Imad Rondić i Serce Łodzi – oto źródła sukcesu Widzewa


Gdyby nie forma domowa oraz Imad Rondić, Widzew Łódź tak wysoko w tabeli by nie stał

21 września 2024 Imad Rondić i Serce Łodzi – oto źródła sukcesu Widzewa
Artur Kraszewski / PressFocus

Po dobrym początku sezonu maszyna Daniela Myśliwca trochę się rozklekotała. Tymczasem do Łodzi przyjechał Piast Gliwice, który tylko w tym sezonie zdobył już Warszawę oraz Częstochowę. Jedyne, co ratowało widzewiaków, to bardzo dobra forma domowa, gdyż u siebie pozostają niepokonani. No i Imad Rondić, który ponownie był najlepszym graczem i swoim golem, jedynym w tym meczu, zapewnił łodzianom cenną wygraną.


Udostępnij na Udostępnij na

Sam mecz był jednak taki sobie. Mimo dość wysokich lokat ani jedna, ani druga ekipa nie prezentowała poziomu adekwatnego do zajmowanego miejsca. Na szczęście miał on jednego bohatera, który wpłynął na losy spotkania.

Frantisek Plach dogonił Gerarda Badię w liczbie występów dla Piasta Gliwice, szkoda że sam popsuł sobie święto

Zaczniemy od tego, że ten mecz był szczególny dla jednego gracza „Piastunek”. František Plach właśnie wyrównał rekord Gerarda Badii pod względem liczby meczów w barwach Piasta Gliwice ogólnie, jak i tych w ekstraklasie. Szkoda tylko, że trochę nie wyszło mu to święto. Najpierw w 9. minucie mógł sprawić sobie psikusa, gdy zamotał się z piłką przy próbie minięcia Rondicia, ale udało mu się ostatecznie wybić piłkę w głąb boiska. Niestety jedna feralna interwencja sprawiła, że to właśnie po części z tego powodu Piast nie wrócił z Łodzi chociażby z oczkiem.

Imad Rondić jako jedynka w ataku Widzewa to zabójcza broń

Cybulski w 12. minucie oddał zdawało się niegroźny strzał. Jednak mocno zasłonięty Słowak nie złapał futbolówki, tylko ją odbił. Na nieszczęście dla niego, niepilnowany na trzecim metrze stał Imad Rondić, który nie miał najmniejszych problemów z otworzeniem konta bramkowego dla gospodarzy. Bośniak w zeszłym sezonie miał pięć goli i trzy asysty. Tylko w tym momencie dzieliły go dwie cyfry od wyrównania wyniku klasyfikacji kanadyjskiej z zeszłego sezonu (po meczu z Piastem ma bowiem cztery gole i dwie asysty). Nie zazdrościmy Hamuliciowi, który musi walczyć o miejsce w ataku z będącym w gazie rodakiem.

Gdyby tylko Imad Rondić był ciut skuteczniejszy… mimo to i tak był najlepszy

Niestety drobną wadą grającego z dziewiątką napastnika jest fakt, iż potrafi marnować sytuacje na potęgę. Bo chyba tak trzeba nazwać to pudło z 31. minuty, gdy po kapitalnej wrzutce z rzutu wolnego nie trafił dobrze głową w piłkę. Dosłownie dwie minuty później znów ładnie złożył się do strzału z woleja z trudnej pozycji, ale piłka po raz kolejny nieznacznie minęła światło bramki.

Mimo tych niewykorzystanych sytuacji wszyscy wiedzą, jak ważną postacią jest Imad. Gdy tylko zderzył się w powietrzu z przeciwnikiem, to kibice wstrzymali oddech, aby ich najlepszy piłkarz wrócił na boisko.

Imad Rondić nie tylko strzela, on haruje na całym boisku

Zwłaszcza że Bośniak to nie tylko egzekutor, lecz także kreator. Ileż to razy musiał harować w środkowej strefie boiska, aby pomóc swoim kolegom w napędzeniu ataków. Mało tego, sam ich wyprowadzał na dogodne sytuacje. Tak jak w 51. minucie wypatrzył pędzącego prawą stroną Hilary’ego Gonga, któremu posłał znakomite podanie z możliwością wyjścia sam na sam. Nigeryjczyk jednak zaprzepaścił dogodną szansę i nawet nie wcelował w bramkę.

Piast bez pomysłu, chyba że na spalone

Za to Piast był bezradny. Początkowy mocny pressing, taki, jaki zapowiadał przed meczem Aleksandar Vuković, często okazywał mało skuteczny. Linia ofensywna nie miała zbytniego pomysłu na sforsowanie solidnie skonstruowanej w tym spotkaniu obrony Widzewa. Okej, w drugiej połowie wyglądało to już lepiej, ale najlepsze okazje gliwiczanie stwarzali sobie po spalonych. A ta gra nie na tym polega. Po raz kolejny zawodził grający w ataku Maciej Rosołek. Po takim meczu gliwiccy kibice będą chyba coraz mocniej domagać się szybszego wpuszczania Andreasa Katsantonisa, nowego napastnika „Piastunek”.

Widzew natomiast zaczął szukać swoich szans na coraz to mocniej otwierającym się Piaście po kontrach. Jednak zawsze czegoś w nich brakowało. Najgroźniejszą miał wprowadzony za bohatera meczu Said Hamulić, który został jednak zatrzymany przez wracającego obrońcę. Jeszcze w doliczonym czasie swoje dwie szanse mieli goście, ale na posterunku stał Rafał Gikiewicz. Ostatecznie gospodarze dowieźli jednobramkowe zwycięstwo i dalej pozostają u siebie niepokonani.

Mecz daleki od dobrego, ale Widzew zostaje z trzema punktami

Nie było to wybitne widowisko. Całościowo Widzew był drużyną lepszą, ale nie porwał swoją grą. Na jego szczęście fantastyczne cztery ściany, które mają za sobą, wystarczyły do tego, aby zgarnąć ważne trzy punkty. Aha, no i Imad Rondić, który tę robotę czyni na boisku. Strzela, kreuje, recytuje – Widzew Łódź, mając takiego napastnika, się raduje!

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze