Adam Baniasiak zadebiutował dziś w pierwszej drużynie Widzewa Łódź w meczu z Pogonią Szczecin. Obrońca nie zaliczy jednak swojego premierowego występu do udanych. Nie dość, że jego drużyna przegrała 1:3, to jeszcze dostał dwie żółte kartki – i w konsekwencji czerwoną – i musiał opuścić murawę przed końcem spotkania.
Debiutu w barwach Widzewa nie może Pan chyba zaliczyć do udanych.
Na pewno nie mogę zaliczyć do udanych. Dostałem dwie żółte kartki, pierwsza była ewidentna, uważam, że nie zasługiwałem na drugą żółtą kartkę, trzeba jednak zobaczyć powtórki, na gorąco nie można tak komentować.
Jak to wyglądało przy tej drugiej akcji?
Odwracałem się, chciałem gonić, wystawiłem rękę przez przypadek, przeciwnik nadział się na tę rękę. Sędzia dał drugą żółtą kartkę, w konsekwencji czerwoną i musiałem zejść przedwcześnie z boiska.
Trochę teatru w tym jednak chyba było…
Trudno mi to ocenić, muszę zobaczyć na powtórkach.
W pierwszej połowie byliście zespołem lepszym, zabrakło trochę szczęścia, w drugiej z kolei niewykorzystane sytuacje się zemściły.
Zgadza się. Do przerwy było 0:0, mieliśmy sytuacje, mogliśmy coś strzelić, ale tak samo Pogoń mogła zdobyć bramkę. Źle wyszliśmy na drugą połowę, dostaliśmy jedną bramkę, drugą, strzeliliśmy na 1:2, potem czerwona kartka i trudno było już cokolwiek zrobić.
Nie odniósł Pan wrażenia, że od meczu z Górnikiem Wasza gra wygląda gorzej? Coś się zacięło?
Czy coś się zacięło? Gdy rozgrywaliśmy pierwsze mecze, to każdy się nastawiał, że jesteśmy drużyną do pokonania. Potem jak wygraliśmy jeden, drugi czy trzeci pojedynek, zespoły zmieniły swoje nastawienie, wiedziały, na co nas stać, i może dlatego tak to wszystko wygląda.
Teraz czeka Was przerwa na mecze reprezentacji, przyda się odpoczynek?
Z pewnością się przyda, ponieśliśmy dwie porażki z rzędu i uważam, że ta przerwa będzie dla nas pozytywna.
