FJW: Wenger i osiemnaście miesięcy w Nagoji


Zanim Arsene Wenger został legendą angielskiego Arsenalu, przez półtora roku prowadził pewien japoński klub…

16 kwietnia 2020 FJW: Wenger i osiemnaście miesięcy w Nagoji

„The Invincibles” – wspaniała drużyna Arsenalu, która zdobyła tytuł Premier League, nie przegrywając ani jednego meczu. W składzie Henry, Vieira, Bergkamp… A za sterami legendarny już trener Arsene Wenger. Nie wszyscy wiedzą jednak, że nim szkoleniowiec trafił do Londynu, zaliczył epizod w Japonii, a konkretniej – w Nagoya Grampus Eight.


Udostępnij na Udostępnij na

Nagoja to czwarte co do wielkości miasto w Japonii. Futbol narodził się tam przede wszystkim dzięki firmie Toyota, która sponsorowała swoją drużynę, jeszcze zanim w Kraju Kwitnącej Wiśni powstała profesjonalna liga. (O początkach futbolu w tym państwie pisaliśmy w osobnym artykule). Dlaczego akurat Nagoja? Cóż, miasto Toyota leży w bezpośrednim sąsiedztwie, ale Nagoja jest o wiele większa. Dlatego na wielki futbol zdecydowano się postawić w stolicy prefektury (coś na wzór polskich województw) Aichi.

W 1994 roku sezon japońskiej J.League był podzielony na dwie części. W pierwszej rundzie klub Nagoya Grampus zajął ósme miejsce, w drugiej – ostatnie, czyli dwunaste. Po zsumowaniu wyników zespół uplasował się na jedenastej lokacie. Klub opuścił Gordon Milne, ówczesny trener, który mimo wielu osiągnięć z Besiktasem nie poradził sobie na dalekim wschodzie…

Czas na Wengera

Przez jakiś czas zespół był prowadzony przez Japończyka, Tetsuro Miurę, którego w lipcu 1995 roku zastąpił bohater dzisiejszego tekstu. Francuz wcześniej, we wrześniu 1994 roku, został zwolniony z AS Monaco. Jak sam przyznał po latach, był to jeden z najtrudniejszych okresów w jego karierze. W tamtym czasie we Francji głośno było o aferze z 1993, która właśnie wyszła na jaw. Olympique Marsylia kupił ostatni mecz tego sezonu, aby zapewnić sobie mistrzostwo, nie ryzykując przy tym przypadkowych kontuzji. A wszystko przez grany kilka dni później finał Ligi Mistrzów przeciwko Milanowi, który Olympique zresztą wygrał.

Wracając do Wengera – AS Monaco pod jego wodzą aspirowało do zajęcia miejsca numer dwa we francuskim futbolu i, kto wie, być może nawet zdetronizowaniu Marsylii. Wiadomość o tym, że francuska piłka splamiona jest korupcją, przybiła szkoleniowca. – Kiedy masz pracę taką jak moja, martwisz się o każdy szczegół. Ale idąc do pracy, wiedząc, że wszystko to jest bezużyteczne, to niszczące uczucie – mówił Francuz w wywiadzie z 2013 roku. Wenger zatracił miłość do piłki i potrzebował swoistego restartu…

Shoichiro Todoya – prezes klubu i człowiek, który z Nagoya Grampus chciał stworzyć największy klub w Japonii i na świecie. To on przedstawił Wengerowi swoje bardzo ambitne plany, chociaż profesjonalna liga w Kraju Kwitnącej Wiśni działała dopiero od niedawna i przechodziła przez trudny okres. Tetsuo Nakanishi, defensor drużyny, wspomniał, że zawodnicy podchodzili do Wengera z nieufnością, przede wszystkim dlatego, że był on obcokrajowcem. A jak już wspomnieliśmy, poprzedni trener z Europy nie poradził sobie zbyt dobrze.

Ruch Wengera nie był sporym zaskoczeniem – mimo zwolnienia go przez AS Monaco cieszył się on dobrą reputacją wśród największych europejskich klubów. Francuz już w 1994 roku po raz pierwszy spotkał przedstawicieli klubu na jednej z konferencji FIFA. Wygłaszał wówczas mowę i pozostawił po sobie bardzo dobre wrażenie. Rok później zasiadał już na stołku trenerskim.

Trudne początki

W zespole zaszły zmiany, ale nowy trener wcale nie radził sobie lepiej niż poprzedni. Wenger miał chwilę, aby przygotować zawodników oraz zebrać ludzi, którzy tworzyli sztab szkoleniowy. Bardzo ważną postacią okazał się Boro Primorac. Bośniak, który pracował wcześniej we francuskim Valenciennes (dziś Ligue 2), ruszył za Wengerem jako jego asystent. Ale co właściwie połączyło obu tych trenerów?

W tym momencie jeszcze raz trzeba wrócić do afery korupcyjnej z 1993 roku. Bośniak, wówczas selekcjoner wspomnianego wcześniej Valenciannes, o całej sprawie dowiedział się od jednego ze swoich zawodników. To oni sprzedali spotkanie, które Olympique wygrał, zapewniając sobie tytuł mistrzowski. Primorac także był kuszony pieniędzmi – nie zgodził się jednak na milczenie, w sądzie przedstawiając dowody przeciwko ówczesnemu prezesowi Marsylii.

Bośniak, mimo swojej postawy, został skompromitowany – podobnie jak cały zespół, którego był częścią. Zaskarbił sobie jednak szacunek Arsene’a Wengera, który uczynił go swoim asystentem. Sezon japońskiej ligi ruszył w marcu, a pierwszych kilka kolejek nie napawało optymizmem. W ośmiu meczach Nagoya Grampus zgarnęła zaledwie trzy punkty.

Francuz po latach wspomina tamten okres jako trudny przede wszystkim ze względu na różnice pomiędzy nim a piłkarzami. – Warsztat, jaki nabyłem w Europie, był tam bezużyteczny – wspomina szkoleniowiec. Profesjonalna piłka w Japonii dopiero raczkowała, a zawodnicy spoglądali na europejskich selekcjonerów niczym na cudotwórców. Wciąż pytali, co powinni robić – zarówno na boisku, jak i poza nim – aby poprawić wyniki. Po paśmie porażek Wenger musiał zmienić podejście.

Szkoleniowiec musiał nauczyć zawodników myśleć na boisku. Poza murawą mógł być dla nich mentorem – ale na nim piłkarze musieli stać się samodzielni. Japońska liga składała się wówczas z tylko jednego szczebla. Nie można było spaść do drugiej ligi. Dlatego Francuz postawił wszystko na jedną kartę, zmienił styl. Efekt? 15 zwycięstw w pierwszej fazie sezonu i czwarte miejsce.

Autonomia kluczem do sukcesu

Niezwykle ważnym czynnikiem składowym dla sukcesu Wengera w Japonii była presja. A raczej jej brak. Mowa tutaj nie tylko o tym, że w tamtym okresie nie istniał system spadków i awansów, więc nie trzeba było się martwić zajęciem ostatnich miejsc w tabeli. Chodzi także o całą otoczkę, jaką wokół drużyny tworzyli inni ludzie – kibice, dziennikarze.

Wenger nie znał języka japońskiego. Jak sam przyznaje, nie miał pojęcia, co mówią o nim ludzie dookoła. Gdy brał do ręki gazetę, nie wiedział, jakie zdanie na jego temat mają dziennikarze. Francuz zdał sobie sprawę z tego, jak bardzo kocha futbol, nie musząc znosić dodatkowych presji. Posiadał oczywiście tłumacza, który pomagał mu między innymi podczas konferencji prasowych.

Szkoleniowiec otrzymał także od zarządu swobodę i autonomię podobną do tej, którą później cieszył się w Arsenalu. Japończycy to zdyscyplinowany naród, a zawodnicy musieli być zarządzani niczym pracownicy korporacji. Wenger kontrolował zespół na wielu płaszczyznach, co przynosiło efekty. Pobyt w Japonii sprawił, że w Francuzie znów zapłonął ogień miłości do piłki. Druga faza sezonu w wykonaniu zespołu Nagoya była fenomenalna. 17 zwycięstw pozwoliło na zajęcie drugiego miejsca, tuż za Verdy Kawasaki, finansowym gigantem. Drużyna sięgnęła także po Puchar Cesarza, pierwsze trofeum w historii klubu.

Z opowieści ludzi związanych z zespołem wynika, że Wenger przywiązywał uwagę do wielu różnych aspektów futbolu. Jego zawodnicy trenowali technikę niemalże od podstaw po to, aby móc potem swobodnie rozgrywać piłkę, podawać, strzelać. Francuz nauczył swoich podopiecznych myśleć samodzielnie i po piłkarsku, aby na boisku mogli kreatywnie budować akcje.

W dodatku dość ważnym aspektem życia piłkarzy Wengera była dieta, którą szkoleniowiec także kontrolował. Trener zadbał o to, aby była ona odpowiednia, a w efekcie jego zawodnicy znajdowali się w lepszej formie. Byli szybsi i silniejszy niż gracze drużyn przeciwnych. Przemysław Rudzki w swojej książce „Zapiski z Królestwa” wspomina czasy, kiedy Wenger powrócił do Europy, aby przejąć Arsenal. Był zszokowany, kiedy zauważył u niektórych zawodników nadwagę. W Japonii było to nie do pomyślenia. W końcu zrewolucjonizował on angielską piłkę, a jego drużyna stała się jedną z najlepszych na całym świecie, między innymi właśnie dzięki przestrzeganiu ścisłej diety.

Przywrócić blask gwiazdy

Kiedy japońska liga dopiero uczyła się chodzić, włodarze klubów ściągali zagraniczne gwiazdy u schyłku kariery, aby podnieść jej atrakcyjność. Proces, który powoli odchodzi do lamusa w Stanach Zjednoczonych, w Japonii wciąż ma się całkiem nieźle. Ostatnimi głośnymi nazwiskami, które grały w Japonii, są na przykład Iniesta, Podolski czy David Villa.

25 lat temu fanów przyciągał Brazylijczyk Zico, wielka gwiazda piłki, wychowanek Flamengo, który poprowadził swój klub do zwycięstwa w Copa Libertadores. W drużynie z Nagoji taką postacią był Dragan Stojković, którego Wenger znał z francuskich boisk. Serb występował w Marsylii, a do Japonii przeniósł się w 1994 roku – rok przed przyjazdem Francuza.

Stojković miał być wielką gwiazdą, władze klubu przeznaczyły na niego sporo pieniędzy, a ten zawodził. Do tego okazał się niezwykle niezdyscyplinowany, w sezonie 1994 łapał jedną kartkę za drugą. Kartoniki oglądał zdecydowanie zbyt często i nie był zawodnikiem na miarę oczekiwań włodarzy. Arsene Wenger stworzył z niego jednak prawdziwą maszynę.

To przede wszystkim Stojković sprawił, że Nagoya drugą część sezonu zakończyła na drugim miejscu. Serb stał się zdyscyplinowanym, pracowitym zawodnikiem. Jak sam mówił w jednym z wywiadów, Wenger zmienił bardzo wiele w całym klubie. Sprawił, że piłkarze cieszyli się z gry, a także z treningów.

W 1995 roku Stojković został wybrany najlepszym zawodnikiem rozgrywek, nawet mimo tego, że jego zespół nie zdobył w tym roku tytułu. Analogicznie Arsene’a Wengera wybrano na najlepszego trenera tego sezonu. – To, co dzięki niemu zrozumiałem i czego się od niego nauczyłem, to wszystko to, co dziś pojmujemy jako nowoczesny futbol – wspomina Serb.

Nauki, jakie Stojković pobierał od Francuza, nie poszły na marne. W 2008 roku Serb objął posadę pierwszego trenera w Nagoya Grampus Eight. W 2010 jako menedżer zespołu były podopieczny Wengera sięgnął z drużyną po pierwsze i jedyne w historii klubu mistrzostwo Japonii. Tego wszystkiego nie byłoby, gdyby nie Francuz.

Stojković to prawdziwa legenda drużyny. Zdobywał z zespołem wszystkie trofea, odkąd piłka nożna w Japonii przeszła na profesjonalizm. Serb może pochwalić się dwoma Pucharami Cesarza, a także Superpucharem Japonii, które zdobywał jako zawodnik. Już jako trener Stojković sięgnął po wspomniane wcześniej mistrzostwo, a także kolejny Superpuchar.

***

Wenger już przed swoim wyjazdem do Japonii cieszył się w Europie bardzo dobrą reputacją. W 1996 japońska liga obrała format taki, jaki znamy z większości lig europejskich. Zrezygnowano z podziału sezonu na dwie fazy, a trener wraz z drużyną zdobył wicemistrzostwo Japonii. Stojković ustrzelił jedenaście bramek i trafił do najlepszej jedenastki tego sezonu jako jedyny zawodnik swojej drużyny. Do mistrzostwa zabrakło jednak trzech punktów.

Francuz wrócił do Europy wraz ze swoim asystentem, Boro Primoracem. Dzięki zdobytemu doświadczeniu oraz wielu refleksjom zbudował wielką drużynę Arsenalu. W Japonii osiągnął wiele i pozostawił po sobie ogromne dziedzictwo, które skutecznie przejął po nim Stojković, zdobywając upragniony tytuł mistrzowski. Kolejne 22 lata spędzone w Anglii zaowocowały w wypracowanie sobie statusu legendy piłki nożnej na całym świecie, nawet mimo tego, że pod koniec kariery szkoleniowiec był często krytykowany. Fani Arsenalu szybko bowiem zatęsknili za menedżerem…

Oprócz Pucharu Cesarza, a także Superpucharu Japonii oraz wicemistrzostwa kraju drużyna Wengera była blisko sukcesu na arenie międzynarodowej. Nagoya w sezonie 1996 znalazła się w finale azjatyckiej edycji Pucharu Zdobywców Pucharów. Niestety, Japończycy ulegli arabskiemu Al-Hilal i musieli zadowolić się srebrnym medalem.

Po odejściu Stojkovicia Nagoya przeżyła kryzys. W 2016 roku zespół spadł do drugiej ligi, zajmując ostatnie, 16. miejsce. Rok później drużyna zajęła trzecie miejsce na zapleczu ligi i dzięki zwycięstwu w barażach powróciła do elity japońskiej piłki. Ostatnie dwa sezony to czas walki o utrzymanie i przeżycie w J.League i można powiedzieć, że zespół dwukrotnie uciekł katu spod topora. Sezon 2020 nie rozpoczął się – rozgrywki przesunięto, ale jeśli zostaną one rozpoczęte, Nagoya raczej nie nawiąże do sukcesów sprzed lat.

Więcej o tym, jak kształtowała się piłka nożna w Japonii możecie przeczytać tutaj.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze