Athletic przegrywa, ale gra dalej


9 sierpnia 2012 Athletic przegrywa, ale gra dalej

NK Slaven Koprivnica wygrał u siebie z Athletikiem Bilbao 2:1 w drugim spotkaniu trzeciej rundy eliminacji do LE. Chorwatom nie wystarczyło to jednak do awansu do dalszej fazy, w dwumeczu okazali się o bramkę gorsi i odpadli z kwalifikacji.


Udostępnij na Udostępnij na

W trzeciej rundzie eliminacji do Ligi Europy los połączył hiszpański Athletic Bilbao i chorwacki NK Slaven Koprivnica. „Los Leones”, którzy w ubiegłym sezonie dotarli aż do finału rozgrywek, w pierwszym starciu, wygrywając z podopiecznymi Roya Ferenciny 3:1, wywalczyli sobie dwubramkową zaliczkę. Nie udało im się jednak nie stracić gola – i w tym swojej szansy upatrywali Chorwaci, ponieważ zwycięstwo w rewanżu 2:0 dałoby im awans do dalszej fazy. W porównaniu ze spotkaniem w Bilbao w składzie Basków zaszła tylko jedna zmiana – Ekiza zastąpił Ramalho.

To cud, że Gorka w pierwszej części meczu tylko raz wyciągał piłkę z siatki
To cud, że Gorka w pierwszej części meczu tylko raz wyciągał piłkę z siatki (fot. athletic-club.com)

Pierwsze minuty pojedynku upłynęły na dosyć spokojnej grze obu zespołów. Nieśmiałych ataków próbował Slaven, ale przedarcie się przez linię defensywną „Lwów” nie było łatwe. W 9. minucie zerwali się gracze zasiadający na ławce rezerwowych gospodarzy. Ich wybuch radości był jednak przedwczesny, po rzucie wolnym wykonywanym przez chorwackiego zawodnika piłka uderzyła tylko w tylną siatkę. Gorąco było także cztery minuty później, kiedy efektownie uderzał Delić. Niestety dla miejscowych fanów, futbolówka o centymetry minęła poprzeczkę bramki Gorki Iraizoza. Odpowiedzią Athleticu były dwa kontrowersyjne spalone, na których został złapany Gaizka Toquero. I to tyle, jeśli chodzi o ofensywę klubu z Baskonii, bo publiczność zgromadzona na niewielkim stadionie w Koprivnicy w dalszym ciągu oglądała szturm swoich ulubieńców. W 28. minucie w końcu udało się tę przewagę udokumentować bramką. Do siatki gości z Bilbao trafił z rzutu wolnego Alen Maras. Nikt chyba nie miał wątpliwości, że Slaven prowadził zasłużenie.

Pięć minut po golu w „szesnastce” Basków doszło do zamieszania i niewiele brakowało, aby Chorwaci znowu wypracowali sobie dogodną sytuację. Obrońcy Bilbao przez pierwsze 45 minut grali bardzo źle, nierzadko sami komplikowali sobie życie, dopuszczając Koprivnicę pod bramkę bardzo zapracowanego dziś Iraizoza. W 41. minucie na strzał zza pola karnego zdecydował się Purić i trafił w słupek. Drugi gol dla chorwackiej drużyny wisiał w powietrzu, więc gwizdek arbitra oznajmiający koniec pierwszej połowy musiał być dla przyjezdnych wybawieniem.

Gdyby nie bramka Muniaina, Athletic bardzo szybko pożegnałby się z europejskimi pucharami
Gdyby nie bramka Muniaina, Athletic bardzo szybko pożegnałby się z europejskimi pucharami (fot. athletic-club.com)

„El Loco” od razu zareagował na niemoc swoich podopiecznych. Już w przerwie Llorente zmienił Toquero, Inigo Ruiz wszedł za Ibaia Gomeza, a Muniain zastąpił Ekizę. Korekty w jedenastce i – jak podejrzewamy – porządna pogadanka zdziałały cuda. W pierwszej akcji po zmianie stron świetnym podaniem do błękitnookiego Llorente popisał się Susaeta, napastnik Athleticu odegrał na lewą stronę do Ikera Muniaina, który mając przed sobą pustą bramkę, nie mógł się pomylić. Wynik 1:1 bardzo skomplikował sytuację Chorwatów, którzy do awansu potrzebowali teraz trzech goli. Strzelec wyrównującej bramki doznał chwilę później urazu, na szczęście po interwencji klubowych medyków mógł kontynuować grę. Bohaterem kolejnej akcji był asystent przy pierwszym trafieniu. „El Rey Leon” miał na nodze piłkę meczową, ale spudłował. Athletic wyszedł na drugą połowę całkiem odmieniony, prezentował się lepiej i w ofensywie, i w defensywie.

Zespół z Bilbao starał się grać prostopadłymi podaniami i wszystko wyglądało dobrze do czasu… gola dla gospodarzy. Uderzenie Maria Greguriny po ziemi zaskoczyło Gorkę Iraizoza, który skapitulował po raz drugi. W tym momencie Slaven potrzebował tylko (aż?) jednego trafienia, by doprowadzić do dogrywki. Taktyka piłkarzy z Kraju Basków na ostatni kwadrans była prosta: należało jak najdłużej utrzymać się przy piłce i nie popełnić żadnego poważnego błędu. Wychodziło im to nie najgorzej, jednak straciło na tym widowisko. W 85. minucie przed szansą stanął jeszcze Grgić, lecz przestrzelił. Po trzech minutach zawodnicy w niebieskich strojach sygnalizowali rękę Andera Iturraspe w polu karnym, ale Danny Makkelie nie dał się przekonać. Baskowie mieli dzisiaj naprawdę sporo szczęścia. Już w doliczonym czasie gry sam na sam z Rodiciem wyszedł Inigo Ruiz, który nie wykorzystał okazji do zmiany wyniku. Baskijskiej ekipie udało się dotrzymać prowadzenie do końca i tym samym wywalczyć awans do czwartej rundy kwalifikacji.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze