Aston Villa traci cenne punkty


Aston Villa zaledwie zremisowała na własnym stadionie z Sunderlandem 1:1. Za to w meczu drużyn środka tabeli Blackburn okazało się zespołem lepszym od Birmingham City.


Udostępnij na Udostępnij na

Aston Villa – Sunderland

Przed spotkaniem zdecydowanym faworytem tego pojedynku był zespół Aston Villi. Jeśli zawodnicy Martina O’Neila chcieli liczyć się w walce o czwarte miejsce, to musieli to spotkanie wygrać. Sunderland nie walczy już właściwie o nic, utrzymanie właściwie sobie zapewnił, europejskie puchary też mu nie grożą. Głównym atutem gości miał być czołowy strzelec ligi, Darren Bent. Jednak paradoksalnie stanowi on także słaby punkt Sunderlandu, otóż wyłączenie z gry tego napastnika minimalizuje szanse na porażkę, gdyż zdobył on połowę bramek drużyny, a uczestniczył w większości akcji zakończonych trafieniem dla swojego zespołu.

Mecz zaczął się od huraganowych ataków popularnych „The Villans”. Jonh Carew i James Collins bezskutecznie próbowali zaskoczyć bramkarza gości strzałami głową. Tempo rywalizacji nie porywało i klarownych sytuacji nie było zbyt dużo, właściwie kolejną była dopiero akcja Sunderlandu z 22. minuty. Wtedy to świetne podanie otrzymał Fraizer Campbell i zdobył pierwszą bramkę w tym meczu. Na trybunach dominowało niedowierzanie zmieszane z bezsilnością i wściekłością. Fani długo nie musieli czekać na reakcję swoich pupili. Już osiem minut po utracie gola zrobiło się 1:1. Ashley Young świetnie wrzucił do Johna Carew, a Norweg nie miał problemów z umieszczeniem piłki w siatce. Rezultat utrzymał się do przerwy.

Po wznowieniu gry Aston Villa rzuciła się do ataku. James Millner i ponownie napastnik pochodzący ze Skandynawii nie mieli wystarczająco dobrze ustawionego celownika, by zapisać się na liście strzelców. W 58. minucie niezłą sytuację wypracował sobie Nathan Delfouneso, jednak i on nie potrafił zdobyć gola. Z każdą chwilą ataki „The Villans” traciły na częstotliwości tak, jakby piłkarze pogodzili się już z podziałem punktów. Jednak jeszcze w 66. minucie Richard Dunne uderzeniem głową starał się coś zdziałać, bezskutecznie.

Na kwadrans przed zakończeniem spotkania Darren Bent próbował odgryźć się gospodarzom, jednak jego strzał minął cel i to była ostatnia akcja, po której wynik mógł się zmienić.

Blackburn – Birmingham City

Rywalizacja Blackburn z Birmingham była typowym pojedynkiem ekip ze środka tabeli, nie walczących o nic. Obie drużyny dzielą jedynie trzy miejsca, więc ciężko było wskazać jednoznacznego faworyta. Jednak miejsce rozgrywania meczu wskazywało na Blackburn, chcących pokazać dobrą formę przed własnymi kibicami.

Fani dostali świetny prezent od swojej drużyny już w piątej minucie, kiedy to David Dunn strzelił na 1:0. Przyjezdni od razu rzucili się do odrabiania strat. Świetną okazję zmarnował jednak James McFadden. Minutę później swojego szczęścia spróbował Liam Rodwell, ale i on nie zdołał pokonać bramkarza gospodarzy swoim strzałem głową. Po tym chwilowym naporze Birmingham spotkanie się uspokoiło i nie obfitowało w ofensywne akcje.

Dopiero w 32. minucie Craig Gardner uderzył na bramkę strzeżoną przez Browna, ale efekt na pewno nie był taki, jakiego spodziewał się uzyskać zawodnik gości. Więcej ciekawych akcji w pierwszej połowie nie zanotowano.  

Tuż po przerwie Birmingham ruszyło do ataku. Nie trzeba było długo czekać na efekty tego szturmu. W 55. minucie James McFadden świetnie się odnalazł i doprowadził do wyrównania wyniku. Blackburn szybko wróciło do prowadzenia. W 59. minucie Jason Roberts był bliski pokonania Joa Harta, ale nic z tego nie wyszło. Jednak w 67. minucie żaden z obrońców przyjezdnych nie dał rady powstrzymać Davida Dunna i ten gracz zdobył swoją drugą bramkę w meczu.

Birmingham próbowało odrobić starty, ale ani Christopher Samba, ani Christian Benitez nie zdołali dokonać tej sztuki i mecz skończył się zwycięstwem Blackburn.
 

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze