Dima – człowiek od czarnej roboty


26 grudnia 2010 Dima – człowiek od czarnej roboty

Piłkarze, grający na tej pozycji, zwykle nie rzucają się w oczy. Nazywani są zawodnikami od czarnej roboty. Nie mówi się o nich zbyt wiele, a jednak często to dzięki nim drużyna osiąga korzystny rezultat. Defensywny pomocnik na boisku zostawia całe serce. Nie inaczej jest z Dimitrije Injacem, serbskim pomocnikiem Lecha.


Udostępnij na Udostępnij na

Dimitrije Injac na boisku nie rzuca się w oczy
Dimitrije Injac na boisku nie rzuca się w oczy (fot. Hanna Urbaniak / iGol.pl)

Od kilku lat mam okazję bywać na meczach Ekstraklasy i europejskich pucharów. Bardzo często mając okazję zobaczyć mecz na żywo, przyglądam się przez cały pojedynek jednemu zawodnikowi, podziwiając jego kunszt, technikę, waleczność. W swoim życiu widziałem już grę kilku klasowych piłkarzy takich, jak: Del Piero, Silva, Adebayor, Smolarek, Boruc i wielu innych. Najczęściej mam jednak okazję obserwować piłkarzy Lecha Poznań. Dawniej wielki podziw budził u mnie Rafał Murawski. „Muraś” w Lechu miał fantastyczny okres. Niejednokrotnie prowadził „Kolejorza” do zwycięstw. Nawet gdy zdarzył mu się słabszy mecz nie można było odmówić mu ambicji, chęci do walki. Gdy inni zawodnicy padali ze zmęczenia, Murawski strzelał, podawał, atakował, walczył. Jego gra w 90. minucie niewiele różniła się od gry w pierwszych dziesięciu minutach. Ponadto pomocnik reprezentacji Polski miał dar do zdobywania niezwykle ważnych bramek. Oczywiście najważniejszą była ta strzelona Austrii Wiedeń w 120. minucie rewanżowego meczu eliminacji Pucharu UEFA, która dała Lechowi upragniony awans do fazy grupowej.

Podręcznikowy odbiór Injaca
Podręcznikowy odbiór Injaca (fot. Łukasz Cyraniak / iGol.pl)

Murawski z Poznania jednak odszedł. W Lechu pozostał Dimitrije Injac, stojący zawsze gdzieś z boku Serb, znajdujący się w cieniu Peszki, Stlicia, Kriwca czy wcześniej Lewandowskiego. Injac urodził się 12 sierpnia 1980 roku w Kikindzie. Swoje pierwsze kroki stawiał w miejscowym OFK, ale po przeprowadzce do Nowego Sadu zaczął trenować w FK Kabel. W młodości uważany był za wielki talent. Z tego względu znalazł się w młodzieżowej reprezentacji Jugosławii, w której był nawet kapitanem. Wróżono mu grę w kadrze i dobrym klubie europejskim. Kolejnym krokiem do wielkiej kariery miało być przejście do Vojvodiny. Tam Injac nie zdołał się wybić i został wypożyczony do drugiej ligi, do drużyny FK Becej. Gra na zapleczu najwyższej klasy rozgrywkowej pozwoliła „Dimie” ograć się w seniorskiej piłce. Nie dostał jednak kolejnej szansy w Vojvodinie. Dostał jednak propozycję z bośniackiego FK Slavija Sarajewo. Dobra gra zaowocowała zainteresowaniem kilku klubów z wyżej notowanych lig. Jednym z nich był Lech Poznań. Injac przybył do tej drużyny z 10-osobową grupą bałkańskich piłkarzy. To właśnie on przypadł do gustu ówczesnemu trenerowi „Kolejorza”, Franciszkowi Smudzie. W rundzie wiosennej sezonu 2006/2007 zagrał 14 spotkań w lidze, w których zaliczył swoje premierowe trafienie. Było to w meczu z Widzewem, który poznaniacy wygrali 6:1. Nowy sezon Injac rozpoczął już jako podstawowy zawodnik. Od tego czasu jest pewnym ogniwem w jedenastce Lecha. To również dzięki niemu „Kolejorz” wywalczył w zeszłym sezonie tytuł mistrza Polski oraz zaliczył wiele udanych występów w europejskich pucharach.

Julien Feret (z prawej) powstrzymany przez Dimitrije Injaca (z lewej) oraz Grzegorza Wojtkowiaka
Julien Feret (z prawej) powstrzymany przez Dimitrije Injaca (z lewej) oraz Grzegorza Wojtkowiaka (fot. Hanna Urbaniak / iGol.pl)

Injac jest bardzo lubiany przez poznańską publiczność. Dał się poznać jako skromny, ale bardzo pracowity chłopak. Doskonale zdaje sobie sprawę, że do miana gwiazdora wiele mu jeszcze brakuje. Gdy Stilić czy inni piłkarze są rozchwytywani pod szatniami, „Dima” stoi gdzieś na uboczu. Zawsze jednak przywita się,  zamieni kilka zdań. Wydaje się być człowiekiem bardzo spokojnym i małomównym. I taki jest w rzeczywistości, chociaż na bliższych sobie ludzi jest zdecydowanie bardziej otwarty. Największym przyjacielem Injaca na boisku, ale również poza nim, jest Ivan Djurdjević. Obaj są Serbami, więc bez problemu się dogadują. Są swego rodzaju przeciwieństwami, ale dzięki temu świetnie się uzupełniają. Osobowość tego zawodnika przekłada się również na boisko. Rzadko rzuca się w oczy. Mimo to wykonuje jednak ogromną pracę. Wielką przyjemnością jest patrzeć na to, jak Serb pracuje w środkowej strefie boiska. Niejednokrotnie to właśnie z jego podań padają bramki dla Lecha. Często również jego interwencje zapobiegają utracie gola. Od pierwszej do ostatniej minuty „Dima” walczy o każdą piłkę. Nie bez znaczenia jest tu zapewne fakt pochodzenia piłkarza. Większość Serbów słynie bowiem z waleczności. Injac i Djurdjević są wielkimi przykładami tego zjawiska.

Od kilku lat Injac pokazuje na boiskach Ekstraklasy bardzo dobrą formę. Jak wspomniałem zawodnik ten pracuje głównie w odbiorze piłki. Rzadko zdobywa gole przez co rzadziej jest na ustach kibiców, ekspertów. Sam piłkarz twierdzi jednak, że nie czuje się tym urażony. Najważniejsze dla niego jest bowiem dobro drużyny. „Dima” zna swoje miejsce w szeregu i wie, jakie zadania należą do niego. Zdaje sobie sprawę, że zdobywanie bramek i spektakularne zagrania należą do innych i w pełni to akceptuje. Bramki zdobywane przez Injaca są rzadkością, ale kiedy już Serb wpisuje się na listę strzelców są to spektakularne trafienia. Mówiąc o bramkach „Dimy”, trzeba wspomnieć o pewnym tygodniu na przełomie października i listopada, który na stałe wpisał się nie tylko w pamięci kibiców „Kolejorza” ale również samego zawodnika. W spotkaniu z Wisłą pomocnik Lecha strzelił bramkę, która z całą pewnością jest mocną kandydatką do miana bramki sezonu. W 52. minucie przy wyniku 1:0 dla gości z Krakowa Injac dopadł do wybitej przed pole karne piłki i bez zastanowienia uderzył z około 30 metrów. Piłka uderzona zewnętrzną częścią stopy wpadła w samo okienko bramki „Białej Gwiazdy”. Gol ten dał poznaniakom impuls do ataku dzięki czemu wygrali ten mecz 4:1. Kilka dni później Injac zdobył bramkę w spotkaniu z Manchesterem City. Zdobył pierwszego gola w tym meczu, również uderzając wybitą na 25. metr piłkę. Było to jedno z trzech trafień, które pozwoliły Lechowi osiągnąć historyczny wynik w spotkaniu ze znacznie bardziej cenionym w Europie rywalem.

Jak więc widać, Dimitrije Injac jest zawodnikiem, który dla Lecha znaczy bardzo wiele. Może się mylę, ale wydaje mi się, że jego odejście bardziej osłabiłoby „Kolejorza” niż odejście np. Sławomira Peszki. Serb ma w poznańskiej drużynie miano niezastąpionego. Czy słusznie? Nie mam co do tego cienia wątpliwości. „Dima” jest ważnym ogniwem na boisku, ale i poza nim. Opowiadając o Injacu nie mogę użyć innych słów niż: wielki człowiek z wielkim sercem.

Komentarze
~Marcin77 (gość) - 13 lat temu

No tak-chłopak,jest bardzo dobry na swej pozycji i z
pewnością dołącza się swoją grą do najlepszych
zawodników na tej pozycji;)

Odpowiedz
~KKS (gość) - 13 lat temu

Świetny artykuł, brawo !! Też sądze że jego
odejście osłabiłoby Kolejorza bardziej niż Peszke
czy nawet Rudnevsa. INJAC THE BEST !!!

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze