Jacek Góralski – walczak i przecinak czy boiskowy cham i bandyta?


Pomocnik reprezentacji Polski mocno zagotował się w spotkaniu z Włochami i słusznie opuścił boisko po otrzymaniu dwóch żółtych kartek. Jakie mogą być dla niego konsekwencje?

16 listopada 2020 Jacek Góralski – walczak i przecinak czy boiskowy cham i bandyta?
Krzysztof Porębski / PressFocus

Jacek Góralski wprawiał w wielokrotny zachwyt kibiców oraz piłkarskich ekspertów, gdy pokazywał się ze strony boiskowego walczaka. Nazywany był również przecinakiem. Kibice pokochali bydgoszczanina, który oddaje całe swoje zdrowie dla dobra polskiej reprezentacji. Długo brakowało zawodnika, który z takim zaangażowaniem wybiegał na boisko w biało-czerwonym trykocie z orłem na piersi. Co jednak wydarzyło się w głowie "Górala" podczas spotkania z Włochami?


Udostępnij na Udostępnij na

Trochę techniki i „Góral” się gubi

Euro 2020 za pasem, czasu na zmiany coraz mniej. Wydawałoby się, że większość zawodników powoływanych ostatnimi czasy do reprezentacji Polski ma niemal pewny wyjazd na tę imprezę. Nic nie stało również na przeszkodzie, by na swoje pierwsze mistrzostwa Europy pojechał właśnie ten waleczny defensywny pomocnik. W końcu był już przecież z reprezentacją na mistrzostwach świata 2018 i rozegrał na nich dwa pełne spotkania. Pytanie, czy sam „Góral” jest w ogóle gotowy, by grać obecnie przeciwko lepszym od siebie. Wystarczyli pięknie grający piłką, techniczni Włosi, a w pomocniku coś po prostu pękło.

Wróćmy właśnie do roku 2018. Przypomnijmy, że w spotkaniu z Kolumbią Góralski również otrzymał żółtą kartkę, gdy Polacy znajdowali się w podobnej sytuacji jak w meczu z Włochami. Z Kolumbijczykami przegrywaliśmy jednak już 0:3, gdy na pięć minut przed końcem regulaminowego czasu gry Góralskiemu puściły nerwy. Nasuwa się więc pytanie, czy ten piłkarz jest przystosowany do gry przeciwko zespołom, które dłużej utrzymują się przy piłce i nie panikują, gdy 28-latek próbuje ich straszyć swoją agresywnością.

Zawodnik na boisko wszedł, zastępując w 46. minucie Jakuba Modera. Na długo nie zagościł jednak na murawie. Pierwsza żółta kartka została pokazana w 62. minucie, zwolnienie z dalszej części spotkania w postaci drugiego żółtego kartonika otrzymał zaś w minucie 77.

Jacek Góralski jest takim zawodnikiem, który gra bardzo agresywnie. To były faule na pograniczu czerwonej kartki, więc obie żółte kartki były jak najbardziej zasłużone – sam selekcjoner kadry Polski Jerzy Brzęczek pozytywnie opisuje pracę sędziego, również nie broniąc swojego zawodnika.

Każdy szanujący się ekspert, trener czy też człowiek, który jest blisko świata futbolu, wie, że zasłużył na kartkę. Można tylko się zastanawiać, jakiego koloru.  Francuz Clement Turpin mógł śmiało pokazać czerwony kartonik naszemu reprezentantowi już po pierwszym faulu. Decyzja o jej braku wywołała spore kontrowersje.

Góralski postanowił polować na napastnika „Azzurrich” Andreę Belottiego. Niemal perfekcyjnie udało mu się to założenie zrealizować. „Niemal”, bo robił to zdecydowanie ze zbyt wielką agresją.

Bezczelny boiskowy bandyta bez wyobraźni?

To właśnie między innymi tak ludzie określali zawodnika głównie w mediach społecznościowych. Były gracz Jagiellonii Białystok zachował się tak, jak gdyby podczas pierwszego przewinienia odłączono mu prąd. Przybliżmy jednak samą sytuację.

„Góral” zauważył, że faulowany był jego reprezentacyjny kolega z zespołu. Następnie, nie czekając na decyzje sędziego i rozwój sytuacji, ruszył sam niczym byk widzący matadora z czerwoną muletą. W tamtym momencie matadorem był sędzia, który nie reagował, samą muletą zaś Belotti.

Na dobrą sprawę celem dla Góralskiego mógł być ktokolwiek, kto znalazłby się przy piłce. Teraz możemy więc tylko rozmyślać, czy to napastnik znajdował się dwa razy w nieodpowiednim czasie przy piłce, czy to Polak skrupulatnie na niego polował i tylko czekał, aż ten pojawi się z futbolówką przy nodze.

Przejdźmy jednak do meritum. 28-letni pomocnik kadry wjechał prosto w nogi Włocha na pełnej prędkości i dużej dynamiczności przy tym, co tylko dodało dramaturgii widzom przed telewizorami. Następnie wdał się w przepychanki z kolejnymi włoskimi reprezentantami. Szczytem chamstwa wykazał się, łapiąc za szyję drobniejszego od siebie skrzydłowego Lorenzo Insigne.

Każdy, kto grał kiedykolwiek w piłkę lub nie jest ona mu obca, potrafi gołym okiem stwierdzić piłkarskie buractwo. Można lubić tego piłkarza, jednak zachował się, jakby doszczętnie postradał zmysły. Przecież takie wejście z impetem mogło nawet skończyć sezon napastnikowi AS Roma. Tego nikt nie widzi?

Choć znajdą się zapewne jego obrońcy, którzy zwyzywają obiektywnie patrzących ludzi, bo przecież „jak można atakować Polaka, przecież on gra dla nas, jest wielkim patriotą i trzyma w sercu białego orzełka”. Jest, zdecydowanie, ale w tym momencie, niezależnie od tego, kto by to był, należy wystawić taką samą łatkę.

Wyobraźmy sobie, że taka sytuacja miałaby miejsce w drugą stronę. Ale byłby roast na Włochów, jacy to oni są okropni i jak to powinni pauzować przez pół roku za taki wślizg. Tak jednak nie było i dziś w obronie Góralskiego można by przypomnieć dawnego tweeta i komentarz faulującego Mączyńskiego:

No jak to? Przecież ON nic złego nie zrobił. Jaki miałby pogląd, gdyby sytuacja była odwrotna? Można gdybać, ale przecież podobno „this is football”.

Jeśli mówimy o pierwszym przewinieniu, to śmiało stwierdzimy, że było ono agresywne i mogło narazić przeciwnika na kontuzję, jednak gdy zobaczymy drugi faul, był on po prostu bezsensowny. Jak można i właściwie po co faulować zawodnika dosłownie w środku boiska przy stanie 0:2, wiedząc, że dodatkowo ma się już na koncie żółtą kartkę? Głupota, głupota i jeszcze raz Góralski.

Można się przepychać w opiniach. Był w ogóle faul czy nie było? Ilu członków dyskusji, tyle opinii. Ludzie, podobnie jak ich zdanie, są różni. Tak samo działa praca sędziego. Jeden odgwiżdże przewinienie, inny przymknie oko. Jedno jest pewne, nikt nie będzie patrzył pobłażliwie na zawodnika, który parę minut wcześniej dopuścił się takiego faulu bez żadnych skrupułów. Arbiter uznał, że ten wykonany od tyłu wślizg był na tyle niebezpieczny, że śmiało zasługuje na żółtą kartkę.

Chociaż w zasadzie cała reprezentacja Polski zagrała poniżej oczekiwań w spotkaniu z przetrzepaną przez kontuzję oraz koronawirusa kadrą Włochów. Spodziewaliśmy się po niej więcej.

Natomiast jaki był finalny efekt? Brak celnego strzału przez całe spotkanie plus szalejący po murawie Insigne, Barella, Bernardeschi, Jorginho oraz Belotti. Nie tak to spotkanie wyobrażali sobie „Biało-czerwoni”.

Szukając wzorców agresji

A może właśnie Góralski swoim agresywnym stylem gry chciałby wdrożyć się do elity facetów z jajami, którzy nie pieścili się na boiskach ze swoimi przeciwnikami? Gattuso, Stam, Pepe, Keane – to tylko niewiele nazwisk kojarzących się z tego typu „pieszczotami”. Co, jeśli to właśnie na nich wzoruje się „bohater” ostatniego spotkania reprezentacji?

Zresztą nie trzeba się nawet wzorować. Wystarczy brak umiejętności trzymania nerwów na wodzy wymieszać z piłkarskim charakterem i mamy gotowy efekt. Tylko gdzie powinien skończyć się właśnie ten „piłkarski charakter”?

Góralski nie tylko w tym spotkaniu pokazał pazur. Kartki zbierał już, gdy reprezentował barwy Wisły Płock, która występowała w 1. lidze. Za czasów gry w zespole „Nafciarzy” uzbierał we wszystkich rozgrywkach łącznie 29 żółtych kartek, a dwukrotnie musiał opuszczać plac gry po uzbieraniu dwóch „żółtek” w meczu. Następnie była Jagiellonia – łącznie 17 kartek koloru żółtego i jednokrotne opuszczenie boiska.

Potem „Góral” wyjechał do Bułgarii. Czy było lepiej? Nie mnie to oceniać. Co nie zmienia faktu, że w zespole Ludogorets zebrał 27 „żółci” i ponownie jeden raz schodził przedwcześnie z murawy. Pomocnik w końcu postanowił trafić do… ligi kazachskiej. Tam w barwach mistrza Kazachstanu Kairatu Almaty w 18 dotychczasowych meczach zebrał już osiem żółtych kartek.

Swoją drogą, jak to w końcu jest? Jeszcze niedawno na zawodników typu Łukasz Szukała, Michał Pazdan czy Adrian Mierzejewski spadała okropna fala hejtu ze względu na to, w jakiej lidze grają. Jakie więc przywileje ma pomocnik grający w lidze kazachskiej? Sytuacja nadto ciekawa, ponieważ wyżej wymienieni zawodnicy również byli w niezłych formach, gdy zostawali wówczas odsuwani od kadry.

Jedno jest pewne, ktoś tu musi wylać na siebie porządne wiadro mocno schłodzonej wody, bo w takiej „kondycji umysłu” Jacek Góralski może nam bardziej zaszkodzić swoją nierozwagą, niż pomóc w starciach z mocniejszymi rywalami.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze