Długofalowy projekt w Kielcach? Nie, dziękuję


Wczoraj z Koroną pożegnał się Maciej Bartoszek, choć w Kielcach miał być długofalowy plan

12 marca 2021 Długofalowy projekt w Kielcach? Nie, dziękuję
Lukasz Sobala / Press Focus

Zdarza się, że prezesi czy właściciele polskich klubów deklarują pełne zaufanie do trenera, po czym niedługo po tym ów szkoleniowec żegna się z posadą. Podobnie było z Bartoszkiem w Koronie. Trzy tygodnie temu Korona zorganizowała konferencję prasową, na której między innymi poinformowano, że już były trener Korony będzie pełnił również rolę dyrektora sportowego. Wydawałoby się, że jest to deklaracja tego, że w klubie mają określony plan i chcą go wypełniać razem z Bartoszkiem. Dziś w klubie już go jednak nie ma.


Udostępnij na Udostępnij na

Historia Macieja Bartoszka z Koroną zaczęła się już w 2016 roku. Przyszedł wtedy za Tomasza Wilmana, który ze „Złocisto-krwistymi” był związany paręnaście lat, postanowiono dać mu szansę, jednak nie wywiązał się ze swojej roli. W jego miejsce przyszedł już wspomniany Bartoszek. Wtedy zaczęła się, jak się później okazało, piękna historia, niestety bez happy endu.

Wróciła „Banda Świrów”

Tak mówiono już po pierwszych meczach Korony z Bartoszkiem za sterami. Drużyna momentalnie nabrała charakteru, zaczęła grać ofensywnie, z polotem, ale także konsekwentnie. Do tego z każdym kolejnym meczem było widać, że ten zespół to naprawdę drużyna, a nie zlepek kilku indywidualności. Naprawdę chciało się to oglądać, do tego dochodziły świetne materiały z klubowej telewizji, przez co kibic mógł bardziej utożsamiać się ze swoim klubem i piłkarzami. Symbolem tamtego okresu został chyba mecz z Termalicą.

Spotkanie nabrało dużej wagi, bo zwycięstwo zapewniało jednej z drużyn awans do górnej ósemki bez oglądania się na inne zespoły. Ten mecz idealnie pokazał, jakimi charakternymi ludźmi są Bartoszek i jego drużyna. W przerwie spotkania, gdy na tablicy wyników widniał remis, swoich piłkarzy dopingował między innymi takimi słowami: „Kontakt k… z nimi! Krótko, za szmaty i do parteru!” W drugiej połowie emocje sięgnęły zenitu, Korona straciła bramkę i nie potrafiła wykorzystać swoich sytuacji. Trener Bartoszek niemal rozniósł ławkę trenerską.

W końcu w doliczonym czasie gry kielczanie strzelili bramkę, zaczęło się świętowanie, jednak jak się okazało, sędzia podniósł chorągiewkę i pokazał spalonego. Piłkarze niemal go rozszarpali. Skończyło się wynikiem 1:0 dla Niecieczy. Początkowo była wielka złość i smutek, ale już chwilę po meczu okazało się, że Korona jednak zagra w grupie mistrzowskiej, bo mecz Arki z Wisłą Płock zakończył się remisem.

Tym sposobem „Złocisto-krwiści” dostali się do górnej ósemki i zdobyli 5. miejsce, które było sporym zaskoczeniem. Sam trener Bartoszek został wybrany najlepszym trenerem ekstraklasy. Wydawało się, że w Kielcach rodzi się coś naprawdę fajnego, godnego uwagi. Jak się okazało, jednak nie do końca. W tamtym czasie nowym większościowym właścicielem został Dieter Burdeński, który do spółki z Krzysztofem Zającem wprowadził wiele reform, między innymi zmieniono trenera.

Powrót i ratowanie klubu

W sezonie 2019/2020 Korona nie radziła sobie najlepiej w ekstraklasie. W końcu w marcu 2020 roku postanowiono podpisać kontrakt z Bartoszkiem do końca rozgrywek, aby ten uratował klub przed spadkiem. Niestety misja ta nie powiodła się, ale to nie było największym zmartwieniem. Korona Kielce mogła w ogóle przestać istnieć. Ostatecznie po wielu konsultacjach miasto kupiło klub od niemieckich przedsiębiorców za symboliczną złotówkę. Nowe władze musiały uporać się z problemami finansowymi, selekcją zawodników oraz odzyskaniem dawnej osobowości klubu. Jednym z architektów tego przedsięwzięcia miał być trener Bartoszek, który podpisał kontrakt do końca czerwca 2022 roku.

Nowa rzeczywistość

Zawsze przed rozpoczęciem sezonu typowano Koronę do spadku. „Złocisto-krwiści” spadli, a raczej zostali zdegradowani z ekstraklasy raz za korupcję. Zawsze udawało im się uratować przed spadkiem, kończąc przeważnie gdzieś w środku tabeli.

Sezon 2020/2021 jest więc czymś nowym dla kielczan. Nie udało im się utrzymać i muszą się odnaleźć w nowej rzeczywistości. Raczej nikt nie oczekiwał od Korony tego, że od razu awansuje do ekstraklasy. Zbyt dużo złych rzeczy działo się wokół klubu, aby było to możliwe. Finanse klubu były w opłakanym stanie, brano więc każdego, kto miał dwie nogi i chciał grać w Kielcach. Do tego wielu ważnych piłkarzy odeszło, bo 1. liga byłaby dla nich zbyt niską półką. Z klubem pożegnał się między innymi Marcin Cebula, który był rewelacją jesieni w Rakowie, Jakub Żubrowski, który regularnie występuje w Zagłębiu, czy Petteri Forsell. Maciej Bartoszek stanął przed trudnym zadaniem.

Wyniki

Trenera i piłkarzy ocenia się głównie za wyniki, jakie osiąga. Koronie w rundzie jesiennej szło tak, jak większość przypuszczała, czyli przeciętnie. Warto jednak dodać, że w tym sezonie z 1. ligi spada tylko jedna drużyna, jest to więc idealny czas na tzw. okres przejściowy. Śmiało można dać większy kredyt zaufania trenerowi mimo gorszych wyników.

Po rundzie jesiennej Korona zajmowała 11. miejsce, które wbrew pozorom nie było tragiczne, ponieważ strata do lokaty zapewniającej baraże nie była duża. Trzeba jednak przyznać, że ostatnio kielczanie wpadli w dołek, bo w pięciu spotkaniach zdobyli tylko jeden punkt. Zawodnikom brakowało tego „pazura” i charakteru, za który tak pokochaliśmy Koronę w sezonie 2016/2017. Jednak czy można było wyciągnąć coś więcej z tego zespołu? Wydaje się, że nie, mimo to postanowiono pożegnać się z trenerem.

Czy to odpowiedni czas na zwolnienie?

Maciej Bartoszek podjął się arcytrudnego zadania, przychodząc do Kielc w momencie, gdy wszystko od tego klubu odpychało. Misja uratowania Korony przed spadkiem nie powiodła się, ale mimo to został i chciał pomóc w odbudowie klubu. Wyniki robił raczej takie, jak się każdy spodziewał po potencjale piłkarskim, jaki posiadał. Został dyrektorem sportowym, czym pokazano zaufanie do niego, które jak się okazało, bardzo szybko znikło.

Czy to ruch przemyślany? Raczej nie, nie wiadomo, kto wskoczy na jego miejsce. Mówi się, że przez najbliższe mecze drużynę będzie prowadził Kamil Kuzera, czyli asystent Bartoszka. Wszystko więc wyszło jak zwykle w polskiej piłce: szybko i byle jak. Szkoda, a najlepszym świadectwem tego, jak zależało Bartoszkowi, niech będzie pożegnalna, krótka konferencja. Trudno w to uwierzyć, ale w kilku momentach trenerowi łamał się głos.

Ruch ten spowodowany jest również zmianami w zarządzie oraz innymi roszadami wewnątrz klubu. Na pewno sporym błędem było przydzielenie Bartoszkowi funkcji dyrektora sportowego, bo wyszło to co najmniej źle.

Obecnie kielczanie zajmują 13. lokatę, ale tracą mniej punktów do miejsca gwarantującego baraże niż lokaty zagrożonej spadkiem.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze