Franciszek Smuda wchodzi drugi raz do tej samej rzeki


Górnik Łęczna daje ponowną szansę byłemu selekcjonerowi po jego nieudanych przygodach w ostatnim czasie

3 marca 2019 Franciszek Smuda wchodzi drugi raz do tej samej rzeki

Można go lubić bądź nie. Można jednocześnie doceniać jego wkład wniesiony w polski futbol lub drwić z jego ostatnich klęsk i mówić, że się wypalił. Franciszka Smudę jednak niełatwo zniechęcić, dlatego dziś zamiast wygodnego fotela 70-letni szkoleniowiec wybrał ławkę trenerską.


Udostępnij na Udostępnij na

7 listopada 2016, Górnik Łęczna ogłasza, że nowo zatrudnionym szkoleniowcem, który ma zastąpić na tym stanowisku Sławomira Nazaruka, będzie nie kto inny jak Franciszek Smuda. Legenda polskiego futbolu, człowiek, który niegdyś awansował z Widzewem do Ligi Mistrzów, ten sam, któremu można zawdzięczać jeden z najbardziej emocjonujących meczów w historii polskiej piłki, czyli pojedynek o mistrzostwo pomiędzy Legią a Widzewem właśnie.

Nazwisko Smuda to jednak nie same sukcesy, to również wielkie rozczarowania, jak to z 2012 roku, gdy już jako selekcjoner reprezentacji Polski poległ, nie wychodząc z wydawałoby się najłatwiejszej grupy. Następne lata to jednak równia pochyła, ale prawdziwego mężczyznę zgodnie z powiedzeniem poznaje się po tym, jak kończy.

Mając już 70 wiosen na karku, obecny trener Górnika Łęczna jest już na ostatniej prostej w swej niezwykle bogatej i barwnej drodze, jaką przebył w nie tylko polskiej piłce. Wielu mogłoby chcieć odejść na bok i powiedzieć „dość”, jednak nie on. Pomocną dłoń wyciągnęła drużyna z Łęcznej walcząca o awans do I ligi. Czy cel uda się zrealizować?

Drugie podejście

Rok 2016 dla Górnika Łęczna był ostatnim w ekstraklasie. Po tym jak klub prowadziło w sezonie aż trzech trenerów, zespół pożegnał się z najwyższym szczeblem rozgrywkowym w Polsce, a i rok później okazał się zbyt słaby nawet na I ligę.

Gorzki smak porażki po raz kolejny w swoje karierze poczuł także popularny „Franz”, ale nie ten grany przez Bogusława Lindę w filmie „Psy”, lecz Smuda, który to miał czynić cuda. Tych jednak nie było, a dwa ostatnie mecze przeciwko Jagiellonii Białystok oraz Legii Warszawa, przegrane po 0:5, pokazały, że coś już się chyba wypaliło.

Gdy Górnik już bez Smudy w I lidze bił się o utrzymanie, to sam trener próbował po raz kolejny podbić serca fanów łódzkiego Widzewa, lecz ani pierwszym, ani drugiemu nie wychodziło.

Łęczna, jak zostało wspomniane, pożegnała się z ligą, a trener nie wywalczył oczekiwanego awansu. Nastał jednak nowy sezon, a z nim nowe nadzieje. Górnik postawił na jednego trenera, potem drugiego, aż w końcu jak dwa lata wcześniej postanowił dać szansę staremu znajomemu. Tym razem nie czekano do grudnia, lecz już w trakcie trwania rundy jesiennej dano trenerską batutę.

Niepokonani

Krzysztof Pulak

Ponoć drugi raz do tej samej rzeki się nie wchodzi. Dla Franciszka Smudy to jednak chleb powszedni. Tak było w przypadku Wisły Kraków czy wspomnianego Widzewa Łódź, dlaczego więc miałoby być inaczej z Górnikiem?

W rundzie jesiennej nowy-stary szkoleniowiec miał na rozkładzie cztery spotkania, z Gryfem Wejherowo, ROW-em Rybnik, Skrą Częstochowa oraz Ruchem Chorzów. Dwa z tych spotkań wygrał, dwa zremisował, a bilans bramek brzmiał 7:3.

Jednak czy i w rundzie wiosennej będzie tak kolorowo? Już 3 marca formę „Dumy Lubelszczyzny” zweryfikuje Resovia, a sam mecz będzie nawet pokazany w otwartej telewizji. Niemniej zimowe sparingi napawają optymizmem. Drużyna większość spotkań wygrywała, a i kilka razy udało się zrobić to w fantastycznym stylu.

Przykładem niechaj będzie chociażby ostatni test przed ligą z Energią Kozienice. Zwycięstwo 10:0 to zawsze poprawiający humory wynik i mimo że rywal nie był z najwyższej półki, to wznowienie rozgrywek po takiej wygranej powinno podnieść morale w całym zespole.

Niedawny podopieczny i lider

Nie od dziś wiadomo, że Franciszek Smuda lubi otaczać się ludźmi, których zna. Lubi do tego rządzić twardą ręką, zatem w zimowym oknie transferowym postanowił nieco swój skład zmodyfikować.

Pojawił się chociażby Marcin Pigiel, którego prowadził w łódzkim Widzewie. Wypożyczony z Jagiellonii lewy obrońca powinien wprowadzić nieco świeżości na boku defensywy. Najważniejszym jednak transferem może okazać się Mateusz Cetnarski. Niezwykle doświadczony pomocnik to właściwie ostatni najnowszy nabytek trenera.

Pytanie jednak, czy wymienieni zawodnicy oraz pozostali, którzy trafili na stadion przy al. Jana Pawła II 13, okażą się na tyle mocni, by znaleźć się na koniec sezonu w pierwszej trójce. Dwa punkty straty do zajmującej ostatnie miejsce na podium Elany Toruń to niewiele.

Dla Franciszka Smudy to również okazja do przypomnienia swojej lepszej wersji i uciszenia wszystkich krytyków, którzy nie wierzą w jego trenerski kunszt.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze