10 rzeczy, z których zapamiętamy Koronę Kielce z sezonu 2019/2020


Tort, gotowane ziemniaki, tragiczna ofensywa, pociski Forsella, nastoletni rekordziści i wiele więcej – jak zapamiętamy Koronę Kielce z kampanii 2019/2020

21 lipca 2020 10 rzeczy, z których zapamiętamy Koronę Kielce z sezonu 2019/2020
Michał Łada / Wisła Płock S.A.

Po raz pierwszy w historii klubu Korona Kielce żegna się z ekstraklasą po sportowej walce. Spadek, choć bolesny dla sympatyków zespołu z Suzuki Areny, to na przestrzeni całych rozgrywek okazał się w pełni zasłużony. W trakcie kampanii nie brakowało jednak wydarzeń powodujących, że zakończony sezon w wykonaniu „Żółto-czerwonych” wyróżnił się na tle pozostałych. Przedstawiamy 10 rzeczy, z których zapamiętamy Koronę Kielce z edycji rozgrywek 2019/2020.


Udostępnij na Udostępnij na

Co ma wisieć, nie utonie. Po licznych sezonach, w których Korona Kielce miała z hukiem spaść z ekstraklasy, a na przekór wszystkiemu i prawie wszystkim plasowała się na bezpiecznym miejscu w tabeli, „Żółto-czerwoni” tym razem nie oszukali przeznaczenia. W trakcie kampanii zakończonej ostatecznie degradacją nie zabrakło jednak momentów humorystycznych, godnych pożałowania czy pełnych euforii. Przedstawiamy 10 rzeczy, z których zapamiętamy Koronę Kielce z sezonu 2019/2020.

1. Koniec Gino Lettieriego w Kielcach

Fatalny początek sezonu przekreślił szanse włoskiego szkoleniowca na dalszą pracę z zespołem z Suzuki Areny. Pięć porażek w siedmiu spotkaniach – tak złego startu Korona Kielce nie zanotowała od dawna. Na zwolnienie Gino Lettieriego zanosiło się jednak od dłuższego czasu. Koncepcja kontrowersyjnego trenera praktycznie posypała się po sprzedaży Djibrila Diawa w trakcie kampanii 2018/2019. Podobnie jak pomysł na zespół i przebieg przedsezonowych przygotowań.

Trenowaliśmy mniej niż w zeszłym roku i może troszeczkę za mało. Możliwe, że to przyczyna tego, jak się zaprezentowaliśmy – mówił po ostatnim sparingu przed początkiem kampanii dla portalu CKsport.pl Gino Lettieri.

Odsunięcie trenera od prowadzenia pierwszej drużyny nikogo więc nie zdziwiło. Dalsze wypłacanie wysokiej pensji już jednak tak. Tym bardziej że Włoch znajdował się w czołówce najlepiej opłacanych szkoleniowców ekstraklasy. Zarobki trenera stały się dla klubu kulą u nogi, szczególnie że pod względem finansów w Koronie Kielce od dawna się nie przelewało. Obie kwestie miały zresztą decydujący wpływ na wybór następcy Gino Lettieriego…

2. Tort i gotowane ziemniaki – kulinarne metafory Mirosława Smyły

Zatrudnienie Mirosława Smyły w miejsce włoskiego szkoleniowca odebrano jako postawienie na wersję oszczędnościową. Nie bez powodu, bo były opiekun Wigier Suwałki przed objęciem Korony Kielce nie mógł pochwalić się doświadczeniem w ekstraklasie. Nowego trenera „Żółto-czerwonych” szybko jednak pokochały media, głównie za sprawą licznych kulinarnych metafor. Raz mówił o torcie i jajecznicy, raz o gotowaniu ziemniaków.

Każdy by chciał, żeby drużyna po tygodniu była skuteczna w ofensywie, dobrze broniła, miała świetnie wypracowane stałe fragmenty gry. Też bym tego sobie życzył. Ale po kolei, nie da się ugotować ziemniaków w dziesięć minut – mówił przed drugim spotkaniem w roli opiekuna Korony Kielce Mirosław Smyła.

Oprócz charakterystycznych wypowiedzi w trakcie prawie półrocznej kadencji na Suzuki Arenie szkoleniowiec wyróżnił się ponadto licznymi technikami motywacyjnymi. Podniesienie podupadłych morale w kieleckiej szatni było priorytetem Mirosława Smyły. Po części się udało, gdyż po dwóch kolejnych zwycięstwach przed przerwą zimową zespół znów zaczął wierzyć, że uniknięcie degradacji jest możliwe. Wiara w tym przypadku nie przeniosła jednak gór, a szkoleniowca pożegnano na początku marca z powodu niezadowalających rezultatów.

3. Młodzieżowiec na bramce

Wprowadzenie przepisu o konieczności desygnowania do gry młodzieżowca okazało się jednym z gwoździ wbitych do trumny Korony Kielce w zakończonej kampanii. A dokładniej decyzja Gino Lettieriego, by przepis spełnić, wystawiając między słupkami Pawła Sokoła. Młodzieżowiec w bramce był ryzykownym pomysłem, który szybko okazał się błędem. Nerwowe interwencje byłego golkipera Manchesteru City można było tłumaczyć brakiem doświadczenia, lecz przez niektóre błędy gracza Korona Kielce traciła bezcenne punkty. Z kolei inne wprowadzały niepotrzebną nerwowość w szeregi obronne zespołu.

Mimo kolejnych niepowodzeń włoski szkoleniowiec uparcie stawiał jednak między słupkami na Pawła Sokoła. U następców Gino Lettieriego młody zawodnik szybko spadał w hierarchii bramkarzy, co w przerwie zimowej zakończyło się wypożyczeniem do Elany Toruń. Tym sposobem Paweł Sokół zanotował dwa spadki w trakcie jednego sezonu. Przed golkiperem jednak jeszcze cała kariera.

4. Tragiczna ofensywa

Jedną z głównych przyczyn niepowodzeń kielczan była również fatalna postawa w ataku. Już w pierwszym spotkaniu sezonu „Żółto-czerwoni” marnowali na potęgę dogodne sytuacje, jedyne trafienie zdobywając po rzucie karnym. Co ciekawe, wykonywanym przez środkowego defensora, Adnana Kovacevicia, który z pięcioma bramkami w zakończonej kampanii okazał się najlepszym strzelcem zespołu.

To hańba i kompromitacja. Głównie dla licznych ofensywnych graczy, których w kadrze klubu z Suzuki Areny nie brakowało. Gorzej było jednak z jakością. Przykładowo Michal Papadopulos tylko trzykrotnie pokonywał golkiperów rywali, natomiast Uros Djuranovic ani razu. A to przecież wspomniany duet miał zapewnić Koronie Kielce zdobywanie bramek. Zamiast goli było jednak rwanie włosów na widok kolejnych hurtowo marnowanych dogodnych sytuacji. Zespół z Suzuki Areny w całym sezonie zdobywał średnio tylko 0,78 gola na mecz. Wynik byłby jednak jeszcze gorszy, gdyby w Kielcach zimą nie postawili w końcu na jakość.

5. Pociski Petteriego Forsella

W trakcie zimowej przerwy zarząd Korony Kielce niespodziewanie pozytywnie zaskoczył, kontraktując fińskiego atakującego. Petteri Forsell z miejsca stał się czołowym zawodnikiem zespołu i największym zagrożeniem dla rywali. Strzały z dystansu obdarzonego potężnym uderzeniem gracza czterokrotnie znalazły drogę do bramki przeciwników. Mogły znacznie częściej, ale na drodze do powodzenia stawały słupki i poprzeczki. Gdy jednak Fin tylko pochodził do piłki ustawionej nawet trzydzieści kilka metrów od bramki, golkiperzy nabierali nerwowych ruchów. Udane interwencje były natomiast świętowane niczym po obronie rzutu karnego. To najlepiej świadczy o klasie zawodnika o charakterystycznej sylwetce.

Rzuty wolne wykonywane przez Fina szybko okazały się jednak mieczem obosiecznym. Stały się największą bronią Korony Kielce w ofensywie, lecz także uzależniły „Żółto-czerwonych” od strzałów Petteriego Forsella. To z kolei sprawiło, że ataki drużyny były bardzo przewidywalne. Do samego zawodnika nie można mieć jednak jakichkolwiek pretensji. Wręcz przeciwnie, w sezonie zakończonym degradacją dał kielczanom kilka momentów pełnych radości.

6. Powrót Macieja Bartoszka

Gdy wizja degradacji przybrała realnych kształtów, zarząd klubu odstawił na bok dawne niechęci i zgłosił się do Macieja Bartoszka. Szkoleniowiec, który trzy lata temu nie pasował do wizji nowych właścicieli, miał wyciągnąć zespół z dna i uratować ekstraklasę w Kielcach. Powrót trenera ucieszył kibiców, częściowo przywrócił także dawną tożsamość zespołu. Korona Kielce znów walczyła i imponowała wytrzymałością. Przynajmniej do czasu, bo po solidnym początku drugiej kadencji szkoleniowca na Suzuki Arenie przyszła zapaść. Zespół tracił wiarę w sukces, a zawodnicy jakby zamiast na grze, skupiali się na szukaniu nowych pracodawców. Skończyło się spadkiem, ale pozycja Macieja Bartoszka nie ucierpiała. Szkoleniowiec nadal jest poważany w Kielcach. Pytanie, czy jednak zostanie na Suzuki Arenie, gdyż w klubie znów nie brakuje problemów finansowych.

Maciej Bartoszek ponownie w Kielcach! Ma ocalić Koronę przed spadkiem

7. Wejście smoka Daniela Szelągowskiego

Niesamowita niechęć Gino Lettieriego do desygnowania na plac gry mistrzów Centralnej Ligi Juniorów z sezonu 2018/2019 zaskakiwała ekspertów. Kieleckich kibiców natomiast oburzała, szczególnie po kolejnych porażkach. Gdy młodzieżowcy w innych klubach zdobywali bramki i notowali asysty, brak szans dla utalentowanych nastolatków na Suzuki Arenie tłumaczono słabymi warunkami fizycznymi juniorów. To oczywiście nikogo nie przekonało. Bardziej otwarty na młodych graczy był dopiero Mirosław Smyła, lecz prawdziwą szansę w pierwszym zespole utalentowani zawodnicy otrzymali dopiero od Macieja Bartoszka. Okazję wykorzystał przede wszystkim 17-letni Daniel Szelągowski, który do bramki rywali trafił w każdym z trzech ostatnich spotkań sezonu, dokładając także asystę. Gol strzelony ŁKS-owi Łódź po rajdzie przez połowę boiska najlepiej potwierdza skalę talentu zawodnika.

8. Iwo Kaczmarski – drugi po Lubańskim

Talentów na poziomie Daniela Szelągowskiego jest jednak w Kielcach znacznie więcej. Jednym z największych jest Iwo Kaczmarski, którego potencjał zdążyli już dostrzec zagraniczni skauci. Zawodnik półtora roku temu odbył testy w Leicester City, a w niedzielę, trafiając do siatki, stał się drugim najmłodszym strzelcem w historii ekstraklasy, ustępuje tylko Włodzimierzowi Lubańskiemu. Świetne występy młodych zawodników tylko spotęgowały w Kielcach pytanie, co by było, gdyby postawiono na juniorów wcześniej.

9. #WoistDirk, czyli szukanie właściciela

Całkowita obojętność właściciela wobec losów klubu i brak obecności na kolejnych zgromadzeniach zarządu skłoniły kibiców do poszukiwań Dirka Hundsdorfera. Akcja przeprowadzona na Twitterze, #WoistDirk, jak się wydawało, przyniosła efekt. Prezes klubu Krzysztof Zając oświadczył nawet, że niemieckiemu biznesmenowi zależy na dobru i dokapitalizowaniu spółki. Na wczorajszym walnym zgromadzeniu akcjonariuszy Dirk Hundsdorfer ponownie nie zaszczycił jednak obecnością. Może więc ponownie warto spytać, gdzie jest Dirk?

10. Zając  OUT, czyli białe chusteczki

Nietrafione transfery, niespełnione obietnice… Konflikt między Krzysztofem Zającem a sympatykami klubu tylko się nasila. W ostatnim meczu sezonu kibice zamanifestowali swoją irytację działaniami prezesa klubu z Suzuki Areny. Transparenty z wymownymi napisami „Zając OUT” na trybunach, oprawa oraz machanie białymi chusteczkami. Bardziej wymownie już chyba nie było można.

***

Kampania 2019/2020 zostanie zapamiętana w Kielcach na długo, lecz nie tylko z powodu degradacji. Postawienie w końcu na uzdolnioną młodzież oraz manifestacje poirytowanych wynikami i decyzjami zarządu kibiców mogą spowodować pewien przełom. Kto wie, być może Korona Kielce powróci do ekstraklasy już za rok, lecz z innym właścicielem i kadrą pełną utalentowanych młodych zawodników.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze