Der Klassiker – czyli jak to bywało w ostatnich latach


Hitem sezonu w Niemczech można bez wątpienia nazwać starcie Bayernu z Borussią Dortmund

9 listopada 2019 Der Klassiker – czyli jak to bywało w ostatnich latach

Można nie znać się specjalnie na piłce, oglądać ją pobieżnie, ale i tak wie się, że najważniejszym meczem w Bundeslidze jest pojedynek dwóch wielkich marek, które od wielu lat są czołowymi zespołami w Niemczech. Bayern Monachium oraz Borussia Dortmund od zawsze przyciągają na stadiony i przed telewizory tłumy. Tym razem też nie będzie wyjątku.


Udostępnij na Udostępnij na

Obie drużyny przed sobotnim starciem mają jednak wiele powodów do zmartwień. Monachijczycy po zmianie na ławce trenerskiej wciąż nie przekonują i ostatnim zwycięstwem nad Olimpiakosem Pireus w Lidze Mistrzów też niespecjalnie mogą straszyć największego swojego rywala z krajowego podwórka.

Dortmundczycy też mają swoje problemy, też nie zachwycają i też często dyskutuje się na temat tego, czy aby obecny trener Lucien Favre jest w stanie z Borussii zrobić taki zespół, który pokona w końcowym rezultacie Bawarczyków.

Ogólnie jednak przedmeczowych tematów jest dużo. Zawsze było o czym dyskutować, bo i mecz miał taką otoczkę, że i trudno było przejść obok niego. Zatem można sobie przypomnieć, jak to bywało w ostatnich latach z tymi meczami, nazywanymi po prostu „Der Klassiker”.

Łomot po bawarsku

Allianz Arena jest niezwykle trudnym miejscem dla wielu klubów, w tym również i dla „Żółto-czarnych”, którzy na tym obiekcie często schodzili na tarczy. Najgorsze jednak w tym wszystkim jest to, że mecze z udziałem dwóch wiodących ekip 1. Bundesligi kończyły się dla Borussii bardzo źle, co właściwie można od razu nazwać klęskami.

Pierwszym z brzegu przykładem niech będzie ostatni ligowy mecz na stadionie Bayernu, w którym monachijczycy roznieśli Borussię, pokonując ją 5:0. Była to wówczas 28. kolejka sezonu, w którym zespół Nico Kovaca, do niedawna trenera drużyny, szedł pewnym krokiem po kolejne swoje mistrzostwo kraju, i to kosztem właśnie ekipy z Zagłębia Ruhry.

foottheball.com

Ta nie dość, że została rozbita wysoko i do zera, to straciła w końcowym rozrachunku szanse na mistrzostwo, a aż cztery gole strzelali wciąż grający dla Bayernu zawodnicy. Supersnajper Robert Lewandowski zdobył wtedy dwa gole, a po jednym trafieniu dołożyli Serge Gnabry oraz Javi Martinez.

Piątym szczęśliwcem okazał się Mats Hummels, który otworzył wtedy wynik spotkania. Teraz również nic nie stoi na przeszkodzie, by dokonał tego po raz drugi z rzędu, tyle że już w barwach Borussii, do której wrócił latem.

Na jednym przykładzie się historia klęsk BVB nie kończy. Ta potrafiła zaliczyć jeszcze gorszy wynik w sezonie 2017/18, gdy została doszczętnie zmasakrowana aż 6:0!

Sam Robert Lewandowski nie miał litości dla swoich byłych kolegów, którym zaaplikował hat tricka, a kolejne gole dołożyli: James Rodriguez, Franck Ribery oraz Thomas Mueller. Podobnie jak w powyżej wspomnianym meczu i w tym przypadku padło na 28. kolejkę, kiedy Bayern dowodzony przez legendarnego Juppa Heynckesa zmierzał po mistrzowską paterę.

Litościwy Bayern

Ogólnie rzecz biorąc, rzadko zdarzało się, że Bayern dla Borussii był dobry i strzelał mniej niż cztery gole. Taka sytuacja miała miejsce w sezonie 2014/2015. Obie drużyny prowadzone były wtedy przez szkoleniowców, przed którymi również wielkie starcie, tyle że w lidze angielskiej.

Pep Guardiolia, prowadząc monachijczyków, ograł BVB Juergena Kloppa 2:1, pokazując wyższość ekipy z Bawarii nad swoim odwiecznym rywalem. Mniejsza liczba goli jednak nie oznaczała, że spotkanie stało na słabym poziomie. Oba zespoły należały w tamtym okresie do jednych z najsilniejszych, więc i o gole mogło być nieco trudniej.

Zdarzało się jednak i tak, że Bayern przegrał na własnym stadionie, dając się pokonać jednym golem. Tak było chociażby w sezonie 2011/2012, swoje pięć minut miał wtedy Mario Goetze, który niedługo później zmienił barwy na te czerwone i stał się jednym z wrogów numer 1 kibiców z Signal Iduna Park.

Tamto spotkanie można zaliczyć do niezwykłych również ze względu na to, w jakiej dyspozycji był w tamtym okresie Bayern. Prowadzona przez Juppa Heynckesa machina zazwyczaj miała problem z BVB i tak było również w tamtym przypadku.

Głównie jednak starcia pomiędzy tymi klubami na ligowym podwórku grane w Monachium kończyły się zazwyczaj wysokimi zwycięstwami gospodarzy. Ostatnie pięć spotkań kończyło się wygranymi „Gwiazdy Południa”, a bilans bramkowy przedstawia się fatalnie dla „Żółto-czarnych” – 20:3!

Coś na pocieszenie

Szukając pocieszenia dla fanów Borussii, trzeba się nieco bardziej cofnąć w czasie, ale niekoniecznie trzeba sięgać bardzo głęboko w pamięci. Sezon 2013/2014 to jeden z lepszych okresów Bawarczyków, którzy świeżo po objęciu sterów przez Pepa Guardiolę na Allianz Arena dali się pobić swoim gościom.

Skończyło się wynikiem 3:0 dla Borussii, w której grał wówczas Lewandowski. Polakowi jednakże nie udało się trafić do bramki rywala, ale z tego obowiązku wyręczyli go inni: Henrikh Mkhitaryan, Marco Reus i Jonas Hofmann. Był to zarazem zimny prysznic dla podopiecznych Hiszpana, którzy jednakże zdołali zwyciężyć tamte rozgrywki.

Choć wojna została przegrana z punktu widzenia Borussii, to smak zwycięskiej bitwy pozostał. Tamtym zwycięstwem może podnosić swoje morale obecny zespół Borussii, tym bardziej że jeszcze jest kilku takich zawodników, którzy pamiętają tamto starcie.

Szczególnie kibice liczą na formę Marco Reusa. Ten jako jeden z niewielu pamięta tamto zwycięskie starcie i jeżeliby się znalazł w swojej życiowej formie, to kto wie, mógłby stać się bohaterem w kolejnym zwycięskim pojedynku.

Mierzenie sił

Przed trwającym sezonem doszło do starcia pomiędzy Bayernem a Borussią. Mecze pomiędzy tymi obydwoma klubami rozgrywane w ramach Superpucharu Niemiec są już właściwie tradycją przed inauguracją kolejnych sezonów, a to z uwagi na fakt, że właśnie Bayern i Borussia okazują się najsilniejsze w lidze i Pucharze Niemiec.

Wspominając jednak ostatni tegoroczny mecz tych drużyn, warto podkreślić, że silniejsza okazała się Borussia, która położyła na deski Bawarczyków, pokonując ich 2:0.

Łukasz Sobala / Press Focus

Golami Paco Alcacera i Jadona Sancho można było ukoronować ważne trofeum dla dortmundczyków, dla których zwycięstwo odniesione nad odwiecznym rywalem mogło zasmakować jeszcze bardziej niż kiedykolwiek. Również pod kątem tamtego starcia można upatrywać szans Borussii na zwycięstwo w zbliżającym się spotkaniu.

Wzmocniona latem drużyna z Signal Iduna Park wydaje się być w zwyżkowej formie. Po ostatnim słabszym okresie podopieczni Luciena Favre’a nabierają wiatru w żagle i jeśli znajdą sposób na nie najsilniejszego obecnie rywala, to kto wie, być może uda się nie tylko przerwać fatalną passę porażek w Monachium, ale i ostatecznie wygrać całe rozgrywki Bundesligi.

Jeśli nie teraz, to kiedy? W klubie bardzo poważnie w końcu podeszło się do kwestii wzmocnienia kadry i nie bez powodu sprowadzono gwiazdy silnych niemieckich drużyn. Thorgan Hazard, Julian Brandt dołączyli do kadry dobrze zapowiadanego się projektu, który już sezon wcześniej powinien zwalić giganta z Bawarii z niemieckiego tronu.

Na własne życzenie jednak BVB tego nie zrobiła, więc jeśli chce to zrobić tym razem, musi zacząć wygrywać teraz, gdy Bayern jest w słabszej formie.

Remisy?

Rzadko kiedy „Der Klassiker” nie wyłaniał zwycięzców. Zazwyczaj ktoś musiał się cieszyć z wygranej, a ktoś z powodu przegranej spuścić głowę i opłakiwać swój los.

Nie znaczy to jednak, że w takich meczach nie padały już remisy. Jeśli chodzi o mecze rozgrywane na stadionie 29-krotnego mistrza Niemiec, to takim rezultatem skończył się mecz z sezonu 2012/2013. Na tablicy świetlnej po końcowym gwizdku arbitra głównego widniał wówczas wynik 1:1, a strzelców obu tych trafień próżno szukać w obecnych kadrach potentatów.

Dla ciekawostki można również wspomnieć, że i w tamtym spotkaniu wystąpił w barwach „Żółto-czarnych” Robert Lewandowski, który i tamtym razem nie potrafił pokonać dziś swojego klubowego kolegi – Manuela Neuera.

Remis także padł w Dortmundzie w sezonie 2015/2016 i co ciekawe, nie padła tam ani jedna bramka, co wydaje się na pozór wynikiem dziwnym z uwagi na to, że w „Der Klasiker” zazwyczaj pada właśnie bardzo dużo goli. Na nie narzekać kibice z pewnością nie mogli w roku 2006, gdy obejrzano aż sześć goli.

Była to ostatnia kolejka sezonu, jednakże dla „Żółto-czarnych” nie był to mecz takiej wagi, jakiej jest w ostatnim czasie. Ta zajmowała odległe miejsce, a Bayern zgodnie z przewidywaniami wygrał tamte rozgrywki. Swój epizod zaliczył wtedy Polak Euzebiusz Smolarek, który niewątpliwie zaczął wydeptywać ścieżkę dla rodaków do jednego z najbardziej utytułowanych klubów w Niemczech.

Der Klassiker z Polakami

W najnowszych pojedynkach tych najważniejszych starć w lidze niemieckiej ważną rolę odgrywają również Polacy, którzy jednocześnie należą bądź należeli do filarów tychże zespołów.

Wiodącą postacią jest oczywiście Robert Lewandowski, który bije kolejne strzeleckie rekordy i ani myśli się zatrzymać. Swój wkład wnieśli jednakże Jakub Błaszczykowski, którego w barwach BVB już się nie zobaczy, chyba że rozegra kiedyś jakiś pokazowy mecz na zakończenie kariery.

Podobnie sytuacja wygląda w przypadku Ebiego Smolarka, który przed laty nieźle wkomponował się do drużyny Borussii i niewątpliwie pokazał, że Polacy grający w polu także mogą robić karierę w topowych drużynach Europy. Choć tamte czasy nie należały dla dortmundczyków do najlepszych, to fakt, że Polak tam błyszczał, należy mimo wszystko chyba docenić.

Oprócz Lewandowskiego w hicie sezonu wystąpić może Łukasz Piszczek, który jest pewnym punktem swojego zespołu, a przynajmniej takim był w ostatnim czasie. Prawy obrońca cieszy się ogromnym szacunkiem wśród fanów, dla których gra ,i kolejny taki mecz z jego udziałem byłby ważnym momentem także i dla samego zainteresowanego.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze