Parma słynie ze smacznej kuchni. Dużym powodzeniem cieszą się szynki parmeńskie, które podobno nie tuczą. Jednak nie o kulinariach będzie tu mowa. Oprócz popularnych wędlin, Parma zaczęła słynąć z przystani, w której niechciani zawodnicy Juventusu odnajdują swój azyl.
Antonio Mirante, Antonio Candreva, Sebastian Giovinco, Amauri, Waleri Bozinow oraz Raffaele Palladino. Wszyscy ci piłkarze stanowią o sile FC Parma. Tych graczy łączy nie tylko wspólna teraźniejszość, ale i przeszłość. Ci zawodnicy swego czasu występowali w jednym z najbardziej utytułowanych włoskich klubów, czyli Juventusie. Tam żaden z nich nie zrobił kariery na miarę swojego talentu. Bramkarz Antonio Mirante został szybko zauważony przez łowców talentów z Turynu. W wieku 17 lat dostał angaż w drużynie „Bianconeri”. Był podstawowym graczem młodzieżowego zespołu. Do pierwszego został włączony w sezonie 2003/2004. Wówczas pełnił funkcję trzeciego bramkarza. Jego debiut w biało- czarnych barwach przypadł na dwa lata później. W sezonie 2006/2007 rozegrał siedem meczów w Serie B. Do Parmy trafił w 2009 roku, kiedy został bezpośrednio zakupiony z Sampdorii, w której bronił ze zmiennym szczęściem. W drużynie „Gialloblu” jego pozycja jest niezagrożona. Mirante jest pewnym punktem Parmy. Wielokrotnie ratował swoją drużynę przed porażkami. Jest właściwie jedynym piłkarzem odpowiedzialnym za obronę dostępu do bramki.
Antonio Candreva spośród całej powyższej szóstki piłkarzy legitymuje się najkrótszym stażem w stolicy Piemontu. Pomocnik trafił do Juventusu w styczniu 2010 roku. Został on wypożyczony z Livorno, w którym był najjaśniejszą postacią. Ówczesny trener „Starej Damy”, Alberto Zaccheroni, nie bał się stawiać na Candrevę. To zaowocowało 16 występami oraz dwiema bramkami. Bilans całkiem niezły. Jednak nowy trener Luigi Del Neri nie zabiegał o transfer definitywny. Candreva nie chciał wracać do Livorno, które miało występować w Serie B. Po pomocnika zgłosiła się zatem Parma. Tam dostał gwarancję gry w pierwszym składzie. Candreva świetnie czuje się w drużynie. Może jego gra nie zawsze jest wysoko oceniana. W drugiej linii pełni funkcję defensywnego pomocnika, a więc na jego barkach spoczywa duży ciężar odpowiedzialności. Jak sam twierdzi, ciągle nabiera doświadczenia i w przyszłym sezonie powinien być jeszcze lepszym piłkarzem.
Waleri Bożinow oraz Raffaele Palladino to ciekawe przypadki. W połowie pierwszej dekady XXI wieku obaj byli uznawani za wielkie talenty. Bułgar swoją karierę zaczynał w Lecce, gdzie szybko stał się czołowym strzelcem i największą gwiazdą tej drużyny. W styczniu 2005 roku stał się najgłośniejszym transferem zimy na Półwyspie Apenińskim. Walkę o jego kartę zawodniczą wygrała Fiorentina. Zespół z Florencji wyłożył za Bożinowa 13 milionów euro, przez co ta transakcja stała się najdroższą podczas zimowego okienka transferowego. Światowe media porównywały Bułgara nawet do Wayne’a Rooneya. We Florencji nie spełnił pokładanych nadziei i latem 2006 roku trafił do Juventusu, który wówczas przygotowywał się do występów w Serie B. Bożinow liczył, iż stanie się jedną z ikon nowo budowanej potęgi „Starej Damy”. Na zapleczu Serie A prezentował się na tyle dobrze, że dostał angaż w Manchesterze City. Tam jego karierę zahamowała groźna kontuzja, która wyeliminowała go na wiele miesięcy z gry. W 2009 roku pomocną dłoń wyciągnęła do niego Parma. Tam Bułgar odżył. Może nie jest bramkostrzelnym zawodnikiem, ale nie można mu odmówić zaangażowania oraz niezłego przeglądu pola. Nie da się jednak ukryć, że Bożinow nie zrobi kariery, jaką mu wróżono. Podobna rzecz się ma z Palladino. Zawodnik swoją szansę otrzymał w Serie B. Tam radził sobie bardzo dobrze. Stało się jasne, że napastnik pozostanie w Turynie na sezon 2007/2008. Jednak w Serie A Palladino już tak nie błyszczał. W 23 meczach zdobył zaledwie jedną bramkę. W 2008 roku połowa jego karty zawodniczej stała się własnością Genoi. W drużynie „Gryfów” grał całkiem nieźle, lecz w 2011 roku został wypożyczony do Parmy. W zespole „Gialloblu” od początku był podstawowym graczem. Pod koniec marca przyplątała mu się kontuzja. Dotychczas w parmeńskiej drużynie zdobył trzy bramki i jego przyszłość rysuje się w różowych barwach.
Największymi gwiazdami Parmy są jednak Amauri oraz Giovinco. Napastnik grał w Juventusie w latach 2008-2011. Tam błyszczał w pierwszym sezonie, kiedy strzelał jak na zawołanie. Dopiero ostatnie miesiące spowodowały, że jego przydatność w ekipie „Bianconeri” była coraz mniejsza. Amauri przez niespełna rok nie potrafił strzelić bramki w Serie A. Odblokował się dopiero jako gracz Parmy. Już w swoim drugim meczu w nowej drużynie zdobył bramkę. W kolejnych spotkaniach dołożył ich jeszcze sześć. Szybko stał się ulubieńcem kibiców. Zawodnik w jednym z ostatnich wywiadów powiedział, że w Parmie znalazł spokój, a także otrzymał duże zaufanie, którego nie otrzymywał w Turynie. Niewykluczone zatem, iż po sezonie Amauri zdecyduje się zostać w drużynie „Gialloblu”. Podobne rozważania kłębią się w głowie Sebastiana Giovinco. Ten filigranowy pomocnik jest wychowankiem Juventusu. Jednak w Turynie nigdy nie otrzymał tak naprawdę szansy. Claudio Ranieri, Ciro Ferrara oraz Alberto Zaccheroni bali się odważnie na niego postawić. Jednak kiedy ten otrzymywał swoje szanse, wykorzystywał je w znakomity sposób. Kibice Juventusu pamiętają jego dynamiczne rajdy podczas meczu z Chelsea w Lidze Mistrzów. W 2010 roku z usług „Mrówki Atomówki” zrezygnował Luigi Del Neri, który bez żalu wypożyczył pomocnika do Parmy. W drużynie „Gialloblu” podstawowym zawodnikiem stał się pod koniec 2010 roku i od tamtej pory w każdym meczu należy do najlepszych piłkarzy na boisku. Najlepsze zawody rozegrał przeciwko Juventusowi. W styczniu Giovinco dwukrotnie trafił do siatki turyńczyków. Agent piłkarza nie wykluczył powrotu swojego klienta do Turynu. Jednak zaznaczył, że bardziej prawdopodobne jest przedłużenie umowy z Parmą. Ta informacja spotkała się z dezaprobatą ze strony kibiców Juventusu.
Dlaczego wszyscy ci piłkarze nie zrobili kariery w stolicy Piemontu? Może dlatego, że Juventus jest firmą, od której natychmiast oczekuje się sukcesów. Zarząd „Starej Damy” działa pod wpływem chwili. Z łatwością pozbywa się dobrze zapowiadających się graczy, a na ich miejsce sprowadza zawodników z dobrze znanym nazwiskiem, którzy jednak nie prezentują talentu na miarę swojej popularności. Działanie z gorącą głową na pewno nie poprowadzi Juventusu do sukcesów. Amauri również poruszył ważną kwestię. W Turynie nie okazywano mu zaufania. Niecierpliwi kibice oczekują od swoich pupili wysokiej formy przez 12 miesięcy. Jak wiadomo, jest to niemożliwe. Jednak wystarczy jeden nieudany występ, aby turyńscy fani zaczęli wywierać presję na danym piłkarzu. W Parmie ci zawodnicy mają większy komfort psychiczny. To powoduje, że mogą grać na większym luzie, a co za tym idzie, pokazać pełna paletę swoich możliwości. Nic dziwnego, że niespieszno im do Turynu. Jednak jeszcze w maju opisana szóstka stanie oko w oko ze „Starą Damą”. W przedostatniej kolejce Juventus zawita na Stadio Ennio Tardini. Byli juventini już ostrzą zęby, aby po raz drugi udowodnić turyńskim włodarzom, że popełnili błąd, odsyłając ich na boczny tor.