Jak równy z równym. Lech Poznań pomimo dobrego wrażenia przegrywa z Benficą 2:4


Lech Poznań walczył dzielnie, lecz ostatecznie uległ Benfice w pierwszym spotkaniu fazy grupowej Ligi Europy

22 października 2020 Jak równy z równym. Lech Poznań pomimo dobrego wrażenia przegrywa z Benficą 2:4
Przemysław Szyszka / lechpoznan.pl

Lech Poznań swój trzeci udział w fazie grupowej Ligi Europy rozpoczynał domowym meczem z Benficą Lizbona. Po niezapomnianej przygodzie w sezonie 2010/2011 i ostatnim występie sprzed pięciu lat „Kolejorz” wraca tam, gdzie jego miejsce. Na inauguracyjne starcie do Poznania przyjechał bezapelacyjny faworyt grupy D. Lech Poznań wcale się go nie przestraszył, a nawet bardzo mocno mu się postawił. To jednak nie wystarczyło, by Benfice urwać chociażby punkt.


Udostępnij na Udostępnij na

Największą niewiadomą przed czwartkowym spotkaniem były wyjściowe jedenastki obu zespołów. Szkoleniowiec gospodarzy, Dariusz Żuraw, w tym spotkaniu nie mógł liczyć na pauzującego za czerwoną kartkę kapitana zespołu, Lubomira Satkę. Słowaka zastąpił znacznie mniej doświadczony Tomasz Dejewski. Po stronie gości sprawa wyglądała zupełnie inaczej. Pierwotnie sporo mówiło się o możliwej podróży Portugalczyków bez większości podstawowych graczy. Te głosy – „stety” lub niestety – się nie sprawdziły. Trener Jorge Jesus zabrał ze sobą najsilniejszy skład, dzięki czemu Lech Poznań już na samym starcie tej edycji Ligi Europy mógł sprawdzić się na tle mocnego rywala.

Lech Poznań bez strachu, ale i doświadczenia

Przed spotkaniem trener Lecha Poznań zapewniał, że jego drużyna niezależnie od poziomu rywala będzie grała tak jak w każdym innym spotkaniu. „Kolejorz” chce dominować i po prostu grać w piłkę, a nie tylko przeszkadzać w tym przeciwnikom. Słowa szkoleniowca nie poszły na marne, potwierdziła je postawa całego zespołu już od początku spotkania. Trzy strzały z dystansu Jakuba Modera, żeby za chwilę pierwszą groźną sytuację goście zamienili w rzut karny. Po zagraniu ręką Tomasza Dejewskiego „jedenastkę” na bramkę zamienił Pizzi. Jedyne, co budziło lęk w szeregach Lecha Poznań i jego kibiców, dość szybko wyszło na jaw.

Chwilowo zepchnięty Lech Poznań po straconej bramce otrzymał możliwość kontrataku. Już pierwszy udało się wykorzystać w 15. minucie. Wszystko zaczęło się od świetnego podania w kierunku Alana Czerwińskiego, któremu pozostało jedynie wyłożyć futbolówkę Ishakowi. Szwed z najbliższej odległości wyrównał wynik spotkania. Pierwszy kwadrans gry pokazał, jak mobilny w grze jest Lech Poznań. Umiejętność prowadzenia gry czy natychmiastowe użycie szybkich boków. Po utracie bramki „Kolejorz” udowodnił, że nie potrzebuje wielu okazji, aby szybkim atakiem zdobyć bramkę. Tak kompletnej drużyny – na standardy polskiej piłki – dawno nie widzieliśmy. Taki Lech Poznań musi się podobać.

Każde wyjście pod bramkę rywali kończyło się poważnym zagrożeniem. Lech prezentował konkrety. W 25. minucie poznaniaków od szczęścia dzieliły milimetry, kiedy uderzenie Modera wylądowało na poprzeczce. Spotkanie po szybkich dwóch trafieniach nieco się uspokoiło, choć wciąż było otwarte. Szybko dostrzec można było, że trafił swój na swego. Styl gry obu drużyn wydawał się bardzo podobny, co wcale nie przestraszyło zawodników „Kolejorza”. Tym większe dla nich brawa.

Długi moment naprawdę dobrej gry Lecha Poznań przerwała druga bramka gości chwilę przed końcem pierwszej połowy. Do uderzenia głową świetnie złożył się Nunez, który bez szans pozostawił Filipa Bednarka. 1:2 do przerwy nie mogło zatrzeć naprawdę dobrego wrażenia Lecha w pierwszych 45 minutach.

Bezkompromisowa walka

Druga odsłona spotkania zaczęła się jeszcze mocniej niż pierwsza. Najpierw kontrowersja na połowie rywala, kiedy zawodnik Lecha, wychodząc sam na sam, upadł, domagając się faulu i tym samym surowej kary dla rywala. Chwilę później groźna sytuacja Benfiki, na szczęście kibiców gospodarzy niewykorzystana. Do trzech razy sztuka. W 49. minucie piłkę po strzale Kamińskiego dobił Ishak, tym samym strzelając drugą bramkę w tym spotkaniu. Podopieczni trenera Żurawia rozpoczęli drugą połowę bez żadnych kalkulacji, co zupełnie do nich pasuje.

Tempo spotkania minimalnie zwolniło, co w 60. minucie gry wykorzystała Benfica. Goście stopniowo zdobywali kontrolę nad spotkaniem, a ich trzecia bramka była tego dobitnym potwierdzeniem. Drugą bramkę w tym spotkaniu dla Portugalczyków zdobył Darwin Nunez. Fantastyczne zachowanie 21-latka w polu karnym, który ośmieszając Crnomarkovicia, pewnie pokonał Bednarka.

W ostatnich dwóch kwadransach Lech Poznań powoli się rozpędzał, aby w końcówce spotkania powalczyć o chociażby punkt. Ten z perspektywy całego spotkania po prostu się należał. Blisko doprowadzenia do remisu był w 76. minucie Katcharava, który chwilę wcześniej zmienił na pozycji napastnika Szweda.

Tuż przed ostatnim gwizdkiem spotkania gospodarzy dobił Darwin Nunez, tym samym kompletując hattricka w całym meczu. Lech Poznań zmagania w Lidze Europy rozpoczyna od porażki, którą wielu mogło przypisywać polskiemu klubowi jeszcze przed spotkaniem. Wyniku niekoniecznie musieliśmy oczekiwać, choć o ten było bardzo blisko. Chcieliśmy zobaczyć polski klub na tle poważnego rywala z zachodniego futbolu. Ten nas nie powalił z nóg, a mimo to okazał się lepszy od „Kolejorza”. Po tak dobrej grze Lecha oczekiwać mogliśmy zdobyczy punktowej. Pewnym można być, że z taką grą podopieczni Dariusza Żurawa wstydu w następnych spotkaniach nie przyniosą.

Cenny sprawdzian dla młodych

Oprócz Ishaka – strzelca dwóch bramek – wyróżnić w tym spotkaniu trzeba młodych Polaków, którzy lada moment ruszą śladami Roberta Gumnego i Kamila Jóźwiaka. Kierunek Modera już znamy. Do niego dojdą Puchacz i Kamiński. Zwłaszcza ten drugi już teraz jest łakomym kąskiem dla zagranicznych klubów. W meczu z Benficą cała wyżej wspomniana trójka zdała egzamin dojrzałości na ocenę przynajmniej dobrą. Zastanawiać się można, czy sprzedaż Jakuba Modera jeszcze przed rozpoczęciem fazy grupowej była słuszna. 21-latek momentami wyglądał jak najdojrzalszy czy najbardziej doświadczony piłkarz na murawie. Udane i pewne dryblingi, liczne próby z dystansu. Powiedzieć, że rośnie nam zawodnik kompletny, to jak nic nie powiedzieć. On już tu praktycznie jest – choć niedługo w Poznaniu już go nie będzie.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze