Cierpliwym być jak Radosław Majecki


Cały sezon opcja numer dwa w bramce. Puchar Francji może to odmienić

10 lutego 2021 Cierpliwym być jak Radosław Majecki
Michał Kość / PressFocus

Radosław Majecki odchodził jako najdroższy piłkarz sprzedany z ekstraklasy do innej ligi w Europie. Dzisiaj jest opcją rezerwową do gry w AS Monaco. Trener Kovac wybiera Benjamina Lecomta… albo trzeciego bramkarza do gry, Vito Manone. Okazją na pokazanie się był dzisiejszy mecz w Pucharze Francji przeciwko Grenoble. Drużyna z Polakiem w składzie wygrała i zachowała czyste konto.


Udostępnij na Udostępnij na

Jeden oficjalny mecz, taka jest liczba występów utalentowanego byłego bramkarza Legii Warszawa w drużynie z Księstwa z Monako. Uspokajam, nie oznacza to, że klub nie będzie już na niego stawiał. Jest raczej modelowym przykładem, ile zawodnik odchodzący z polskiej ligi potrzebuje czasu, by zaadoptować się do realiów najsilniejszych lig. Wystarczy przypomnieć sobie, co było z Robertem Lewandowskim, kiedy zamieniał poznańskiego Lecha na Borussię Dortmund. Być może najbliższa szansa nastąpi w Pucharze Francji.

Opóźniony wyjazd

29 stycznia 2020 na polskim rynku wydarzyło się to, o czym od kilkunastu dni huczało. Talent z Legii, Radosław Majecki, będzie grał w Ligue1. Dodatkowo Francuzi czynią z niego najdrożej sprzedanego zawodnika z ligowego podwórka (mówiło się wtedy o kwocie 7 milionów euro). Co ciekawe, kluby oraz zawodnik uzgodniły, że piłkarz zostanie do końca rozgrywek w swoim macierzystym klubie, dzięki czemu zawodnik ten sięgnął po mistrzostwo Polski.

Wiele osób wróżyło szybkie zostanie numerem jeden w bramce drużyny AS Monaco. Nie wszyscy jednak dostrzegali to, na co zwracał uwagę jeszcze poprzedni sztab szkoleniowy — Majecki musi nauczyć się grać nogami. Dlatego też będąc na wypożyczeniu, już musiał cały czas być w kontakcie z trenerami Monako, którzy bacznie przyglądali się postępom swojego podopiecznego w elemencie kluczowym dla współczesnego bramkarza, czyli umiejętności posługiwania się nogami. W nowoczesnym futbolu to podstawa. Zawodnik, który stoi na bramce, musi być pierwszym rozgrywającym w swojej drużynie.

Lekcja dla Majeckiego

Po przyjeździe do Francji zastał całkiem inne realia. Nowy trener (Niko Kovac), konieczność aklimatyzacji w specyficznym mieście. To wszystko mogło spowodować, że młody zawodnik mógł zostać lekko przytłoczony. Szansa na pokazanie umiejętności nastąpiła 17 września podczas meczu z FC Nantes. Spowodowana została koronawirusem, którego nabawił się podstawy bramkarz Benjamin Lecomte. Drużyna z księstwa wygrała mecz ostatecznie 2:1, jednak stracona bramka została przypisana byłemu zawodnikowi warszawskiej Legii.

Kiedy wydawało się, że los znów uśmiechnął się do Majeckiego, bo kontuzji nabawił się francuski bramkarz, wybór szkoleniowca padł na starego znajomego Łukasza Fabiańskiego i Wojciecha Szczęsnego – Vito Manoe. Włoch po raz kolejny zaczął prześladować polskiego bramkarza. Dostał szansę, którą średnio  wykorzystał. Wpuścił 14 bramek i zachował dwa czyste konta. Zagrał w meczach z: Nice, PSG, Nimmes, Lille oraz Olympique Marsylia. Polak w ten sposób utknął na ławce rezerwowych. Z pewnością nie pomógł w wygraniu tej rywalizacji fakt wyjazdu na kadrę U-21 oraz drobny uraz, którego nabawił się podczas treningu – problem palców u dłoni.

Puchar Francji i pokora

Było duże prawdopodobieństwo, że w dzisiejszym meczu z Grenoble, które zajmuje trzecie miejsce w drugiej klasie rozgrywkowej we Francji, zagra właśnie Polak. Ma to związek z ostatnim występem ligowym Lecomta. Wpuszczone trzy bramki oraz słaby mecz w wykonaniu całej drużyny z księstwa musiały spowodować zmiany w składzie. Tym bardziej że ścisk w ligowej tabeli jest dość spory – Monaco zajmuje czwarte miejsce ze stratą sześciu punktów do lidera. Dlatego też Puchar Francji to doskonałe pole dla przejrzenia kadry i wybrania takich zawodników, którzy dadzą później solidność i regularne punkty w Ligue 1.

Z pewnością zwycięstwo i awans do kolejnej rundy spowodują przychylniejsze oko szkoleniowca na poczynania Radosława Majewskiego. Reprezentant Polski nie należał dziś do najbardziej przepracowanych zawodników, ale też niczego nie zawalił i to zostanie odnotowane.

Przypadek tego młodego bramkarza jest o tyle ciekawy, że nie można powiedzieć: „pora wracać do ekstraklasy, bo nic z ciebie nie będzie”. Wręcz przeciwnie – trzeba zostać i walczyć o swoje miejsce w ]drużynie. Na ten moment widać, że Majecki przegrał rywalizację sportową z doświadczonymi kolegami po fachu. Przecież w Legii rozegrał pełen sezon, w którym uratował niejedne punkty dla „Wojskowych”. Jest duże prawdopodobieństwo, że gdyby nie on, to być może tego tytułu by zwyczajnie nie było. Jedyne, co można zarzucić utalentowanemu i wciąż młodemu zawodnikowi, to brak boiskowej bezczelności, że jest cichy na boisku, ale to pewnie przyjdzie z czasem. Fakt, że Niko Kovac wiąże z nim plany, to brak jego oraz klubu zgody na wypożyczenie do ligi hiszpańskiej. Również świeżo zakończony mecz z Grenoble potwierdza to, że Radosław Majecki jest w dalszym ciągu zawodnikiem, którego Chorwat chce i widzi w nim przyszłego bramkarza z bluzą nr 1.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze