Jagiellonia Białystok rozbija Wisłę Płock 5:2. Mecz pełen bramek i błędów


Po trzech ligowych porażkach z rzędu Jagiellonia Białystok wraca na właściwe tory, pewnie odprawiając Wisłę Płock

23 listopada 2020 Jagiellonia Białystok rozbija Wisłę Płock 5:2. Mecz pełen bramek i błędów
Adam Starszyński / PressFocus

Spotkanie kończące 10. kolejkę ekstraklasy było również tym kończącym passę porażek białostoczan. Siedem bramek, show Puljicia i Prikryla oraz rażące błędy, głównie w wykonaniu piłkarzy gości. W taki sposób Jagiellonia Białystok rozprawiła się z "Nafciarzami", którzy z taką dyspozycją nie mogli liczyć na żadną zdobycz punktową.


Udostępnij na Udostępnij na

Jagiellonia Białystok ostatnie punkty w ekstraklasie zdobyła 17 października. Tamtego dnia na własnym stadionie pokonała w dobrym stylu Lecha Poznań. Później przyszedł kryzys, a w nim trzy ligowe porażki z rzędu. Wyjazdy kolejno do Wrocławia, Szczecina i Krakowa, gdzie podopieczni Bogdana Zająca zdecydowanie ulegli rywalom. Powrót na ul. Słoneczną miał być powrotem na zwycięski szlak. Zadanie o tyle trudne, bo „Nafciarze” z Jagiellonią grać potrafią, zwłaszcza w Białymstoku.

Ciężką pracą po punkty

– Jesteśmy w trudnym momencie, po trzech wyjazdowych porażkach. Wierzę, że następne starcie będzie przebiegało po naszej myśli. Zrobimy wszystko, żeby wygrać to spotkanie – mówił na przedmeczowej konferencji trener gospodarzy, Bogdan Zając

Wnioski drużyna wyciągnęła już w pierwszych 20 minutach spotkania. Pomimo chaotycznego początku piłkarze Jagiellonii wykorzystali niefrasobliwość defensywy Wisły Płock. W 13. minucie rzut wolny po faulu na Mystkowskim świetnie rozegrał Pospisil, asystując przy bramce Puljicia. Zaledwie trzy minuty później gospodarze zadali drugi cios. Tym razem po podaniu Prikryla do siatki trafił najlepszy strzelec białostoczan – Jesus Imaz.

Chwilę później przed prawdopodobnym nokautem uratował „Nafciarzy” ich kapitan, ofiarnie blokując strzał Mystkowskiego. Pierwszy kwadrans z hakiem pokazał, że podopieczni Zająca potrafią być konkretni. Nie prowadzili gry, nie dominowali rywala na tyle, żeby prowadzić 2:0. Potrafili jednak zmusić przeciwnika do błędów, dzięki czemu szybko ustawili sobie spotkanie.

Kolejne dwa kwadranse były dużo spokojniejsze, tym samym mniej obfite w sytuacje podbramkowe. Żadna ze stron nie dominowała, choć to Wisła Płock była dłużej przy piłce.

Poniedziałkowy festiwal bramek

14 sekund po gwizdku rozpoczynającym drugą połowę mieliśmy już 3:0 dla gospodarzy. Fantastyczne zagranie piętką Prikryla wykorzystał Puljić, strzelając tym samym drugą bramkę w tym spotkaniu. Nie dało się lepiej rozpocząć drugiej połowy. Ta bramka była kolejnym dowodem na to, że Jagiellonii w tym spotkaniu wychodziło dosłownie wszystko.

Zdawało się, że tym golem białostoczanie zabiją spotkanie, lecz tak się nie stało. Pięć minut po trzeciej bramce Pospisil popełnił błąd we własnym polu karnym, który bezkarnie wykorzystał Dawid Kocyła. To trafienie do pewnego momentu ożywiło zawodników z Płocka, jednak lepiej dysponowani gospodarze nie pozwolili im na więcej.

Po 55. minucie gry rozpoczęła się nawałnica piłkarzy Bogdana Zająca. Najpierw sam na sam wyszedł Prikryl, którego tuż przed polem karnym powstrzymał Kocyła, cudem nie otrzymując czerwonej kartki. Chwilę później na kolejny dar od losu „Nafciarze” liczyć już nie mogli. Czwarty cios po zamieszaniu z rzutu rożnego wykorzystał Pospisil. Piąte trafienie, tym samym kompletując hattricka, zdobył Jakov Puljić. Można odnieść wrażenie, że co strzał to bramka dla gospodarzy. Jednak przy każdym golu niewiele do powiedzenia miał Kamiński.

A to nie koniec. Kolejny błąd w polu karnym Jagiellonii dał gościom drugie trafienie, tym razem w wykonaniu Rasaka. Na ponad kwadrans do końca spotkania na tablicy wyników widniało 5:2 dla „Jagi”. Do ostatniego gwizdka arbitra nic się nie zmieniło. Jagiellonia Białystok wreszcie sięga po punkty, i to nawet po całą pulę.

Mecz treningiem strzeleckim pełnym błędów

Mecz pewnie wygrany przez Jagiellonię Białystok. Ciężka praca ciężką pracą, jednak Wisła Płock nie postawiła wysoko poprzeczki. Mnóstwo błędów indywidualnych, również tych przy stałych fragmentach gry, po których bramki strzelały obie drużyny. Spotkanie kończące ligową kolejkę było nie lada widowiskiem. Jakość przeplatana przeciętnością.

Drużynie Bogdana Zająca wciąż może brakować stabilizacji. Momenty dobrej gry gryzą się z rażącymi błędami, po których Jagiellonia Białystok za łatwo traci bramki. Pomimo przekonywującej wygranej taka dyspozycja mogłaby po raz kolejny nie wystarczyć przeciwko drużynie z czołówki.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze