Eddie Howe – upadek wielkiego reformatora angielskiego futbolu


Dawniej chwalony za stawianie na graczy z Wysp, obecnie wyśmiewany za nietrafione transfery. Eddie Howe – reformator, który nie zmienił angielskiego futbolu

5 czerwca 2020 Eddie Howe – upadek wielkiego reformatora angielskiego futbolu
https://live24x7.news

W Premier League zdominowanej przez zagranicznych graczy pojawienie się Bournemouth, zespołu opartego na zawodnikach z Wysp, było sporą niespodzianką. Za sprawą beniaminka nadzieja Anglików na porzucenie dotychczasowego trendu budowy drużyn na rzecz rodzimych graczy znacznie wzrosła. Eddie Howe szybko został namaszczony przez brytyjskie media reformatorem i uosobieniem nowej myśli szkoleniowej. Przepłaceni piłkarze, brak pomysłu i wyniki poniżej oczekiwań zweryfikowały jednak obraną przez menedżera politykę transferową. 


Udostępnij na Udostępnij na

Awans Bournemouth do Premier League odbił się w Anglii szerokim echem. „The Cherries” po raz pierwszy w historii klubu wywalczyli promocję na najwyższy poziom rozgrywkowy w kraju, co dodatkowo spotęgowało rozgłos. Nie tylko jednak nieobfitująca w sukcesy historia na tle rywali z Premier League wyróżniała zespół z Vitality Stadium. Trzon drużyny menedżera Eddiego Howe’a w przeciwieństwie do reszty stawki tworzyli przede wszystkim zawodnicy pochodzący z Wysp. Tak miało pozostać również w debiutanckim dla Bournemouth sezonie w angielskiej ekstraklasie.

Przeważnie będziemy grać w Wielkiej Brytanii. W naszej sytuacji wchodząc do nowej ligi z tyloma niewiadomymi, chcemy niezawodnych piłkarzy, których znamy. Dlatego myślę, że skład naszej drużyny będzie oparty na brytyjskich graczach – deklarował przed letnim oknem transferowym w rozmowie ze Sky Sport News Eddie Howe.

W letnim oknie do Bournemouth dołączyło, łącznie z graczami wypożyczonymi, dziesięciu nowych zawodników. Zgodnie ze słowami menedżera „The Cherries” postawili na piłkarzy z Wielkiej Brytanii lub z doświadczeniem w angielskich ligach. Ruchy klubu z Vitality Stadium na transferowym rynku na nikim jednak nie zrobiły wrażenia. Bournemouth skazano na rychły spadek jeszcze przed rozpoczęciem sezonu.

Eddie Howe – wzlot i upadek prawie selekcjonera

Wbrew oczekiwaniom drużyna z Vitality Stadium zdołała jednak utrzymać się w Premier League, prezentując przy tym ofensywny futbol. Otwarty styl gry kosztował „The Cherries” stratę 67 bramek, lecz wniósł wiele świeżości do rozgrywek angielskiej ekstraklasy. Praca Eddiego Howe’a zaczęła być doceniana przez liczne grono ekspertów i kibiców. Podobnie jak filozofia oparcia zespołu na graczach z Wysp Brytyjskich. Bournemouth stało się nadzieją Anglików na odwrócenie trendu stawiania na obcokrajowców.

Zakończona powodzeniem walka o utrzymanie tylko utrwaliła menedżera zespołu z Vitality Stadium w słuszności obranej drogi. Kolejnego lata Bournemouth ponownie sięgnęło głównie po angielskich graczy, wydając tylko na Jordona Ibe’a ponad 16 milionów funtów. Przeprowadzone transakcje miały docelowo wzmocnić pozycję zespołu w Premier League. Tym bardziej że drugi sezon zazwyczaj bywa dla beniaminków znacznie trudniejszy od poprzedniego. Bournemouth okazało się jednak wyjątkiem, niespodziewanie zajmując wysokie, dziewiąte miejsce w tabeli.

Skład naszej drużyny będzie oparty na brytyjskich graczach.Eddie Howe na temat budowy zespołu

Zaskakujący wynik osiągnięty przez „The Cherries” sprawił, że Eddie Howe znalazł się nawet wśród kandydatów na stanowisko selekcjonera reprezentacji Anglii. Obwołany przez media przedstawicielem nowej myśli szkoleniowej ojczyzny futbolu był jednym z faworytów do objęcia posady. Ostatecznie władze FA zdecydowały się jednak wybrać kandydaturę Garetha Southgate’a. Eddie Howe mógł skupić się wyłącznie na pracy z zespołem z Vitality Stadium.

Pracuję tak, jakbym miał tu być przez następne 20 lat. Przygotowuję drużynę i klub na przyszłość najlepiej, jak potrafię. Przynajmniej do momentu, dopóki nie zostanie mi powiedziane inaczej. Kiedy jesteś menedżerem, musisz przygotować zespół w perspektywie długoterminowej, zaplanować, jak osiągnąć korzyści dla klubu – deklarował w rozmowie z „Belfast Telegraph” Eddie Howe.

Dziewiąta lokata okazała się szczytem możliwości Bournemouth. „The Cherries” nadal inwestowali w graczy z Wysp lub piłkarzy z doświadczeniem w angielskich ligach, co pozwalało klubowi zajmować miejsca w środku tabeli. Mimo wydawania coraz większych kwot drużyna nie robiła jednak postępów. Z każdym kolejnym sezonem zespół z Vitality Stadium zbliżał się do strefy spadkowej.

Eddie Howe w cieniu Chrisa Wildera

Ofensywna gra Bournemouth przestała zachwycać, natomiast menedżera Eddiego Howe’a coraz częściej krytykowano za nietrafione transfery. Rozczarowaniem okazał się zwłaszcza Jordon Ibe, który zamiast stać się podporą ofensywy „The Cherries”, zawodził raz za razem. Wielkie sumy wydawane na wzmocnienia zaczęły coraz bardziej ciążyć klubowi z Vitality Stadium.

Co więcej, negatywne postrzeganie zespołu z południowej Anglii tylko spotęgowała fantastyczna dyspozycja w bieżącej kampanii beniaminka, Sheffield United. „The Blades”, podobnie jak Bournemouth pięć lat temu, przed sezonem skazywano na pewną degradację. Drużyna Chrisa Wildera pozytywnie zaskoczyła jednak wszystkich i od początku rozgrywek sprawia niespodziankę za niespodzianką, nadal zachowując szanse na kwalifikację nawet do Ligi Mistrzów. W przeciwieństwie do Bournemouth, które po wznowieniu rozgrywek czeka trudna walka o uniknięcie degradacji.

Zupełnie różne rezultaty dwóch drużyn stosujących identyczną filozofię budowy zespołu sprawiły, że Eddie Howe znalazł się w cieniu Chrisa Wildera. To menedżer Sheffield United jest obecnie ulubieńcem brytyjskich mediów. Szkoleniowcem, który realizuje piękny sen z drużyną skazywaną na porażkę. Natomiast Eddie Howe popadł w niełaskę. Także z powodu gorszej od Chrisa Wildera działalności na transferowym rynku.

Michał Karczewski

Podczas gdy menedżer „The Cherries” topił pieniądze na graczy pełniących nierzadko rolę głębokich rezerwowych w lepszych zespołach, opiekun Sheffield United sięgnął w styczniu po niezwykle utalentowanego Norwega, Sandera Berge. Ponownie pozytywnie zadziwiając obserwatorów, lecz tym razem działaniem na rynku transferowym. Tym bardziej że były gracz KRC Genk znajdował się na listach życzeń czołowych klubów Europy.

Jednak nie tylko porównanie do innych klubów stawia aktywność Bournemouth na rynku w złym świetle. Wraz z końcem czerwca Jordon Ibe opuści Vitality Stadium jako wolny zawodnik. Gracz zakupiony za 16 milionów funtów przez cztery lata w klubie z południowej Anglii strzelił tylko pięć bramek i zanotował dziewięć asyst. Tym samym stając się symbolem błędów „The Cherries” i Eddiego Howe’a na transferowym rynku.

***

Zarówno samego menedżera, jak i Bournemouth przestano postrzegać jako reformatorów, którzy odmienią Premier League. Głównie z uwagi na fakt, iż Eddie Howe oraz klub z Vitality Stadium nie wykorzystali swojej szansy na zaistnienie na poważnie w angielskiej ekstraklasie. Na walkę o coś więcej niż środek tabeli. Wiele wskazuje na to, że na błędach „The Cherries” uczą się Chris Wilder i Sheffield United. Stosujący identyczną filozofie budowy zespołu, lecz wydający wielkie pieniądze na sprawdzonych i skrupulatnie wyselekcjonowanych graczy. Na Vitality Stadium gdzieś po drodze w szale zakupów zagubił się zarówno Eddie Howe, jak i zarząd Bournemouth. Pytanie, czy w przypadku pozostania w Premier League w południowej Anglii wyciągnęliby wnioski z popełnionych błędów.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze