Lech Poznań w końcu przełamał się w spotkaniach ze Śląskiem Wrocław. Zakończył serię bez wygranej z tym zespołem i, triumfując na własnym stadionie, umocnił się na pozycji lidera ligowej tabeli. Nie był to dla „Kolejorza” łatwy mecz, ale drużynie Nielsa Frederiksena udało się pozostać na zwycięskim szlaku. W dużo gorszych nastrojach do Wrocławia wracają podopieczni Jacka Magiery, których gra zdecydowanie nie napawa optymizmem i nie daje wielkich nadziei na przyszłość. To spotkanie rozjaśniło wątpliwości wokół tych zespołów, a dla obu ekip może być przełomowe.
Trener Jacek Magiera na pomeczowej konferencji prasowej mówił, że przy lepszej grze w defensywie jego podopiecznych Śląsk mógł wywieźć z Poznania przynajmniej punkt. Faktycznie, długimi fragmentami tego spotkania Lech męczył się, próbując przełamać mur postawiony przez przyjezdnych. Ostatecznie Filip Szymczak po zgraniu Bryana Fiabemy zdołał pokonać Rafała Leszczyńskiego i wyprowadzić Lecha na prowadzenie. „Kolejorz” pokazał, że potrafi wygrywać w mniej efektownym stylu. Natomiast Śląsk Wrocław daje swoim sympatykom coraz więcej powodów do niepokoju.
Kluczowy moment Szymczaka
Jedyną bramkę dla Lecha Poznań w tym spotkaniu zdobył Filip Szymczak, którego Niels Frederiksen stara się konsekwentnie odbudować. Dla wychowanka „Kolejorza” jest to trzeci mecz z rzędu z golem. A w starciu ze Śląskiem Szymczak nie zawiódł jako napastnik wychodzący w wyjściowej jedenastce. W grze Lecha było oczywiście widać brak Mikaela Ishaka. Szwed świetnie utrzymuje się przy piłce w pobliżu pola karnego rywala. Ale najważniejszym zadaniem napastnika jest strzelanie bramek i w tym aspekcie Szymczak nie zawiódł. Po meczu w mix-zonie mówił dziennikarzom, że w końcu trenuje jako typowy napastnik, łapie automatyzmy potrzebne do gry dla tej pozycji. I zaczynamy widzieć tego efekty.
Filip Szymczak mówi, że łapie automatyzmy jako napastnik i trenuje pod pozycję nr 9.
Na razie strzela gole, więc jest na czym budować.#lpośla pic.twitter.com/m6oSgjLRRP
— Maciej Klaczyński (@mklaczynskii) September 22, 2024
Jego bramka była szczególnie istotna, ponieważ w drugiej połowie meczu w szeregi „Kolejorza” zaczynały wkradać się nerwy. Również kibice wściekali się na sędziego Piotra Lasyka, a żółtą kartkę zarobił nawet Niels Frederiksen. Na dodatek Śląsk wyglądał, jakby zaczynał się przyzwyczajać do tempa, które od początku nadawał Lech Poznań. Gdy zwycięstwo stawało pod coraz większym znakiem zapytania, sytuację uspokoił właśnie Filip Szymczak. Piłkarz, który do niedawna był przez kibiców bardzo krytykowany, w meczu ze Śląskiem Wrocław został nagrodzony przez zgromadzonych na stadionie fanów oklaskami. Były to brawa, na które w pełni zasłużył.
Przemiana?
Napastnik zyskuje pewność siebie. Rośnie jego forma, a bramki sprawiają, że w młodego jeszcze napastnika można ponownie uwierzyć. A Lech go będzie bardzo potrzebować, ponieważ w ostatnim okresie Mikael Ishak dosyć często miewał problemy ze zdrowiem. Zimą poprzedniego roku brak kapitana i podstawowego napastnika był dla „Kolejorza” gwoździem do trumny i jedną z głównych przyczyn niepowodzenia drużyny Mariusza Rumaka. Dzisiaj Filip Szymczak wysłał kolejny sygnał, że jest piłkarzem gotowym na regularne występy jako samotna „dziewiątka”.
Na dodatek nie tworzy już wokół siebie negatywnej atmosfery. Gdy Lech rozczarowywał, wychowanek klubu w jednym z wywiadów mówił, że z głosów krytyki i oskarżeń o bycie „tłustymi kotami” w szatni piłkarze się trochę śmieją. To właśnie słowa młodego piłkarza często stanowiły casus belli między napastnikiem a kibicami. Natomiast po meczu ze Śląskiem Filip Szymczak pewny swoich umiejętności mówił dziennikarzom, że na pozycji lidera Lech czuje się „optymalnie”. Takimi słowami udowadnia, że mentalność tego zespołu została zupełnie odmieniona.
Wybory i możliwości
Filip Szymczak nie był oczywiście jedynym dobrze dysponowanym piłkarzem Lecha Poznań. Swoje momenty mieli wszyscy ofensywni podopieczni Nielsa Frederiksena. Duńczyk, w przeciwieństwie do Mariusza Rumaka, ma w swojej talii wielu zawodników w świetnej dyspozycji. W tej drużynie w końcu widać wewnętrzną rywalizację o skład, a zmiennicy regularnie wchodzą na boisko i wprowadzają do gry „Kolejorza” ożywienie. W spotkaniu z Jagiellonią dużo dobrego wnieśli Filip Jagiełło oraz Ali Gholizadeh. Z kolei w meczu ze Śląskiem, gdy Lech potrzebował impulsu w ofensywie, rezerwowi również stanęli na wysokości zadania.
Dobrą zmianę dał Bryan Fiabema. Po bardzo nieudanym w jego wykonaniu spotkaniu z Rakowem Częstochowa zdecydowana większość obserwatorów Lecha Poznań zwątpiła w umiejętności Norwega. Jednak z Jagiellonią były zawodnik rezerw Realu Sociedad pokazał, że stać go na grę w pierwszym zespole, a w ten weekend zanotował pierwszą, niezwykle cenną asystę. Również wchodzący z ławki Ali Gholizadeh jest w tym momencie najdroższym rezerwowym PKO BP Ekstraklasy. Mimo tego, że – gdy wchodzi z ławki – gra dobrze, wciąż nie może się przebić do pierwszego składu ze względu na fantastyczną dyspozycję Dino Hoticia.
Można powiedzieć, że Niels Frederiksen ma dużo lepsze warunki do pracy niż Mariusz Rumak. Ale to wszystko jego zasługa. Sam zbudował wielu zawodników, którzy u poprzedniego szkoleniowca zawodzili. Najlepszym tego przykładem jest Dino Hotić, który przeszedł naprawdę długą drogę do tego, by być liderem „Kolejorza”. Lech Poznań ponownie jest drużyną i nagrodą za to jest pozycja na szczycie tabeli. Zespół, który stanowi jedność i ma w szatni dużo jakości, to idealny przepis na sukces.
Nowe reguły w nowym rozdaniu
Odczarowanie meczów ze Śląskiem Wrocław ma dla „Kolejorza” podwójne znaczenie. Ostatni triumf z wrocławianami przypada na wiosnę 2022 roku. Podobnie jak wczoraj było to wymęczone jednobramkowe zwycięstwo, które utrzymało „Kolejorza” pod tlenem w walce o mistrzowski tytuł. W poprzednim sezonie od bezbramkowego remisu Lecha z „Wojskowymi” rozpoczęły się kłopoty w zespole Mariusza Rumaka. Z kolei dwa sezony temu „Kolejorz” przegrał ze Śląskiem Wrocław aż trzy razy w sezonie. Takie wyniki jednym dały punkty niezbędne do utrzymania w lidze, a drugich pozbawiły marzeń o walce o trofea.
Łatwo nie będzie, ale nie zabraknie nam determinacji, by podtrzymać dobrą passę! ✊
🔜 #LPOŚLĄ pic.twitter.com/bKYFVuN3uD
— Śląsk Wrocław (@SlaskWroclawPl) September 21, 2024
„Kolejorz” w końcu znalazł patent na Śląsk Wrocław
Kolejnym walorem tego zwycięstwa jest to, że Lech wygrał tym razem po meczu pełnym walki i frustracji. Długimi fragmentami poznaniacy byli przy piłce, ale mur postawiony przez defensorów Śląska wydawał się być nie do przebicia. A poznańscy kibice przyzwyczajeni byli do tego, że ich drużyna ma sporo problemów z tak głęboko cofniętymi drużynami. Niels Frederiksen nie tylko znalazł sposób na pokonanie Śląska Wrocław, lecz również pokazał, że potrafi wygrywać nie tylko pięknie. Na rozpędzonego „Kolejorza” w tym momencie trudno znaleźć sposób. Mecz z Jagiellonią pokazał, że otwarta gra to proszenie się o kłopoty. Z kolei starcie ze Śląskiem udowodniło, że receptą na pokonanie Lecha nie jest głęboka defensywa. Trenerzy drużyn PKO BP Ekstraklasy będą musieli szukać innej taktyki, aby wygrać z Lechem Poznań.
Wzorcem w tej kwestii może być Daniel Myśliwiec, który jako jedyny znalazł sposób na pokonanie obecnego lidera. Trener Widzewa Łódź postawił wtedy wszystko na jedna kartę. Jego zespół kąsał „Kolejorza” bardzo intensywnym pressingiem, ale póki co to właśnie takie ryzyko wydaje się być jedynym sposobem na oszukanie duńskiego szkoleniowca poznańskiego zespołu.
Kłopoty i brak nadziei
Podczas gdy kibice „Kolejorza” mogą patrzeć w przyszłość z dużym optymizmem, we Wrocławiu nastroje są całkowicie odwrotne. Śląsk w Poznaniu był zupełnie bezradny, w ofensywie przez zdecydowaną część spotkania nie pokazywał absolutnie nic. Przejawem bezsilności wrocławian były kilkukrotne próby przelobowania Bartosza Mrozka strzałami z własnej połowy. Ze Śląska odeszło trzech liderów z poprzedniego sezonu, a następcom daleko do wejścia na poziom Erika Exposito, Patricka Olsena i Nahuela Leivy. We Wrocławiu brakuje liderów w ofensywie, a dobra dyspozycja Rafała Leszczyńskiego może nie wystarczyć ekipie Jacka Magiery do utrzymania.
A patrząc historycznie, dla Śląska mecze z Lechem Poznań były bardzo znaczące. W poprzednim sezonie od triumfu nad Lechem zaczęła się ich seria sześciu zwycięstw z rzędu i czternastu spotkań bez porażki. Natomiast jesienią 2021 roku Śląsk po świetnym początku sezonu od porażki z poznaniakami rozpoczął swój marsz ku dołowi tabeli. Niedzielne starcie z liderem z Poznania mogło odmienić nastroje w drużynie Jacka Magiery. Natomiast porażka jest kolejnym ciosem zadanym w oblicze mentalne wrocławskiej drużyny.
Same zmartwienia
Śląsk ma naprawdę poważny problem, bowiem na horyzoncie nie widać żadnych powodów do optymizmu. Podczas okienka transferowego drużyna bardzo się osłabiła, a zimą może być zbyt późno na ratowanie sytuacji kadrowej. W całej tej sytuacji szkoda trenera Jacka Magiery. Zdobywając ze Śląskiem srebrny medal wiosną tego roku udowodnił, że jest fantastycznym fachowcem, który z przeciętną kadrą jest w stanie osiągnąć dobry wynik. Ale z pustego i Salomon nie naleje. Erika Exposito nie da się zastąpić Juniorem Eyambą, który w Poznaniu zaliczył występ iście karykaturalny.
Tak słabego piłkarza w Śląsku Wrocław jak Junior Eyamba nie widziałem od czasu Caye Quintany. 60 minut dramatycznej gry. #LPOŚLĄ
— Bartosz Wieczorek (@Bart_Wieczorek) September 22, 2024
Sympatycy wrocławskiego klubu mogą w tym momencie na okrągło puszczać numer Kubana w kolaboracji z Quebonafide o tytule „Same zmartwienia”. Takie są obecnie wrocławskie realia.