Francja – Argentyna: Nowy Pele wprowadza „Trójkolorowych” do ćwierćfinału


Kylian Mbappe bohaterem Francji

30 czerwca 2018 Francja – Argentyna: Nowy Pele wprowadza „Trójkolorowych” do ćwierćfinału

Kibice zgromadzeni na Kazań Arena byli świadkami niesamowitego spotkania. Pierwszy mecz 1/8 finału przyniósł nam naprawdę wiele emocji. Walka, błędy, piękne gole i dramatyczna końcówka. Wszystko, co najlepsze w futbolu, mogliśmy zobaczyć w tym pojedynku. Ostatecznie górą Francja, która zagra w ćwierćfinale. Argentynie zabrakło więcej szczęścia do awansu.


Udostępnij na Udostępnij na

Faza grupowa w wykonaniu obu drużyn nie była perfekcyjna. Francja wygrała grupę C, ale styl, jaki pokazała, nie odzwierciedlał oczekiwań kibiców. Argentyna natomiast dopiero w ostatniej chwili zakwalifikowała się z grupy D do 1/8 finału mistrzostw świata. Podczas pierwszego meczu fazy pucharowej miało nastąpić prawdziwe objawienie sił obu ekip. Porażka nie wchodziła w grę. Dla kibiców odpadnięcie tuż po fazie grupowej było nie do przyjęcia.

TGV vs snajper

Pierwsza połowa to popis przede wszystkim Kyliana Mbappe. Z każdym przechwytem i z każdą kontrą Argentyńczycy mieli olbrzymie problemy. Napastnik PSG tak się rozpędzał, że bez problemu mijał kilku rywali. Dzięki jego rajdowi udało się wywalczyć rzut karny, którego na gola zamienił Antoine Griezmann. Jeszcze kilka wypadów zawodnika mistrza Francji powodowało strach w defensywie „Albiceleste”, ale na szczęście dla nich za 19-latkiem nie nadążali także koledzy.

Im więcej czasu mijało, tym bardziej uspokajali się „Trójkolorowi”. Oddawali pole rywalowi, czekając tylko na kontry. Defensywa wicemistrza Europy skupiała się w większości wypadków na pilnowaniu Lionela Messiego. Cała Argentyna wierzyła w swoją „10”, która miała poprowadzić ich do ćwierćfinału. Prawdopodobnie Francuzi też uwierzyli, że wystarczy wyłączyć tylko piłkarza Barcelony. Tak świetnie grająca obrona zapomniała na moment o reszcie przeciwników. Błyskawicznie wykorzystał to Angel Di Maria, doprowadzając pięknym uderzeniem do wyniku 1:1.

Linia Maginota Deschampsa popękała

Francuzi w fazie grupowej pokazali przede wszystkim, jak dobrze grają w obronie. Stracili tylko jedną bramkę, którą podarowali w prezencie Australii (zagranie Umtitiego ręką – karny). W meczu z Argentyną popełniali już błędy. Przede wszystkim oddali pole rywalowi i dali się mu powoli rozpędzać. Przy stracie pierwszego gola zabrakło defensywnych pomocników na przedpolu. To pozwoliło Di Marii zdobyć piękną bramkę.

W drugiej części gry za bardzo taktyki nie zmienili. Znowu pozwalali przeciwnikowi rozgrywać i ponownie popełnili błąd. Strzał/podanie Messiego przeszło przez trzech francuskich piłkarzy i trafiło do Gabriela Mercado. Efekt? 2:1 dla Argentyny. Jednak to, co było w tym meczu najlepsze, dopiero miało nastąpić.

Pokaz charakteru

Wicemistrzowie świata dostali dwa bolesne ciosy. Jeden przed końcem pierwszej połowy, a drugi zaraz po wznowieniu drugiej części gry. Niektóre reprezentacje po takim czymś już by się załamały. W głowach piłkarze układaliby słowa, jakie wypowiedzą na konferencji prasowej po meczu. Ale nie w przypadku Francji. Te stracone gole tylko natchnęły ich do lepszej gry. W ciągu niespełna dziesięciu minut doprowadzili do remisu po fantastycznej bramce Benjamina Pavarda.

Parę minut później szybkość Mbappe dała im prowadzenie. Na deser zostawili sobie piękne wyprowadzenie akcji spod własnej bramki, a napastnik PSG znowu był na ustach piłkarskiego świata – 4:2 dla Francji. „Trójkolorowi” pokazali wszystkim, jak wychodzić z opresji oraz udowodnili, że w futbolu wszystko jest możliwe.

Geniusz nie zapanował nad chaosem

Wspominaliśmy już wyżej, jak Argentyna jest zależna od Messiego. Nie inaczej było w tym spotkaniu. Dobrze wiemy, co się działo wewnątrz „Albiceleste”. Konflikty, zła taktyka, nieporozumienia na linii zawodnicy – trener. Doszło do tego, że to lider Barcelony stał się prawdziwym selekcjonerem. Decyzje o taktyce oraz personaliach na mecze leżały w gestii piłkarza z numerem „10”. Prawda jest taka, że Argentyna miała w tym spotkaniu dużo szczęścia. Pierwszy gol to w zasadzie „strzał rozpaczy” w wykonaniu Di Marii. Druga ich bramka to też fart, bo piłka po strzale lub podaniu Messiego odbiła się od Mercado i kompletnie zmyliła Hugo Llorisa. Potem moneta się odwróciła, a rywal wykorzystał powolne powroty Argentyńczyków do obrony.

Kibicom nastroje poprawiono w samej końcówce, bo w 93. minucie kapitalne podanie Messiego wykończył Sergio Aguero. Niestety została jeszcze tylko minuta do końca, którą Francuzi skutecznie „wykorzystali”.

Narodziny nowego króla futbolu

Bohaterem tego spotkania bezapelacyjnie był Kylian Mbappe. 19-latek poprowadził swój zespół do wygranej. Brał na siebie ciężar gry, nie bał się wchodzić w dryblingi. Praktycznie same plusy można stawiać koło piłkarza PSG. Najlepiej zobrazują to poniższe wpisy.

https://twitter.com/rafa_lebiedz24/status/1013081531903107075

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze