Defetyzm ogarnął sympatyków GKS-u Bełchatów


Jakie są nastroje po nieudanym debiucie Marcina Węglewskiego w roli pierwszego szkoleniowca "Brunatnych"?

3 czerwca 2020 Defetyzm ogarnął sympatyków GKS-u Bełchatów
Wojciech Bąkowicz /iGol.pl

Nie będzie tajemnicą fakt, że GKS Bełchatów jest obecnie trapiony problemami natury finansowej. Nie będzie tajemnicą fakt, że piłkarze od dłuższego czasu grają tam za darmo. Nikt nie ukrywa, że ze względu na fatalną sytuację finansową Górniczy Klub Sportowy może mieć ogromne problemy z pozostaniem na zapleczu ekstraklasy. Po fatalnym restarcie zapanował wśród kibiców GKS-u istny defetyzm. Bowiem mało kto już wierzy, że bełchatowianie z powodzeniem powalczą o utrzymanie. Ale jak to kiedyś śpiewał Mieczysław Fogg – „po deszczu jest słońce”…


Udostępnij na Udostępnij na

Wysoka porażka przeciwko Sandecji na swoim stadionie może boleć podwójnie. Bowiem „Brunatni” nigdy wcześniej nie ulegli zespołowi z Nowego Sącza. Mało tego, drużyna z Małopolskiego w obecnym sezonie na wyjazdach spisuje się zdecydowanie poniżej oczekiwań. Ekipa Tomasza Kafarskiego przed meczem w Bełchatowie rozegrała dziesięć spotkań na wyjeździe, w których zdołała wywalczyć raptem osiem „oczek”, co daje tylko 28% wszystkich zdobytych punktów od początku rozgrywek. 

Bełchatowianie na swoim stadionie nie zwyciężyli od październikowego starcia z Olimpią Grudziądz. Wielu sympatyków miało nadzieję, że wreszcie wczoraj uda się przełamać. Dziś już wiemy, że obok problemów finansowych w szeregach Bełchatowa coraz mocniej doskwierać będą problemy natury sportowej. 

Nieudany debiut

Wiele osób zastanawiało się, jak na GKS wpłynie niespodziewane odejście Artura Derbina, o którym poinformowaliśmy jako pierwsi. Na kilka dni przed wznowieniem rozgrywek było wiadomo, że nowym szkoleniowcem zostanie już były dyrektor sportowy klubu – Marcin Węglewski. Niestety nie będzie on zbyt dobrze wspominał swojego debiutu na ławce trenerskiej.

Sport polega na wygrywaniu. W sporcie trzeba być konkretnym. Zwłaszcza w piłce nożnej – przekonywał na pomeczowej konferencji nowy szkoleniowiec „Brunatnych”. – Nam dzisiaj zabrakło tych konkretów. A przede wszystkim bramek. Sandecja wykorzystała naszą nieporadność i doprowadziła do sytuacji takiej, że w drugiej połowie musieliśmy myśleć wyłącznie o tym, by strzelić przynajmniej jedną bramkę, która da nam nadzieję na to, że nabierzemy siły na równorzędną walkę. Żeby coś z tego meczu jeszcze wyciągnąć – tłumaczył Węglewski. 

Nie można również odmówić bełchatowianom walki do samego końca. Niestety dla nich samych, Sandecja była bardzo mocna. Do tego nowosądeczanie mieli trochę szczęścia, jak chociażby w 30. minucie spotkania, kiedy to niemalże stuprocentowej sytuacji nie wykorzystał napastnik GKS-u, Przemysław Zdybowicz. Kto wie, co by się wydarzyło, gdyby udało się bełchatowianom na kwadrans przed końcem pierwszej odsłony złapać kontakt. 

Były dobre momenty

Nie tak sobie wyobrażaliśmy nasz powrót po długiej przerwie od grania. Spodziewaliśmy się, że będzie to trudne spotkanie, ale byliśmy na to przygotowani. Jak trener wspomniał, w piłce nożnej chodzi o to, by zdobywać bramki, co nam się niestety nie udało, a nad to wszystko straciliśmy aż trzy – mówił po meczu Mikołaj Grzelak. 

Jak zauważył sam zawodnik, bełchatowianie mieli swoje momenty. – Wydaje mi się, że patrząc na cały przebieg meczu, momentami nasza gra wyglądała bardzo dobrze. I chyba nie zasłużyliśmy na taki wynik. Musimy wyciągnąć wnioski z tego meczu i w kolejnych spotkaniach musimy walczyć o pełną pulę. Tylko to nas interesuje – przekonywał boczny obrońca GKS-u.

Na koniec konferencji prasowej szkoleniowiec „Brunatnych” odniósł się do problemów finansowych klubu. – Niezależnie od tego, jaka jest obecnie sytuacja, nawet gdyby klub miał przestać funkcjonować, pamiętajmy o tym, że są tutaj zawodnicy. Zawodnicy, którzy chcą godnie reprezentować ten klub, to miasto i, przede wszystkim, chcą godnie reprezentować swój piłkarski dorobek. Bo on może zadecydować o tym, że w przyszłości będą grać na tym poziomie. Myślę, że te dwa lata pracy, które tutaj włożyliśmy, dały im możliwość gry na poziomie pierwszoligowym i pewnie chcieliby na nim zostać. I tego życzę zawodnikom, by zostali na tym poziomie, a niektórzy niech idą nawet poziom wyżej, bo na to zasłużyli. A sens tego będzie zawsze, bo sport wyzwala emocje. Sport daje nadzieję – przekonywał Marcin Węglewski.

„Żadne historie nas nie złamią”

Obecnie GKS Bełchatów z dorobkiem 25 punktów plasuje się na ostatniej bezpiecznej lokacie w tabeli i ma raptem dwa „oczka” przewagi nad najlepszą drużyną strefy spadkowej. Co za tym idzie – w przypadku zwycięstwa Odry Opole w jutrzejszym meczu bełchatowianie znajdą się w strefie spadkowej. 

Nastroje wśród kibiców GKS-u nie są zbyt dobre. Można śmiało stwierdzić, że w Bełchatowie po porażce z Sandecją zapanował istny defetyzm. Oczywiście nie jest to spowodowane wyłącznie kiepskimi wynikami w ostatnich spotkaniach, mimo tego, że w ostatnich pięciu starciach bełchatowianie byli w stanie zdobyć tylko jedno „oczko”. Jednakże wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że wciąż nie jest jasna przyszłość klubu. Nawet w sytuacji, gdyby drużyna utrzymała się na zapleczu ekstraklasy, nie wiadomo, czy klub nadal będzie funkcjonował tak jak obecnie…

Oczywiście jeśli chodzi o aspekt sportowy, tutaj wszyscy są zgodni, że bełchatowianie tanio skóry nie sprzedadzą. Mimo tego, że sytuacja jest, jaka jest. – Nie pomaga nam sytuacja, która dzieje się dookoła. Zawsze będziemy grać, by zwyciężyć, nieważne, jaka jest sytuacja. Mamy na tyle świadomych zawodników i na tyle zgraną atmosferę w szatni, że żadne historie nas nie złamią – przekonuje Mikołaj Grzelak. 

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze