Trzy mecze, dwie bramki i dwie asysty. Tak prezentują się tegoroczne statystyki Floriana Thauvina. Francuz ponownie gra pierwsze skrzypce w Marsylii. Ubiegły sezon był fantastyczny dla podopiecznych Villasa-Boasa i część kibiców mogła trochę zapomnieć o solidnym skrzydłowym. Jednak po przerwie spowodowanej przez kontuzję i koronawirusa wieloletni zawodnik "Les Phoceéns" znowu zaczyna o sobie przypominać.
– Podium… to jest już martwe, to koniec. Musimy przestać opowiadać historyjki. Nie mieliśmy dobrego sezonu! A gdybyśmy poszli do Ligi Mistrzów, co byśmy tam pokazali? (…) Szczerze, to zawsze jest to samo. Każdego sezonu zostajemy z niczym, nie wygrywamy meczów, których potrzeba. Dzisiaj nie pozostaje nic innego, jak milczeć i przyjąć do siebie, że jesteśmy zerem – jeszcze nieco ponad rok temu Thauvin tak ostro komentował postawę Olympique Marsylia w lidze. Nic dziwnego. Drużyna prowadzona wówczas przez Rudiego Garcię grała poniżej oczekiwań oraz bez jakiegokolwiek polotu. 18 bramek Thauvina w Ligue 1 uratowało zespół i dało mu 5. miejsce w tabeli. Jednak to było za mało dla wszystkich, a francuskiego zawodnika łączono z coraz większą liczbą klubów.
Dzisiaj sytuacja jest zupełnie inna – „Les Phocéens” nieźle rozpoczęli sezon, a reprezentant „Trójkolorowych” nie ma się czego wstydzić.
Marsylia bezpieczną przystanią
Thauvin rozpoczynał karierę w Grenoble. Stamtąd przeniósł się do Bastii. Na Korsyce skrzydłowy został gwiazdą i uznano go za jednego z najlepszych graczy młodego pokolenia we Francji. Potem zainteresowało się nim Lille. Mocna wówczas ekipa wykupiła go za 3,5 mln euro, po czym w celu szlifowania jego talentu oddano go na wypożyczenie do dotychczasowego klubu.
– Spędziłem w Bastii wyjątkowe lata. (…) Korsykanie są mili, serdeczni… dali mi wszystko. Dobrze mi się tam prosperowało, będę ich wspominać przez całe życie i będę im również dziękować przez całe życie. Korsyka to wyjątkowe miejsce, ludzie są wyjątkowi, rajskie miejsce, szczerze mówiąc, jedno z moich ulubionych miejsc w moim życiu – wspominał w wywiadzie dla Onzemondial.com Thauvin.
W 2013 roku młodzieniec z Orleéans został sprzedany do Olympique Marsylia za 12 mln euro. To był dla niego wyjątkowy rok, bo sięgnął po mistrzostwo świata U-20 oraz stał się ważnym ogniwem czołowego zespołu we Francji. Przez następne dwa lata rozgrywał wszystkie mecze od początku do końca. W 2014 roku jego szkoleniowcem został znany Marcelo Bielsa. Sam Thauvin nie wspominał tej przygody najlepiej. Narzekał, że musiał dużo pracować w defensywie, co odbijało się na jego grze ofensywnej.
Po roku pracy z Bielsą (i jego rezygnacji po pierwszym meczu nowego sezonu) nowym klubem francuskiego skrzydłowego zostało Newcastle. Tam Thauvin odbił się od ściany. – Co ja tu robię? – zastanawiał się wówczas. Angielska drużyna była bez formy, a sam Florian grał dość nieregularnie. Na początku 2016 roku oddano go na wypożyczenie do ukochanej Marsylii, w której też musiał wraz z kolegami walczyć z kryzysem. Jednak niewątpliwie miasto z południowej Francji stało się dla niego bezpieczną przystanią.
Eksplozja talentu
Aż do 2017 roku Thauvin był ciągle wypożyczany z Newcastle do Marsylii. Anglicy pogodzili się ze stratą pieniędzy i postanowili chociaż częściowo je odzyskać, pozwalając marsylczykom na wypożyczenie, a potem odkupienie wciąż niezłego zawodnika. Czasy wielkiej formy nadeszły dzięki wcześniej wspomnianemu Rudiemu Garcii. Francuski szkoleniowiec darzył sympatią skrzydłowego jeszcze za czasów swojej kadencji w Lille (klub oddał wówczas Thauvina na wypożyczenie do Bastii bez jego wiedzy).
Olympique Marsylia po katastrofalnym ubiegłym sezonie wreszcie wrócił na właściwe tory. Thauvin strzelał bramki, asystował. Po prostu stanowił o sile swojego klubu. Był na tyle dobry, że wreszcie trafił do pierwszej reprezentacji. W czerwcu 2017 roku Didier Deschamps dał mu 10 minut w meczu z Paragwajem. Co oczywiste, przy obecnej sile reprezentacji „Trójkolorowych” Thauvin do dzisiaj jest jedynie drugoplanowym zawodnikiem kadry. Jednak ceni sobie pracę z selekcjonerem. We wcześniej wspomnianym wywiadzie dla „Onze Mondial” stwierdził, że trener jest uwielbiany przez zawodników i oni zrobią dla niego wszystko.
Dobre wyniki wzmagały zainteresowanie Thauvinem. Karuzela zaczęła się w 2018 roku. Na początek pojawiały się plotki o zainteresowaniu takich klubów, jak np. West Ham, Valencia lub przeżywające wówczas kryzys Roma i Inter. Potem do gry zaczęły wchodzić poważniejsze zespoły – Bayern i Barcelona. Szanse na zmazanie plamy na honorze po epizodzie w Newcastle były coraz większe. Sam zawodnik ciągle podkreślał, że jest graczem Olympique Marsylia i chce zagrać z nią w Lidze Mistrzów. Jednak nieprzekonująca postawa jego drużyny stawiała jego przyszłość pod coraz większym znakiem zapytania. Zwłaszcza że amerykańscy właściciele po kilku nieudanych inwestycjach byli coraz bardziej zdecydowani na odzyskanie części pieniędzy.
Kontuzja
– Florian bardzo rozwinął się pod skrzydłami trenera Rudiego Garcii – oceniał znany Robert Pires. Ostatecznie kadencja zdolnego szkoleniowca zakończyła się po średnim sezonie 2018/2019. Zastąpił go Andre Villas-Boas. Portugalczyk nie miał zbyt dużej okazji do wykorzystania uniwersalnego skrzydłowego w boju, ponieważ Thauvinowi dokuczała dawna kontuzja kostki. Może nie brzmi to zbyt poważnie, ale do jej leczenia w późniejszym terminie trzeba było wykonać nawet artroskopię, co spowodowało wielomiesięczną przerwę od gry. Portugalczyk musiał sobie z tym radzić, wprowadzając na jego pozycję Germaina, Radonjicia lub Sarra.
Mimo niemrawego początku Villas-Boas i jego podopieczni stali pewniakiem do wicemistrzostwa. Thauvin wrócił do gry dopiero w marcu, podczas meczu z Amiens. Jednak potem nadeszła przerwa związania z koronawirusem i Francuz nie miał jak przyczynić się do najlepszego od lat sezonu swojej drużyny. Mimo braku treningów z Portugalczykiem obaj panowie nawiązali bardzo pozytywną relację. – Kiedy byłem kontuzjowany, on rozmawiał ze mną, zawsze odbierał wiadomości – tłumaczył 27-latek w wywiadzie z komikiem Malikiem Bentalhą na Instagramie. – Nie ma potrzeby mówienia o jego cechach trenerskich. Spójrz na tabelę, mecze. Nie ma nic do powiedzenia.
We wspomnianym show Thauvin rozwiał też wątpliwości co do swojej przyszłości. Wicemistrzostwo kraju pozwoliło mu na spełnienie jego marzenia, czyli grę w Lidze Mistrzów. W wywiadach zawsze wspominał, że to jest jego nadrzędnym celem. Wyznał Malikowi Bentalhi, że mimo umowy tylko do 2021 roku zostanie w Olympique Marsylia na kolejny sezon i będzie walczył ze swoim zespołem o dobre wyniki w europejskich pucharach. Jego postanowienie wzmocnił tylko protest drużyny przeciwko odejściu Villasa-Boasa i gwarancje zarządu klubu co do nieosłabiania obecnego zespołu. Tym razem zamierzał udowodnić nie tylko Francji, lecz także całemu światu, że ludzie porównujący go do Arjena Robbena lub Francesco Tottiego mają rację.
Comeback
– Przeszedłem przez delikatny okres, nie miałem szczęścia z przerwą (związaną z koronawirusem – przyp.red.), właśnie kiedy wracałem. Dziś jestem szczęśliwy, że mogę wrócić, grać w piłkę i robić to, co kocham. To po prostu zabawa. Trudno być pozbawionym miejsca. Kiedy tracisz to, co kochasz, zawsze jest to skomplikowane – nie ukrywał Thauvin w jednym z wywiadów podczas okresu przygotowawczego.
Swoje zadowolenie z powrotu do gry objawił już podczas pierwszego meczu ligowego. Stade Brest nie mogło uporać się z genialną techniką prawego skrzydłowego Marsylii. Najpierw po świetnym rajdzie Thauvin uderzył piłkę zza pola karnego i umieścił ją w okienku bramki przeciwnika, po czym z radości rzucił się w objęcia Villasa-Boasa. Potem prześladował przeciwników stałymi fragmentami. Mecz ostatecznie zakończył się wynikiem 3:2, a Francuz zakończył go z bramką i dwoma asystami.
Potem nadeszły derby – mecz z PSG. Faworyt był osłabiony. Drużyna prowadzona przez Thomasa Tuchela tradycyjnie miała problemy ze sforsowaniem defensywy przeciwnika. I oczywiście paryżanie popełnili błąd – nie upilnowali w polu karnym Thauvina, który zaskoczył obrońców i bramkarza niezłym strzałem z bliska w róg bramki. Obsłużyła go inna gwiazda – Dimitry Payet. 27-letni skrzydłowy zszedł z boiska w 77. minucie w poczuciu dobrze wykonanej pracy. Zapewne tylko to uchroniło go od udziału w bójce piłkarzy obu drużyn w końcówce spotkania. Sam Thauvin w jednym z pomeczowych wywiadów ocenił, że to było dla niego osobiste zwycięstwo.
Jednak dobra seria zawsze się kończy. OM musiał zmierzyć się z Saint-Etienne. Drużyna prowadzona przez Claude’a Puela skutecznie ograniczała zawodników ofensywnych z Marsylii. Thauvin rozegrał przeciętny mecz. Miał dwie niezłe okazje. Jedna z nich to było genialne podanie od Samsona, jednak tym razem francuski skrzydłowy okazał się nieskuteczny. Druga to świetny strzał z rzutu wolnego, ale wybroniony przez świetnie dysponowanego Jessy’ego Moulina. Saint-Etienne wygrało 2:0, objęło prowadzenie w tabeli i trochę ostudziło zapędy podopiecznych Villasa-Boasa.
Thauvin nie jest nadczłowiekiem. Da się go powstrzymać. Ale to absolutnie jeden z lepszych francuskich skrzydłowych. Jeszcze o nim usłyszymy. Znowu pozytywnie.