Ekstraklasa nie przestaje zaskakiwać


Żaden z trzech zespołów, które walczą o mistrzowski tytuł, w 31. kolejce nie potrafił zdobyć choćby punktu

14 kwietnia 2018 Ekstraklasa nie przestaje zaskakiwać

Lech, Jagiellonia i Legia w słabym stylu przegrały swoje domowe spotkania i walka o mistrzowski tytuł wciąż nie zyskała jednoznacznego faworyta. W sobotę szczególnie rozczarowała Legia, która mogła wykorzystać potknięcia swoich rywali, lecz uległa Zagłębiu. Podopieczni trenera Lewandowskiego uwypuklili problemy Legii, które są powtarzalne od kilkunastu kolejek.


Udostępnij na Udostępnij na

Brak rozegrania

Akcje Legii nie mają tempa, środkowym pomocnikom zwyczajnie brakuje zaś pomysłu na rozegranie akcji. Najaktywniejszym zawodnikiem w ekipie Jozaka był Szymański, któremu wielokrotnie brakowało jednak zimnej krwi w kluczowych momentach spotkania.

Żaden inny gracz Legii nie chciał wziąć gry na swoje barki, przez co większość akcji gospodarzy rozpoczynała się od długiego podania w kierunku Jarosława Niezgody. Niewiele pomagali również skrzydłowi, którzy nie potrafili wygrywać pojedynków z defensorami i stwarzać przewagi w bocznych strefach.

Nieskuteczność

Choć gra Legii ponownie pozostawiała wiele do życzenia, to gospodarze starcia z Zagłębiem i tak mieli kilka dogodnych sytuacji. Najlepsze zmarnował Kasper Hamalainen, który dwukrotnie spudłował w sytuacjach, których zmarnować prawa nie miał.

Rozczarował także Jarosław Niezgoda, który pomimo dwóch czystych sytuacji strzeleckich nie potrafił przymierzyć w bramkę. Z podobnym wyzwaniem poradził sobie za to Starzyński, który mocnym uderzeniem pod poprzeczkę pokonał Malarza i golem zakończył jedną z kontr Zagłębia.

Indywidualności, nie zespół

Legia Jozaka w kolejnym już spotkaniu sprawia wrażenie, jakby poszczególni zawodnicy nie znali swoich zadań na murawie i biegali niekiedy wręcz całkowicie bez sensu. Nieumiejętność solidnej gry widoczna jest zarówno w fazie defensywnej, jak i ofensywnej.

Legia zostawia wiele miejsca przeciwnikowi, sama zaś kompletnie nie radzi sobie z wysokim pressingiem rywala. Taki stan rzeczy powtarza się od początku rundy, jednak Jozak najwyraźniej nie jest w stanie znaleźć sposobu na poprawę gry zespołu. W efekcie w sobotni wieczór obecny jeszcze mistrz Polski poniósł 11. porażkę w sezonie, tym razem ulegając Zagłębiu 0:1.

Cracovia potwierdza niezłą dyspozycję

Ekipa Michała Probierza udowodniła, że niepowodzenia w ostatnich spotkaniach były wypadkiem przy pracy, i skutecznie rozpoczęła rywalizację w grupie spadkowej. Cracovia pragnęła czym prędzej wrócić na zwycięską ścieżkę, aby nie dać wplątać się w nerwową walkę o utrzymanie.

Pomimo dość wyrównanego spotkania podopieczni Probierza pokonali gości z Gliwic, którzy jednak tanio skóry nie sprzedali. Przed przerwą niewielką przewagę gospodarzy udokumentował gol Dimuna, na którego w drugiej połowie odpowiedział Zivec. Bramka Piasta była efektem nieco lepszej gry, którą goście chcieli kontynuować po wyrównującym trafieniu.

Choć wydawać się mogło, że to Piast jest bliżej kolejnego gola, to za sprawą Krzysztofa Piątka Cracovia ponownie wyszła na prowadzenie, którego nie oddała już do końca spotkania. Piast miał jeszcze swoje okazje, ale brak ostatniego podania pod bramką Peskovicia sprawił, że podopieczni Fornalika do Gliwic wracają bez choćby jednego punktu.

Taki wynik sprawia, że Cracovia z czystą głową może podejść do kolejnych spotkań, przed Piastem zaś niezwykle nerwowa końcówka sezonu, której towarzyszyć będzie nieustanna wizja spadku z Lotto Ekstraklasy.

Kryzys Jagiellonii trwa w najlepsze

Domowe starcie Jagiellonii z Górnikiem Zabrze nie było przełamaniem zespołu Mamrota. Po słabym występie gospodarze ulegli gościom 1:2 i – gdyby Górnik był nieco skuteczniejszy – wynik mógłby być nawet wyższy.

Jagiellonia przegrała cztery z ostatnich pięciu spotkań i jak przyznał sam Ireneusz Mamrot – jego drużyna znajduje się w kryzysie i jest pozbawiona wiary we własne możliwości. Być może lepszej gry Jagiellonii nie ułatwiła presja, która po porażce Lecha z Koroną była wyjątkowo duża.

Choć Górnik atakował przez większą część spotkania, to na gole kibice musieli czekać aż do ostatnich dziesięciu minut meczu. Dwukrotnie do siatki trafił Angulo, honorowe trafienie Świderskiego nie zapewniło zaś gospodarzom choćby punktu.

Dyspozycja Jagiellonii po raz kolejny rozczarowała kibiców, którzy wciąż liczą, że ich zespół przebudzi się w najbliższych spotkaniach. O to nie będzie jednak prosto, już w następnej kolejce podopieczni Mamrota wybiorą się bowiem na trudny teren do Kielc.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze