Ekstraklasa: Bez bramek w hicie kolejki


Po dwóch meczach, kończących siódmą kolejkę ekstraklasy, na pewno spodziewaliśmy się trochę więcej. Szczególnie po spotkaniu Lecha Poznań z Legią Warszawa, gdzie przy gorącym dopingu 25 tys. kibiców piłkarze Lecha nie potrafili na swoją korzyść rozstrzygnąć pojedynku, który przez niektórych jest nazywany „Derbami Polski”.


Udostępnij na Udostępnij na

Maciej Rybus
Maciej Rybus (fot. Hanna Urbaniak/iGol.pl)

Od początku meczu zawodników obu drużyn cechowała głównie wola walki. W pierwszej połowie piłkarze stworzyli nudne widowisko. Pierwszy groźny strzał w tym meczu oddał gracz Legii, Takesure Chinyama, w 14. minucie spotkania. Piłkarz z Zimbabwe szybko podjął decyzję i był bliski zaskoczenia mocnym strzałem bramkarza gości. W końcówce pierwszej połowy na strzał z dystansu zdecydował się Maciej Iwański, to uderzenie sprawiło dużo problemów Krzysztofowi Kotorowskiemu. Po przerwie gra się polepszyła. Obydwie drużyny dążyły do zdobycia bramki. Niewiele zabrakło Maciejowi Rybusowi, by tuż po wznowieniu gry strzelić pierwszą bramkę w tym spotkaniu, lecz jego uderzenie przeszło obok bramki. Chyba najlepszą okazję piłkarze miejscowych stworzyli sobie po tym, jak Robert Lewandowski oddawał piłkę fair-play, wylądowała na poprzeczce bramki Jana Muchy. W 68. minucie próbował jeszcze Hernan Rengifo, ale i jego przewrotka okazała się niecelna. Do końca meczu gracze zarówno Lecha jak i Legii próbowali jeszcze chaotycznych ataków, które nie przyniosły skutku i mecz zakończył się wynikiem bezbramkowym.

W drugim niedzielnym meczu, Górnik Zabrze – Wisła Kraków, również padł remis, aczkolwiek w Zabrzu było dużo ciekawiej niż w Poznaniu. Wisła wystąpiła bez czterech podstawowych graczy, takich jak Baszczyński, Cantoro czy kontuzjowany Jirsak, którym trener Maciej Skorża dał odpocząć po niedawnym meczu pucharu UEFA z Tottenhamem. Mimo osłabienia to krakowianie rozpoczęli lepiej ten mecz. Bramkarz Górnika Zabrze był dziś wyjątkowo dobrze dysponowany, o czym przekonali się atakujący Wiślacy. Michal Vaclavik raz po raz bronił strzały Radosława Sobolewskiego, Rafała Boguskiego czy Pawła Brożka. Po 15 minutach gra się wyrównała. Do głosu zaczęli dochodzić gospodarze. W ciągu czterech minut zabrzanie dwa razy chcieli wymusić rzut karny. Najpierw po starciu Clebera z Tomaszem Zahorskim, a chwilę później po walce z Piotrem Brożkiem w polu karnym upadł Piotr Malinowski. W 29. minucie na płaski strzał zdecydował się Jerzy Brzęczek; był bliski zaskoczenia bramkarza, ale piłka przeleciała obok słupka. Jeszcze w 42. minucie groźny strzał oddał Marek Zieńczuk, lecz znów dobrze spisał się Vaclavik. W 54. minucie stadion wybuchł ze szczęścia. Po strzale Przemysława Pitrego piłka odbiła się od pleców obrońcy i przelobowała interweniującego Mariusza Pawełka. Gdy padła bramka dla zabrzan, Maciej Skorża od razu przeprowadził dwie zmiany. Na boisku pojawili się Mauro Cantoro i Andrzej Niedzielan, a gra od razu zrobiła się ciekawsza. Dwukrotnie bliski szczęścia był nowy nabytek Wisły – Marcelo, który raz trafił w słupek, a raz jego uderzenie wybronił czeski bramkarz. Górnicy też próbowali pokonać Pawełka. Najpierw był to Przemysław Pitry, a później uderzający z dystansu Jerzy Brzęczek. Końcówka pojedynku należała do podopiecznych Macieja Skorży, którzy zdobyli upragnioną bramkę w 84. minucie gry. W polu karnym, niczym snajper, zachował się Radosław Sobolewski, który po dośrodkowaniu Patryka Małeckiego głową pokonał Michala Vaclavika. Do końca nic zasługującego na uwagę już się nie wydarzyło i, podobnie jak w Poznianiu, w Zabrzu też padł remis.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze