Finał Pucharu Anglii rozstrzygną derby Londynu. Ostatni raz taka sytuacja miała miejsce w 2017 roku. Wówczas górą okazał się Arsenal. Czy podobnie będzie również tym razem?
Obie drużyny przystąpią do tego spotkania w odmiennych nastrojach. Chelsea – mimo wielu problemów przed rozpoczęciem tego sezonu – zakończyła rozgrywki Premier League na czwartej lokacie i finał Pucharu Anglii potraktuje jako okazję na zdobycie prawdopodobnie jedynego trofeum w tym sezonie. W innej sytuacji znajduje się Arsenal, dla którego wygrana oznaczałaby udział w Lidze Europy.
Finał Pucharu Anglii zbawieniem Arsenalu?
Arsenal rozegrał w Premier League najgorszy sezon od ćwierć wieku. W rozgrywkach 1994/1995 „Kanonierzy” zakończyli zmagania na krajowym podwórku na dwunastym miejscu. Od tego czasu „Czerwono-biali” zawsze plasowali się w TOP 6 ligi angielskiej i regularnie występowali na arenie międzynarodowej. Teraz, po zajęciu ósmego miejsca w lidze, tylko wygrana FA Cup zapewni „Kanonierom” udział w europejskich rozgrywkach.
Gorszy sezon ligowy podopieczni Mikela Artety mogli zrekompensować sobie dobrą postawą w Lidze Europy. Wygrana w tej rywalizacji oznaczałaby grę w Lidze Mistrzów w przyszłym sezonie. Początki były bardzo obiecujące, bo „Kanonierzy” wygrali trzy pierwsze spotkania i dość szybko zapewnili sobie awans do fazy pucharowej. Tam piłkarze z Londynu zawiedli jednak na całej linii, bo już w 1/16 finału odpadli po dwumeczu z Olympiakosem Pireus.
Sensacja na Emirates Stadium!
Arsenal żegna się z Ligą Europy!https://t.co/97fO0GMzLV pic.twitter.com/VO1lLD9JKJ
— Piłka Nożna (@PilkaNozna_pl) February 27, 2020
Brak udziału w europejskich pucharach oznaczałby olbrzymią stratę nie tylko finansową, lecz także prestiżową. Trudno znaleźć zawodników o wysokiej jakości, którzy zdecydowaliby się na dołączenie do zespołu, który nie gra nawet w Lidze Europy. Całą sytuację pogarsza jeszcze fakt, że powrót Arsenalu na europejskie salony nie musi być wcale łatwy. Konkurencja w Anglii staje się coraz mocniejsza, a brak dodatkowych środków z gry w Europie jeszcze zniweluje różnicę między „Kanonierami” a takimi zespołami jak Everton, Leicester czy Wolverhampton.
Ostatni mecz kapitana?
30 czerwca 2021 roku wygasa umowa Pierre’a-Emericka Aubameyanga z Arsenalem. To, czy Gabończyk ostatecznie zdecyduje się na przedłużenie umowy na kolejne lata, będzie w dużej mierze zależeć od tego, czy Arsenal rozstrzygnie dzisiejsze spotkanie na swoją korzyść. Król strzelców przedostatniego sezonu Premier League ma już 31 lat i prawdopodobnie ostatnią szansę na podpisanie dużego kontraktu.
Dla Arsenalu strata Aubameyanga oznaczałaby prawdziwą katastrofę. Trudno znaleźć obecnie na rynku zawodnika, który byłby w stanie zastąpić kapitana Arsenalu i byłby przede wszystkim chętny dołączyć do drużyny „Czerwono-białych”.
🔥 Bad boys, bad boys…@LacazetteAlex 🤝 @Aubameyang7 pic.twitter.com/D4QejeT5jv
— Arsenal (@Arsenal) July 23, 2020
Wyboista droga do finału Pucharu Anglii
Arsenal na swojej drodze na Wembley napotkał w ćwierćfinale rewelację tego sezonu Premier League – Sheffield United. „Kanonierzy” uratowali zwycięstwo w tym spotkaniu w doliczonym czasie gry, a bohaterem okazał się Daniel Ceballos. Jeszcze trudniejsze wyzwanie czekało na podopiecznych Artety w półfinale. „The Gunners” pokonali w nim Manchester City, czyli zdecydowanego faworyta – po odpadnięciu Liverpoolu – całych rozgrywek. Wówczas formą po raz kolejny błysnął Pierre-Emerick Aubameyang, który jako jedyny – i to dwukrotnie – wpisał się na listę strzelców w tamtym spotkaniu.
Wydaje się, że mimo wszystko Chelsea miała jeszcze trudniejszą drogę do końcowego meczu. „Niebiescy” na rywali z najwyższej półki trafili rundę wcześniej, bo już w 1/8 finału mierzyli się z Liverpoolem. Podopieczni Franka Lamparda pokonali mistrza Anglii 2:0, a w ćwierćfinale uporali się z Leicester, wygrywając 1:0. W półfinale zawodnicy ze Stamford Bridge nie dali większych szans Manchesterowi United, pokonując „Czerwone Diabły” 3:1.
Chelsea wygrywa i zagra z Arsenalem w finale Pucharu Anglii!
Sytuacja kadrowa na korzyść „The Blues”
Tylko jednego piłkarza, który mógłby realnie stanowić o sile zespołu, nie będzie miał do dyspozycji Frank Lampard. W finale na pewno nie wystąpi Ruben Loftus-Cheek. Gorzej wygląda natomiast sytuacja Arsenalu. Na boisko w dzisiejszym spotkaniu nie wybiegną między innymi Shkodran Mustafi, Gabriel Martinelli czy Bernd Leno. Wydaje się, że Mikel Arteta zrezygnuje także z usług Mesuta Özila i Matteo Guendouziego. Czas pokaże, czy absencja przede wszystkim trójki Niemców będzie miała duży wpływ na przebieg wydarzeń na boisku.
Kto z pierwszym trofeum?
Dodatkowego smaczku całej rywalizacji dodaje fakt, że obaj szkoleniowcy nie mają w swoim dorobku trenerskim żadnego tytułu. Zarówno Mikel Arteta, jak i Frank Lampard dość niedawno rozpoczęli przygody na ławkach trenerskich. Anglik pierwszy mecz w roli trenera seniorskiego zespołu rozegrał 31 maja 2018 roku jako szkoleniowiec Derby County. Jeszcze mniejsze doświadczenie ma Hiszpan. Arteta samodzielną pracę w roli trenera rozpoczął nieco ponad pół roku temu. Arsenal jest jego pierwszym klubem, w którym może sprawdzić się w tej profesji.
Ciekawostką jest to, że średnia punktów na mecz leży po stronie Artety, który może pochwalić się dorobkiem 1,89 punktów na spotkanie. Lampard wypada w tej statystyce niewiele gorzej, bo jego dorobek w Chelsea to 1,79 punktów na mecz. Dzisiejszego wieczoru takie porównania nie mają znaczenia, a wszystko jak zawsze zweryfikuje boisko.
Nie zgodzę się, że jeśli Arsenal nie będzie w pucharach, to nie przyciągnie klasowych piłkarzy. Zazwyczaj niektórzy gracze marzą by zagrać choćby w najlepszej lidze świata jaką jest Premier League. Zresztą Arsenal jest uznaną marką i zawsze kogoś uda im się przyciągnąć. Tak samo strata Leno i Mustafiego nie jest zbyt bolesną stratą. Leno świetnie w ostatnich meczach zastępował Martineza, a Mustafi z tego co wiem latem był bliski odejścia. Radzę najpierw śledzić dana ligę i klub.