Borussia po golu młodej gwiazdy pokonała Chelsea


W starciu stawiającej na długofalowy rozwój Borussii Dortmund oraz wydających ostatnio setki milionów „The Blues” lepsi okazali się ci pierwsi

16 lutego 2023 Borussia po golu młodej gwiazdy pokonała Chelsea
africafootunited.com

Tegoroczne pary 1/8 finału praktycznie nie mają wyraźnych faworytów i outsiderów. Jedną z par bez wyraźnego pretendenta do zwycięstwa  mogliśmy obejrzeć w środowy wieczór. Zbudowana nieco skromniej Borussia Dortmund  po mundialu gra świetnie. Chelsea budująca swój skład za wielkie pieniądze jak na razie meandruje, szukając najsilniejszego ustawienia. W tym spotkaniu podopieczni Edina Terzicia zwyciężyli 1:0 po golu Karima Adeyemiego i są w lepszej pozycji przed rewanżem. Dodatkowym smaczkiem był świetny występ, jaki zanotował Jude Bellingham przeciwko klubowi, który jest nim zainteresowany.


Udostępnij na Udostępnij na

Wsparcie Borussii

Melodia hymnu Ligi Mistrzów to coś, co zawsze wywołuje dodatkowy dreszczyk emocji i na trybunach, i na murawie. Od samego początku 80 tysięcy fanów zgromadzonych na Signal Iduna Park chciało w jakikolwiek sposób natchnąć piłkarzy i w metaforyczny sposób wepchnąć piłkę do bramki rywali. Dwunasty zawodnik, jak zwykło się mawiać o sympatyzujących z gospodarzami trybunach, był zdeterminowany nie mniej niż jedenastka na murawie. Od pierwszych minut piłkarze BVB po każdej udanej akcji zagrzewali fanów, podkręcając jeszcze gorącą atmosferę na Signal Iduna Park. Przodował w tym Jude Bellingham – kapitan i niekwestionowana gwiazda drużyny.

Przed meczem „Żółta Ściana” w imponujący sposób przywitała piłkarzy obu drużyn. Napis na dole oprawy mówi: „Warto było za każdym razem stać po twojej stronie. Podróż będzie trwała wiecznie”. W ostatnich latach  Borussia, od 11 lat niepotrafiąca przełamać dominacji Bayernu w Bundeslidze, była przystankiem do wielkiej kariery. Erling Haaland, Jadon Sancho, Ousmane Dembele czy Pierre-Emerick Aubameyang odchodzili za duże pieniądze do klubów z najwyższej półki. Wiele wskazuje na to, że latem najgłośniejszym nazwiskiem na globalnym rynku będzie Jude Bellingham.

Gdzie zagra Jude?

Borussia jednak bardzo chciałaby zatrzymać Bellinghama. Na stole są gigantyczne pieniądze. Ponoć oferta, która ma zatrzymać w klubie dziewiętnastolatka, to trzyletnia umowa gwarantująca 15 mln euro netto za sezon.  Jude jest wyrzutem sumienia całej Premier League. Gdy miał 17 lat, to niemiecki klub słynący z wprowadzania młodych graczy wyciągnął go z Birmingham City. To właśnie o piłkarzu BVB, a nie przykładowo: Liverpoolu, Chelsea czy Manchesteru United słyszeliśmy, gdy Bellingham debiutował na mistrzostwach Europy jako najmłodszy piłkarz w historii czy gdy błyszczał na mundialu w Katarze. Wówczas ponoć przekonały go nie pieniądze, ale perspektywy rozwoju poparte początkami kariery choćby Jadona Sancho. Dziś chrapkę na kończącego w czerwcu dopiero 20 lat Anglika mają m.in. Real Madryt sukcesywnie odmładzający środek pola, Liverpool, do którego dołączenia namawia Bellinghama sam Steven Gerrard, czy Chelsea, która wyznaję zasadę „kto bogatemu zabroni?”. Jak dojrzały i kluczowy dla zespołu jest to piłkarz, mogliśmy zobaczyć w dzisiejszym spotkaniu.

Kapitan Jude Bellingham

Na murawie 22-krotny reprezentant Anglii dyrygował poczynaniami zespołu.  Opaska kapitańska, którą zakłada pod nieobecność Marco Reusa i Matsa Hummelsa, tylko dodała mu animuszu. Mimo młodego wieku prezentuje się jak weteran i jednoosobowa orkiestra grająca na całym obszarze gry. 43 podania (84% celności), 3/5 celnych długich podań, 3/5 udanych dryblingów, 7/12 wygranych pojedynków na ziemi, 1/4 wygrany pojedynek powietrzny. W defensywie ponadto jedno przejęcie, dwa zablokowany strzały, jedno wybicie i jeden faul, po którym otrzymał żółtą kartkę. Do tego oddał jeden strzał zablokowany przez rywali. To właśnie za tę uniwersalność chce go mieć pół Europy.

Sofascore.com

Mecz, który mógł się podobać

Intensywność, z jaką rozpoczęło się to spotkanie, była imponująca. Od pierwszej minuty akcja przenosiła się spod jednej bramki pod drugą. W fazie finalizacji sporo było nieskuteczności. Mimo kilku naprawdę niezłych sytuacji, łącznie szesnastu strzałów z obu stron w pierwszej odsłonie, na pierwsze celne uderzenie musieliśmy czekać aż do 55. minuty. Wtedy do Reece James uderzył, a pierwszy z wielu strzałów wybronił Gregory Kobel.

Druga połowa stała pod znakiem naporu gości. W 63. minucie po jednym z rzutów rożnych (Chelsea wykonała ich aż 10) w trudnej sytuacji tuż przed bramką Joao Felix zagrał w taki sposób, że Raphael Guerreiro wybił piłkę  za siebie. Tam dopadł do niej Karim Adeyemi, który popędził w kierunku bramki rywali. Przebiegł niemal 80 metrów, podczas których wyprzedził Enzo Fernandeza, który nieskutecznie zabezpieczał środek pola. W polu karnym rozpędzony napastnik zwodem minął bramkarza i wcelował do pustej bramki.  W konsekwencji Borussia zaczęła się bronić, a  Chelsea coraz mocniej dominować. Defensywa zespołu Edina Terzicia dała radę. Mimo wielu prób obejrzeliśmy tylko jedną bramkę

Yes, we Can

Bohaterem niesamowitej przemiany w ostatnich tygodniach jest Emre Can. Mający w CV grę w Liverpoolu czy Juventusie Turyn Niemiec imponuje zawziętością i walecznością. Dziś nie mogła sobie poradzić z nim cała ofensywa londyńczyków. Dodatkowo w drugiej połowie wybił piłkę z linii bramkowej. Defensywa Borussii przypominała średniowieczną fortecę, na której ostatnim wartownikiem był Gregory Kobel. Szwajcarski bramkarz pokazał się z fantastycznej strony, broniąc dostępu do własnej bramki. Szczególnie w końcówce meczu, gdy Chelsea niemal całym zespołem próbowała przełamać impas, pokazywał pełnię umiejętności. Oblężenie nie przyniosło skutku, choć strzały Reeca Jamesa czy Enzo Fernandeza wymagały wielkich starań bramkarza, który obronił łącznie osiem strzałów.

Przed rewanżem

Sytuacja po pierwszej połowie dwumeczu jest wciąż otwarta.Ofensywa z Mudrykiem, Havertzem czy Mountem może wyrządzić rywalom wiele szkód. W Niemczech kluczowa okazała się jednak postać napastnika. Karim Adeyemi wykorzystał jedną z niewielu sytuacji, którą miał. Środek ataku to pozycja, która jest najsłabiej obsadzona u londyńczyków. W rewanżu na Stamford Bridge to fani „The Blues” mogą zmotywować zawodników Grahama Pottera do wywalczenia awansu do ćwierćfinału, na który oba zespoły mają, naszym zdaniem, podobne szanse.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze