Prijović – pycha kroczy przed upadkiem


22 września 2015 Prijović – pycha kroczy przed upadkiem

Kiedyś Ibrahimović spytany, kto jest najlepszym piłkarzem świata – Messi czy Ronaldo – bez zastanowienia odpowiedział: "Kto? Oczywiście, że Zlatan".  W Ekstraklasie mamy swój odpowiednik. Nazywa się Aleksander Prijović. Obu panów łączy jednak tylko wygląd i pewność siebie.


Udostępnij na Udostępnij na

Szwed jest od swojego sobowtóra lepszy w każdym elemencie gry. Silniejszy, szybszy, lepiej wyszkolony technicznie. Po prostu prezentuje wyższą kulturę na boisku. Szwajcar również posiada te wszystkie wyżej wymienione umiejętności, ale niestety tylko w swoim mniemaniu. Zwykło się mówić, że kłamstwo powtórzone 1000 razy staje się prawdą. Odnoszę wrażenie, że snajper Legii właśnie całe życie staje przed lustrem i powtarza, że jest najlepszy. Na jego nieszczęście nie jest. I to nawet w Ekstraklasie.

– Czuję się najlepszym piłkarzem Legii – stwierdził jakiś czas temu Prijović. W czym czuje się najlepszy? W byciu pewnym siebie? Napastnik niczym innym w barwach „Wojskowych” jeszcze nie zaimponował. Faktycznie, drużyna z Łazienkowskiej prezentuje się grubo poniżej oczekiwań, ale na pewno nie jest tak fatalnie, żeby nie znaleźć żadnego lepszego piłkarza w jej kadrze. Nemanja Nikolić, Michał Pazdan, Jakub Rzeźniczak, Łukasz Broź czy Dominik Furman. Ci wszyscy koledzy Szwajcara w tym sezonie utrzymują równą i całkiem przyzwoitą dyspozycję. Na jakiej więc podstawie może uważać on, że jest najlepszy w Warszawie? Trudno powiedzieć.

Legia Warszawa -  FC Botosani
Aleksandar Prijović (fot. Grzegorz Rutkowski;)

Kiedy przychodził na Ł3, wymagania były dość duże. Udzielał wielu wywiadów, w których buńczucznie  zapowiadał, że wedrze się przebojem na salony i już w pierwszym sezonie będzie błyszczał nie tylko w rozgrywkach ligowych, ale też w europejskich pucharach. – Zrobię wszystko, by wygrać. Od zawsze. Nie tylko w futbolu. Jeśli stawiam sobie jakiś cel, osiągam go. Spełniam wszystkie swoje marzenia. Chciałem grać w wielkim klubie. Gram w Legii, tu zabłysnę. Trafię do reprezentacji Szwajcarii – zarzekał się Prijović. Przyjemnie się tego słuchało. W szczególności włodarzom i kibicom jego nowego  klubu.

Prezentowane podejście, chęć do gry i pewność siebie mogły imponować. Na boisku jednak wyszło nieco gorzej. Szwajcar nie prezentuje się koszmarnie, bo można docenić to, że walczy, stara się, ma warunki fizyczne, ale czegoś mu brakuje. Czego? Przede wszystkim goli. W jego repertuarze zagrań brakuje wykończenia akcji, a to przecież dla snajpera kluczowe. W lidze przełamał się dopiero niedawno, w 9. kolejce z Ruchem, a do tego dołożył jeszcze po jednym trafieniu w pucharze krajowym i w eliminacjach Ligi Europy. Bilans? 15 meczów i trzy gole. Taki wynik na kolana nie rzuca, ale w sumie czego spodziewać się po zawodniku, którego jako 25-latka już można nazwać piłkarskim obieżyświatem.

Prijović raczej nie lubi siedzieć w jednym miejscu dłużej niż rok. Taki futbolowy kosmopolita. W swojej seniorskiej karierze zwiedził już 10 klubów. Przeważnie ktoś ściągał go do siebie, by potem żałować swojej decyzji i oddać go na wypożyczenie. Tak było w Derby County i Sionie. W tych dwóch dość znanych klubach reprezentant młodzieżowych reprezentacji Szwajcarii zupełnie się nie przebił. Kiedy spędzał czas na ławce albo trybunach, oddawano go na wypożyczenie do m.in. Tromsø czy Djurgårdens. Tam też szło mu przeciętnie. Do sezonu 2014/15 dzisiejszy napastnik Legii tylko raz przekroczył magiczną granicę pięciu bramek na kampanię. Dopiero w minionym roku w 2. lidze tureckiej błysnął. 25-letni napastnik w barwach Boluspor zdobył 16 goli i zaliczył pięć asyst w 31 meczach, a nad Bosforem pisano o nim tylko w dobrym świetle. – Zdominował zaplecze Super Ligi. Boluspor dzięki niemu był drużyną z pomysłem na grę. Tego brakowało wcześniej – opowiadał lokalnym mediom przejęty Cihat Arslan, trener byłego klubu Prijovicia, kiedy dowiedział się o odejściu pupila. Mimo tego to jest tylko jeden dobry okres w bardzo długiej jak na tak młodego piłkarza karierze. Można odnieść więc wrażenie, że wicemistrz Polski ściągnął zawodnika, sugerując się jeden udanym sezonem. To, jak na zespół aspirujący do regularnej gry w Europie, skandal.

Nikolić, Legia Warszawa - Zagłębie Lubin
Nemanja Nikolić – gracz o klasę lepszy od Prijovicia (fot. fot. Grzegorz Rutkowski)

Gracz serbskiego pochodzenia występuje w duecie z bramkostrzelnym Nemanją Nikoliciem. – Myślę, że nasza współpraca dobrze wygląda i widać to na boisku. Pokazuje to zresztą liczba strzelanych przez nas goli – twierdzi, ale warto tu uściślić: liczba goli, ale chyba strzelonych przez Węgra, bo jego partner miał może kilka asyst, ale to wszystko jest jeszcze za mało. Właśnie dobra postawa Nikolicia bardzo tuszuje gorsze występy Prijovcia. Tę różnicę klas między oboma panami dałoby się odczuć dopiero, kiedy, nie daj Boże, były zawodnik Videotonu doznałby kontuzji, która wykluczyłaby go na kilka tygodni. Wtedy nie miałby kto w Legii strzelać bramek, bo grający z numerem „99” napastnik takowych nie gwarantuje. Inne zdanie ma za to na ten temat Henning Berg. – Solidnie pracuje na treningach, a w meczu daje z siebie wszystko. Wykonuje czarną robotę w ofensywie. Rozbija defensorów rywali. Ja jestem z niego bardzo zadowolony – tak sądzi Norweg i choć często w jego logice można zauważyć luki, tu można mu przyznać rację.

25-latek graczem jest średnim. Kreuje się jednak na kogoś innego, lepszego. Jest autorem zapadających w pamięć wypowiedzi typu: Jestem najlepszy w drużynie czy Możesz mnie kochać albo nienawidzić. To tworzy jego profil, ale też czyni go trochę śmiesznym, bo jak ktoś o jego dorobku może tak o sobie mówić. Nie chodzi tu nawet o jego przepychanki z fanami na Instagramie, ale zwyczajne, prozaiczne sprawy, jak wypowiedzi w strefie mixed-zone czy po prostu styl życia. Jako całokształt to może denerwować. Taką przyjął pozę i już, ale musi pamiętać, że pycha zawsze kroczy przed upadkiem. A byłby to upadek z naprawdę wysokiego konia.

https://twitter.com/cwiakala/status/644583771015118848

Komentarze
mirek (gość) - 9 lat temu

moim zdaniem Prijović to akurat pozytywne zaskoczenie. na pewno prezentuje się lepiej, niż można się było spodziewać po jego CV. a że coś sobie pogada? Kuciak też sobie gada, ważne robi robotę na boisku

Odpowiedz
Patryk Motyka (gość) - 9 lat temu

Bez wątpienia kolorytu lidze dodaje, a gdyby ta nasza ekstraklasa zszarzała, pewnie mało komu chciałoby się ją oglądać :)

Odpowiedz
Jakub Żurawski (gość) - 9 lat temu

Po trosze prawda, ale warto zauważyć przy tym, że Kuciak to też - jak już się na dłuższy czas ustabilizuje - top naszej ligi. Gdyby Nikolić tak gadał, nie byłoby tematu. A że gada akurat ten, którego boisko przykro weryfikuje, można zrozumieć pretensje kibiców. To tak jakby w Poznaniu Formella mówił, że jest najlepszy, podczas gdy w Lechu na skrzydłach biega tylko Pawłowski.

Odpowiedz
mirek (gość) - 9 lat temu

wcale tak przykro go nie weryfikuje, został właśnie wybrany do jedenastki kolejki wg. PS. w pozostałych meczach też grał przynajmniej poprawnie. dlatego z krytyką Prjovicia na razie bym się wstrzymał

Jakub Żurawski (gość) - 9 lat temu

Myślę, że napastnika z jedną bramką na koncie, grającego obok najlepszego strzelca i asystenta ligi za określanie się mianem "najlepszego", jest podstawa krytykować ;)

mirek (gość) - 9 lat temu

pewność siebie to podstawa:)

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze