Przegrana z Serbią była wliczona w koszty, natomiast trudno usprawiedliwić stratę trzech punktów w starciu z Luksemburgiem. Irlandia po dwóch pierwszych meczach eliminacji do mistrzostw świata może tak naprawdę zapomnieć o wyjeździe do Kataru. Po ponad roku pracy selekcjoner Stephen Kenny nie wygrał zresztą ani jednego spotkania.
Irlandczycy na mecz z faworyzowanymi Serbami wyszli z wyjątkowo defensywnym nastawieniem. Ich celem było zwykłe zamurowanie bramki, dlatego Kenny zdecydował się na ustawienie z pięcioma obrońcami. Początek spotkania nie był zresztą najgorszy. Irlandczykom w 18. minucie udało się bowiem objąć prowadzenie. Później na boisku dominowali Serbowie, którzy zdobyli trzy bramki. Irlandię było stać jeszcze na zdobycie kontaktowej bramki, ale ostatecznie mecz zakończył się ich przegraną 2:3.
Kibice spodziewali się wyjazdowej porażki z Serbią. Odbicie miało nastąpić już trzy dni później. Luksemburg od paru sezonów nie jest już jedynie chłopcem do bicia, jednak wciąż więcej argumentów ma po swojej stronie Irlandia. Okazało się, że tylko na papierze. Co prawda w Dublinie dominowali gospodarze, ale to gościom pod koniec spotkania udało się zdobyć jedyną bramkę w meczu po strzale z dystansu.
Bez wygranej
Spotkanie z Luksemburgiem można byłoby oczywiście uznać za wypadek przy pracy. Problem w tym, że już poprzedni rok był katastrofalny w wykonaniu piłkarzy z „Zielonej Wyspy”. Irlandia utrzymała się w Dywizji B Ligi Narodów tylko dzięki punktowi przewagi nad ostatnią w tabeli Bułgarią. Irlandczycy zdobyli łącznie trzy punkty, bo udało im się dwukrotnie zremisować z Bułgarią i raz z Walią. Ponadto przegrali dwa spotkania z Finlandią.
Tym samym zatrudniony w kwietniu ubiegłego roku selekcjoner nie wygrał jeszcze żadnego spotkania. Kenny przynajmniej na razie nie martwi się jednak o posadę. Po sobotnim spotkaniu stwierdził, że bierze na siebie odpowiedzialność za rezultat zmian taktycznych przed meczem z Serbią. Przegraną z Luksemburgiem uznał jednak za absolutnie nie do przyjęcia. Jednocześnie wciąż wierzy w umiejętności swoich zawodników.
Niestety. Kompromitacja Irlandczyków. Po fragmentach dobrej w Belgradzie dziś dramat. Stephen Kenny jeszcze bez zwycięstwa od objęcia roli szkoleniowca. Przegrał Euro w barażach, teraz oddala się od Kataru. Czarne chmury. Irlandia od listopada 2019 bez strzelonego gola u siebie. https://t.co/eT7IatKK6c
— Bart Bukowski (@BukowskiBartosz) March 27, 2021
Nie wszyscy jednak pokładają jeszcze nadzieje w samym selekcjonerze. Kenny prawie rok po objęciu posady nie pokazał wciąż kierunku, w którym ma zmierzać drużyna. W dotychczasowej taktyce część zawodników nie potrafiła się odnaleźć, choć trzeba też podkreślić, że z powodu kontuzji selekcjoner nie mógł skorzystać z kilku graczy. Irlandzcy komentatorzy zwracają też uwagę na brak kreatywności piłkarzy i wiary w zwycięstwo.
Kenny nie boi się więc na razie o utratę posady, jednak cierpliwość wobec niego powoli się kończy. Zwłaszcza że od początku nie mógł liczyć na taryfę ulgową. Miał bowiem sporo czasu, aby przygotować się do roli selekcjonera. W 2018 roku został trenerem irlandzkiej młodzieżówki tylko przejściowo, bo był już wówczas oficjalnie namaszczony przez federację jako następca Micka McCarthy’ego.
Irlandia słabnie od dawna
Trzeba pamiętać o specyfice reprezentacji Irlandii. Od dziesięcioleci tworzą ją głównie piłkarze wychowani w Wielkiej Brytanii. Aż trudno w to uwierzyć, ale przed trzema laty Graham Burke stał się pierwszym od 1978 roku piłkarzem z ligi irlandzkiej, któremu udało się zdobyć bramkę dla kadry narodowej. Na dodatek zawodnik Shamrock Rovers nie jest żadnym obiecującym talentem. Zdobywając wspomnianego gola, miał już bowiem 25 lat.
Wyraźnie widać więc, że Irlandia ma obecnie spory problem z personaliami. Brakuje zwłaszcza bramkostrzelnego napastnika, czyli następcy Robbiego Keane’a. Shane Long w swojej reprezentacyjnej karierze strzelił tylko 17 bramek w 87 meczach, a na dodatek zbliża się już do końca kariery. Ponadto na „Zielonej Wyspie” próżno szukać klasowych i nade wszystko kreatywnych zawodników w środku pola.
Selekcjoner po przegranej z Luksemburgiem sam zwrócił uwagę na problemy swoich zawodników. Wielu z nich na co dzień po prostu nie gra w klubach. Z tego powodu nie są przygotowani kondycyjnie do gry co trzy dni. Tymczasem spotkanie z Serbią kosztowało ich sporo wysiłku.
Porażkę z niżej notowanym rywalem określono w Irlandii mianem „Czarnej nocy irlandzkiego futbolu”. I rzeczywiście, po tym meczu o czym myśleć ma nie tylko selekcjoner, ale także tamtejsi działacze i kibice. Irlandia w XXI wieku tylko raz awansowała na mundial, dlatego głównym problemem tamtejszej piłki nie jest wcale Kenny. On sam ma natomiast pół roku, aby poprawić grę swojego zespołu przed kolejnymi meczami o stawkę.