Czas na debiuty


17 lipca 2015 Czas na debiuty

Nastąpiła wiekopomna chwila. Ekstraklasowy post zakończony. Wracamy do gry. My już dobrze znamy smak tej wielkiej piłki, przegadane godziny na temat formy Korony Kielce czy złych zagrań Michała Kucharczyka. Przesiąknęliśmy tą przaśnością do szpiku kości. Nas już nie można uratować. Są jednak na świecie zawodnicy, którzy jeszcze nie powąchali tych znakomitych muraw, nie słyszeli fantastycznego dopingu w Łęcznej, nie zmierzyli się z wirtuozami futbolu pokroju Bartosza Rymaniaka czy Mateusza Żytki. Nic jednak straconego. Przyszedł wreszcie na nich czas. Chcieli oszukać przeznaczenie, ale ono wreszcie ich dopadło.


Udostępnij na Udostępnij na

W każdej szkole jest sytuacja, kiedy przychodzą pierwszoroczniaki. Przestraszone, zahukane, niepewne. Ze łzami w oczach przekraczają próg placówki edukacyjnej, prowadzone za rękę przez rodziców. Czas przeciąć pępowinę i przywitać ich wielkimi brawami. Tak na zachętę.

Zaczynamy od Jana Vlasko, który długo zwlekał z podpisaniem umowy. Twierdzi, że miał oferty z Wisły i Cracovii. Papiery na granie ma całkiem niezłe. Filmiki na Youtube pokazują, że całkiem sprawnie posługuje się piłką. Nie przeszkadza mu, a duża w tym zasługa niezłej techniki. Chyba że mamy do czynienia z naginaniem faktów i ktoś dokonał odpowiedniej manipulacji filmowej (pozdrawiam Sorina Oproiescu).

Vlasko to 25-letni playmaker, który ma wprowadzić trochę polotu i finezji w tej smutnej jak pi**a ekstraklasie. Ma za zadanie ciągnąć ten miedziany wózek. Ma umiejętności, żeby stać się playmakerem z prawdziwego zdarzenia. Skoro defensywa Zagłębia Lubin ma się dobrze, to Vlasko będzie mógł poszaleć, nie martwić się o tyły. Będą odpowiednio zabezpieczone, choć prawdopodobnie Maciej Dąbrowski pożegna się z Lubinem i przeniesie do Turcji. Dlatego włodarze klubu robią co mogą, żeby załatać tę dziurę. Dość mocno starają się o Damiana Zbozienia.

Tomasz Cywka
Tomasz Cywka (fot. Matlock-Photo / Chris Barnes)

Kolejny ekstraklasowy prawiczek to… Tomasz Cywka, który ma dzielić i rządzić w środku pola krakowskiej Wisły. Jego przygoda z angielską piłką zakończyła się brutalnie. Na poziomie najwyższej klasy rozgrywkowej zaliczył tyle spotkań, co cała redakcja iGola. Miał jednak do czynienia z ligowymi drewniakami walczakami, którzy nie przebierają w środkach. Piłka może przejść, zawodnik – nigdy. Zna ten styl od podszewki. Chrzest ma już za sobą. Teraz ma udowodnić, że poza odpornością na ból ma również umiejętności, które sprawią, że Wisła nie będzie tylko solidnym średniakiem, ale w końcu włączy się do walki o mistrzostwo. Ostatni dzwonek, żeby z przeciętnego i zapomnianego grajka stać się ligowcem pełną gębą.

W tym zestawieniu celowo pominę zawodników, którzy zdążyli już się nam pokazać w barwach „pucharowiczów”. Poznaliśmy ich twarze, umiejętności. Raczej już niczym nas nie zaskoczą. Oczywiście poza naszym kochanym Ibrahimoviciem Prijoviciem, który będzie nas systematycznie karmił kolejnymi ciekawostkami. Pasuje do naszej ligi jak ulał.

Jutro będzie ważny dzień dla kolejnego debiutanta, Jakuba Czerwińskiego. Jeśli jest tak pewny siebie, jak wygląda, to raczej szybko odnajdzie się w lidze. Wejdzie z drzwiami do ekstraklasy, nieproszony, nie przedstawi się, tylko z miejsca zacznie ustawiać napastników po kątach, do spółki z kolejnym twardzielem, Jarosławem Fojutem. Dobrana para, która często będzie na ustach wszystkich. Oby nie z powodu czerwonych kartek. Mają potencjał, by stworzyć duet na lata. Już jutro pierwszy test, i to nie byle jaki. Jadą do Poznania, aby sprawdzić nowych napadziorów „Kolejorza”. Idealni sparingpartnerzy przed potyczką z Basel.

Mario Maloča
Mario Maloča (fot. Fajberglas/wikipedia)

Skoro już jesteśmy przy obrońcach, to czas na ostatniego z muszkieterów, którzy powinni nieco podnieść poziom naszej ligi. Przed wami 26-letni obrońca Lechii Gdańsk Mario Maloča, który po ośmiu latach wyrwał się z Hajduka Split i ma stworzyć parę stoperów z Rafałem Janickim, chociaż w ostatnim sparingu z Wolfsburgiem wchodził jedynie z ławki rezerwowych, zastępując Adama Dźwigałę. Gwoli ścisłości należy dodać, że kwadrans po wejściu na boisku wpisał się na listę strzelców. Mocne wejście do drużyny.  Tak mocne jak jego charakter, na który narzekali poprzedni szkoleniowcy. Jeśli Jerzy Brzęczek okiełzna chorwackiego ogiera, to możemy mieć kolejną mocną defensywę, która powalczy o mistrzostwo Polski.

No to czas na kopa na szczęście i wsiadamy do ekstraklasowego rollercoastera.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze