Z Limanowskiego #7: Raków nie wraca na zwycięską ścieżkę


Częstochowianom nie udało się wygrać trzeciego kolejnego spotkania po przerwie reprezentacyjnej

29 października 2023 Z Limanowskiego #7: Raków nie wraca na zwycięską ścieżkę
Jakub Ziemianin/Raków Częstochowa

Raków Częstochowa zremisował z Widzewem Łódź 1:1 na zakończenie trzynastej serii gier PKO BP Ekstraklasy. Mistrzowie Polski ponownie zawiedli. Spotkanie do złudzenia przypominało ostatnią pucharową potyczkę ze Sportingiem, kiedy dopiero w drugiej odsłonie gospodarze zepchnęli rywala pod własną bramkę, ale finalnie wycisnęli tylko podział punktów. Nie można jednak nie odnieść wrażenia, że zespół sprzed przerwy na kadrę przy takim rozwoju wydarzeń zdołałby przepchnąć zwycięstwo.


Udostępnij na Udostępnij na

Nie wygrał Śląsk Wrocław ani Lech Poznań, nie wygrały Jagiellonia Białystok i Legia Warszawa, to nie zwyciężył przed własną publicznością także Raków Częstochowa. Na trafienie głową Mateusza Żyry po rozegraniu rzutu wolnego odpowiedział po zmianie stron strzałem od słupka Jean Carlos Silva. Oba zespoły na murawie przy Limanowskiego 83 miały jeszcze kilka dogodnych sytuacji, ale szczęście uśmiechało się głównie w tyłach.

Raków nie wychodzi na mecz z szatni

Jeśli zawodnicy Rakowa Częstochowa zdecydowali się w ciągu ostatniego miesiąca wprowadzić jakieś przedmeczowe rytuały, to powinni je jak najszybciej usunąć lub zmienić, bo przynoszą skutek odwrotny do zamierzonego. Trzeci raz z rzędu ekipa „Medalików” traci bramkę w pierwszym kwadransie spotkania wskutek nie błędów indywidualnych, a słabej organizacji. Trener Dawid Szwarga na pomeczowej konferencji powiedział, że trudno wchodzi się w mecz, kiedy w pierwszych fragmentach przeciwnik znów strzela gola i trzeba gonić wynik, ale jego podopieczni takie wejście, a raczej jego brak, sami sobie fundują.

Piłka zatrzepotała w siatce Vladana Kovacevicia po kolejnym stałym fragmencie gry. Przypomnijmy, w ubiegły czwartek Portugalczycy wykorzystali złe ustawienie „Czerwono-niebieskich” przy rzucie rożnym. Tym razem szybkie podanie na skrzydło ze stojącej piłki do Mato Milosa i dośrodkowanie w strefę, gdzie łodzianie w powietrzu stworzyli sobie przewagę, zaskoczyło miejscowych, którzy w całej sytuacji popełnili elementarne błędy i podjęli kosztowne decyzje. Mimo odległości, jaka praktycznie nie pozwoliłaby Julianowi Shehu oddać groźny strzał, częstochowianie postanowili postawić trzyosobowy mur.

Nie byłoby w tym niemalże nic dziwnego, gdyby stanęła w nim trójka najniższych i najzwinniejszych zawodników, by zminimalizować zagrożenie siłowego wariantu. Ale jednym z wyznaczonych do postawienia ściany był Milan Rundić, czyli najwyższy z defensorów. Serb pod nieobecność Zorana Arsenicia i Adnana Kovacevicia jest głównodowodzącym przy obecnym kształcie formacji stoperów, mimo że opaskę kapitańską miał na ramieniu Fran Tudor, a w roli centralnego obrońcy debiutował tej niedzieli Bogdan Racovitan. Rumun został w tym przypadku w polu karnym, ale do frunących trzech zawodnikach Widzewa skoczyli jedynie Gustav Berggren i Ante Crnac, przegrywając tę bitwę.

 

Dobrze wygląda, ale jeszcze rzadko skutkuje

Plan na złamanie pierwszej linii przeciwnika w ataku pozycyjnym również się powtarza. Jest jednym z dość niewielu aspektów, za które drużynę „Medalików” po październikowych występach, których bilans wynosi dwa zwycięstwa, dwa remisy i dwie porażki, możemy chwalić. Co istotne, mimo powtarzalności nadal w ofensywnych poczynaniach uczestnika Ligi Europy jest spora dawka nieobliczalności. Ruszyć przed bramkę do puszczonej na obieg piłki może każdy z dziesięciu zawodników z pola Rakowa, a i każdy może też znaleźć się w roli asystenta. Aktywność i wymienność pozycji w tej tercji muszą pozostać jednym z fundamentów, na którym dalej będzie budowana moc zespołu.

Drastycznej poprawie muszą natomiast ulec zachowania przodem do bramki i automatyzmy przy zamykaniu akcji. Dzisiaj już nie możemy zrzucać winy na nieobecność klasowego napastnika, bo młody Crnac pokazał już, że nie trafił tu za tak wielkie pieniądze przez przypadek. U każdego gracza „Czerwono-niebieskich” możemy dostrzec przynajmniej jedną wadę w ofensywie. Wielokrotnie obie „dziesiątki”, które wyszły tego wieczoru w podstawowym składzie, czyli Bartosz Nowak i John Yeboah, po prostu przedobrzyły. W kontekście Srdjana Plavsicia czy Bena Ledermana możemy mówić o niedostatkach fizycznych, choć ostatnio jeszcze niedoszły reprezentant Polski prezentuje się słabiej również piłkarsko.

Na tle wielu klasowych drużyn z naszej ekstraklasy w okolicach szesnastki decydujący bywa każdy niuans, każdy centymetr w różną stronę i każde ustawienie nóg i ciała. I tak nasza ocena Vladyslava Kochergina oraz Gustava Berggrena może być skrajnie inna. U Ukraińca brakuje często pierwiastka improwizacji, wykonuje on przede wszystkim swoje indywidualne założenia, bez większego ryzyka. Szwed w szybkim tempie bywa z kolei zbyt nabuzowany, za bardzo „pod prądem” i w przeciwieństwie do rok starszego konkurenta mniej opanowany w kluczowych fragmentach. Czy Raków będzie przełamywać swoje osobiste bariery, aby wskoczyć na nowy poziom? O to muszą zadbać na przełomie tego roku trenerzy i zawodnicy.

 

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze