Hyballizm zastąpił krakowską piłkę, a Wisła Kraków wreszcie nie przegrywa


"Biała Gwiazda" szybciej, niż wszyscy myśleli, zaczęła grać, jak chce tego niemiecki szkoleniowiec

5 marca 2021 Hyballizm zastąpił krakowską piłkę, a Wisła Kraków wreszcie nie przegrywa
Krzysztof Porębski / PressFocus

Gdy 2 grudnia 2020 roku przejmował stery przy Reymonta, chyba nikt nie sądził, że tak szybko złapie wspólny język z drużyną, Wisła Kraków zacznie wygrywać i na dodatek będzie robiła to w sposób, w jaki chce Hyballa. Po trzech miesiącach jego rządów możemy jednak stwierdzić, że się udało. "Biała Gwiazda" przestała regularnie przegrywać, jej mecze, z wyjątkiem spotkania w Płocku, ogląda się z przyjemnością, a Hyballa w Krakowie czuje się jak w domu.


Udostępnij na Udostępnij na

Za każdym razem, gdy do Polski przychodzi zagraniczny trener, pojawia się lekki zachwyt połączony ze sporą niepewnością. No bo skoro przychodzi do nas, to coś z nim jest pewnie nie tak. Kibice momentalnie sprawdzają jego profil w Transfermarkt i uważnie patrzą na jego pierwsze kroki. Z Hyballą od początku było nieco inaczej, bo każdy, kto regularnie ogląda piłkę, mógł go kojarzyć. Ten fakt jednak sprawił, że oczekiwania na starcie momentalnie poszybowały w górę.

I jak na razie nowy trener Wisły daje sobie radę. Jego przykład pokazuje, że wszelkiego rodzaju teorie o aklimatyzacji, poznaniu nowego środowiska, większej wyrozumiałości w początkowym okresie nijak mają się do rzeczywistości. Jeśli dany trener ma odpowiedni warsztat szkoleniowy i posiada łatwość komunikowania się, to nie potrzebuje rundy, by odcisnąć swoje piętno na zespole. Wiadomo, miał trochę łatwiej niż inni. Bo interesował się w jakimś stopniu polskim futbolem, a i geograficzne pochodzenie Hyballi też uprościło mu nieco sprawę.

Jakość, nie ilość 

Ledwie dwie porażki w ośmiu spotkaniach, Wisła grająca w piłkę, a nie tylko przeszkadzająca rywalowi, mityczny już gegenpressing, niezwykła elastyczność taktyczna i angażowanie się w życie klubu na każdej płaszczyźnie. Tak w skrócie moglibyśmy opisać pierwsze trzy miesiące Niemca nad Wisłą.

Peter Hyballa jest szczery do bólu i nie boi się konkretnych decyzji. Po kilku tygodniach stwierdził, że praca z takimi piłkarzami jak Michał Mak, Dawid Abramowicz, Michał Buchalik czy Dawid Niepsuj większego sensu nie ma. I tak kontrakty z Makiem i Abramowiczem zostały rozwiązane, Buchalik nie mieści się w kadrze zespołu, a Dawid Niepsuj gra już w Podbeskidziu.

I choć wiele osób mogłoby Niemcowi zarzucić porywczość, to te decyzje jak na razie się bronią. A trzeba mieć na uwadze, że Wisła Kraków nie jest Legią i szerokość kadry jest mocno ograniczona. I tak na przykład we Wrocławiu Hyballa dokonał raptem dwóch zmian, bo po wpuszczeniu na boisko Medveda i Starzyńskiego na ławce jedyną alternatywą byli Chuca i Boguski. A w spotkaniu z Jagiellonią ograniczył się do raptem jednej roszady. Buchalika pozbył się, mimo że jedyną opcją dla Lisa pozostał 19-letni Kamil Broda, który jak na razie w Wiśle jeszcze nawet nie zadebiutował.

Po tych ruchach można stwierdzić, że Hyballa nie znosi słowa przeciętność. Kolejnym piłkarzem, na którym szkoleniowiec „Białej Gwiazdy” prawdopodobnie postawi krzyżyk, jest Hiszpan Chuca, który zaliczył katastrofalny występ w Płocku. A jeden zły mecz Niemcowi czasami w zupełności wystarcza, co pokazują powyższe przykłady.

Przyszłość tak samo ważna jak teraźniejszość 

Wisła Kraków od lat ma problem z wychowankami, którzy mogliby być wytransferowani za przyzwoite pieniądze. Peter Hyballa może to zmienić. Stawianie na młodych to jedna z najbardziej charakterystycznych cech tego szkoleniowca, co pokazują konkretne przykłady. To on postawił na 17-letniego pomocnika Piotra Starzyńskiego, kontynuuje rozwój Patryka Plewki, który u niego zagrał komplet minut. W sparingach grał chłopakami z CLJ i bardzo chwalił postawę Kacpra Chełmeckiego i Wiktora Szywacza. Niewykluczone, że gdy Wisła Kraków będzie pewna utrzymania, to właśnie oni dostaną szansę od niemieckiego szkoleniowca.

Wiele osób twierdziło, że Hyballa to człowiek uparty, który zawsze musi postawić na swoim, a poza tym nie przepada za graczami, których moglibyśmy określić weteranami. Cała ta teoria została jednak obalona w Płocku, gdzie posłał do boju za namową Kazimierza Kmiecika Rafała Boguskiego i wszyscy doskonale wiemy, jak się to skończyło.

Efekty stawiania na młodych świetnie pokazuje też ranking Pro Junior System. W poprzednim sezonie Wisła Kraków zajęła w nim 12. miejsce. W tym sezonie jest 5. i po 19 kolejkach już ma zdecydowanie większy dorobek punktowy niż po całej ostatniej kampanii (2019/2020 –1642, 2020/2021 – 2375).

Elastyczność taktyczna 

W Polsce bardzo przywykliśmy do przeciętności. I jeśli jakiś zespół choć minimalnie się wyróżnia, ma w sobie coś charakterystycznego, to zaczynamy się nim zachwycać. W takiej sytuacji tym bardziej trudno przejść obojętnie wobec tego, co oferuje nam Peter Hyballa. Często definiując danego trenera, przypisujemy do niego konkretne ustawienie zespołu. W przypadku Niemca oczywiście nominalnym jest to z czwórką z tyłu. Jednak gdy sytuacja wymaga czegoś innego, Niemiec nie boi się konsekwencji i jak widzieliśmy w ostatnią niedzielę, potrafi ustawić zespół inaczej (3-5-2).

Ktoś powie, że średnio wyszło, bo było to jedno z najsłabszych spotkań pod wodzą Niemca, ale jednak trzeba pamiętać, że Wisła ten mecz wygrała. W naszej ekstraklasie często chwalimy trenerów, którzy potrafią się „wyłamać” i zacząć grać ustawianiem z trójką obrońców. Jednak próżno szukać szkoleniowców, którzy na taki wariant zdecydowaliby się jednorazowo i w pełni świadomie. Nie po to, by sprawdzić, czy wypali, tylko mieć taki plan na pojedyncze spotkania.

Oczywiście Hyballa zrobił tak na razie raz, ale to zjawisko tak niespotykane w polskiej lidze, że warto się temu przyjrzeć. Ile to razy słyszeliśmy, że trenerzy „chcą grać swoje” niezależnie od przeciwnika, z którym przyjdzie im się mierzyć. A moim zdaniem największa mądrość trenera wychodzi wtedy, gdy jest w stanie zaskoczyć rywala czymś nowym, utrudnić mu pewne schematy. Bo przecież każdy gra inaczej i nie da się słabości, które są różne w wielu zespołach, wykorzystywać w ten sam sposób.

To tak jakby zakładać ulubioną bluzę niezależnie od tego, czy świeci słońce i jest 30 stopni, czy pada deszcz, a termometr pokazuje pięć kresek powyżej zera. I mimo że spotkanie w Płocku pokazało pewne deficyty, bo jednak trudno na dłużej wyobrazić sobie chociażby Starzyńskiego i Yeboaha jako wahadłowych, to i tak trudno Hyballę za ten pomysł krytykować.

Z nie każdego skrzydłowego zrobisz wahadłowego

Yeboch to fantastyczny piłkarz jak na polskie warunki, ale gra obronna do jego mocnych stron nie należy. Po części to właśnie jego możemy obwinić za stratę gola w Płocku, ponieważ Ghańczyk wracał bardzo wolno i na koniec zabrakło mu kilku metrów do strzelającego Rasaka. Mimo że jest niesamowicie szybki, to brakowało mu często prawidłowego ustawienia się i odpowiedniej współpracy z tercetem stoperów.

 

Hyballa nie lubi, jak określa się go maniakiem taktycznym. Sam mówi, że ważniejsze od taktyki są kontakty interpersonalne z drużyną:

Wierzę w to, że między zawodnikiem i trenerem musi istnieć głęboka więź. Czasem musi być szturchnięcie w ramię, czasem motywacja, czasem ochrzan. Musisz niekiedy powiedzieć: „Nie podobało mi się, jak dziś trenowałeś”. Ale zawsze musi być to próba pchnięcia zawodnika do przodu, zawsze musisz mieć dobrą motywację.

Jednak trudno znaleźć w Polsce trenera, który przyszedłby z zagranicy i miał tak bardzo analityczny umysł jak Hyballa. Mecz z Wisłą Płock nie był pierwszym przypadkiem, gdy trener krakowskiej drużyny zmienił ustawienie swojego zespołu. Próbę tego, co zobaczyliśmy w pełnym wymiarze w Płocku, mieliśmy tydzień wcześniej w starciu z Pogonią. Wisła zaczęła to spotkanie czwórką z tyłu, a gdy „Portowcy” strzelili kontaktowego gola, Hyballa zmienił ustawienie na 3-5-2.

I mimo że Pogoń napierała, to takie posunięcie sprawiło, że trzy punkty zostały przy Reymonta. W ostatnich 30 minutach wcale nie oglądaliśmy Wisły atakującej, a słynny gegenpressing został schowany do szafy. Lecz to też umiejętność, której Wisła Kraków przed przyjściem Hyballi nie miała, czyli wygrywanie meczu, gdy wcale lepszy od rywala nie jesteś.

Uniwersalność 

Piłkarzem, który pod wodzą Hyballi zrobił ogromny progres, jest Felicio Brown Forbes. Kostarykanin w tym sezonie strzelił sześć goli, jednak cztery z nich zdobył, gdy stery przy Reymonta przejął Hyballa. Poza tym napastnik Wisły ma ogromny wpływ na grę w ataku pozycyjnym „Białej Gwiazdy”. Często schodzi do boku, chociażby w tej sytuacji, gdy wrzucał piłkę przy samobójczym trafieniu Zecha.

W Wiśle Kraków wymienność poszczególnych pozycji znów jest na wysokim poziomie. To, że Yeboah jest piłkarzem uniwersalnym, który co rusz zmienia swoje położenie na boisku, wiedzieliśmy jeszcze przed przyjściem Hyballi. Ale Niemiec jednak nadal mu na to pozwala, bo wie, jak wielką szkodą dla zespołu byłoby ograniczanie Ghańczyka.

***

Wszyscy piłkarze podkreślają zgodnie, że nigdy nie trenowali mocniej niż u Hyballi. Wielu ekspertów twierdzi, że warsztat trenerski Niemca mocno przypomina ten Dana Petrescu. Różnica jednak polega na tym, że u Hyballi mimo że jest tak samo trudno jak u Rumuna, większość ćwiczeń odbywa się z piłką. Dlatego jak na razie poza piłkarzami „odstrzelonymi” przez Niemca nikt złego słowa o nim nie mówi.

Pytanie jest tylko jedno. Co będzie wtedy, kiedy pojawią się pierwsze konflikty czy pierwszy kryzys? Naturalne, oczywiście przy wszelkich proporcjach, są porównania z Juergenem Kloppem. Ta sama narodowość, ten sam pomysł na futbol, wyrazistość, czy bazowanie na kontaktach międzyludzkich. Jednak najważniejsze jest to, żeby Hyballa potrafił być taki sam po porażkach. Klopp ma z tym ogromne problemy i to jego największa słabość. Jeśli Hyballa będzie zachowywał się wtedy podobnie jak trener Liverpoolu, tolerancja na to w Polsce będzie zdecydowanie mniejsza niż w Anglii i momentalnie z wizjonera oraz psychologa zmieni się w dziwaka i będzie największym problemem klubu.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze