Arabian Gulf Cup – turniej łączący Arabów. Kącik egzotyczny #2


Czy trzydzieści lat temu ktokolwiek przypuszczał, że podczas Gulf Cup kibice z Kuwejtu będą się świetnie bawić z Irakijczykami?

23 stycznia 2023 Arabian Gulf Cup – turniej łączący Arabów. Kącik egzotyczny #2
wikimedia.org Gulf Cup

Puchar Zatoki Perskiej, Puchar Zatoki Arabskiej, Puchar Państw Zatokowych albo po prostu Arabian Gulf Cup. Opisywany dzisiaj turniej ma wiele nazw – szczególnie w języku polskim. Z tego powodu „niedzielny” kibic może dostać bzika i zastanawiać się, czy to na pewno te same rozgrywki. Miłośnicy egzotyki przy okazji niedawno zakończonej edycji również mogli dostać bzika, dowiadując się, że będzie ona transmitowana w polskiej telewizji!


Udostępnij na Udostępnij na

Niedawno zakończony turniej był 25. z serii Gulf Cup. Odbywa się on zazwyczaj co dwa lata i trzeba przyznać, że jak na rozgrywki organizowane przez państwa arabskie jest on zadziwiająco regularny. W historii tego pucharu nie było większych nieuzasadnionych przerw, czego nie można powiedzieć o innym turnieju rozgrywanym w tamtym regionie – Arab Cup. Nauczył on kibiców, że słowa wypowiadane w kwestii organizacji międzynarodowych rozgrywek często są jedynie pustymi zlepkami liter rzucanymi na wiatr. Na szczęście Gulf Cup jest inny.

Krótka lekcja geografii

W Pucharze Zatoki Perskiej – jak sama nazwa wskazuje – powinny brać udział te kraje, które leżą wzdłuż wspomnianej lokalizacji. Z poniższej grafiki wynika, że są to Iran, Irak, Kuwejt, Arabia Saudyjska, Bahrajn, Katar, Zjednoczone Emiraty Arabskie oraz Oman. Jednak jak można się domyślić – w piłce nożnej teoria nie za każdym razem pokrywa się z praktyką.

Mapa państw leżących przy Zatoce Perskiej - mogących grać w Gulf Cup.
Mapa Zatoki Perskiej

W tegorocznej edycji Gulf Cup ze wszystkich wcześniej wymienionych państw zabrakło jedynie Iranu. Nie jest to jednak żaden pojedynczy przypadek. Kraj ten ani razu nie wystąpił w Pucharze Zatoki Perskiej. Wynika to z faktu trudnych stosunków międzynarodowych występujących między Iranem a resztą krajów arabskich leżących w tej krainie geograficznej.

Zamiast niego wystąpił Jemen, któremu odległościowo jest zdecydowanie bliżej do Afryki niż Zatoki Perskiej. Mimo tego od 2003 roku jest on regularnie zapraszany do rozgrywek. Czemu tak się dzieje? Kraje arabskie chciały jakoś uatrakcyjnić ten turniej, gdyż przez pierwsze szesnaście edycji był on rozgrywany w postaci jednej wielkiej fazy grupowej. Wówczas każda reprezentacja grała z każdą jedno spotkanie. Nie było fazy play-off ani wielkiego finału. Dołączenie Jemenu miało to zmienić.

Złe miłego początki

Żeby zrozumieć sens zapraszania do Gulf Cup drużyny, która nie leży przy Zatoce Perskiej, należy cofnąć się do roku 1990. Wtedy to kilka miesięcy po zakończeniu dziesiątej edycji rozgrywek Irak napadł zbrojnie na Kuwejt. Większość przywódców państw arabskich potępiało tę agresję i wspomagało zaatakowany kraj. Finalnie, po ośmiu miesiącach wojny, Kuwejt, z pomocą koalicji pod przywództwem USA, oswobodził się. Jednak represje – również te piłkarskie – które spadły na państwo agresora, trwały jeszcze bardzo długo.

Reprezentacja Iraku w 1990 roku otrzymała zakaz udziału w rozgrywkach międzynarodowych. Trwał on przez około trzy lata. Jednak jak się można spodziewać – powrót nie okazał się łatwy i przyjemny. O ile Irak mógł już brać udział w kwalifikacjach do wielkich turniejów, o tyle kraje arabskie nadal nie chciały walczyć z nim na boisku, tak jakby nigdy nic się nie stało.

Głównie z tego powodu Irak przestał być zapraszany do Gulf Cup przez kilkanaście lat. Miało się to zmienić w 2004 roku, co oznaczało, że liczba drużyn biorących udział w turnieju wróciłaby do siedmiu. Stąd pomysł doproszenia Jemenu. Reprezentacja ta w domyśle miała być ósmą w zestawieniu. W rzeczywistości zadebiutowała ona na Gulf Cup jeszcze przed powrotem Iraku. Niemniej dzięki takiej liczbie ekip można było w końcu dokonać podziału na dwie czterozespołowe grupy i uatrakcyjnić rozgrywki, dołączając fazę play-off.

Gulf Cup 25 jako rewolucja

W mediach często można się spotkać z populistycznymi stwierdzeniami głoszącymi, że piłka nożna jest ponad podziałami, piłka nożna łączy wszystkich ludzi i tym podobne slogany. Teoretycznie coś w tym rzeczywiście jest. Praktycznie, hasło wygłaszane wszędzie, niezależnie od okoliczności, powoli traci na sile i wyjątkowości. Jednakowoż nad Zatoką Perską stwierdzono, że trzeba sprawdzić magię tych słów. Jak to zrobiono? Powierzono zorganizowanie Gulf Cup 2023 Irakowi. Był on gospodarzem turnieju pierwszy raz od 1979 roku.

Dla tego kraju była to naprawdę wielka rzecz. Nie tylko ze względu na fakt, że jest to kredyt zaufania. Reprezentacja Iraku często swoje spotkania domowe w jakichkolwiek rozgrywkach gra poza terenem swojego kraju. Z tego powodu powierzenie mu turnieju wiązało się z ekstazą w spragnionym piłki nożnej narodzie.

Kibicowskiej radości nie umniejszał nawet fakt, że dwie najmocniejsze reprezentacje z biorących udział – Arabia Saudyjska oraz Katar – potraktowały ten turniej po macoszemu. Pierwsza z nich wysłała do Iraku tylko jednego zawodnika, który półtora miesiąca wcześniej znalazł się w kadrze na mundial. Druga natomiast zabrała takich graczy trzynastu. Z tą różnicą, że Katar poleciał na Gulf Cup bez swoich największych gwiazd – Hassana Al-Haydosa, Mohammeda Muntariego, Akrama Afifa oraz Almoeza Aliego.

Zmiana faworyta

Patrząc na turniej z perspektywy czasu, nasuwa się pytanie – czy przyjazd obu mundialowych ekip w okrojonych składach było minusem czy tak naprawdę wartością dodaną turnieju? Po wcieleniu się w rolę kibica reprezentacji Iraku można dojść do wniosku, że druga z odpowiedzi jest bliższa prawdy. Z powodu decyzji personalnych kadr Arabii Saudyjskiej i Kataru faworytem do wygrania turnieju stał się właśnie Irak. Może nie była to drużyna, która miała na pewno zdobyć tytuł, ale jej szanse znacząco wzrosły i można się było spodziewać, że albo ona, albo broniący tytułu Bahrajn wygra te rozgrywki.

Irak w swojej fazie grupowej mierzył się z Omanem, Arabią Saudyjską oraz Jemenem. Oczywiście gospodarze imprezy wystąpili w meczu otwarcia. Trzeba jednak przyznać, że nie powalił on na kolana. Irak zremisował z Omanem 0:0. Nie było to zbyt zachęcające otwarcie turnieju. Jednak w drugiej kolejce w grupie A działo się już zdecydowanie więcej. A to z powodu… meczu na wodzie. Na poniższym tweecie można zobaczyć, w jakich warunkach odbywały się spotkania Iraku z Arabią Saudyjską oraz Omanu z Jemenem.

Gospodarze w drugiej kolejce wygrali 2:0, a na zakończenie fazy grupowej rozbili Jemen aż 5:0. Jednak tego ostatniego można się było spodziewać. Jemen jest zdecydowanie najsłabszą drużyną biorącą udział w Gulf Cup. Świadczy o tym chociażby fakt, że grał on już w dziesięciu edycjach, a nadal nie wygrał ani jednego spotkania!

W grupie B uczestniczyły Bahrajn, Katar, ZEA oraz Kuwejt. Do fazy play-off wyszły dwie pierwsze drużyny. Bardzo rozczarowująca była postawa Zjednoczonych Emiratów Arabskich, które dosyć nieoczekiwanie zajęły ostatnie miejsce w grupie, gromadząc na swoim koncie tylko jeden punkt.

Pary półfinałowe wyglądały tak jak na tweecie powyżej. Wobec okrojonego składu Kataru (oraz po prostu jego słabej gry) faworytem pierwszego meczu był Irak. W drugim spotkaniu natomiast trudno było jednoznacznie określić, kto ma większe szanse na awans. Obie ekipy grały na tym turnieju po prostu średnio. Irak pokonał Katar 2:1, natomiast Oman wyszarpał wejście do finału po bramce w końcówce spotkania.

Dwa mecze – dwa różne oblicza

W meczu kończącym turniej miały się zatem zmierzyć dwie drużyny, które swoim spotkaniem go rozpoczęły. Jak już zostało wspomniane – pierwszy pojedynek Iraku z Omanem skończył się dosyć nudnym 0:0. Spodziewano się, że skoro teraz te same reprezentacje zmierzą się w najważniejszym meczu turnieju, to rezultat oraz boiskowe wydarzenia mogą wyglądać podobnie. Nic bardziej mylnego.

Irak w pierwszej połowie był drużyną dużo aktywniejszą, co pozwoliło na to, by gospodarze schodzili na przerwę z jednobramkowym prowadzeniem. Po zmianie stron losy spotkania zaczęły się stopniowo odmieniać. To Oman z każdą minutą napierał coraz mocniej, co w 82. minucie przyniosło efekt w postaci rzutu karnego. Wykonawcę najprawdopodobniej zjadła presja, gdyż Al-Yahmadi oddał beznadziejny strzał, który bez większych problemów został wyłapany przez bramkarza.

Teoretycznie to powinno załamać Oman, a Irak podbudować jeszcze bardziej na ostatnie minuty spotkania. Mimo tego w siódmej minucie doliczonego czasu Oman… wywalczył kolejny rzut karny. Tym razem do piłki podszedł Al-Yahyaei i pewnie wykorzystał „jedenastkę”, doprowadzając do wyniku 1:1, a w konsekwencji do dogrywki.

W niej działo się jeszcze więcej! W 116. minucie spotkania przyznany został kolejny rzut karny! Jednak tym razem dla Iraku. Dzięki temu gospodarze objęli prowadzenie tuż przed końcem dogrywki.

Kiedy spodziewano się, że nic już w tym meczu się nie wydarzy – Oman około minuty po rozpoczęciu od środka ponownie doprowadził do wyrównania! Trzeba jednak szczerze przyznać, że przy tej bramce bardzo mocno zawinił obrońca, który zapomniał, że do dośrodkowań wypada wyskakiwać.

Mieliśmy zatem 120. minutę i wszyscy kibice na stadionie zaczęli wyczekiwać rzutów karnych. Jednak tym razem Irak minutę po rozpoczęciu od środka zdobył bramkę! W dodatku całkiem kontrowersyjną pod względem jej słuszności. Dosłownie milimetry decydowały o tym, czy zawodnik był na spalonym czy nie. Niemniej gol został uznany. Irak wygrał 3:2.

Smutna końcówka wesołego święta

Turniej obfitował w naprawdę świetną atmosferę. Stadiony były wypełnione po brzegi – nie tylko na meczach gospodarzy. Wszyscy przyjezdni zostali cudownie ugoszczeni. Właściciele niektórych restauracji pozwalali im jeść u siebie za darmo, a tutejsi mieszkańcy i kibice obsypywali ich miłością z każdej możliwej strony. Trudno się było tego spodziewać, patrząc przez pryzmat napiętych stosunków międzynarodowych między Irakiem a innymi państwami znad Zatoki Perskiej.

To, jak bardzo kraj goszczący był spragniony piłki, pokazuje fakt, że do kupna wejściówek na mecz finałowy zgłosiło się kilkunastu chętnych na jedno miejsce! Stadion przed ostatnim spotkaniem turnieju zapełnił się już około 4-5 godzin przed rozpoczęciem, a poza obiektem znajdowały się ogromne tłumy. Niestety w wyniku wywołania chwilowej, miejscowej paniki dla dwóch osób skończyło się to tragicznie. Niepowstrzymana chmara ludzi zadeptała dwójkę kibiców.

Śmierć zawsze jest tragedią. Jednakowoż mimo tego przykrego incydentu na koniec turniej całościowo można uznać za bardzo pozytywne zaskoczenie. Zapewne mało kto się spodziewał, że po tak krótkim czasie od wojny Irakijczycy i Kuwejtczycy będą w stanie świetnie się razem bawić i stworzyć genialną atmosferę Gulf Cup.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze