Co słychać u Orlando Sa?


Rozwiązanie konfliktu na linii Orlando Sa – Hening Berg mogło być tylko jedno. Ktoś musiał odejść. Latem z Legią Warszawa pożegnał się portugalski napastnik. Sprawdzamy, jak wiedzie mu się w nowym klubie.


Udostępnij na Udostępnij na

27-latek to uznana marka. Pomimo chłodnych stosunków z trenerem Sa został najlepszym strzelcem Legii. Sytuacja na linii zawodnik – szkoleniowiec była na tyle gorąca, że Norweg posadził Orlando na ławce w finale Pucharu Polski, co odbiło się szerokim echem. Snajper podobno miał ofertę z Habei China Fortune, jednak ostatecznie wylądował w Reading.

Po sezonie zakończonym brakiem miejsca premiowanego grą w eliminacjach Champions League Orlando nie zastanawiał się zbyt długo nad odejściem. Reading przekonało go sporą podwyżką. W Legii Portugalczyk mógł liczyć na uposażenie oscylujące w granicach 400 tysięcy euro rocznie. Na Wyspach Brytyjskich inkasuje 1,5 miliona za sezon. Na Madejski Stadium został sprowadzony jako potencjalna gwiazda. Nie bez powodu otrzymał koszulkę z „dychą” na plecach.

Wielu pukało się w czoło, kiedy usłyszało, że najlepszy strzelec Legii przenosi się do klubu, który zakończył sezon na dziewiętnastym miejscu w tabeli 24-zespołowej ligi. Poza 27-latkiem „Królewscy” wzmocnili zespół kilkoma interesującymi nazwiskami. Na Madejski Stadium trafili także m.in Ola John, Paul McShane, Lucas Piazon czy znany z występów w Realu Madryt i Espanyolu Alex Fernandez. W tym roku podopiecznym Steve’a Clarke’a wiedzie się zdecydowanie lepiej niż w poprzednim. Obecnie klub z hrabstwa Berkshire okupuje dziewiątą lokatę w ligowej tabeli ze stratą dwóch punktów do miejsca premiowanego grą w barażach.

Jaki wpływ miał na to Orlando? Wychowanek Esposende z pewnością nie będzie miło wspominał swojego debiutu. W doliczanym czasie gry meczu z Birmingham City jego zespół stanął przed szansą uratowania jednego punktu. Przy wyniku 2:1 dla gospodarzy do rzutu karnego podszedł właśnie Orlando. Strzelił jednak zbyt blisko środka bramki i jego uderzenie zostało obronione przez Tomasza Kuszczaka. To mógł być debiut marzeń, a okazał się występem, który jak najszybciej trzeba wymazać z pamięci. Steve Clarke nie martwił się jednak tym, że przestrzelony karny wpłynie na Orlando. – To superstrzelec. Jego statystyki mówią same za siebie. Wiadomo, jak wielka presja na nim ciążyła. Nie strzelił, trudno – powiedział po meczu.

Portugalczyk pierwszą asystę zaliczył w trzecim występie w Championship, a na pierwszego gola musiał czekać dwa mecze dłużej. Sa umieścił piłkę w siatce w meczu z Brentford, a w następnej kolejce popisał się hat-trickiem ustrzelonym w starciu z Ipswich Town. Trzeba przyznać, że szczególnie pierwsze dwie bramki zdobyte w wygranym 5:1 spotkaniu z Blues wyglądają imponująco.

– To był świetny mecz. Nie tylko ja jestem z siebie zadowolony, ale chyba też cała nasza drużyna. W meczu z Brandford rozegraliśmy niezłe 45 minut, natomiast teraz nie zeszliśmy z wysokiego poziomu ani przez chwilę. Musimy grać tak dalej. Napastnicy uwielbiają strzelać bramki, ale nie jest to możliwe bez dobrych asystentów. Chcę podziękować moim kolegom bo bez nich nie udałoby mi się zagrać tak dobrze – mówił skromnie. – W tej lidze napastnicy nie mają wielu szans na wpisywanie się na listę strzelców. Jeżeli masz dwie dogodne sytuacje, to musisz wykorzystać przynajmniej jedną z nich – dodał.

Po świetnym meczu z Ipswich Orlando stanął w ogniu krytyki. W starciu z Derby County ekslegionista został uznany głównym winowajcą porażki. Jego zespół w pierwszej części gry przeważał i zapowiadało się, że w drugiej połowie udokumentuje swoją wyższość. Przed gwizdkiem arbitra ogłaszającym przerwę doszło do starcia pomiędzy Sa i jednym z zawodników drużyny gości, za które 27-letni snajper został ukarany czerwoną kartką. – Ma w sobie coś z Diego Costy – powiedział Charles Watts, redaktor działu lokalnej gazety poświęconej Reading. Watts dodał też, że brak Sa będzie dla klubu odczuwalny, co pokazuje, że ten jest ważnym ogniwem w układance Clarke’a.

Po odpokutowaniu swojego wyczynu z meczu przeciwko Derby Orlando wrócił do podstawowej jedenastki. Swojego piątego gola dla Reading strzelił w ostatni weekend podczas meczu z Fulham. Portugalczyk odegrał także znaczącą rolę przy pierwszym trafieniu dla „The Royals”. Ostatecznie jednak on i jego koledzy roztrwonili dwubramkowe prowadzenie i z Craven Cottage odjechali z czterema straconymi bramkami.

Rozstanie Sa i Legii wyglądało na najrozsądniejsze rozwiązanie sytuacji. To zakończenie z gatunku tych, gdy nikt za sobą nie tęskni. Legia sprowadziła śrubującego niesamowite statystyki Nemanję Nikolicia, a Orlando gra w podstawowym składzie Reading walczącego jak na razie o grę w barażach o Premier League. Wszyscy zadowoleni.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze