Niemal równo rok temu na chwilę przed minionym sezonem były już szkoleniowiec GKS-u Bełchatów Artur Derbin przekonywał, że walcząc o utrzymanie, trzeba się bić jak o awans. I tak też w zasadzie było. Od początku do samego końca „Brunatni” walczyli o pozostanie na zapleczu ekstraklasy. Dzięki wielkiej woli walki, determinacji i – nie ukrywajmy – odrobinie szczęścia przerzedzona ubytkami kadrowymi oraz problemami finansowymi drużyna zdołała spełnić ów cel.
Mało kto wierzył w to, że faktycznie bełchatowianom uda się zapewnić ligowy byt. Prawda jest taka, że wśród kibiców GKS-u w sobotni wieczór zapanowała euforia niemalże porównywalna do tej sprzed roku – a może nawet większa – kiedy to „Torfiorze” awansowali do I ligi, wcześniej pokonując odwiecznego rywala – Widzew Łódź.
A tutaj jeszcze raz warto przypomnieć, co się działo po pierwszym meczu po restarcie rozgrywek. Porażka 0:3 na własnym stadionie przeciwko Sandecji Nowy Sącz podziałała destrukcyjnie na wiarę kibiców GKS-u. Czy to na jakichś forach, czy w mediach społecznościowych można było znaleźć od groma pesymistycznych komentarzy. Nikt nie dawał szans Marcinowi Węglewskiemu, który zastąpił Artura Derbina. Jednakże Węglewski doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że futbol to przewrotna gra, w której wszystko jest możliwe. Najlepszym potwierdzeniem tego jest upragnione przełamanie „Biało-zielono-czarnych” w meczu z Zagłębiem Sosnowiec.
Od samego początku bełchatowianie wyglądali znacznie lepiej. Mieli więcej sytuacji, przycisnęli rywali wysokim pressingiem. Aż nadarzyła się jedna okazja dla gości i gol samobójczy Mariusza Magiery… Potem słupek, niezaliczony prawidłowo gol, aż wreszcie wyrównanie. I jakby sprawiedliwości stało się zadość – bramka na wagę pierwszych pod wodzą Marcina Węglewskiego trzech punktów. I od tej pory „Brunatni” zanotowali serię sześciu meczów bez porażki.
Finansowa niepewność
Sympatycy Górniczego Klubu Sportowego z pewnością o sprawiedliwości mówili a propos starcia ze Stalą Mielec. Nikt w Bełchatowie nie ukrywa, że PGE chętniej finansuje mielecki klub, dlatego też starcie ze Stalą było niezwykle ważne. Jednak każdy sympatyk GKS-u przed meczem z mielczanami brał w ciemno podział punktów, który mimo wszystko byłby świetnym wynikiem.
I nie dlatego, że do Bełchatowa przyjechał lider tabeli. I nie dlatego, że do Bełchatowa przyjechała drużyna, która prawdopodobnie jesienią zagra w ekstraklasie. Problemem była niepewność co do bloku defensywnego. A to dlatego, że kilka dni wcześniej po remisie z Chojniczanką z klubem rozstał się Marcin Grolik. GKS spotkanie z mielczanami niespodziewanie wygrał, a Grolik przeniósł się do Olimpii Grudziądz, z którą przyszły sezon spędzi na trzecim poziomie rozgrywkowym. Football, bloody hell!
Ale wróćmy do sponsora. Nikt się nie spodziewał, że w zeszłym roku GKS awansuje na zaplecze ekstraklasy. Nawet główny sponsor – PGE. Była umowa, że w razie awansu kontrakt ze sponsorem zostanie automatycznie przedłużony. Dlatego po zwycięstwie nad Widzewem i remisie z Błękitnymi radość była podwójna – i od strony sportowej, i finansowej. Niestety Polska Grupa Energetyczna nie zamierzała pomagać bełchatowskiemu klubowi. Mówiło się, że tylko awans Stali do ekstraklasy może pomóc GKS-owi. Wówczas sponsor nie będzie zasłaniał się tym, że nie można finansować dwóch podmiotów w jednej lidze. Teraz wszystko wskazuje na to, że jest możliwe spełnienie bardzo sympatycznego dla GKS-u scenariusza. Byt ligowy jest. Sponsor być może. Miejmy nadzieję, że sprawa finansów w ekipie „Brunatnych” zakończy się happy endem.
…bo mamy utrzymanie w @_1liga_ 🤍💚🖤🤩
CO TO BYŁ ZA SEZON!!!#BrunatniJedyniTacy https://t.co/A6VkXdRr0K pic.twitter.com/MXTYRMfh5E— GKS Bełchatów (@GKSBelchatow_) July 25, 2020
A to dlatego, że polska piłka potrzebuje takich marek jak GKS. Szczególnie że w przyszłym sezonie obok bełchatowian zobaczymy na zapleczu ekstraklasy Widzew i ŁKS. A to dla ziemi łódzkiej wspaniała wiadomość. Zawsze mecze pomiędzy tymi trzema drużynami obfitowały w niezapomniane emocje. Dlatego też skorzystać na tym może cała społeczność ligowa.
Atmosfera ma znaczenie
Postawę GKS-u Bełchatów w sezonie 2019/2020 można porównać z postawą wspomnianego wyżej Widzewa. W tym pierwszym drużyna miała od groma problemów. Piłkarze nie mieli płaconych pensji, część z nich z tego powodu rezygnowała, sztab szkoleniowy dwoił się i troił, by te luki załatać, i ostatecznie bełchatowianie – mimo porażki w ostatnim meczu – zwyciężyli. Oczywiście dlatego, że się utrzymali, choć wcześniej, jak już wspomnieliśmy, mało kto w nich wierzył.
Jeśli zaś chodzi o Widzew – tam była prawdziwa sielanka. Przynajmniej od strony finansowej. Sportowo zaś łodzianie wyglądali tragicznie. I najlepszym potwierdzeniem tego jest fakt, że za awans do I ligi kibice podziękowali im w niezbyt sympatyczny sposób. O skandalu po awansie Widzewa można przeczytać, klikając TUTAJ.
W ekipie GKS-u mówiło się, że atmosfera w szatni jest najlepsza od lat. Mimo że sytuacja finansowa była tragiczna. Natomiast w Widzewie prawdopodobnie nie było chemii między piłkarzami. Albo inaczej. Panowała tam atmosfera niczym w korporacji. Co miało niebagatelny wpływ na postawę drużyny na boisku.
Piłkarze GKS-u nie załamali się tym, że dzień po remisie z Chojniczanką odszedł ówczesny kapitan, że w dzień arcyważnego meczu z Olimipią Grudziądz odszedł Viktor Putin, który regularnie występował. Dali radę nawet wtedy, kiedy okazało się, że przez kontuzję Adrian Małachowski nie zdoła już dokończyć sezonu i za pośrednictwem mediów społecznościowych na dobre pożegnał się z drużyną. Być może dla pozostałych chłopaków była to dodatkowa motywacja? Może faktycznie te problemy pozaboiskowe wpłynęły poniekąd pozytywnie na ekipę Marcina Węglewskiego? Niewykluczone, że tak właśnie było. – Paradoksalnie atutem mogą być również problemy finansowe, które często scalają drużynę i budują lepszą atmosferę w zespole – przekonywał na naszych łamach w skarbie kibica przed rundą wiosenną dziennikarz związany z bełchatowskim klubem.
Jest kim grać
Nie da się ukryć, że sytuacja kadrowa GKS-u może być nieciekawa, patrząc na to, że lada moment nowy klub znajdzie Bartosz Biel, a za nim prawdopodobnie do Tychów uda się Krzysztof Wołkowicz. Z wypożyczenia wraca Przemysław Zdybowicz, a w ofertach przebierać również mogą Emile Thiakane oraz Adrian Golański. Warto też wspomnieć, że od sierpnia barwy Wisły Płock ubierze Kacper Kondracki, który co prawda nie grał zbyt wiele, ale kiedy pod koniec sezonu trzeba było łatać dziury – swoją szansę dostał. Niewykluczone, że z klubem rozstanie się także kilku innych piłkarzy.
Jednakże na ratunek nieciekawej sytuacji finansowej klubu mogą ruszyć jego wychowankowie. Mało kto zdaje sobie z tego sprawę, ale bełchatowski klub nauczył grać w piłkę wielu utalentowanych – i cały czas młodych – graczy, którzy na dzień dzisiejszy zasilają okoliczne zespoły od III ligi w dół. Być może to czas, by ponownie dać szansę swoim wychowankom. Zwłaszcza że sytuacja finansowa klubu cały czas jest niepewna…
***
Co by się nie działo – cel minimum, czyli utrzymanie, udało się osiągnąć. Zarówno od strony sportowej, jak i tej pozasportowej. Pamiętamy, że GKS-owi udało się uzyskać licencję na grę w przyszłym sezonie w I lidze. I choć nadchodzące rozgrywki mogą być niezwykle trudne dla ekipy Marcina Węglewskiego, to – jak to w futbolu – pamiętamy o tym, że niemożliwe nie istnieje!