Tylko goli brak… Arsenal remisuje ze Stoke City


17 stycznia 2016 Tylko goli brak… Arsenal remisuje ze Stoke City

Starcie Stoke i Arsenalu nie było dziś najważniejszym meczem w Anglii, ale z pewnością widowisko, jakie stworzyli piłkarze na Britannia Stadium, oglądało się z wielką przyjemnością. Działo się sporo, jednak zabrakło najważniejszego – goli.


Udostępnij na Udostępnij na

Britannia Stadium nie może kojarzyć się dobrze ani fanom, ani piłkarzom Arsenalu. Ostatnie osiem spotkań „Kanonierów” na terenie „The Potters” to zaledwie jedno zwycięstwo – w lutym 2010 roku. Zimne i deszczowe Stoke to dla podopiecznych Arsene’a Wengera prawdziwy poligon. Trudno więc się dziwić, że kibice z The Emiretes drżeli na samą myśl o wyjazdowym meczu w niedzielne popołudnie.

Mała korekta, deszczu nie było. Ale śniegiem sypnęło.

Mark Hughes nie zaskoczył, wystawił identyczną jedenastkę jak ta, która w środę ograła Norwich. Z kolei Arsene Wenger nie mógł skorzystać z usług Mesuta Oezila, który przed spotkaniem narzekał na uraz stopy. Miejsce Niemca zajął Alex Oxlade-Chamberlain.

Zajmujące siódmą lokatę Stoke w przypadku zwycięstwa mogło zrównać się punktami z szóstym West Hamem. „Kanonierzy” liczyli na trzy punkty i powrót na wygodny fotel lidera angielskiej Premier League. Atmosfera na Britannia Stadium była tak gęsta, że można było kroić ją nożem. Trybuny, delikatnie rzecz ujmując, nie przepadają za osobą Wengera, a menedżer Arsenalu nie cieszy się także sympatią Marka Hughesa.

Oglądaliśmy niezłą pierwszą połowę. Była „kontuzja” Ramseya, któremu Glen Johnson w niewybredny sposób wymierzył cios kolanem w pośladki. Była namiastka tiki-taki w wykonaniu Stoke, Joel Campbell grał niczym nieobecny Mesut Oezil, a wspomniany wcześniej Johnson imponował zarówno w defensywie, jak i w ofensywie. Nie zabrakło bramkarskich parad, po raz kolejny zachwycił Jack Butland, który zatrzymał będącego w doskonałej dyspozycji Oliviera Girouda, a także Oxlade’a-Chamberlaina. Brakowało jednak tego, co w futbolu najważniejsze. Prawdziwego clue, sedna, meritum etc. W skrócie – nie było goli. Piłkarze co prawda nie trafiali w bramkę, ale precyzji Affelayowi odmówić nie można.

Druga połowa rozpoczęła się fenomenalnie, ale tylko z punktu widzenia niedzielnego kibica. Taktyka została zepchnięta na dalszy tor, środek pola przestał istnieć, rozpoczęła się walka „cios za cios”. Znów strzelał Giroud, znów bronił Butland. Chwilę później uderzał Joselu, poprawiał Krkić, ale dwukrotnie górą był Petr Cech. I trudno powiedzieć, kto, Anglik czy Czech, był w tym spotkaniu w lepszej dyspozycji.

W miarę upływu minut Arsenal zaczął oddychać rękawami. Źle patrzyło się na grę „Kanonierów”, brakowało błysku, szczypty geniuszu i szaleństwa. Brakowało Oezila. W drużynie Stoke bardzo dobrze prezentował się Joselu, który raz po raz stwarzał zagrożenie pod bramką Cecha. W niedzielny wieczór to „The Potters” stwarzali wrażenie zespołu, który walczy o tytuł mistrza Anglii.

Ostatnie pięć minut meczu to pokaz umiejętności Petra Cecha, który dwukrotnie uratował Arsenal przed utratą bramki. To, że „Kanonierzy” wywieźli dziś punkt z Britannia Stadium, to ogromna zasługa czeskiego bramkarza. Absolutny man of the match!

Co do ostatecznego rezultatu spotkania pomylił się jeden z twitterowiczów, choć z tego miejsca serdecznie gratulujemy znaleziska.

https://twitter.com/bogdan607/status/688747976869724160

Arsenal nie może narzekać na bezbramkowy remis. Z przebiegu spotkania to gospodarze byli zespołem lepszym, bardziej konkretnym. „Kanonierzy” wrócili na fotel lidera Premier League, a gracze Stoke po raz kolejny udowodnili, że ich europejskie aspiracje są jak najbardziej uzasadnione.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze