Bośnia i Hercegowina – rywal z naszej półki, ale łatwo nie będzie


Na Bałkanach nigdy nam się dobrze nie grało, w poniedziałek też nie oczekujmy cudów

6 września 2020 Bośnia i Hercegowina – rywal z naszej półki, ale łatwo nie będzie

Po nieudanym spotkaniu z Holandią polska reprezentacja pocieszenia szukać będzie w Zenicy. W poniedziałkowy wieczór zagramy tam z drużyną Bośni i Hercegowiny. Jednak jeśli nie nastąpi nagła poprawa w grze "Biało-czerwonych", to o jakiekolwiek punkty będzie trudno. Bośniacy pokazali, że są zespołem klasowym, który jest w stanie postawić się najlepszym, a nie tylko być zadowolonym z dobrego przesuwania.


Udostępnij na Udostępnij na

Mimo że w rankingu FIFA dzieli nas 30 lokat i to my graliśmy na dwóch ostatnich turniejach mistrzowskich, a Bośniacy oglądali je z perspektywy salonowej kanapy, to oni są minimalnym faworytem poniedziałkowej rywalizacji. Dziś możemy tylko z zazdrością spoglądać na ich remis z Włochami. A pewnie ich selekcjoner i tak jest mniej zadowolony niż nasz.

Polska zbyt często z Bośnią i Hercegowiną nie grała. Między nami doszło do trzech spotkań, dwa razy wygraliśmy, a raz był remis. Po raz ostatni z tym bałkańskim krajem zmierzyliśmy się w 2011 roku. Wówczas wygraliśmy 1:0 po bramce Waldemara Soboty. Wszystkie spotkania miały wymiar tylko towarzyski.

Bośnia i Hercegowina to kraj znajdujący się na 49. miejscu w rankingu FIFA. Najwyższa klasa rozgrywkowa w tym kraju liczy 12 zespołów i jest sklasyfikowana na 42. miejscu w Europie. Aktualnym mistrzem jest FK Sarajewo. Reprezentacja w tym kraju powstała po rozpadzie Jugosławii w 1992 roku.

Lata posuchy

Minione lata to nie był najlepszy okres dla Bośni i Hercegowiny. Jak już wspomnieliśmy, nie było ich na dwóch poprzednich turniejach. Ostatni raz zagrali w 2014 roku na mistrzostwach świata w Brazylii, jednak odpadli już po fazie grupowej, wyprzedzając jedynie Iran. Ten turniej był absolutnym wyjątkiem, poza nim Bośniacy ani razu nie wystąpili na mistrzostwach Europy czy świata w XXI wieku.

Ostatnie eliminacje do Euro 2020 również skończyły się poniżej oczekiwań. Bośnia i Hercegowina zajęła w nich dopiero 4. miejsce za Włochami, Finlandią i Grecją. Jednak cień szansy jeszcze pozostał w postaci baraży. Nasz poniedziałkowy rywal trafił do ścieżki B i w półfinale zagra z Irlandią Północną, w ewentualnym finale czekać będzie ktoś z dwójki Słowacja, Irlandia.

Do spotkań barażowych dojdzie jednak dopiero w 2021 roku. Niewykluczone, że znów spotkamy się z Bośniakami, tyle że już na mistrzostwach Europy. To właśnie drużyna ze ścieżki B trafi do naszej grupy, a mecz z nią zostanie rozegrany już w 1. kolejce.

Jeśli mielibyśmy szukać jakichś minimalnych sukcesów tej reprezentacji poza awansem na MŚ 2014, warto zwrócić uwagę na poprzednią edycję Ligi Narodów. Bośnia i Hercegowina awansowała z dywizji B do A, zajmując pierwsze miejsce w 3. grupie. Trzy zwycięstwa i jeden remis to dorobek wywalczony w czterech spotkaniach przeciwko Austrii i Irlandii Północnej.

Dżeko, a potem nic

Od grudnia 2019 roku reprezentację prowadzi 71-letni Dusan Bajević. Przed objęciem funkcji selekcjonera Bośni i Hercegowiny pięć lat pracował w AEK Ateny. Mimo że ma narodowość bośniacką, posiada również obywatelstwo greckie. I to właśnie tam spędził dużą część swojej trenerskiej kariery, poza AEK Ateny prowadził również Olympiakos, Paok i Aris Saloniki.

Jednak ze względu na pandemię na swój debiut musiał czekać dziewięć miesięcy. Zastąpił on na tym stanowisku Chorwata Roberta Prosineckiego. Mecz z Włochami, tak samo jak dla Jerzego Brzęczka, był jego debiutem na ławce trenerskiej kadry. Wypadł w nim tak samo dobrze jak polski szkoleniowiec, pytanie tylko, jak będzie sobie radził dalej. Czy podąży drogą Jerzego Brzęczka czy jedynym ich elementem wspólnym będzie udane otwarcie z Włochami?

Średnia wieku zespołu wynosi 27,5 lat. Bośniacy najczęściej grają w ustawieniu 4-2-3-1. Miejsce między słupkami, co dziwi wielu, zajmuje Ibrahim Sehić, a nie jak można by przypuszczać Asmir Begović. Trzecim bramkarzem reprezentacji jest był golkiper Lecha Poznań, Jasmin Burić.

Bośniacy są w pewien sposób reprezentacją podobną do Polski. Główną gwiazdą zespołu jest też napastnik i często bywa osamotniony. Mowa oczywiście o Edinie Dżeko, do którego wielokrotnie porównywany był Robert Lewandowski, gdy zaczynał swoją karierę europejską, mówiono wówczas, że to najwyższy poziom, jaki jest w stanie osiągnąć. Dżeko jest rekordzistą pod względem zdobytych goli i liczby występów w drużynie narodowej.

Innym ciekawym nazwiskiem występującym w reprezentacji Bośni i Hercegowiny jest Sead Kolasinac. Gracz Arsenalu znów musi walczyć o pierwszy skład w drużynie Mikela Artety, bowiem na lewej stronie defensywy wyrósł mu konkurent w postaci Kierana Tierneya. Jednak Bośniak był w stanie przez ostanie trzy sezony rozgrywać ponad 20 spotkań na poziomie Premier League, a nie jest to częsty przypadek, jeśli chodzi o piłkarzy tej nacji.

Reszta składu jest zbudowana na piłkarzach na co dzień grających w rodzimych rozgrywkach lub słabszych zagranicznych ligach. Dobrym miejscem jest dla nich liga turecka, trzech piłkarzy z ostatniego wyjściowego składu właśnie tam gra na co dzień. W przypadku reszty są to takie kraje jak Węgry, Chorwacja, Rosja czy Belgia.

Bez kreatora

Trudno szukać dużych nazwisk w ekipie Dusana Bajevicia. Większość z nich to postacie niewiele mówiące polskiemu kibicowi. Przeciwko nam nie zagra jednak druga, obok Edina Dżeko, z największych gwiazd reprezentacji, czyli Miralem Pjanić. Nowy gracz Barcelony kończy własnie 15-dniową kwarantannę po tym, jak zaraził się koronawirusem. To postać absolutnie wyjątkowa, wyłamująca się z modelu bośniackiego piłkarza bazującego na przygotowaniu fizycznym.

Transfer Pjanicia to jedna z ciekawszych transakcji tego okienka. Bośniacy rzadko bywają bohaterami letnich czy zimowych transferów. Ostatnio na chwilę zmienił to Edin Dżeko, przenosząc się chociażby do Manchesteru City, jednak to był mały wyjątek. Pozostają oni w cieniu chorwackich nazwisk podbijających światowy rynek.

To nie Holandia

Dzisiejsza Bośnia i Hercegowina nie jest jakimś wielkim zespołem. Na ostatnie dziesięć spotkań wygrali tylko trzy razy. Ich gra opiera się na dostarczeniu piłki do Edina Dżeko i jakoś to będzie. Kadrowo na pewno jesteśmy lepsi, mamy piłkarzy w lepszych klubach i bardziej perspektywicznych niż nasz rywal. Bośnia i Hercegowina potencjał ma mniejszy od nas, ale bardziej potrafi go wykorzystać.

To zespól niebazujący na wymianie piłki od nogi do nogi i koronkowych akcjach. Jednak w przeciwieństwie do nas potrafią oni wyprowadzać skuteczne kontry i oddawać celne strzały na bramkę. W spotkaniu z Włochami cztery razy trafili w światło bramki, my raz.

Z założenia z takimi rywalami powinniśmy wygrywać. Jednak nauczeni doświadczeniami ostatnich lat polskich klubów i ostatnich miesięcy reprezentacji nie powinniśmy się zdziwić, jak skończy się brzydkim remisem albo co gorsza nieszczęśliwą porażką. Ciekawe tylko, czy Jerzy Brzęczek znów będzie z tego zadowolony.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze