Brazylia odpada! Chorwacja sensacyjnym zwycięzcą


Brazylia to zdecydowanie najbardziej atrakcyjnie grająca reprezentacja na tegorocznym mundialu. Dziś „Canarinhos” ponownie dali show, ale Chorwacja trzymała poziom. To właśnie ci drudzy meldują się w półfinale mistrzostw świata

9 grudnia 2022 Brazylia odpada! Chorwacja sensacyjnym zwycięzcą
news9live.com

1/4 finału to etap, od którego właściwie zaczyna się prawdziwa zabawa. W ćwierćfinale bowiem znajduje się już tylko wielka i najlepsza na tę chwilę ósemka. Maroko, Portugalia, Francja, Anglia, Argentyna, Holandia, a także Brazylia oraz Chorwacja. To na tych dwóch ostatnich reprezentacjach w tym artykule się skupimy. Po grzejącym od pierwszego do ostatniego gwizdka pojedynku zwycięzca mógł być tylko jeden. Stawką był półfinał turnieju, co osiągnęła zaskakująco Chorwacja. Pierwszy raz w historii to ona w tym pojedynku triumfowała. Wygrała po rzutach karnych.


Udostępnij na Udostępnij na

Pojedynek starych znajomych, rewanż za przegraną przez Chorwatów potyczkę z 2014 roku, rywalizacja dwóch najstarszych kapitanów w obecnej edycji mistrzostw świata… Motywów pierwszej rozgrywanej ćwierćfinałowej rywalizacji mundialu było bardzo dużo. To wszystko sprawiało, że spotkanie to elektryzowało szczególnie, mimo że faworyta w postaci Brazylii jednak łatwo było wskazać. Przewidywania większości się jednak nie spełniły. Reprezentacja Chorwacji sprawiła przeciwnikom dużo trudu i ostatecznie wygrała. W półfinale zagra ze zwycięzcą starcia Argentyna – Holandia.

Brak presji działał na korzyść Chorwacji

„Chorwacja może, a Brazylia musi” – takie słowa często padały przed samym meczem. Bo taka była prawda. Brazylia, grająca najładniejszą piłkę na mundialu, mająca gwiazdy światowego formatu na każdej pozycji, była faworytem tego spotkania. Chorwacja ma indywidualności w postaci Modricia, Perisicia, Gvardiola czy Brozovicia, przez co jest groźną drużyną, umiejącą sprawić niespodziankę. Na samym papierze wyglądała natomiast od rywali wiele gorzej, więc ta sentencja nie mogła dziwić.

Chorwacja wyszła więc na boisko dokładnie tak, jak było zapowiadane – na luzie, bez żadnej presji. I taka gra jej odpowiadała. Trzymała się długo przy piłce, dominowała Brazylijczyków i emanowała wielkim spokojem. Rywale byli zaś z tego właśnie powodu zagubieni. Przeciwko takiej Korei Południowej Brazylijczycy cisnęli przez pełne 90 minut, a w tym meczu widać było od początku, że nie ma szans na tego typu dominację.

Drugą sprawą są indywidualne popisy graczy reprezentacji Chorwacji. Dużo mówi się o Neymarze, świetnie grającym dotychczas Richarlisonie czy Viniciusie. Szczególnie błyszczała w tym spotkaniu za to druga strona barykady, i nie chodzi tu tylko o zespół. Również o pozycję. Kluczem była bowiem dyscyplina w… defensywie! O każdym z tej linii można coś dobrego powiedzieć.

  • Livaković – bardzo pewny. Choć w pierwszej połowie nie miał wiele okazji do popisu, przez pozostałą część spotkania ratował swoją drużynę,
  • Sosa – nie angażował się w grę ofensywną, natomiast niemal bezbłędnie asekurował swoich partnerów w obronie,
  • Gvardiol – szef chorwackiej defensywy i jeden z najlepszych zawodników na całym mundialu. W tym meczu potwierdzał swoje niebagatelne umiejętności. Dobrze rozgrywał piłkę i niemal bezbłędnie ją później rozsyłał do wyżej ustawionych kolegów,
  • Lovren – świetnie współpracował z Gvardiolem i również dobrze działał w swojej tercji boiska,
  • Juranović – zawodnik bardzo dobrze znany polskim kibicom ze względu na epizod w Legii Warszawa. Zdecydowanie najjaśniejsza postać pierwszej połowy starcia. Był wszędzie i robił wszystko. Krótko mówiąc, genialny występ.

Przy wsparciu drugiej linii Brazylijczycy nie potrafili się w żaden sposób przebić. Chorwaci zaangażowaniem nadrabiali wszelkie defekty i neutralizowali zabójczego dotąd w turnieju rywala.

Brazylia z drugiej połowy to zupełnie inna Brazylia niż z pierwszej

Widać, że Brazylia weszła w mecz bardzo zagubiona. Eksperci słusznie, jak się okazało, mówili, że pierwszy silny rywal może tę reprezentację skutecznie zweryfikować. Fakty są takie, że jeszcze nikt nie postawił aż tak trudnych warunków jak jej dzisiejsi rywale. To opisane zresztą zostało w poprzednim akapicie. Tu skupimy się na faworytach, którzy finalnie grą nie do końca dowieźli swój poziom z poprzednich meczów.

W pierwszej połowie „Canarinhos” polegali wyłącznie na indywidualnościach, które z pewnością mają. Problem pojawiał się wtedy, kiedy trzeba było jakoś składniej rozegrać akcję. W drugą weszli jednak lepiej, co najlepiej widać na przykładzie aktywności Dominika Livakovicia. Po pierwszej połowie o bramkarzu cicho. Co w drugiej? Bohater przez duże „B”. O obronach tego gościa po 45 minutach można by było napisać oddzielny artykuł. Bramkarz Dynama Zagrzeb popisał się, najpierw parując w bok dogranie w pole karne Edera Militao, następnie wybraniając kilka strzałów Neymara z niewielkiej odległości, a na dokładkę w pojedynku sam na sam przeciwko Lucasowi Paquecie, wychodząc zwycięsko. Później jeszcze kilkukrotnie wybronił swoją reprezentację przed niebezpieczeństwem.

To wszystko świadczy o tym, że może Brazylia nie we wszystkich momentach drugiej połowy nie wyglądała jak w poprzednich meczach, natomiast zdecydowanie się uaktywniła w porównaniu z początkiem rywalizacji. Czy wynikało to z większej nieuwagi obrony reprezentacji Chorwacji? Pewnie po części ze zmęczenia. Niemniej dobrze to wykorzystywała. Muru w postaci Livakovicia jednak mało kto byłby w stanie przebić.

90 minut nie wystarczyło do rozstrzygnięcia

Dogrywka w meczu Chorwacji? Nowe, nie znałem. Tego mema można by było użyć do opisania ostatnich występów Chorwacji w fazie pucharowej. Akurat jej dogrywki zdarzają się notorycznie – począwszy od 2008 roku. Chorwaci zaczęli od rzutów karnych z Turcją, następnie polegli do dogrywce z Portugalią, później na mundialu 2018 wygrali kolejno z Danią i Rosją w karnych i Anglią po dodatkowych 30 minutach. Po dwóch latach dla odmiany odpadli, ale w ten sam sposób z Hiszpanią. Na trwających mistrzostwach całość wyglądała analogicznie – awansowali z Japonią, a dziś doprowadzili do dogrywki z reprezentacją Brazylii. Znów w ich meczu 90 minut nie wystarczyło, aby rozstrzygnąć wynik.

Po 90. minucie działo się dokładnie to, czego można było się spodziewać przed jej rozpoczęciem. Chorwacja ze względu na kosmiczną intensywność wycofała się i próbowała zabić ten mecz – swoich szans szukała w kontratakach. Choć ani jednym, ani też drugim nie wychodziło w ofensywie, o prowadzeniu zadecydowała jedna osoba – absolutny geniusz futbolu i jego przebłysk. Neymar kapitalnie wybiegł za obrońców i w tempo otrzymał podanie od Lucasa Paquety. Minął jeszcze fenomenalnie dysponowanego dziś Livakovicia i strzelił gola. Można go nie lubić, ale trzeba szanować za umiejętności. Nie przez przypadek był niegdyś stawiany obok Cristiano Ronaldo i Lionela Messiego w latach świetności Portugalczyka i Argentyńczyka. Tą bramką wyrównał rekord legendarnego Pelego pod względem trafień dla reprezentacji Brazylii. Jaki jest więc morał tego akapitu? NEYMAR JEST WIELKI!

***

I co? Tak się to zakończyło? Choć wielu kibiców niedowiarków już posyłało Chorwatów do domu, oni jeszcze wtedy nie złożyli broni. Walczyli do dosłownie ostatnich chwil o awans do półfinału. Widać, że im wynik remisowy odpowiadał. Przy stanie 0:0 jak najmocniej zamykali dostęp do własnej bramki. Przy 1:0 już musieli ruszyć do zmasowanych ataków. Finalnie udało się wyrównać, co jest sprawiedliwym wynikiem, patrząc na bierną końcówkę „Canarinhos” po strzeleniu gola przez Neymara, a przede wszystkim zaangażowaniu chorwackiej ekipy. Piękna końcówka, a emocje zostały za sprawą Bruno Petkovicia przedłużone. Rzuty karne!

Jak przebiegały?

  • Nikola Vlasić uderzył pewnie i bezbłędnie w środek bramki,
  • Rodrygo uderzył mocno, ale w miejsce, które ułatwiło bramkarzowi interwencję. Livaković znowu został bohaterem,
  • Drugi strzał Chorwatów i drugie uderzenie w środek. Znów bezbłędne. Tym razem w wykonaniu Lovro Majera,
  • Casemiro, choć Livaković wyczuł jego intencje, trafił pewnie w lewą boczną siatkę,
  • Modrić uderzył w lewo, całkowicie myląc Alissona,
  • Bruno Guimaraes utrzymał Brazylię w grze dzięki swojemu trafieniu,
  • Mislav Orsić nie pomylił się jak jego poprzednicy. Strzelił tak, że Alisson nie miał nic do gadania,
  • Marquinhos gola nie strzelił i to na tym karnym zakończył się ten mecz.

Wcześniej wspomniany Neymar jest wielki… Chorwacja dostała się jednak dalej, nie on. Poświęcenie, wiara, odwaga i nutka szczęścia. CHORWACJA ZAGRA W PÓŁFINALE MISTRZOSTW ŚWIATA!

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze