Chris Wood języczkiem u wagi w walce o utrzymanie


Pierwsza wieża Premier League zamieniła Burnley na Newcastle. Dlaczego Chris Wood może odmienić rywalizację o pozostanie w Premier League?

28 stycznia 2022 Chris Wood języczkiem u wagi w walce o utrzymanie

Tegoroczne zimowe okienko transferowe nie rozpieszcza fanów spektakularnych zmian klubów. W czołówce cisza jak makiem zasiał, podobnie jak w większości ekip Premier League. Wyjątkiem od reguły okazały się Aston Villa oraz oczywiście Newcastle. Chris Wood to kolejny transfer przeprowadzony z pomocą pieniędzy wpompowanych w klub z północy Anglii przez arabskich szejków.


Udostępnij na Udostępnij na

Przejście Nowozelandczyka z Burnley stanowi koniec pewnej epoki w ekipie Seana Dyche’a. Bez wątpienia Chris Wood zasłużył na to, aby wymieniać go w czołówce najlepszych piłkarzy na Turf Moor ostatnich lat. W każdym z sezonów dawał jakość, która wielokrotnie przynosiła punkty „Garncarzom”. Jak jego przeprowadzka na St James’ Park wpłynie na poczynania obydwu drużyn? Co sam napastnik może dać swojemu nowemu pracodawcy?

Chris Wood – historia Nowozelandczyka na Wyspach

Obywatele Australii i Oceanii nie należą do stałych bywalców angielskich boisk. W ciemno możemy sobie przypomnieć bramki Tima Cahilla w barwach Evertonu okraszone bokserską celebracją przy rogu boiska. Sąsiadująca z Australią Nowa Zelandia wypuściła do Premier League zaledwie sześciu piłkarzy. Poza Woodem warto wspomnieć o Winstonie Reidzie, którego doskonale pamiętamy z linii defensywnej West Hamu.

Nowy napastnik Newcastle wcale nie miał drogi na piłkarskie salony usłanej różami. W nastoletnim wieku trafił do juniorskich drużyn West Bromwich Albion. Potem nastąpiło kilka lat prób przebijania się na wypożyczeniach, które nie dały zamierzonych efektów. Dopiero w 2013 roku przeniósł się na stałe do Leicester, z którym awansował do Premier League. To właśnie on swoim golem w końcówce meczu z Evertonem w sierpniu 2014 roku dał pierwszy punkt „Lisom” w elicie od dziesięciu lat. Kto wie, być może bez tego trafienia ekipa z King Power Stadium nie zaliczyłaby wielkiej ucieczki ze strefy spadkowej, która skutkowała sensacyjnym mistrzostwem Anglii w 2016 roku?

Jednak przed mistrzowskim sezonem Chris Wood opuścił Leicester na rzecz Leeds United. To właśnie tam uaktywnił się zmysł strzelecki Nowozelandczyka, który nie gaśnie do dzisiaj. Aż trudno uwierzyć, ale od tego momentu napastnik za każdym razem zaliczał dwucyfrową liczbę bramek w sezonie. W pierwszej kampanii z „Pawiami” Wood trafił do siatki rywali 13 razy, ale w następnym pobił swój rezultat ponad dwukrotnie. 27 goli zaowocowało transferem do Burnley, w którym od razu znalazł wspólny język z Seanem Dychem i resztą zbójeckiej bandy.

10, 10, 14, 12. Przez cztery pełne sezony tak prezentuje się liczba bramek, jaką Chris Wood trafił dla drużyny z Turf Moor. Uwierzylibyście? Nie trzeba ukończyć doktoratu ze statystyki, aby zauważyć ogromny wpływ Nowozelandczyka na grę Burnley. Mało kto jednak zdaje sobie sprawę, jak ważny był to gracz dla fanatycznych kibiców głównego kandydata do spadku.

Jak Chris Wood pomagał Burnley w zdobywaniu goli?

Każdy obserwator Premier League doskonale zdaje sobie sprawę, w jaki sposób gra Burnley. Bardzo mała rotacja w składzie, długie podania oraz duże oparcie w stałych fragmentach. Na tym właśnie polegał sukces drużyny prowadzonej przez Seana Dyche’a. Od wielu lat angielski menedżer stawia na duet w ataku, w którym wyższy, bardziej masywny zawodnik odpowiada za tworzenie zagrożenia pod bramką przeciwnika. Kimś takim dla Burnley był właśnie Chris Wood.

Latem do klubu trafił Maxwell Cornet, którego przyjście miało dodać trochę polotu i finezji w tym czasami zbyt smutnym mieście. I rzeczywiście obywatel Wybrzeża Kości Słoniowej pokazał, że może wejść do Premier League przebojem. Niestety jego gole według statystyk wyglądają na pewnego rodzaju anomalię, która może się już nie powtórzyć. W tym momencie „Garncarze” potrzebują stabilizacji w zdobywaniu goli, którą gwarantował Nowozelandczyk.

W statystykach obecnego sezonu widać wyraźnie, jak wiele ze stylu Burnley potrafił wycisnąć Wood. Znajduje się on zaledwie na dziesiątym miejscu pod kątem liczby kontaktów z piłką w całym zespole. 455 kontaktów przełożyło się na 30 uderzeń w wykonaniu napastnika. Innymi słowy stanowił on idealny wyznacznik bezpośredniego stylu gry preferowanego przez Dyche’a.

I oczywiście, że w tym sezonie Wood przeżywa pewien kryzys w swojej wręcz niemożliwej efektywności. Trzy bramki dla „Garncarzy” to niewielki dorobek, a przecież obecny napastnik Newcastle zdołał aż sześć razy spudłować dogodne okazje. To pokazuje, jak bardzo Burnley zależało od bramek swojej wieży na szpicy.

Czy Burnley posiada plan B?

Trudno odrzucić ofertę w wysokości 30 milionów euro dla takiego klubu, jakim jest drużyna z Turf Moor. Na bazie doświadczeń z ostatnich okienek transferowych nie sposób spodziewać się jakiegokolwiek przełomu i znalezienia odpowiedniego gracza do linii ofensywnej zespołu.

Wspomniany już Cornet stanowił szczęśliwy traf, który nie znajduje potwierdzenia we wcześniejszych zakupach Burnley. Do końca okienka transferowego nie wydaje się, żeby właściciele poczynili jakiekolwiek sensowne ruchy, które uzupełniłyby lukę po Woodzie. Angielscy dziennikarze milczą na temat potencjalnych wzmocnień do ataku. Jeżeli chodzi o poprzednich zawodników sprowadzanych na tę pozycję, to także nie widać światełka w tunelu. Jay Rodriguez, Matej Vydra oraz odpoczywający na zasłużonej emeryturze Peter Crouch. Włodarze Burnley nie dają gwarancji, że w kilka dni wyciągną królika z kapelusza w postaci snajpera zdolnego do utrzymania „Garncarzy” w elicie.

A przecież Sean Dyche to prawdopodobnie ostatni trener w Premier League, który będzie zdolny do diametralnej zmiany systemu. Nawet w tym sezonie widać wyraźnie, jak ważny aspekt stanowią długie piłki na silnego napastnika. Chociaż Burnley przełożyło najwięcej spotkań za względu na kwestie związane z koronawirusem, to w statystyce długich podań plasuje się na trzecim miejscu, zaraz za Norwich i Brentford. Wood stanowił również zagrożenie przy stałych fragmentach gry.

Dlatego właśnie planem B Burnley może być zmiana systemu gry lub pozyskanie napastnika na zbliżonym poziomie do Wooda. Trudno sobie wyobrazić którykolwiek z tych scenariuszy, bazując na bolących karkach kibiców na Turf Moor od oglądania piłki posyłanej na wysokość czwartego piętra kilkadziesiąt razy w trakcie każdego spotkania.

Wzmocnienia głównego rywala

Transfer Wooda poza aspektem finansowym nie ma absolutnie żadnego sensu dla Seana Dyche’a i jego ekipy. Przecież poza osłabieniem swojej kadry Burnley pozwoliło wzmocnić się bezpośrednim rywalom w walce o utrzymanie. Newcastle potrzebuje wzmocnień w wielu miejscach na boisku, do których także należy pozycja wysuniętego napastnika.

Pierwsze tygodnie pracy Eddie’go Howe’a i panowania arabskich szejków nad rzeką Tyne już dla Was przygotowaliśmy. Warto jednak skupić się na opcjach ofensywnych – przecież Chris Wood nie przyszedł na St James’ Park, aby siedzieć na ławce, czy wyłącznie harować w defensywie.

Na pierwszy rzut oka ofensywa Newcastle wygląda bardzo porządnie. Callum Wilson to uznana marka na Wyspach. Jego gole wielokrotnie dawały punkty Bournemouth, a po transferze na północ Anglii także pozostał skuteczny. Ma wsparcie w osobie jednej z najbardziej barwnych postaci całej ligi. Allan Saint-Maximin wyróżnia się nie tylko fryzurą, bandanami oraz aktywnością w mediach społecznościowych. Największa liczba udanych dryblingów i efektowna gra w końcu znalazły odzwierciedlenie w zdobyczach bramkowych. Chociaż Newcastle zalicza fatalny sezon, Francuz już trafił pięć razy do siatki rywala, dodając do tego dorobku trzy asysty.

Jednak ekipa Eddiego Howe’a pomimo tego duetu ma spore problemy ze zdobywaniem bramek. Dlaczego? Wilson w tym sezonie przeplata dobre występy z kontuzjami, które nie pozwalają mu wrócić do pełni dyspozycji. Saint-Maximin, pomimo swoich wyjątkowych umiejętności, często jest sfrustrowany brakiem jakiegokolwiek wsparcia. Pozostali ofensywni piłkarze pokroju Joelintona czy Joe Willocka zwyczajnie nie nadają się do gry w Premier League. Angaż Wooda ma nie tylko przynieść bramki środkowego napastnika, ale także odciążyć genialnego Francuza na lewym skrzydle.

Jak Chris Wood odnajdzie się w formacji Newcastle?

Jeszcze niedawno styl gry Newcastle do złudzenia przypominał to, z czym Chris Wood mierzył się w Burnley. Stara angielska szkoła oparta na długich piłkach i rzutach rożnych. Tak było za czasów Steve’a Bruce’a na St James’ Park. Dzisiaj jednak u steru „Srok” siedzi Eddie Howe, którego wizja futbolu prezentuje się zupełnie inaczej.

Młody Anglik preferuje zdecydowanie bardziej ofensywny styl gry. Wprowadzone parę lat temu do Premier League przez Antonio Conte ustawienie 3-4-3 doprowadziło Chelsea do zdobycia tytułu mistrzowskiego. Dzisiaj coraz więcej menedżerów na Wyspach stosuje właśnie takie rozwiązanie. Nietrudno się domyślić, gdzie w takim modelu taktycznym można umieścić nowozelandzkiego snajpera.

Silny, wysoki napastnik fenomenalnie wręcz powinien odnaleźć się właśnie w takiej formacji. Problemy z kreatywnością w środku pola Newcastle zostaną rozwiązane poprzez przeniesienie akcentów ofensywnych na skrzydła. Tam należy spodziewać się dużej liczby dośrodkowań właśnie na Wooda. Kto będzie je dostarczał? Na prawym wahadle najczęściej ma występować Kieran Trippier. Wybitny specjalista od posyłania celnych piłek w pole karne z pewnością z miejsca stanie się dobrym kompanem dla sprowadzonego z Burnley napastnika. Po drugiej stronie mamy Matta Ritchiego, który słynie z bardzo precyzyjnych uderzeń i dośrodkowań lewą nogą. W odwodzie pozostaje również magia Saint-Maximina oraz wsparcie w postaci niechybnie wracającego po kontuzji Wilsona.

Newcastle przed Burnley w walce o utrzymanie

Trudno wyobrazić sobie lepszy transfer zimowy niż pozyskanie kluczowego gracza konkurenta do pozostania w Premier League. Newcastle bez wątpienia świetnie poradziło sobie z tą transakcją, pokazując, że przyjście nowych właścicieli nie oznacza bezsensownego ściągania wypalonych gwiazd. Chris Wood z pewnością da kilka bramek, które być może pozwolą Newcastle rozpocząć następny sezon w elicie.

A Burnley? Ekipa prowadzona przez Seana Dyche’a wygląda tak, jakby wywiesiła białą flagę. Bardzo duża liczba przełożonych meczów, ostatnie miejsce w tabeli, brak jakościowych wzmocnień, a teraz osłabienie sprzedażą kluczowego zawodnika. Wszystko wskazuje na to, że to ostatni sezon sympatycznego menedżera z niskim barytonem i jego wiernych żołnierzy na poziomie Premier League.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze