Czwartkowe emocje w ramach Pucharu Polski


W czwartkowych spotkaniach 1/16 finału wzięło udział aż pięć drużyn z PKO BP Ekstraklasy

3 listopada 2023 Czwartkowe emocje w ramach Pucharu Polski
Zbigniew Harazim / zbyszkofoto.pl

Dobiegł końca czwartek z rozgrywkami Pucharu Polski. Do walki o 1/8 finału stanęło pięć drużyn z elity oraz pierwszoligowy GKS Tychy. Finalnie obyło się jednak bez niespodzianek, a w grze o trofeum pozostały Cracovia, Legia oraz Raków, który to wyeliminował ŁKS Łódź dopiero po dogrywce.


Udostępnij na Udostępnij na

Cracovia – Zagłębie Lubin 

Czwartek z Pucharem Polski zainaugurowano w Krakowie – Cracovia podejmowała na obiekcie przy ulicy Kałuży ekstraklasowego rywala, drużynę Zagłębia Lubin. „Pasy” przystępowały do pucharowego starcia w roli umiarkowanego faworyta, niemniej postawa podopiecznych Jacka Zielińskiego nie należy w tym sezonie do nad wyraz imponujących.  

Cracovia lokuje się obecnie na 13. miejscu w ekstraklasowej tabeli. Drużyna „Pasów” jedynie trzykrotnie była zmuszona uznawać co prawda wyższość rywali, jednakże spora liczba remisów istotnie wpływa na jej niezbyt imponujący dorobek punktowy. 

Nieco wyżej sklasyfikowana jest ekipa Zagłębia Lubin – „Miedziowi” okupują w tym momencie 7. lokatę w ligowej tabeli. Podopieczni Waldemara Fornalika nie wygrali jednak od przeszło miesiąca, przegrali ostatnio w pojedynkach z Jagiellonią (0:3) czy Radomiakiem Radom (2:3).  

Pierwsza połowa? Do zapomnienia, co nie będzie zresztą specjalnie wymagające. Obie drużyny nie zdołały w istotny sposób zagrozić bramce rywali. Tuż po rozpoczęciu drugiej odsłony gry nieskutecznie próbował Makuch, a kilka chwil później w polu karnym gości przewrócił się Knap. Sędzia nie zdecydował się jednak na podyktowanie „jedenastki”. 

Niedługo przed upływem 60 minut gry przed kolejną szansą wyprowadzenia gospodarzy na prowadzenie stanął Patryk Makuch. Pomocnik trafił jednak finalnie w nogi interweniującego bramkarza. Pięć minut przed końcem regulaminowego czasu spotkania piłka trafiła pod nogi 18-letniego Kacpra Śmiglewskiego. Młody zawodnik „Pasów” zdecydował się na oddanie strzału z dystansu, a futbolówka zatrzepotała w siatce, odbiwszy się jeszcze uprzednio od nóg interweniującego Nalepy. Tym samym Cracovia zameldowała się w 1/8 finału rozgrywek. 

ŁKS Łódź – Raków Częstochowa 

Punktualnie o godzinie 18:00 do walki o 1/8 finału Pucharu Polski ponownie stanęli rywale z ekstraklasowych boisk. Łódzki Klub Sportowy jest jednak dotąd de facto czerwoną latarnią rozgrywek, zamyka tabelę z niechlubnym dorobkiem siedmiu zdobytych oczek. „Rycerze Wiosny” po raz ostatni zainkasowali komplet punktów 20 sierpnia, ograwszy u siebie Pogoń Szczecin 1:0. Od tej pory łodzianie uniknęli porażki zaledwie raz, dzieląc się punktami z Jagiellonią Białystok (2:2).

Raków udawał się zatem do Łodzi w roli dość wyraźnego faworyta spotkania. Częstochowianie nie prezentowali jednak w ostatnim czasie wybitnej dyspozycji, wielokrotnie gubili punkty zarówno w Europie, jak i na krajowym podwórku.  

Goście przejęli inicjatywę już od pierwszej minuty, stwarzając pierwsze okazje do otwarcia wyniku. W 40. minucie łodzianie mieli co prawda sytuację niemalże stuprocentową, jednakże strzał Tejana wybronił finalnie Kovacević. Pierwsza połowa zakończyła się zatem bezbramkowym remisem, co nie uległo już zmianie do końca spotkania.  

Piłkarze Rakowa mieli co prawda kolejne okazje bramkowe, niewykorzystane finalnie z uwagi na dobrą postawę Arndta bądź też prozaiczną opatrzność losu. Mowa tu choćby o 70. minucie, kiedy to Drachal przymierzył w słupek. Obie drużyny stanęły zatem do walki w dogrywce. Do sytuacji absolutnie kuriozalnej doszło niedługo po jej rozpoczęciu – Janczukowicz padł w polu karnym Rakowa, próbując wymusić podyktowanie „jedenastki”. W taki sposób sytuację zinterpretował przynajmniej sędzia. 

Zawodnik został zatem napomniany kolejną już tego dnia żółtą kartką, za co wyleciał z boiska. Worek z bramkami otworzył się jednak dopiero w drugiej połowie dogrywki. Najpierw w 109. minucie gry Kochergin dobił piłkę do pustej bramki, a tuż przed ostatnim gwizdkiem ładnym strzałem popisał się Lederman, dobijając ostatecznie rywala. 

GKS Tychy – Legia Warszawa 

Na deser – jedyny tego dnia mecz z udziałem pierwszoligowca. GKS jest obecnie wiceliderem zaplecza PKO BP Ekstraklasy, regularnie gromadząc kolejne punkty. Tyszanie są w tym sezonie dość bezkompromisowi, zremisowali zaledwie raz. Podopieczni Dariusza Banasika zameldowali się w 1/16 finału rozgrywek po odprawieniu Wisły Płock, którą to pokonali przed miesiącem 3:1. 

Dla Legii był to mecz – jak mogło się przynajmniej wydawać – niemal idealny na przełamanie. „Wojskowi” notują przecież obecnie serię czterech ligowych porażek z rzędu. Paradoksalnie sprawa wcale nie była jednak specjalnie nieszablonowa. 

Po pierwsze, Legia zdawała się już niedawno wracać na dobre tory. Symboliczną jaskółką nadziei miała być wyjazdowa wygrana ze Zrinjskim Mostar (2:1). Kilka dni później drużyna ze stolicy najadła się jednak wstydu w starciu ze Stalą Mielec, przegrywając przy Łazienkowskiej 1:3. Co więcej, GKS zdawał się rywalem dość niedocenionym, zdolnym wytoczyć przyjezdnym naprawdę solidne działa. Porażka w Tychach byłaby z kolei absolutnym gwoździem do trumny i tak niskiego już morale drużyny.  

Jak się jednak okazało, czwartkowy pojedynek nie był dla Legii niczym więcej jak tylko zwykłym spacerkiem. Już w 10. minucie do bramki GKS-u trafił Blaz Kramer. Po chwili na 2:0 podwyższył Marc Gual, a przyjezdni przejęli absolutną kontrolę nad meczem. Niedługo później Kramer skompletował z kolei dublet, wyprowadzając drużynę na trzybramkowe prowadzenie. Taki też wynik utrzymał się do przerwy, po której do ofensywy ruszyli natomiast tyszanie. 

GKS nie zdołał jednak przechytrzyć dobrze dysponowanego tego dnia Kacpra Tobiasza, a piłkarze Legii dwukrotnie umieszczali jeszcze piłkę w siatce. Oba trafienia (Ernesta Muciego oraz Tomasa Pekharta) nie zostały ostatecznie uznane, gdyż sędzia każdorazowo sygnalizował pozycję spaloną. Niedługo później arbiter zagwizdał zresztą po raz ostatni, a drużyna ze stolicy zameldowała się w 1/8 finału rozgrywek Pucharu Polski.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze