W Liverpoolu Danny Ings miał wykonać milowy krok w karierze. Na Anfield Road zamiast progresu Anglik odniósł dwie poważne kontuzje kolan. By wrócić do gry, w cztery miesiące przepłynął długość kanału La Manche, demonstrując niesamowitą determinację. Obecnie snajper zbiera plony tytanicznej pracy. Znów zachwyca skutecznością, coraz głośniej pukając do drzwi selekcjonera reprezentacji Anglii.
Fundamentem powrotu Burnley do Premier League po czterech sezonach nieobecności była niesamowita dyspozycja duetu Danny Ings – Sam Vokes. Para snajperów zdobyła łącznie czterdzieści jeden bramek, co stanowiło ponad połowę wszystkich ligowych trafień zespołu z Turf Moor. Świetna skuteczność atakujących nie uszła uwadze klubów z angielskiej ekstraklasy. Zainteresowanie wzbudzał zwłaszcza Danny Ings, na koniec kampanii uznany za zawodnika sezonu w Championship. Potencjalny transfer wykluczyło jednak Burnley, które po awansie do Premier League nie zamierzało tracić najlepszego strzelca zespołu.
W debiutanckiej kampanii w Premier League Anglik tylko potwierdził duży potencjał. W pojedynkach ze znacznie bardziej doświadczonymi defensorami często wychodził zwycięsko, wykorzystując niezwykły spryt oraz zwinność. Kolejnymi trafieniami i udanymi występami przyciągał kolejnych zainteresowanych. Możliwość pozyskania Danny’ego Ingsa zaczęły sondować już nie tylko kluby ze środka tabeli, lecz także Manchester United oraz Liverpool. Odejście snajpera z Burnley z każdym miesiącem stawało się coraz bardziej prawdopodobne, szczególnie że kontrakt zawodnika z „The Clarets” wygasał z końcem sezonu. W maju menedżer zespołu, Sean Dyche potwierdził, że zawodnik pożegna się z drużyną z Turf Moor.
– Przyjemnie patrzeć na to jak się rozwija. Jednak wygląda na to, że nie będzie kontynuował postępów w naszym klubie. Wraz z agentem przekazali wiadomość, że szukają nowych wyzwań – mówił w rozmowie z BBC Radio 5 szkoleniowiec.
Lots of speculation around #DannyIngs today. Here's what we wrote about #NUFC's interest. http://t.co/gXMVnY9HQk pic.twitter.com/Ls5Cf6rOmV
— The Chronicle (@ChronicleNUFC) February 2, 2015
Ostatecznie Danny Ings postanowił wybrać ofertę Liverpoolu. Z racji, że Anglik nie ukończył 24 lat, „The Reds” musieli wypłacić Burnley ekwiwalent za wyszkolenie, którego wysokość ustalono na rekordową sumę ośmiu milionów funtów. Dla klubu z Anfield Road nie był to jednak wielki wydatek. Tym bardziej że z transferem snajpera wiązano spore nadzieje w czerwonej części Merseyside.
Wielkie plany, brutalna rzeczywistość
Po całkowicie nieudanej kampanii priorytetem Liverpoolu było wzmocnienie przedniej formacji. Danny Ings wraz z dwoma innym nowymi nabytkami, Christianem Benteke oraz Roberto Firmino, mieli zapewnić „The Reds” wystarczającą jakość w ataku by walczyć o najwyższe cele. Mimo że to Belg oraz Brazylijczyk byli wyżej w hierarchii Brendana Rodgersa przy desygnowaniu ofensywy, to były zawodnik Burnley szanse debiutu otrzymał już czwartej kolejce Premier League. Z każdym kolejnym meczem prezentował się coraz lepiej, co zaowocowało powołaniem do reprezentacji Anglii. Kariera Danny’ego Ingsa w przeciągu zaledwie paru miesięcy nabrała zawrotnego tempa, a rozwój był widoczny gołym okiem.
– Moim największym przeciwnikiem [z którym rywalizuję] zawszy byłem ja sam. To w jakim stopniu się rozwinę zależy ode mnie. Taką filozofię wyznawałem jako pół-zawodowiec w Dorchester Town czy [teraz] w Liverpoolu. Stawiam sobie cele. Mentalność się nie zmieniła. […] Przychodzę na trening każdego dnia i staram się poprawiać jak tylko mogę – mówił o swojej mentalności po otrzymaniu powołania do kadry prowadzonej przez Roya Hodgsona w rozmowie ze Sky Sports zawodnik Liverpoolu.
Niemal tydzień później Danny Ings zadebiutował w reprezentacji Anglii w spotkaniu z Litwą. Po zakończeniu przerwy na mecze międzypaństwowe do Liverpoolu wracał bogatszy o nowe doświadczenia i z większą motywacją. Na Anfield Road zaszły jednak spore zmiany. Fatalny poprzedni sezon w połączeniu z niezadowalającymi rezultatami w bieżącej kampanii spowodowały zwolnienie Brendana Rodgersa. Irlandczyka z Północy zastąpił Jürgen Klopp, który miał przywrócić Liverpool do europejskiej czołówki.
Każdy z graczy „The Reds” od nowa musiał walczyć o miejsce w podstawowej jedenastce zespołu z czerwonej części Merseyside. Przed Dannym Ingsem pojawiła się szansa by na stałe zadomowić się w wyjściowym składzie zespołu z Anfield Road. Anglik już na pierwszym treningu pod wodzą nowego menedżera zerwał jednak wiązadła krzyżowe w lewym kolanie. Diagnoza nie pozostawiała złudzeń – uraz miał wykluczyć snajpera z gry do końca sezonu.
Liverpool striker Danny Ings ruled out for the season with knee injury #UEL pic.twitter.com/D1Oup8bUl5
— UEFA Europa League (@EuropaLeague) October 15, 2015
Kanał La Manche w cztery miesiące
Rekonwalescencja przebiegła jednak szybciej niż wstępnie przewidywano. Danny Ings otrzymał szansę gry w ostatnim dla Liverpoolu ligowym spotkaniu sezonu. Kolejna kampania miała być dla Anglika zupełnie nowym początkiem na Anfield Road.
Sztab szkoleniowy Liverpoolu bardzo ostrożnie poddawał jednak zawodnika większym obciążeniom, stale monitorując stan zdrowia napastnika. Pierwsze minuty w sezonie Danny Ings rozegrał dopiero pod koniec września w wygranym spotkaniu Pucharu Ligi Angielskiej przeciwko Derby County. Kolejne tygodnie spędził na powrocie do rytmu meczowego występując w dwóch spotkaniach drużyny rezerw, w których imponował skutecznością. Snajper już za chwilę miał zacząć rywalizację o powrót do gry w jedenastce Jürgena Kloppa. W trakcie swojego drugiego meczu w sezonie doznał jednak kolejnego urazu. Kontuzja, tym razem prawego kolana, wymagała zabiegu operacyjnego, co ponownie wykluczyło zawodnika z gry do końca kampanii.
– Stwierdzenie, że jesteśmy zdewastowani byłoby niedopowiedzeniem. Jest tak wspaniałym chłopcem i tak ciężko pracował, że zasługuje na więcej szczęścia. To typowe dla osobowości Danny’ego na boisku i poza nim, że odniósł kontuzję kolana, gdy odważnie próbował odzyskać piłkę dla swojej drużyny wykonując atak. Ta sama osobowość sprawi, że powróci równie dobry i silny jak w dawniej – mówił na konferencji prasowej Jürgen Klopp.
https://twitter.com/sportbible/status/793769937340882944
Po pomyślnie zakończonym zabiegu operacyjnym Danny Ings rozpoczął żmudny i ciężki proces rehabilitacji. By powrócić do pełni zdrowia zawodnik postawił przed sobą wyzwanie przepłynięcia długości kanału La Manche na dwudziestometrowym basenie ulokowanym w ośrodku treningowym Liverpoolu. Do wykonania zadania Anglik potrzebował czterech miesięcy, pokonując długość akwenu 1700 razy używając tylko górnych partii ciała. Wspaniała postawa zawodnika zainspirowała zespół z Anfield Road, a brytyjskie media chętnie rozpisywały się o wyczynie podopiecznego Jürgena Kloppa.
– Każdemu zawodnikowi, który doznał kontuzji kolana bardzo trudno jest wrócić [do dawnej dyspozycji], ale miałem odpowiednie wsparcie wokół mnie i odpowiednie osoby w Liverpoolu zajmowały się rehabilitacją. Rzeczy poza boiskiem po tym jak doznałem kontuzji stały się w tym czasie dość trudne… Po drugiej kontuzji kolana czułem, że to już koniec. […] Myślałem, że będzie bardzo, bardzo ciężko się podnieść. Jednak przeszedłem operację i bardzo ciężko pracowałem, aby uzyskać najlepszą możliwą formę – wspominał w lipcu w wywiadzie z portalem talkSPORT Danny Ings.
Danny Ings na bocznym torze
Po powrocie do treningów z zespołem sztab szkoleniowy Liverpoolu jeszcze ostrożniej zajmował się ponownym wkomponowaniem Anglika do drużyny. Danny Ings kolejny sezon na Anfield Road rozpoczął rywalizując w lidze rezerw. W rozgrywkach drugich zespołów miał wrócić do pełnej dyspozycji i nabrać niezbędnego rytmu meczowego. W drużynie Jürgena Kloppa było o to niezwykle ciężko.
Latem do Liverpoolu dołączył Mohamed Salah, który wraz z Roberto Firmino oraz Sadio Mane stworzyli niezwykle skuteczny ofensywny tercet. Szanse snajpera na wygranie rywalizacji o miejsce w jedenastce z którymkolwiek z atakujących były minimalne. W trakcie całej kampanii Danny’emu Ingsowi udało się jednak wystąpić w czternastu spotkaniach pierwszego zespołu – co istotne nie odnosząc poważnej kontuzji.
– Zespół rozwijał się tak szybko, w niesamowitym tempie. […] Zagrałem jednak w sezonie w czternastu meczach, co moim zdaniem było bardzo pozytywne po tym co przeszedłem. Jestem pełen uznania dla Jürgena Kloppa i wszystkich w Liverpoolu za to, że nadal we mnie wierzyli. To (rywalizacja z ofensywnym tercetem – przyp.red.) było bardzo trudne. Byłoby trudne dla każdego, szczególnie po kontuzjach kolan. Atakująca trójka [Liverpoolu] jest zabójcza. Są świetni, także mi pomogli i fantastycznie było się od nich uczyć. Wiedziałem jednak, że to właściwy moment by odejść – kontynuował w rozmowie talkSPORT Danny Ings.
Po drugiej kontuzji kolana czułem, że to już koniec [kariery].Danny Ings
Zainteresowanych pozyskaniem zawodnika nie brakowało. Anglik znalazł się na listach życzeń kilku zespołów z Premier League. Kwota żądana przez Liverpool opiewająca na dwadzieścia milionów funtów odstraszyła jednak wielu potencjalnych nabywców. Na opieszałości konkurentów skorzystał Southampton. Klub ze St Mary’s Stadium wypożyczył snajpera na jeden sezon z koniecznością wykupu po zakończeniu rozgrywek za kwotę dwudziestu milionów funtów. Odejście zawodnika z Liverpoolu stało się faktem.
Lepszy niż się wydawało
Na południu Anglii Danny Ings momentalnie odżył. W pierwszych pięciu spotkaniach ligowych zdobył trzy bramki, a menedżer „The Saints”, Mark Hughes, nie ukrywał zachwytu nad grą nowego nabytku.
– Zawsze wysoko ceniłem jego umiejętności, ale kiedy codziennie z nim pracujesz, rozumiesz dokładnie jakim jest graczem. Z pewnością przekroczył moje oczekiwania. Jest lepszym zawodnikiem niż przypuszczałem, więc jesteśmy bardzo zadowoleni – komentował dyspozycję snajpera na konferencji prasowej menedżer Southampton.
Po solidnym początku sezonu w dalszej części sezonu Anglik wraz z całym zespołem ze St Mary’s Stadium nie prezentowali się już tak korzystnie. Seria dziesięciu spotkań bez zwycięstwa sprawiła, że „The Saints” znaleźli się w strefie spadkowej. Władze Southampton by ratować klub przed degradacją postanowiły zwolnić Marka Hughesa. Zadanie utrzymania zespołu z południowej Anglii w Premier League powierzono Ralphowi Hasenhüttlowi.
Danny Ings has scored more Premier League goals (4) than any other Southampton player so far this season.
He makes his return from injury vs. Arsenal today. pic.twitter.com/fghXonlVHn
— Squawka (@Squawka) December 16, 2018
Pod wodzą nowego menedżera Southampton w końcu zaczął wygrywać, lecz Danny Ings drugiej części sezonu nie mógł zaliczyć do udanych. Zaledwie trzy bramki i dwie asysty co prawda pomogły drużynie ze St Mary’s Stadium zachować ligowy byt, lecz rzuciły cień na udany start kampanii w wykonaniu snajpera. Władze oraz sztab szkoleniowy „The Saints” tylko w samych superlatywach wypowiadali się jednak o dyspozycji Anglika, latem pozyskując gracza na zasadzie transferu definitywnego. Radości z podpisania umowy nie krył także Danny Ings.
– Oczywiście jestem tu od poprzedniego sezonu, były wzloty i upadki z kilkoma małymi kontuzjami, które spowodował brak intensywniejszych treningów w trakcie okresu przygotowawczego. Teraz podpisałem kontrakt [z Southampton], czuję się świetnie. Dbałem o siebie przez lato i jestem gotów na nowy sezon. Osobiście [uważam że] to będzie dla mnie wielki sezon – mówił po podpisaniu umowy w rozmowie z klubowa stroną internetową Anglik.
Przykład dla innych
Przewidywania snajpera nie minęły się z prawdą. Danny Ings na listę strzelców po raz pierwszy w ligowym sezonie wpisał się już w drugiej kolejce Premier League. Bramka w meczu z Liverpoolem okazała się także prawdziwym początkiem powrotu zawodnika do optymalnej dyspozycji sprzed lat zdominowanych przez kontuzje. Mimo iż Southampton znów notował serię meczów bez zwycięstwa to Anglik dokładał kolejne bramki. Trafiając w każdym z czterech ostatnich ligowych spotkań Danny Ings wydatnie pomógł wyjść „The Saints” z kryzysu. Świetna dyspozycja snajpera przyczyniła się do ocalenia posady przez Ralpha Hasenhüttla.
– To rezultat pracy człowieka, który zapieprza. Tak właśnie powinno być i jest absolutnie pozytywny przez cały czas. Możesz poczuć i zobaczyć jak bardzo angażuje się w wygrywanie piłek, jak pracuje dla zespołu. W ostatnich meczach ma fantastyczny passę i mam nadzieję, że tak pozostanie – komentował w rozmowie z „Western Telegraph” dyspozycję podopiecznego Austriak.
50% – Danny Ings has scored 50% of Southampton's Premier League goals this season (7/14), the highest ratio in the competition. Crucial. #SOUWAT
— OptaJoe (@OptaJoe) November 30, 2019
Po latach pełnych problemów zdrowotnych Danny Ings w końcu wrócił do optymalnej dyspozycji. Znów imponuje zwinnością, sprytem i skutecznością. Przypomina snajpera z czasów gry w Burnley, który jednak wzniósł się na znacznie wyższy poziom. Czy z perspektywy czasu Anglik żałuje pobytu w Liverpoolu, który zdominowały poważne urazy?
– Dołączenie do Liverpoolu było dla mnie olbrzymim krokiem, czułem że wszystko idzie zgodnie z planem. Oczywiście sprawy nie potoczyły się tak jak myślałem, ale spędziłem [w Liverpoolu] trzy niesamowite lata i jestem niezmiernie wdzięczny za ten czas. […] Kocham ten klub. Życzę im wszystkiego najlepszego w przyszłości – zadeklarował w wywiadzie dla talkSPORT Danny Ings.
***
Świetna dyspozycja Danny’ego Ingsa w obecnym sezonie jest zwieńczeniem niesamowitej drogi jaką pokonał by wrócić na szczyt. W przypadku utrzymania wysokiej formy historia niebawem będzie miała następny rozdział. Z każdym kolejnym udanym występem snajper przybliża się do powrotu do reprezentacji Anglii. Występ napastnika Southampton na przyszłorocznych mistrzostwach Europy wydaje się jak najbardziej możliwy.