Marcin Bułka zagrał z Chorwacją w wyjściowym składzie. Wpuścił trzy bramki, ale jednocześnie uratował reprezentację Polski przed stratą kilku kolejnych goli. Rywalizacja w bramce polskiej drużyny narodowej wciąż jest otwarta. Rotacja między słupkami nadal trwa. Marcin Bułka i Łukasz Skorupski walczą o miejsce w podstawowym składzie, a to wszystko obserwuje z boku Kamil Grabara. Obsada bramki reprezentacji Polski wciąż budzi mnóstwo emocji.
W reprezentacji Polski na nowo rozgorzała rywalizacja o obsadę bramki. Do dyspozycji Michała Probierza jest naprawdę spore grono solidnych golkiperów. Co więcej, zdecydowana większość z nich gra regularnie na naprawdę wysokim poziomie w Europie. W związku z tym wydaje się, że reprezentacja Polski wróciła do stanu, w którym obsada bramki w każdym meczu jest dla kibiców niewiadomą.
Przez ostatnią dekadę toczyła się w polskiej piłce debata dotycząca rywalizacji Wojciecha Szczęsnego z Łukaszem Fabiańskim. Każda strona miała swoje racje i argumenty, ale przez ostatnie miesiące obecny golkiper Barcelony zdecydowanie ugruntował sobie pozycję absolutnego lidera między słupkami. Meczami na mistrzostwach świata w Katarze oraz Euro tego lata wybudował sobie pomnik, ale musiał doczekać się reprezentacyjnej emerytury swoje konkurenta. Po zakończeniu rywalizacji Szczęsnego z Fabiańskim ten pierwszy pokazał, że będąc pierwszym wyborem selekcjonera jest w stanie niemal samodzielnie ratować mecze.
Obecnie wydaje się, że rywalizacja na podobnym poziomie będzie toczyć się między Łukaszem Skorupskim a Marcinem Bułką. Tę batalię z oddali obserwuje Kamil Grabara, ale z niejasno sformułowanych przyczyn bramkarz Wolfsburga nie jest powoływany przez Michała Probierza na zgrupowania. Polska ma więc bramkarzy na naprawdę dobrym poziomie. A selekcjoner już na wrześniowym zgrupowaniu w jasny sposób wypowiadał się w sprawie braku reprezentacyjnej „jedynki”. Na zakończonej właśnie przerwie reprezentacyjnej tylko potwierdził swoje słowa.
Naturalna zmiana bramkarza
Przez ostatnie lata wydawało się, że to Łukasz Skorupski przejmie schedę pierwszego golkipera po Wojtku Szczęsnym. Przez bardzo długi okres był dla reprezentacji zabezpieczeniem na tej pozycji. Regularnie do reprezentacji powoływany był od 2017 roku. Od tamtej pory nie potrafił jednak na stałe przeskoczyć poziomu Wojtka Szczęsnego. Grał regularnie w Serie A, ma we Włoszech ugruntowaną i bardzo mocną pozycję, ale to zawsze było za mało na golkipera Juventusu. Szczęsny może być przecież bez wahania wymieniany w gronie najlepszych bramkarzy Europy. Skorupski grał w meczach towarzyskich, a w 2021 roku otrzymał od Paulo Sousy możliwość zagrania 45 minut w eliminacjach do mistrzostw świata. Był to mecz tylko przeciwko San Marino.
Można było jednak bez wahania stwierdzić, że Łukasz Skorupski ma wielkie doświadczenie reprezentacyjne. To właśnie on w ostatnich latach był kadrową „dwójką”, a na niemieckim Euro otrzymał od Michała Probierza szansę w meczu z Francją. Był to jasny sygnał, że po zakończeniu przygody reprezentacyjnej Wojtka Szczęsnego to właśnie Skorupski będzie miał pewne miejsce między słupkami. Wszystko się w jego kandydaturze zgadzało. W spotkaniu z Francuzami kilkukrotnie zatrzymał Kyliana Mbappe, zanotował wiele fantastycznych interwencji. „Les Bleus” do pokonania polskiego golkipera potrzebowali rzutu karnego. W karierze klubowej również zaliczył progres. Jego Bolonia wywalczyła sobie w poprzednim sezonie awans do Ligi Mistrzów. W tej sytuacji, mimo braku Wojtka Szczęsnego, Polska wciąż mogła dysponować bramkarzem ze ścisłej europejskiej czołówki.
ZAWODNIK MECZU. ŁUKASZ SKORUPSKI#FRAPOL pic.twitter.com/Mwnofbg5w7
— Olek Sieradzki (@oleksieradz) June 25, 2024
Wrześniowe wyjaśnienia
Na pierwsze zgrupowanie po zakończeniu kariery reprezentacyjnej przez Szczęsnego powołanych zostało czterech golkiperów. Z tego grona teoretycznie najsłabszy poziom prezentował debiutant Bartosz Mrozek, a daleko za czołową dwójką znajdował się również Bartłomiej Drągowski. Jasne było, że podstawowy golkiper reprezentacji zostanie wyłoniony spośród dwójki pozostałych. Obie te kandydatury, zarówno Marcina Bułki, jak i Łukasza Skorupskiego, wydawały się bardzo mocne. Pierwszy z nich miał za sobą fantastyczny sezon we francuskiej Nicei, a Skorupski wprowadził Bolonię na europejski salony.
Michał Probierz jasno wówczas deklarował, że obaj podstawowi bramkarze dostaną swoją szansę w Lidze Narodów. Bułce przypadł wyjazdowy mecz na Hampden Park, a Skorupski miał szansę zmierzyć się z ofensywą Chorwatów. Bramkarze zagrali swoje mecze i wydawało się, że wszystko jest już w ich kwestii wyjaśnione.
Bułka zagrał przeciwko reprezentacji Szkocji bardzo przeciętnie. Mimo tego, że ta drużyna nie dysponuje gigantycznym potencjałem ofensywnym, Szkoci potrafili zmusić polskiego bramkarza do błędów. Golkiper Nicei nie emanował spokojem, był nerwowy przy wyprowadzeniu piłki i w żadnym wypadku nie dorósł do roli kozaka, który regularnie broni rzuty karne w Ligue 1 i walczy z Gianluigim Donnarummą o miano najlepszego bramkarza ligi francuskiej. Po szczęśliwie wygranym meczu ze Szkocją zdecydowana większość opinii publicznej była przekonana, że na Marcina Bułkę w reprezentacji przyjdzie jeszcze czas. Szczególnie, że Skorupski w spotkaniu z Chorwacją nie popełnił żadnego błędu. Mając w pamięci jego fantastyczną postawę z Euro w Niemczech, Skorupski wydawał się być murowanym faworytem do stania się reprezentacyjną „jedynką” na miarę Wojtka Szczęsnego z ostatnich miesięcy.
Nie ma bramkarza numer jeden
Reszta wątpliwości powinna była zostać rozwiana na październikowym zgrupowaniu. Łukasz Skorupski zbudowany niezłymi występami w Lidze Mistrzów miał po prostu przypieczętować swoją pozycję w pierwszym składzie reprezentacji Polski.
ŁUKASZ SKORUPSKI BRONI RZUT KARNY!🔥🔥🔥
📺 Transmisja meczu w CANAL+ EXTRA2 i CANAL+ online: https://t.co/CSTjelglZW pic.twitter.com/PNjh6ZMwiR
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) September 18, 2024
W spotkaniu z Portugalią wydawało się, że faktycznie Skorupski wrześniowym powołaniem do kadry zapewnił sobie bycie „jedynką”. Na mecz z bardzo dobrym rywalem na stadionie narodowym wyszedł w pierwszym składzie i spisał się naprawdę dobrze. Wprawdzie Portugalczycy strzelili w sobotnim spotkaniu aż trzy bramki, ale polski golkiper był jednym z najmocniejszych ogniw w naszej reprezentacji. Zaliczył kilka dobrych parad. Obronił między innymi groźny strzał Bruno Fernandesa, a przy golach dla gości nie miał absolutnie nic do powiedzenia. Ale Michał Probierz na poniedziałkowej konferencji prasowej przed spotkaniem z Chorwacją zaszokował niemal całą piłkarską Polskę. Wyraził się bowiem jasno, że we wtorkowy wieczór, na Stadionie Narodowym, kolejną szansę z orzełkiem na piersi otrzyma Marcin Bułka.
Z jednej strony można zrozumieć decyzję Michała Probierza. Selekcjoner mógłby chcieć jeszcze przez jakiś czas podtrzymywać rywalizację w polskiej bramce, a na lidera między słupkami zdecydować się dopiero na czas eliminacji do mistrzostw świata. Ale tłumaczenie tej decyzji przez samego szkoleniowca bardzo mocno poruszyło kibicami polskiej drużyny narodowej.
– Z Chorwacją zagra Marcin Bułka. Nie chcemy dopuścić do sytuacji, w której jeden bramkarz ma 80 meczów w reprezentacji, a drugi 11. – Michał Probierz na konferencji prasowej
Zdecydowanie nie jest to dobre podejście naszego selekcjonera. W taki sposób zabija się prawdziwą rywalizację między bramkarzami. Zarówno Marcin Bułka, jak i Łukasz Skorupski wiedzą, że nawet świetna postawa na treningach i wybitne mecze w barwach narodowych nie zapewnią im pewnej pozycji w reprezentacji. A miejsce w drużynie narodowej trzeba sobie wywalczyć. W pierwszym składzie powinni grać piłkarze, którzy spisują się na treningach najlepiej, którzy są po prostu najlepsi na swoich pozycjach.
Ambiwalentny Marcin Bułka
Marcin Bułka zagrał z Chorwacją dziwny mecz. W pierwszej połowie był bardzo niepewny. Mogło to jednak wynikać z tego, jak spisywała się na początku spotkania cała Polska defensywa. Przy bramkach dla Chorwatów golkiper Nicei mógł zrobić więcej. Trudno szukać wytłumaczenia dla golkipera, który w przeciągu siedmiu minut musiał trzykrotnie wyciągać piłkę z siatki. Bułka znowu nie dał reprezentacji nic „ekstra”. Po pierwszych 45 minutach wydawało się, że Michał Probierz popełnił błąd nie stawiając w tym spotkaniu na Łukasza Skorupskiego.
🗣️ Marcin Bułka o rywalizacji z Łukaszem Skorupskim: obaj straciliśmy po trzy gole, ale ja mam plus, że nie przegrałem meczu. pic.twitter.com/EAADJ1rqB0
— TVP SPORT (@sport_tvppl) October 15, 2024
Ale już w drugiej połowie Marcin Bułka zanotował kilka bardzo dobrych interwencji. Między 50. a 60. minutą spotkania w świetny sposób uratował polską reprezentację przed stratą bramki. Wyglądał jak zupełnie inny piłkarz. Emanował pewnością i bronił strzały praktycznie niemożliwe do wyjęcia. To jego parady pozwoliły utrzymać się Polakom w grze, potem wyrównać i ostatecznie zremisować to spotkanie. Bułka zrehabilitował się w pięknym stylu i rywalizacja w bramce reprezentacji Polski wciąż pozostaje otwarta.
To nie jest zdrowe
Niezależnie od postawy bramkarzy w meczach na październikowym zgrupowaniu sytuacja, o której Michał Probierz mówił na konferencji prasowej, jest bardzo niezdrowa. Wśród bramkarzy powinna panować rywalizacja. Jeśli sportowym wyborem selekcjonera będzie Marcin Bułka, w pierwszym składzie powinien wyjść właśnie golkiper Nicei. Z kolei gdy lepiej spisywać będzie się Łukasz Skorupski, to bramkarz Bolonii powinien mieć miejsce między słupkami. Innym rozwiązaniem może być też sztywna hierarchia, która Wojtkowi Szczęsnemu dała w reprezentacji Polski nowe życie. Tak funkcjonuje to w bardzo wielu drużynach narodowych na świecie. Manuel Neuer zabetonował „jedynkę” w reprezentacji Niemiec, czego ofiarą był również świetny golkiper Marc-Andre ter Stegen.
W reprezentacji Polski faworytem do bycia podstawowym bramkarzem wciąż wydaje się być Łukasz Skorupski. Bramkarz Serie A góruje nad Bułką doświadczeniem, ale również występami pokazuje, że on raczej w reprezentacji Polski nie zawodzi. A bramkarz reprezentacji nie tylko nie może zawodzić, ale musi dawać od siebie coś więcej. Bowiem szans na poprawę w linii obrony reprezentacji Polski raczej nie widać. W związku z tym polski bramkarz musi nie tylko bronić własnej bramki, ale również łatać błędy obrońców grających przed nim.
Ale rywalizacja w polskiej drużynie narodowej na pewno się w najbliższej przyszłości nie zakończy. Mimo tego, że Łukasz Skorupski jest od Bułki dużo starszy i bardziej doświadczony, to w blokach startowych czeka Kamil Grabara. Bramkarz Wolfsburga jest sukcesywnie pomijany przez Michała Probierza, a przez wielu uznawany jest za największy bramkarski talent wśród polskich piłkarzy. Swoimi występami w klubie również potwierdza, że jest już gotów na grę w reprezentacji Polski.
To bardzo oryginalne, żeby uważać, że rotacja bramkarzy oznacza brak rywalizacji między nimi, a ciągle stawianie na jednego bramkarza obecność tejże. Przecież (przykładowo) 5 lat wystawiania jednego bramkarza oznacza, że nikt nie dostał nawet najmniejszej szansy na to, by pokazać swoje umiejętności, a to właśnie oznacza zero rywalizacji, tylko dokonanie wyboru i tyle. Od kiedy trener wybiera zawodników do składu wyłącznie na podstawie treningów?