Chelsea – to właśnie ten klub od początku rozgrywek Ligi Konferencji Europy typowano jako głównego faworyta do sięgnięcia po końcowe trofeum. Zresztą londyński klub słuszność tych spekulacji potwierdzał na każdym kroku – już od początku fazy ligowej. Oto ich bilans: sześć zwycięstw, zero remisów, zero porażek... Do tego najwięcej goli strzelonych i najmniej straconych (ex aequo z Legią Warszawa i Rapidem Wiedeń). Widać, że klub ten znacząco wybija się ponad resztę stawki, a samą Ligę Konferencji traktuje jako szansę do zdobycia jedynego w tym sezonie trofeum. Dlatego też wylosowanie ich wzbudza szczególne emocje.
Chelsea to nie tylko najlepszy zespół Ligi Konferencji Europy, lecz także, aktualnie, czwarty najlepszy zespół w Premier League. Klub jest więc blisko do tego, aby awansować do Ligi Mistrzów w przyszłym sezonie. I powiedzmy sobie szczerze – tam właśnie jest ich miejsce, a w trzecich co do wielkości rozgrywkach europejskich znaleźli się przez jednostkowy słabszy sezon (który zresztą słabszy był tylko w pierwszej jego części).
Chelsea pod wodzą Enzo Maresci rozwija się, idzie do przodu, a z racji, że nie chcą oni tego sezonu kończyć bez pucharu, na pewno będą szczególnie zmotywowani do tego, aby poskromić Legię, przeważając nad nią od pierwszej do ostatniej minuty. Jak silny jest to jednak zespół? Jak on gra? Czego w kontekście Chelsea można się obawiać? Jakie są jej słabe strony? Na te i na inne pytania odpowiedzieliśmy w dalszej części artykułu.
Już jutro wielki mecz..@LegiaWarszawa zmierzy się z #Chelsea 🔥
Z tej okazji postanowiliśmy zobrazować, jak Legia zmieniła się od czasu, kiedy ostatnim razem zaskoczyła w spotkaniu z drużyną z Premier League, Aston Villą.
✍🏼 @KamillSeliga #LEGCHE #LKEhttps://t.co/AqyrQPOuAg
— iGol (@igolpl) April 9, 2025
Chelsea w Lidze Konferencji Europy
Chelsea w Lidze Konferencji Europy jest dotychczas najlepsza. Najlepsza, bo najbardziej skuteczna, najbardziej szczelna w defensywie, a w końcu jest ona jedyną ekipą, która w tym sezonie Ligi Konferencji jeszcze nie straciła ani jednego punktu. Jakość rywali też nie była powalająca – nie oszukujmy się. Gent, Panathinaikos, Noah, Heidenheim, FK Astana, Shamrock Rovers i dwumecz z Kopenhagą. Z czego to właśnie ten ostatni pojedynek można uznać za najbardziej dla „The Blues” problematyczny. Średnie posiadanie piłki na poziomie 64,5% również robi wrażenie. Chyba nie musimy mówić, że również i w tej statystyce podopieczni Enzo Maresci są na szczycie całej Ligi Konferencji, którą wyraźnie zdominowali. Co ciekawe, jest to jedyny zespół w tych rozgrywkach, który to w każdym rozgrywanym meczu był rejestrowany przy futbolówce przez więcej niż 50% czasu gry.
— Chelsea FC (@ChelseaFC) April 9, 2025
Te wszystkie statystyki pokazują potęgę Chelsea. Zespołu, który swoją jakością zdecydowanie przewyższa Ligę Konferencji i jest jak dotąd najlepiej rokującym klubem w całej niedługiej historii tych rozgrywek. O marce już nie wspominamy… Pod każdym względem, jest to najlepszy klub, jaki kiedykolwiek grał w Lidze Konferencji Europy. Należy dodać, że robi to stosunkowo małym nakładem sił, choćby patrząc na nazwiska, które grają w Lidze Konferencji kosztem tych, którzy są „starterami” w rozgrywkach ligowych:
- Filip Jorgensen –> Robert Sanchez,
- Benoit Badiashile –> Levi Colwill,
- Josh Acheampong –> Marc Cucurella,
- Tosin Adarabioyo –> Malo Gusto,
- Kiernan Dewsbury-Hall –> Moises Caicedo,
- Christopher Nkunku –> Cole Palmer,
- Tyrique George –> Jadon Sancho,
- Marc Guiu –> Nicolas Jackson.
Oczywiście jest to jedyny zespół w całej Lidze Konferencji, który może sobie pozwolić na aż tak dużą rotację. Mało tego – jedyny zespół w Europie z takim przywilejem. Przy tym warto dodać, że im dalszy etap rywalizacji, tym składy są jednak „bardziej podstawowe”.
Enzo Maresca
W 2021 roku o Enzo Maresce, który wówczas przejmował Parmę, Pep Guardiola powiedział: – Enzo Maresca będzie niezwykłym menedżerem. Czuję to tak, jak czułem to w przypadku Mikela Artety. W samej Italii 45-latek nie poradził sobie zbyt dobrze, co na chwilę zahamowało wówczas jego karierę jako pierwszy trener. Maresca przeszedł nietypową drogę – w końcu nie każdy może pochwalić się tak bogatym portfolio, jeżeli chodzi o bycie asystentem trenera. Pełnił taką funkcję u czterech różnych trenerów: Fulvio Fiolina, Vincenzo Montelli, Manuela Pellegriniego i wspomnianego wcześniej Pepa Guardioli.
To dało mu z pewnością bardzo dużo, gdyż od każdego ze swoich nauczycieli miał szansę coś dla siebie wyciągnąć. I w ogóle samo to, że Enzo Maresca był tak rozchwytywany (i to przez tak cenionych szkoleniowców), dużo mówiło o jego predyspozycjach do pracy w tym zawodzie. Nie pokazał ich we wspomnianej wcześniej Parmie, natomiast zrobił to dwa lata później, w sezonie 2023/2024, kiedy przejął, a następnie doprowadził Leicester City do Premier League. A wynik osiągnął doprawdy wybitny, osiągając 97 punktów, zajmując 1. miejsce, robiąc to w dużym spokoju.
Chelsea przeszła dużą przemianę
Wynik w Leicester nie umknął uwadze amerykańskich władz Chelsea. Enzo Maresca został szkoleniowcem „The Blues” i na początku tego sezonu zaczął wprowadzać w chaosie, jaki nastał w londyńskim klubie, pewien porządek. Na zatrudnienie Maresci miało z pewnością wpływ również to, że w CV Włoch ma epizod, w którym asystował Guardioli. Widziano w nim „drugiego Pepa”. I ze względu na to, że od niego się uczył, i ponieważ kilku uczniów Hiszpana odniosło większy lub mniejszy sukces w dużym klubie (np. Kompany i Arteta). A do tego przede wszystkim fakt, że Leicester Maresci prezentowało się trochę na wzór City Guardioli. Niektórzy określali „Lisy” Manchesterem City Championship – nie tylko ze względu na dominację w lidze, lecz także poprzez dominację na boisku.
Czy znalazło to swoje odzwierciedlenie w tym sezonie? Spójrzmy na liczby:
- 65,8% średniego posiadania piłki, jeżeli chodzi o wszystkie rozgrywki. Co więcej, tylko w siedmiu starciach Chelsea miała mniejsze posiadanie piłki niż 50%.
- 492,6 – oto średnia wymienionych podań na mecz.
- 17,09 – średnia oddanych strzałów na mecz.
- 61,12 xG w Premier League – co ciekawe, lepiej na ich tle w tej statystyce wypada w tym sezonie jedynie Liverpool.
Mimo że sezon ten nie jest dla Chelsea idealny, należy docenić to, jak przebudował zespół Enzo Maresca. Wyniki nie zgadzają się zawsze (choć też nie jest źle), natomiast styl może być naprawdę przyciągający.
Premier League vs. PKO Ekstraklasa
Legia przeciwko klubom z Premier League mierzyła się ośmiokrotnie… Z Manchesterem United (1991), Blackburn Rovers (1995), Leicester City (2021) oraz z Aston Villą (2023) – z każdym robiła to po dwa razy. Jaki bilans?
- trzy zwycięstwa,
- dwa remisy,
- trzy porażki.
Co by nie było, całkiem nieźle. Całkiem nieźle jak na to, z kim się Legia mierzyła. Warto zaznaczyć również fakt, że w żadnym z wymienionych czterech dwumeczów nie przegrali oni obu spotkań, co daje nam nadzieję na to, że i tym razem polski zespół się postawi. Z ciekawostek: w jednym ze spotkań przeciwko Manchesterowi United Sir. Alexa Fergusona (1:1), gola na wagę remisu zdobył dziś znany z kontrowersyjnych medialnych wypowiedzi Wojciech Kowalczyk.
Ale to tyle, jeżeli chodzi o samą Legię. Wcześniej wspomniany Manchester United, poza starciem z „Wojskowymi”, mierzył się również z Widzewem Łódź, ŁKS-em Łódź czy Górnikiem Zabrze, z którym nawet poległ w jednym meczu. Górnik Zabrze ma historię pokonania jeszcze jednego klubu z angielskiego BIG6 – Tottenhamu. Tottenhamu, który poza dwumeczem z „Górnikami” mierzył się również z Wisłą Kraków w sezonie 2008/2009. Liverpool ma zaś w swojej historii wojaże z Lechem Poznań i Śląskiem Wrocław.
Najciekawsza historia wiąże się jednak z kilkukrotnie wymienianym już Widzewem, z którym „The Reds” sensacyjnie przegrało i ostatecznie odpadło wówczas z Pucharu Mistrzów na etapie 1/4 finału. Na koniec Manchester City – na koniec, bo ani Arsenal, ani Chelsea nie mierzyli się nigdy przeciwko klubowi z Polski. „Obywatele” podejmowali się takiego wyzwania najwięcej razy, bo aż 10. Efekt? Cztery zwycięstwa (trzy razy Górnik Zabrze, raz Lech Poznań), cztery remisy (po dwa razy Widzew Łódź i Dyskobolia Grodzisk Wielkopolski) i dwie porażki (z Górnikiem Zabrze i Lechem Poznań).
Sytuacja kadrowa
Czas omówić sobie sytuacje kadrowe obu ekip…
Zaczniemy od Legii, gdyż ma ona mimo wszystko mniej absencji – choć warto powiedzieć, że są one niestety na pewno bardziej dotkliwe. Jak podał dziennikarz TVP Sport Piotr Kamienicki, na mecz nie zdążą ani Bartosz Kapustka, ani Marc Gual, którzy to od pewnego czasu zmagają się z urazami. Biorąc pod uwagę formę ich zmienników, a także to, jak ufał tym zawodnikom Feio, są to naprawdę bardzo duże straty. Gdyby nie te kontuzje, obaj (pomimo dość dużej krytyki wylewającej się na nich obydwu) raczej znaleźliby miejsce w pierwszym składzie. Dodatkową stratą będzie nieobecność Artura Jędrzejczyka oraz Jana Ziółkowskiego. Główny problem pojawia się tu aktualnie w ataku, na którym Feio ma do dyspozycji wyłącznie Tomasa Pekharta.
– Tomas Pekhart jest naszą jedyną „dziewiątką” na to spotkanie i jest brany pod uwagę. Może jednak zagrać też ktoś inny, o innej charakterystyce. Być może będzie to wariant z Tomasem, a może z Tomasem i kimś jeszcze. Drużyna jest na to gotowa trener Legii Warszawa, Goncalo Feio przed meczem przeciwko Chelsea.
„The Blues” komfortowej sytuacji przed starciem z Legią też zdecydowanie nie ma. Niedostępni będą Mychajło Mudryk, Marc Guiu, Wesley Fofana, Romeo Lavia i Omari Kellyman.
Kogo należy się bać?
Kogo należy się bać? Mimo gorszej formy – Cole’a Palmera. Samo to, że w klasyfikacji kanadyjskiej w Premier League przed nim znajduje się jedynie Salah, Isak i Haaland dużo nam mówi o tym, jak świetnym jest zawodnikiem. Zresztą, poprzedni sezon, który był dla niego przełomowy, zakończył się zajęciem przez niego 2. miejsca w tej klasyfikacji. W każdej chwili może wystrzelić i wcale nie jest wykluczone to, że może się to stać w tym spotkaniu.
Inną postacią, na którą powinniśmy zwrócić uwagę, jest będący zaś w bardzo dobrej formie Enzo Fernandez. Po trudnych początkach na boiskach Premier League nic już nie zostało, a Enzo jest jednym z bohaterów (szczególnie w ostatnich „chudych” tygodniach) „The Blues”.
Do tego Christopher Nkunku, którego cały pobyt na Stamford Bridge jest raczej rozczarowaniem… Niemniej ostatni czas (szczególnie w Lidze Konferencji Europy) trzeba uznać za udany. W przynajmniej niezłej formie znajduje się w dodatku Caicedo, Cucurella czy Malo Gusto. Co by nie mówić o defensywie na przestrzeni całego sezonu, ekipa Enzo Maresci ostatnio niewiele traci (i to w Premier League). W ostatnich siedmiu meczach stracili tylko dwie bramki. Dlatego strzelenie choćby gola nie będzie tu łatwym zadaniem. Błędów oni się nie wystrzegają, ale znowu Legia bez skutecznego napastnika może mieć olbrzymi kłopot, aby te pomyłki wykorzystać.
Tak realnie… Czy Legia ma jakiekolwiek szanse?
Legia Warszawa stoi na papierze przed zdecydowanie najbardziej wymagającym rywalem w sezonie. Co do tego nie mamy wątpliwości. Chelsea będzie zdecydowanym faworytem w tym starciu. Legia teoretycznie nie musi nic – tylko może. Wiadomo, że porażka Legii nie będzie niespodzianką… Wlewając nadzieje w serca kibiców z Warszawy musimy dodać, że pewnego rodzaju zaskoczeniem będzie dla nas jedynie scenariusz, w którym już po pierwszym meczu będzie wiadome, kto awansuje. Chelsea ostatnio jest, co by nie mówić, w pewnym kryzysie strzeleckim, gdyż ostatnio więcej niż jeden gol w meczu udało im się zdobyć ponad miesiąc temu. Stało się to w rewanżowym starciu z Kopenhagą zakończonym wynikiem 2:1. Od tamtego czasu:
- Wygrana 1:0 z Leicester,
- Wygrana 1:0 w rewanżowym spotkaniu z Kopenhagą,
- Porażka 0:1 z Arsenalem,
- Wygrana 1:0 z Tottenhamem,
- Remis 0:0 z Brentfordem.
Goalless. #CFC | #BRECHE pic.twitter.com/uaxVsxhqBY
— Chelsea FC (@ChelseaFC) April 6, 2025
Nie zapowiada się, że na omawianym meczu będzie grad goli i ta tendencja strzelecka Chelsea się zmieni. Tym bardziej, że zablokował się najlepszy strzelec zespołu, Cole Palmer. W sumie, Anglik ostatni raz zmieścił piłkę w siatce przeciwnika 14 stycznia. Od tamtego czasu… nic. Ale to nie wszystko! Drugi najlepszy strzelec zespołu Nicolas Jackson również zawodzi, gdyż w tym roku gola jeszcze (przez kontuzję, ale i słabszą formę) nie zainkasował. Chelsea musieli ratować inni, nieoczywiści strzelcy, co oczywiście nie zawsze się udaje. Biorąc pod uwagę liczne problemy Chelsea, aurę stadionu na Łazienkowskiej, a także stosunkowo stabilną sytuację w Legii Warszawa – naprawdę jest w tym pojedynku o co walczyć. Na papierze wygląda to słabo… Niemniej „Wojskowi” nie są bez szans. I taki właśnie powinien być morał tego artykułu!
LEGIA WYGRYWA DZISIAJ HAHA