam spędził już nieco więcej czasu, bo dwa lata. Początkowo jako zmiennik – finalnie lider defensywy. Później doszło do zasłużonego transferu do Spezii…

Swoimi spostrzeżeniami z czasów gry Polaka na Słowacji podzielił się BuckarooBanzai:

– Jakub Kiwior na Słowacji stawiał pierwsze kroki w dorosłej piłce. Szybko przeniósł się do Ziliny, a tam rozpoczął w miarę dobrze, bo mimo, że nie od razu był podstawowym obrońcą, to grał często – często po 90 minut. Kolejny sezon to już pierwsza jedenastka w większości spotkań i całkiem dobre wyniki całego zespołu. Nie będę ukrywał, że nawet na takim poziomie, czyli w słabej lidze słowackiej, zdarzały mu się błędy. 

Jednak tych pomyłek nie było wiele. Szczególnie w porównaniu ze świetną grą przez całe 90 minut. Co go wyróżniało? Oprócz tego, co wymieniłem wcześniej, dodałbym mobilność i umiejętność gry na wielu pozycjach. Z łatwością mógł występować na lewej obronie, na środku w trójce (po lewej) i dwójce oraz jako defensywny pomocnik.

– Jakub Kiwior grając w Zilinie robił świetne wrażenie. Z jednej strony był bardzo skuteczny, świetnie wyglądał w odbiorze, a z drugiej to techniczny gracz, ze świetnym podaniem, który wygląda elegancko z piłką. W każdym rankingu robionym po rundzie czy po sezonie zajmował czołowe miejsca. Zdobył też nagrodę dla najlepszego obrońcy w swojej przedostatniej rundzie. Wybierany był również bardzo często do jedenastki kolejki.

Przez ostatnie lata oglądam Zilinę regularnie i miałem wrażenie, że Kiwior nie odstawał na tym poziomie i miejscu rozwoju od Skriniara czy Vavro, więc piłkarzy chyba najbardziej znanych, którzy wyszli z tego klubu i zabłysnęli w Europie. Spodziewałem się, że zajdzie daleko, że może powtórzy ścieżkę Skriniara, czyli przez włoskiego średniaka do wielkiego klubu, ale nie sądziłem, że zrobi to tak szybko i że międzyczasie stanie się jeszcze podstawowym obrońcą kadry i zagra na Mistrzostwach… Niebywała kariera, a jest przecież młody…

Spezia była tylko trampoliną do wielkiej piłki

W poprzednim akapicie napisałem, że świat za czasów gry Kiwiora na Słowacji jeszcze go nie znał. Na to przyszedł czas po przejściu do Spezii, w której jednak nie od początku się wyróżniał. Na debiut musiał czekać kilka miesięcy. Ale 1 grudnia 2021 roku doszło do premierowego spotkania Polaka. I to jakiego. Zagrał 90 minut z Interem Mediolan, a potem już wszystko poszło w dobrą stronę. Od tamtego czasu opuścił zaledwie trzy spotkania Serie A, z czego jedno spowodowane zawieszeniem za kartki.

Trener stawiał na niego właściwie zawsze, a on za każdym razem odwdzięczał się dobrą grą. Przez ostatnie dwa lata regularnej gry we Włoszech był jednym z najjaśniejszych elementów Spezii. Choć błędy Polakowi się zdarzały, raczej nie było ich wiele. Popełniał ich przynajmniej zdecydowanie mniej niż jego partnerzy z defensywy.

Ale jak właściwie gra Kiwior? Na to pytanie odpowiedziała nam ekipa odpowiadająca za profil Spezia Calcio Polonia, czyli Jakub Burda, Jakub Madejski i Michał Dobrzański:

– Chyba najbliżej Kiwiorowi do charakterystyki „nowoczesnego” obrońcy, który nie tylko nie boi się zabrać piłkę rywalowi, ale i stara się ją często rozgrywać. Potwierdza się to, o czym mówił, jeszcze będąc w Żylinie – za czasów gry na Słowacji często był wręcz skazany na posiadanie i rozgrywanie piłki, to bardzo często wychodzi mu dobrze.

Poza tym w tym sezonie Luca Gotti stawiając go pośrodku trójki defensywnej, wiedział, co robi – w istocie pomimo dwóch ostatnich słabszych meczów w lidze widać, że Kiwiora przy straconych golach można winić najmniej. Choć jako kolektyw defensywa Spezii nadal (bo tak się dzieje od wejścia klubu do Serie A) jest dosyć dziurawa, to postać Kuby mocno spaja linię obrony – zwłaszcza gdy jest on w swoim szczycie formy.

Jakub Kiwior w Arsenalu

Jakub Kiwior został oficjalnie piłkarzem Arsenalu, co przecież nie było takie oczywiste. Wcześniej przekazy medialne mówiły raczej o AS Roma, Juventusie, Borussii Dortmund. Jeżeli chodzi o przenosiny na Wyspy, temat dotyczył prędzej West Hamu United niż lidera angielskiej ekstraklasy. Niemniej stało się! Jakub Kiwior został tym samym czwartym polskim przedstawicielem w drużynie „Kanonierów”. Po Wojciechu Szczęsnym, Łukaszu Fabiańskim i Krystianie Bieliku…

Ale nie patrząc na razie na rolę samego Kiwiora – co te przenosiny dla niego oznaczają? Na pewno prestiż i pieniądze, bo w końcu trafia do aktualnie najlepszego klubu w najlepszej lidze świata. Na pewno medialność, bo nawet jak mu w Arsenalu (odpukać) nie wyjdzie, będzie mu łatwiej znaleźć nowy klub. Przejście do tak znanego zespołu w tak dobrym dla niego momencie oznacza w większości przypadków (jeżeli nic nieszczęśliwego się nie stanie) stałe przyspawanie swojego nazwiska do światowego rynku.

Potencjalni przyszli nabywcy patrząc na jego CV, mogą automatycznie go wziąć, bo zbierał dobre recenzje w Serie A i grał w wielkim Arsenalu Mikela Artety. Bądź został tam przynajmniej sprowadzony. Na samym papierze wygląda to więc bardzo dobrze, na co składa się także cena.

– Sama kwota 25 milionów na pewno jest budująca – i dla klubu, i dla samego Kiwiora. To dobry pieniądz dla nowoczesnego lewonożnego obrońcy, którego tak bardzo potrzebuje rynek – jak się okazuje, również i klubów najwyższego tieru. Polak pewnie zdaje sobie sprawę z tego, że nie będzie pierwszym wyborem Mikela Artety, ale czy ktoś myślał o tym, że Thiago Motta postawi na niego i to w dodatku na środku pomocy? No właśnie… – dodała od siebie redakcja Spezia Calcio Polonia.

Konkurencja jest potężna

Konkurencja na pozycji środkowego obrońcy w ekipie „Kanonierów” jest aktualnie olbrzymia. Występuje tam nominalnie dwójka Gabriel – Saliba, ale to przecież nie jest wszystko. W przypadku ich ewentualnej niedyspozycji zawsze może zagrać tam White, ale również Tomiyasu, który często jest tam stawiany przy okazji gry w reprezentacji Japonii. W ostateczności jest również Holding. Czy ruch ten z perspektywy samego Jakuba Kiwiora ma zatem sens?

Brzmi to jak brzmi, ale mimo wszystko tak. Niemniej łatwo o pierwszy skład nie będzie miał. Zostaje bowiem sprowadzony jako nie podstawowy ani nie pierwszy piłkarz z ławki. Na razie pewnie jako perspektywa na przyszłość. Ewentualne naciskanie na Gabriela, który nie we wszystkich momentach sezonu sprawował się idealnie.

Czas jednak przejść do opisu poszczególnych graczy, z którymi Jakub Kiwior będzie musiał rywalizować.

William Saliba

Zaczniemy sobie z grubego „C”, bo od absolutnie najlepszego obrońcy Arsenalu w tym sezonie. Może nawet aktualnie najlepszego gracza z defensywnej tercji boiska na Wyspach. W każdym razie jest to gracz topowy, będący w drużynie „Kanonierów” od ponad czterech lat. Przebił się jednak do zespołu dopiero teraz z powodu wcześniejszych wypożyczeń do Nicei czy Olympique Marsylia. Jest to prawdziwa opoka zespołu i trudno w najlepszych scenariuszach dla polskich kibiców wyobrazić sobie wskoczenie do pierwszego składu Kiwiora akurat kosztem Francuza. No nie.

William Saliba jest na dzisiaj piłkarzem o wiele lepszym od już byłego zawodnika Spezii – i to w każdym możliwym aspekcie. Nawet biorąc pod uwagę wyprowadzanie piłki, które jest najlepszym atutem 21-latka. Spójrzmy prawdzie w oczy. Jakub Kiwior może szukać „punktu zaczepienia”, ale nie z nim. Salibie zdarzały się ostatnio pojedyncze błędy, natomiast nie trzeba bić w tej kwestii na alarm. To pojedyncze wpadki, których nie należy traktować jako kryzys. Saliba wciąż nie ma sobie równych.

Gabriel Magalhaes

Struktura tego akapitu będzie opierała się na coraz to słabszych przeciwnikach dla Jakuba Kiwiora. Był William Saliba, który jest obecnie nie do wygryzienia, a teraz przechodzimy sobie do Gabriela, który… no właśnie. Co z nim? Oczywiście nie jest to bezbłędny zawodnik. Co jak co, ale na początku tego sezonu to właśnie jego można było nazwać tą piętą achillesową całej defensywy „The Gunners”. Ale było i właściwie minęło.

Na dzisiaj Gabriel Magalhaes także jest pewnym punktem obrony, który raczej bardziej pomaga, niż przeszkadza zespołowi. Jest zawodnikiem nieco wolniejszym i ogólnie słabszym od Williama Saliby, co nie zmienia faktu, że ci dwaj panowie świetnie się uzupełniają. Mikel Arteta też jest tego zdania. W końcu nie przez przypadek wystawiał Brazylijczyka w każdym możliwym meczu w Premier League. Mało tego, nawet na minutę go nie zdjął.

Jeżeli chodzi o dodatkowe atrybuty 25-latka, trzeba wspomnieć o tym, że dobrze gra głową, a także nie ma problemów z odbiorem w bezpośrednich pojedynkach (tym elementem na razie przewyższa polskiego obrońcę). Trzeba tu jednak wyraźnie podkreślić, że nie jest on tym pierwszoplanowym punktem defensywy. Raczej stanowi asekurację dla Saliby, jeżeli mu coś nie wyjdzie. Z Francuzem dogaduje się w sumie na tyle dobrze, że Jakub Kiwior w obecnej chwili właściwie nie ma szans na wywalczenie sobie pierwszego składu.

Szczególnie że Arsenal wchodzi w tej chwili w najważniejszy etap sezonu, kiedy ta obrona musi być maksymalnie ze sobą zgrana i zorganizowana. Gabriel przeskok do dużo lepszej ligi zaliczył ponad trzy lata temu, a dopiero teraz można powiedzieć, że nie ma do niego żadnych zarzutów. Jakub Kiwior pewnie będzie dostawał, przynajmniej na początku sezonu, końcówki spotkań i mecze w pucharach. Na nic więcej nie można jednak liczyć. Defensywa „Kanonierów” to na dzisiaj zbyt mocny kolektyw, aby coś tam miało ulec zmianie.

Ben White

Kolejną opcją dostępną na środek obrony jest zawodnik, który grał tam właściwie całe życie. Dopiero w tym sezonie występuje (z powodzeniem) na pozycji prawego obrońcy. To nie zmienia jednak faktu, że również jego trzeba traktować jako potencjalnego konkurenta Jakuba Kiwiora. Prawda jest bowiem taka, że jest on w życiowej formie. Nawet w Brighton nigdy nie prezentował się aż tak dobrze, a przecież Arsenal swego czasu wydał na niego kwotę rzędu 60 mln euro.

Inna sprawa, że przepłacił. Dziś jest jednak wart nawet takich pieniędzy. Na środku obrony też pewnie będzie musiał czasami wystąpić. Chociażby zważywszy na samą kwestię doświadczenia bądź gdy Tomiyasu wróci do formy i wygryzie go na prawej stronie boiska. Wtedy może być traktowany jako pewna alternatywa na tę pozycję, co polski obrońca też będzie musiał mieć na uwadze.

Trudno powiedzieć, kto w batalii Kiwior – White byłby pierwszy do wejścia. Polak dysponuje dużo lepszym wyprowadzaniem piłki i genialnymi podaniami. Na korzyść tego drugiego działa zaś doświadczenie i uniwersalność. Przy ewentualnej zmianie systemu jest dziś piłkarzem bardziej plastycznym od Kiwiora, co nie oznacza, że tego typu zawodnikiem pod skrzydłami Artety nie zostanie również reprezentant „Biało-czerwonych”.

Rob Holding

Rob Holding to przykład tak zwanego „wiecznego rezerwowego”. Jest piłkarzem dostępnym w składzie, którego wszyscy dobrze znają i cenią, ale tylko na ławce… Ewentualnie wchodzi na końcowe minuty, aby chronić wynik. Tu akurat Jakub Kiwior nie powinien się bać o większą konkurencję. Przynajmniej wydaje się, że z logicznego punktu widzenia 22-letni utalentowany środkowy obrońca zawsze powinien być nad tego typu graczem. Tym bardziej że Kiwior jest zawodnikiem lepiej ogranym i pod względem umiejętności aktualnie po prostu pokonuje 28-latka w niemal każdym możliwym aspekcie.

Gdzie w tym wszystkim miejsce dla Kiwiora?

Wydaje się, że przynajmniej do końca sezonu Jakub Kiwior przejmie rolę Roba Holdinga. Będzie łapał minuty i bronił w trudniejszych dla zespołu chwilach. Na pewno jest ściągany również po to, aby odciążyć zapracowanych w tym sezonie stoperów. To każe nam sądzić, że o ile o pierwszy skład będzie niebywale trudno, o tyle o jakiekolwiek minuty może być spokojny. Arsenal wciąż gra w Carabao Cup i Lidze Europy, a sezon ligowy jest jeszcze długi i wyboisty. Przy tak intensywnym terminarzu Jakub Kiwior powinien zagrać stosunkowo dużo.

Jakub Kiwior trafia do miejsca przede wszystkim dobrze zarządzanego

Wielu w obliczu takiej konkurencji, jaką spotka Jakub Kiwior w Arsenalu, zastanawia się, czy ten transfer z perspektywy samego zawodnika ma jakikolwiek sens. Skoro już wiadomo, że raczej nie uda mu się przebić, przynajmniej na razie, do pierwszego składu kosztem Saliby czy Magalhaesa, po co on w ogóle tam przyszedł? Czy te przenosiny mają sens? Na pewno.

Trenerzy, którzy budują wielkie drużyny, zwykle powtarzają jedną banalną, ale jakże uniwersalną sentencję – zaufajcie procesowi. Choć ten etap Arsenal ma już za sobą, Mikel Arteta (jeszcze nawet rok temu uważany za kompletnego amatora) udowodnił, że jest trenerem godnym zaufania. Dotychczas bowiem właściwie nie popełniał błędów. Również w sprawie doboru piłkarzy, bowiem prawie każdy, kto do tej pory przyszedł za jego kadencji, się sprawdzał. No może poza jednostkowymi przykładami takiego Denisa Suareza, Pepe czy Davida Luiza.

Generalnie obecny elitarny skład Arsenalu to w większości zawodnicy ściągnięci za sprawą inicjatywy hiszpańskiego szkoleniowca. To także robota zarządu, który konsultując wszystkie za i przeciw, sprowadza często piłkarzy nieoczywistych – oni jednak odpalają.

Przeanalizujmy to sobie na podstawie składu z ostatniego zwycięskiego pojedynku z Manchesterem United:

  • Aaron Ramsdale – 28 mln euro,
  • Oleksandr Zinchenko – 35 mln euro,
  • William Saliba – 30 mln euro,
  • Gabriel Magalhaes – 28 mln euro,
  • Ben White – 58 mln euro,
  • Thomas Partey – 50 mln euro,
  • Martin Odegaard – 35 mln euro,
  • Gabriel Martinelli – 7 mln euro,
  • Bukayo Saka – wprowadzony do pierwszej drużyny przez Artetę,
  • Eddie Nketiah – wprowadzony do pierwszej drużyny przez Artetę.

W przypadku aż 10 z 11 zawodników Mikel Arteta miał bezpośredni wpływ na wprowadzenie piłkarza do drużyny „Kanonierów”. Pominięty został tylko Granit Xhaka, co jednak nie oznacza, że nie zyskał za kadencji Artety. Wszyscy, którzy są w klubie, z perspektywy czasu wyszli na plus. I trzeba przypomnieć, że w przypadku większości nie były to postacie mające status gwiazdy. Hiszpan na tyle ich przygotował, że dopiero dziś są na takim topowym poziomie. W przypadku piłkarzy z zestawienia powyżej raczej byli to zawodnicy sprowadzani za podobne kwoty co Jakub Kiwior.

Jakub Kiwior sprowadzony z myślą o przyszłości

25 mln euro to patrząc na warunki Premier League, naprawdę niedużo. Zważywszy jednak na restrykcyjną politykę transferową „The Gunners”, na pewno byle kogo za takie pieniądze by nie sprowadzali. To, że Arteta postawił na Polaka i to za taką kwotę, wcale nie jest żadną ujmą. Dobrze to wręcz o nim świadczy. Hiszpan dużo wymaga od swoich defensorów, więc ewidentnie zobaczył w Kiwiorze coś specjalnego. Trudno byłoby uwierzyć w scenariusz, w którym nie byłby to przemyślany zakup. Jakub Kiwior ma być w przyszłości w założeniu ważną częścią wciąż rozwijającego się projektu „The Gunners”, więc ruch jest jak najbardziej rozsądny.

Zatem czy przenosiny latem byłyby dla Kiwiora lepsze? Przede wszystkim nie wiemy, czy znowu taki klub jak Arsenal zgłosiłby się po Polaka. Często pociąg o nazwie „topowy klub Premier League” przyjeżdża tylko raz, więc o ile Jakub Kiwior pewnie nie zniknąłby z radarów włoskich gigantów, o tyle Arsenal po odmowie 22-latka może ściągnąłby kogoś innego. Oni nie będą czekać, a celem Kiwiora przecież od zawsze była gra na Wyspach, o czym niejednokrotnie wspominał w wywiadach. Teraz może spełnić swoje marzenie. Ma papiery, umiejętności i dobre miejsce do rozwoju.

Może pokona drogę Williama Saliby przez wypożyczenia do pierwszego składu, a być może wywalczy go sobie w naturalny sposób. Nie wiadomo. Powinno być jednak dobrze. Fakty są takie, że jest to jeden z największych transferów w historii polskiej piłki, a także inspiracja dla innych młodych piłkarzy. Jakub Kiwior jeszcze cztery lata temu odbił się od ściany w Anderlechcie. Dziś jest pełnoprawnym zawodnikiem prawdopodobnego mistrza Anglii 2022/2023. Historie Jana Bednarka (mimo ostatnich nieudanych miesięcy) czy Mateusza Klicha pokazały, że Polak nie jest wcale gorszy i też może coś znaczyć w Premier League. W przypadku Kiwiora działa to na jeszcze szerszą skalę.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze