Kibice i piłkarze Chojniczanki chcieliby jak najszybciej zapomnieć o obchodach 90-lecia klubu. Przez takie, a nie inne wyniki świętowanie odbywało się w atmosferze spadku. Następnie desperacka próba jak najszybszego powrotu. W końcówce ubiegłego sezonu przypomniała się stara, "dobra" Chojniczanka Chojnice. Gra ładna dla oka, ale w decydującym momencie brakowało skuteczności. Błyskawiczna zmiana trenera na dwie kolejki przed końcem. Dało to efekt? Nie, przegrane baraże ze Skrą Częstochowa pogrzebały szanse na awans. Jednak rok później w sobotni wieczór na chojnickim Stadionie Miejskim wystrzeliły szampany.
Tuż przed spotkaniem z Pogonią Grodzisk Mazowiecki można było usłyszeć różnicę zdań wśród dziennikarzy i kibiców. Jedni sądzili, że świętowanie z pewnością nie będzie tak huczne jak dziewięć lat temu. W końcu Chojniczanka miała „tylko” wrócić na swoje miejsce w Fortuna 1. Lidze, a spadek z 2020 roku w ogóle nie powinien mieć miejsca. Drudzy po prostu nie patrzyli na okoliczności i liczyli, że po spotkaniu udadzą się na rynek fetować sukces.
Tabela prawdę ci powie?
Patrząc na ligową tabelę przed sobotnim spotkaniem, wydawało się, że Chojniczanka Chojnice powinna odnieść wysokie zwycięstwo. Pogoń Grodzisk Mazowiecki broniła się przed spadkiem. W obliczu wygranych rezerw Śląska Wrocław, Wisły Puławy i KKS-u Kalisz ekipa z Mazowsza musiała pokonać wicelidera. Natomiast sama „Chojna” chciała wrócić na właściwe tory po porażce z Garbarnią Kraków. Na 31. kolejce zakończyła się passa 16 meczów bez porażki w wykonaniu podopiecznych Tomasza Kafarskiego. Jej początek miał miejsce również po przegranej z „Garbarzami”.
Pogoń w ostatnich meczach wrzuciła wyższy bieg i do starcia z Chojniczanką mogła pochwalić się zdobyciem dziesięciu punktów w czterech spotkaniach (w tym walkower z GKS-em Bełchatów). Drużyna z Pomorza mogła stracić przewagę nad Ruchem Chorzów, ale „Niebiescy” wyciągnęli pomocną dłoń. Klub z Górnego Śląska nie potrafił strzelić gola w trzech meczach z rzędu. Tyle podpowiadały cyferki tuż przed godziną 19:00.
Po 31 kolejkach II ligi:
– Stal, Sokół, Bełchatów znają swoje pozycje na koniec sezonu
– Chojniczanka musiałaby się mocno postarać by nie awansować
– Radunia swoją porażką podłącza rezerwy Lecha do prądu
– chyba o kilka kolejek za późna wolta Hutnika o utrzymanie pic.twitter.com/CE99EFtRiP— Piotr Klimek (@pklimek99) May 3, 2022
Na szczęście styl nie przechodzi do historii
Tak pokrótce można opisać grę Chojniczanki w spotkaniu z Pogonią Grodzisk Mazowiecki. Przewaga gospodarzy była widoczna gołym okiem, ale zabrakło jej udokumentowania w postaci zdobyczy bramkowej. Najbardziej aktywny w szeregach „Chojny” Sam van Huffel raz trafił w słupek, a uderzenie Pawła Czajkowskiego wybronił Artur Haluch. Goście odpowiedzieli strzałem Jakuba Kołaczka z rzutu wolnego. Piłka po próbie kapitana Pogoni odbiła się od poprzeczki. W sumie to byłoby na tyle z godnych uwagi akcji w pierwszej połowie spotkania. Walka na połowie boiska i brak dokładności w obu polach karnych. To najczęściej oglądali kibice zgromadzeni na Stadionie Miejskim w Chojnicach.
Po przerwie niewiele się zmieniło, Pogoń w momencie utraty piłki bardzo dobrze pracowała pressingiem. Chojniczanka Chojnice była zmuszona do budowania ataków pozycyjnych. Szymon Skrzypczak był skutecznie odcinany od podań, a centry gospodarzy nie trafiały do celu. Uderzenie Tomasza Mikołajczaka było za lekkie na pokonanie bramkarza rywali, a odpowiedź Piotra Maślanki poleciała obok słupka.
Gdy na trybunach rosła frustracja spowodowana brakiem skuteczności, nagle wystarczyła jedna akcja, która wywołała euforię. Po ataku lewą stroną piłkę dostał Łukasz Wolsztyński. Były zawodnik Arki Gdynia zdecydował się na strzał. Nie był on mocny, dlatego Michał Gładysz próbował przenieść futbolówkę nad bramką. Ta odbiła się od poprzeczki i wylądowała w siatce. Ten gol samobójczy dał zwycięstwo Chojniczance, ale jeszcze nie awans. Był on uzależniony od wyniku Olimpii Elbląg z Ruchem Chorzów.
Chojniczanka Chojnice cieszy się z awansu!
Kibice po ostatnim gwizdku zostali na swoich miejscach i czekali na informację. Tak samo jak piłkarze ze sztabem szkoleniowym stali na środku murawy. Spiker oznajmił, że Olimpia zremisowała bezbramkowo z „Niebieskimi”, więc awans stał się faktem! Zawodnicy błyskawicznie ruszyli w stronę najzagorzalszych fanów i tak rozpoczęło się świętowanie. Odpalenie szampanów odbyło się jeszcze na boisku, podobnie jak założenie okolicznościowych koszulek. Część kibiców opuściła stadion, ale doskonale wiedziała, że to nie koniec. Kierunek – Stary Rynek w Chojnicach.
Zdecydowana większość osób przeniosła się z trybun w okolice chojnickiej fontanny. Pierwsze przyśpiewki miały miejsce tuż przed godziną 22:00. Kibiców nie obchodził styl i okoliczności sukcesu. Awans to awans, więc liczyło się tylko oczekiwanie na autorów tego wyniku. Fani rozwinęli długi, czarno-złoty transparent tuż przy parkingu pod ratuszem. Większość spodziewała się podjazdu klubowego autokaru, tak jak miało to miejsce dziewięć lat temu. Nagle, wręcz „po cichu”, za transparentem przeszli piłkarze Chojniczanki wraz z działaczami i sztabem szkoleniowym. Wspólnie z fanami przygotowali efektowne racowisko.
— Radek Łączkowski (@RadekLaczkowski) May 8, 2022
Po tym efektownym przemarszu piłkarze ustawili się obok kibiców i rozpoczęło się wspólne świętowanie. Marcin Grolik i Tomasz Mikołajczak (z małymi problemami) wdrapali się na szczyt fontanny i stamtąd przejęli rolę „młynowych”. Tańce, śpiewy i częstowanie się szampanem. Po całym sezonie walki o ten sukces widok szczęśliwych piłkarzy sprawiał ulgę. Wiadomo, też nie było łatwo. W trakcie sezonu pojawiały się plotki dotyczące dymisji Tomasza Kafarskiego, ale te szybko zostały zdementowane.
Jednak na analizę jeszcze przyjdzie czas. Oby tym razem pierwsza, spontaniczna feta nie skończyła się wezwaniami ze strony policji, jak to miało miejsce dziewięć lat temu. Prawdopodobnie druga część fetowania awansu ma się odbyć po domowym spotkaniu z Olimpią Elbląg.