Latem tego roku Liverpool FC dokonał najdroższego transferu w dziejach klubu. Za łącznie 100 milionów euro do drużyny dołączył Darwin Nuñez. Urugwajski napastnik ma być w przyszłości nową gwiazdą "The Reds". Na razie nie brakuje jednak opinii, że sprowadzenie go na Anfield za tak kolosalną kwotę było błędem.
Udany sezon 2021/2022 mógł napawać optymizmem kibiców „The Reds”. Klub z Merseyside był finalistą Ligi Mistrzów, zakończył rozgrywki Premier League na drugim miejscu oraz wywalczył dwa krajowe puchary. W związku z tym również letnie okno transferowe wzbudzało emocje. Senegalczyk Sadio Mané, będący ikoną Liverpoolu ostatnich kilku lat, chciał spróbować sił w innej lidze. Za 35 milionów funtów plus bonusy odszedł do Bayernu. W tej sytuacji Juergen Klopp został z jednym nominalnym napastnikiem w osobie Roberto Firmino.
W poszukiwaniu zastępstwa za Mané Liverpool postawił na urugwajskiego snajpera Benfiki Lizbona. 23-letni Darwin Nuñez został wyceniony na 100 milionów euro (75 milionów euro plus 25 milionów w bonusach) po naprawdę dobrym sezonie w barwach portugalskiego klubu. Jednak czy Darwin Nuñez faktycznie jest wart kwoty, która przebija cenę, jaką Real Madryt zapłacił za Cristiano Ronaldo w 2009 roku? Urugwajczyk oczywiście ma przed sobą wiele lat gry i czas, żeby udowodnić swoją przydatność. Niestety mimo namacalnego potencjału już w trakcie miesiąca czynnej gry w Liverpoolu popełnił kilka fatalnych błędów.
Juergen Klopp sam zabiegał o sprowadzenie Nuñeza, co może (choć wcale nie musi) być jedną z niewielu złych decyzji szkoleniowca. Nie można w pełni obwiniać nowego napastnika „The Reds” o niezadowalającą formę całej drużyny. Problem w tym, że jego postawa również nie pomaga kolegom z szatni w odbudowaniu dyspozycji sprzed letniej przerwy. Piłkarz, który miał zrobić w Liverpoolu karierę pokroju Luisa Suaréza, na razie nie spełnia pokładanych w nim oczekiwań.
Darwin Nuñez najdroższym nabytkiem w historii Liverpoolu
Łącznie 100 milionów euro wypłacone Benfice za transfer to jak dotąd najdroższa transakcja w historii Liverpool FC. Oczywiście wynika to nie tylko z faktu, że Darwin Nuñez jest wciąż młodym piłkarzem po wybitnym sezonie w lidze portugalskiej. Z roku na rok wartość poszczególnych zawodników idzie w górę proporcjonalnie do zwiększania budżetów przez największe europejskie kluby. Nie dziwi więc cena, jaką Benfica zaproponowała Liverpoolowi.
🚨 NEW: Benfica president Rui Costa has explained the club’s reasons for allowing Darwin Nunez to join Liverpool.
“We are talking about one of the highest transfers of the market. Making a sale of €75m+€25m is not open to discussion.” #lfc [liverpool echo] pic.twitter.com/SHfionkGIL
— Anfield Watch (@AnfieldWatch) September 11, 2022
W sezonie 2021/2022 Nuñez strzelił 26 goli w 28 meczach. Jest to nieprawdopodobny wzrost skuteczności w porównaniu do rozgrywek 2020/2021, kiedy zdobył zaledwie sześć goli w 29 spotkaniach. Będąc jednym z najlepszych napastników poprzedniego sezonu, Urugwajczyk z miejsca znalazł się na celowniku Juergena Kloppa. Zespół niemieckiego szkoleniowca był pozbawiony naturalnego asa pola karnego.
Roberto Firmino dał się poznać jako techniczny napastnik wspierający rozegranie poza polem karnym. Z kolei Sadio Mané i Diogo Jota byli przyzwyczajeni do gry na lewym skrzydle. Pod tym względem Darwin Nuñez może poszerzyć wachlarz ofensywny Liverpoolu. Dysponuje dobrym wykończeniem i może powalczyć z obrońcą w powietrzu. Jednak jak na razie całokształt jego występów w barwach „The Reds” nie jest imponujący, a może być nawet niepokojący.
Problem z odnalezieniem się w nowym środowisku
W sparingowym meczu z RB Lipsk w lipcu Darwin Nuñez aż czterokrotnie umieszczał piłkę w bramce. Następnie miał okazję zamknąć usta krytykom, zdobywając ważnego gola w finale Tarczy Wspólnoty z Manchesterem City. Już w oficjalnym debiucie wywalczył pierwsze trofeum w nowym klubie. Niedługo potem strzelił swojego pierwszego ligowego gola oraz zaliczył asystę przeciwko Fulham. Co ciekawe, w tych trzech świetnych występach Urugwajczyk każdorazowo wchodził na boisko z ławki.
Wszystko układało się po jego myśli aż do meczu z Crystal Palace na Anfield, w którym zagrał od pierwszej minuty. Przez długi czas napastnik nie mógł znaleźć dogodnej pozycji do oddania strzału, głównie z powodu udanej pracy stoperów zespołu z Londynu. W 57. minucie duński obrońca Joachim Andersen sprowokował Nuñeza, który nie pohamował emocji i uderzył rywala. Otrzymał za ten faul czerwoną kartkę, a Liverpool jedynie zremisował to spotkanie pomimo statystycznej przewagi nad Crystal Palace.
Juergen Klopp powiedział po meczu, że z pewnością nie była to reakcja, jaką chce oglądać, tym bardziej że stoperzy w Premier League właśnie w ten sposób będą próbowali powstrzymywać Urugwajczyka. Sam Nuñez przeprosił za swoje zachowanie, pisząc, że zamierza uczyć się na swoich błędach, a coś takiego nigdy się nie powtórzy.
Soy consciente de la fea actitud que tuve. Estoy para aprender de mis errores y no volverá a pasar más. 🫡🙏
— Darwin Núñez (@Darwinn99) August 16, 2022
Incydent z Andersenem pokazuje, że młody i dobrze zapowiadający się napastnik może nie być jeszcze gotowy na konfrontacje z bezwzględnymi obrońcami Premier League. Po pierwsze, brak opanowania u Darwina kosztował Liverpool poważne osłabienie w trzech kolejnych, nie mniej ważnych meczach. Z powodu wykluczenia Urugwajczyk tydzień później nie pojawił się na murawie Old Trafford, a „The Reds” w kiepskim stylu przegrali 1:2 z Manchesterem United.
Po drugie, można mieć wątpliwości co do przygotowania Urugwajczyka do gry w najlepszej lidze świata. Portugalską Primeira Liga oraz angielską Premier League dzieli przepaść, choć nadal jest to jedna z czołowych lig Europy. Postawa Nuñeza jest na tyle niejednoznaczna, że w kilku meczach prezentuje się kapitalnie, a w kolejnych może być słabszym ogniwem drużyny. Warto przypomnieć, że od spotkania z Fulham 6 sierpnia Darwin Nuñez nie zaliczył ani gola, ani asysty. W tych okolicznościach „The Reds” zawodzą nawet w stosunkowo łatwej grupie Ligi Mistrzów.
Darwin Nuñez nadal może być wielkim piłkarzem Liverpoolu
Ostatnio media obiegła głośna opinia Diego Torresa, dziennikarza „El Pais”. Stwierdził on, że według szefów Liverpoolu zapłacenie 100 milionów euro za Urugwajczyka nie było dobrą decyzją, biorąc pod uwagę jego postawę na treningach i w meczach. W ciągu niespełna trzech miesiący, w których Darwin Nuñez występował w barwach „The Reds”, faktycznie pojawiały się głosy o jego lekceważącym podejściu do treningów. Do tego w pierwszych dwóch meczach sparingowych nie znalazł dogodnej okazji do strzelenia gola. Zaprezentował się znakomicie jedynie w spotkaniu towarzyskim z Lipskiem, w finale Tarczy Wspólnoty z City oraz na inaugurację ligi w meczu z Fulham.
Starcie z Crystal Palace najbardziej kładzie się cieniem na jego krótkiej karierze w Liverpoolu. Przeciwko Evertonowi zagrał od pierwszej minuty, ale nie zagroził bramce Jordana Pickforda. W meczach Ligi Mistrzów pojawiał się na boisku w okolicach 60. minuty, również bez efektu bramkowego. Jednak jak mówił sam Juergen Klopp, Darwin Nuñez ma czas, żeby się rozwijać i nie można oczekiwać, że od razu pokaże 100 procent swoich możliwości.
Urugwajczyk jest w stanie zmienić przebieg danego meczu na korzyść klubu z Merseyside. Wystarczy spojrzeć na dwa świetne spotkania z Fulham i City. Zdarza się, że podejmuje gorsze decyzje pod bramką rywala albo nieczysto uderza w futbolówkę, mając korzystną pozycję do strzału. Mimo wszystko nadal jest młodym i niedoświadczonym graczem. Musi przyzwyczaić się do warunków Premier League i dostosować się do taktyki sztabu szkoleniowego. Wymaga to pracy całego zespołu, którego gorsza dyspozycja nie jest wyłącznie winą Nuñeza.
Od lipca Liverpool walczy z kontuzjami ważnych zawodników. Jeszcze do niedawna Roberto Firmino, Joel Matip i Thiago borykali się z urazami. Diogo Jota zadebiutował w tym sezonie dopiero 3 września przeciwko Evertonowi. Wciąż nieobecni są Naby Keita, Jordan Henderson oraz Ibrahima Konate. Braki kadrowe przekładają się na niesprawdzone zmiany taktyczne, a to z kolei na słabszą produktywność piłkarzy na boisku. Darwin Nuñez trafił do zdziesiątkowanej ekipy jednych z głównych faworytów do mistrzostwa. Jednocześnie bohater innego głośnego transferu w Anglii, Erling Haaland, prowadzi Manchester City do kolejnych zwycięstw, zdobywając gola za golem. Stąd też ogromne oczekiwania względem urugwajskiego napastnika.
Nuñez może jeszcze rozegrać sporo fantastycznych spotkań w koszulce „The Reds”. Na pewno musi zmienić swoją postawę, tak jak zapowiadał. Może i 100 milionów euro nie jest adekwatną ceną do aktualnych możliwości Darwina, jednak całego transferu nie warto przedwcześnie skazywać na straty, jeśli Liverpool, wraz z Nuñezem, wróci do dyspozycji sprzed sezonu.