Artur Płatek i mit o cudotwórcy z Zabrza


Czy transfery w wykonaniu dyrektora naprawdę są aż tak dobre?

23 lutego 2020 Artur Płatek i mit o cudotwórcy z Zabrza
Marcin Bulanda / PressFocus

Rok 2018 był dla drużyny Górnika niczym rollercoaster. Latem kibice fetowali powrót do europejskich pucharów, a już pod koniec rundy obawiali się o przyszłość w ekstraklasie. Wtedy do klubu wkroczył Artur Płatek, który od grudnia 2018 pomaga zabrzanom w transferach zawodników. Wokół dyrektora urosło wiele mitów, ale wszyscy wiemy przecież, że nikt nie jest nieomylny...


Udostępnij na Udostępnij na

Świetna dyspozycja Igora Angulo (ściągniętego jeszcze przed przyjściem dyrektora) czy Waleriana Gvilii przysłoniła cieniem tych, którzy więcej zagrali na boiskach trzecioligowych niż w ekstraklasie. Dlatego dziś weźmiemy pod lupę wszystkie najważniejsze transfery do klubu za kadencji Płatka.

Ishmael Baidoo

W wychowanku katarskiej ASPIRE Academy pokładano dość spore nadzieje. Młody Ghańczyk ogrywał się na pierwszym poziomie w Bułgarii. Tam skrzydłowy rozegrał 45 spotkań, trener zaczął na niego stawiać wcześniej jesienią 2018. W tym czasie Ghańczyk strzelił trzy bramki i dorzucił do tego dwie asysty.

Zimą Górnik zdecydował się na zakup zawodnika za kwotę 150 tysięcy euro. Przez cały rok rozegrał zaledwie 428 minut w ekstraklasie w jedenastu spotkaniach – średnio 39 minut na mecz. Jesienią 2019 roku grał przede wszystkim w rezerwach, czternastokrotnie pojawił się też na ławce rezerwowych, ale nie otrzymał wielu szans od trenera Brosza.

Według oficjalnego portalu PZPN „Łączy nas piłka” – Ghańczyk na polskich boiskach rozegrał w sumie 20 spotkań (935 minut) i strzelił 3 bramki. Ciekawe jest, że skrzydłowy zdążył złapać więcej żółtych, niż goli strzelił – sędziowie upominali go czterokrotnie. Od niedawna Baidoo jest zawodnikiem FK Zeleziarne Podbrezova – klubu występującego w drugiej lidze słowackiej. Jego kontrakt z Górnikiem wygasa wraz z czerwcem roku 2022.

Sztab Górnika wciąż widzi w nim duży potencjał, wciąż słyszymy słowa o tym, że Ghańczyk został sprowadzony w ramach długoterminowego planu. Jednak, póki co, Górnik kupił gracza raczej kompletnie bezużytecznego niż drugiego Nakoulmę.

Martin Chudy

Słowak zastąpił między słupkami Tomasza Loskę i w tym przypadku trzeba przyznać, że był to niezły transfer. Słowak na początku budził pewne wątpliwości – chodziło przede wszystkim o jego przeciętną grę nogami, która pozostawiała wiele do życzenia. Golkiper często źle trafiał w piłkę przy wybiciu, zaś przy rozegraniu wydawał się nieco sztywny.

Nie można powiedzieć, że Chudy to bramkarski wirtuoz – jest to po prostu porządny zawodnik, jak na realia naszej ligi. Miewa przebłyski, jak w jesiennym meczu z Jagiellonią, a wpadki zdarzają mu się zdecydowanie rzadziej niż Tomaszowi Losce, nim Słowak zmienił go w bramce. Młodzieżowy reprezentant Polski stracił nawet status numeru dwa wśród bramkarzy i trafił na wypożyczenie do Termaliki.

Warto też spojrzeć w statystyki i porównać sobie występy obu bramkarzy Górnika Zabrze. Pod uwagę bierzemy tylko występy w pierwszej drużynie Górnika w meczach oficjalnych, czyli ekstraklasy, I ligi, Pucharu Polski i eliminacji do Ligi Europy.

Słowak traci do tej pory średnio 1.1 bramki na mecz, zaś wynik Loski to 1.3 bramki na mecz.

Giannis Mystakidis

O Greku nie można powiedzieć zbyt wiele, szczególnie dobrego. Oprócz tego, że zagościł w Górniku na pół roku i trochę pograł, to niczym szczególnym się nie wyróżnił. A szkoda, bo drzemał w nim duży potencjał. W pierwszym spotkaniu nie zaprezentował się źle, w swoim czwartym meczu zdobył asystę. Niestety z Mystakidisa nie udało się wykrzesać niczego więcej i zaledwie po dwóch miesiącach całkowicie zniknął z boisk ekstraklasy. Po sezonie wrócił do Salonik.

Grek do dziś nie odnalazł formy, a z jego usług rezygnują kolejne kluby. Najpierw greckie Volos, po półrocznym wypożyczeniu, teraz PAOK Saloniki, który miał już dość ciągłego rzucania zawodnika to tu, to tam. Mystakidis trafił do Graafshap, czyli drugiej ligi holenderskiej. Tam jednak znajduje się raczej w głębokiej rezerwie. Z Holendrami podpisał kontrakt na zaledwie pół roku i wszystko wskazuje na to, że już w czerwcu będzie musiał szukać nowego klubu.

Adam Orn Arnarson

Islandczyk przebył długą drogę. Najpierw ze swojej ojczyzny wyjechał do Holandii, potem trafił do Danii, kolejnym przystankiem była Norwegia. W końcu Arnarsona wypatrzył Górnik Zabrze, a Islandczyk trafił na Roosevelta w lutym 2019 roku. Arnarson miał być solidnym prawym obrońcą, który zawojuje naszą ligę. Tymczasem do Zabrza trafił także Sekulić (o którym za moment) i to on zajął miejsce na prawej stronie obrony.

Na wiosnę Arnarson zagrał 12 spotkań, ale tylko 3 w pełnym wymiarze czasowym. Zazwyczaj pełnił funkcję rezerwowego, otrzymując pięć, dziesięć minut od Brosza. Letniego okresu przygotowawczego nie zawojował. Został praktycznie skreślony z pierwszej drużyny, a sezon 2019/2020 rozpoczął jako zawodnik rezerw klubu. Z pierwszą drużyną wystąpił ledwie raz, w meczu o Puchar Polski przeciwko Środzie Wielkopolskiej.

Po niedawnym, dość nagłym odejściu Borisa Sekulicia, zwolniło się miejsce na prawej obronie. W meczu przeciwko Śląskowi Wrocław zajął je jednak… Mateusz Matras. Ten wyglądał na pozycji obrońcy jak dziecko we mgle. Więcej energii zużywał na wymachiwanie rękoma z pretensjami niż faktyczną walkę z rywalem. Efekt tego wszystkiego był taki, że nominalny defensywny pomocnik zawinił przy obu bramkach dla wrocławian.

Powyższe kilka zdań powinno powiedzieć nam wszystko o tym, jaki status w drużynie ma obecnie Arnarson. Nawet pomimo wąskiego wyboru na pozycję prawego obrońcy Islandczykowi nie udało się przebić do składu. Niektórzy mówią nawet, że nie jest on wyborem numer dwa na tę pozycję. Dni Arnarsona w Zabrzu są więc już policzone. Jego kontrakt wygasa w czerwcu tego roku.

Co ciekawe, w 2015 roku na naszym portalu pojawił się tekst opisujący największe talenty Islandii. Obrońca Górnika znalazł się w piątce najlepiej zapowiadających się zawodników z tego kraju. Cóż, jego kariera nie potoczyła się tak, jakbyśmy się tego spodziewali…

Boris Sekulić

W tym przypadku Górnik trafił akurat na prawdziwy diament. Boris Sekulić dołączył do Górnika zimą 2018 roku i od razu wiadomym było, że będzie dobrym wzmocnieniem. Serb ze słowackim paszportem szybko zyskał zaufanie trenera Brosza i przez rok pobytu w Zabrzu zagrał w 36 spotkaniach. Słowak od początku wykazywał się umiejętnościami rozgrywania, potrafił podłączyć się do akcji ofensywnych.

W tych 36 spotkaniach Sekulić zdobył 2 bramki, dorzucając do tego dość sporą, jak na obrońcę, liczbę asyst – 7. Górnik był jednak dla niego (zresztą nie tylko dla niego) jedynie przystankiem, dzięki któremu otworzył sobie drzwi do dalszej kariery. Po 28-latka zgłosiło się Chicago Fire, a Sekulić został kolejnym już graczem, który z ekstraklasy przeprowadził się do amerykańskiej MLS.

Walerian Gvilia

Zdecydowanie najlepszy zawodnik, jakiego Płatek ściągnął do Zabrza. Gvilia od początku wszedł do zespołu niezwykle dobrze i pokazał klasę. Wypożyczony z FC Luzern zawodnik doskonale wkomponował się w środek pola drużyny Marcina Brosza. Na iGolu pisaliśmy o nim, jako o „odkryciu rundy wiosennej„. Za czasów gry w Górniku Gruzin wrócił do kadry, w której występuje regularnie. Dla zabrzan strzelił bramkę i zanotował trzy asysty.

I faktycznie, Gruzin z marszu stał się jedną z najjaśniejszych postaci ekstraklasy, a Górnik bardzo chciał wykupić pomocnika. Problemem były pieniądze, ale możliwe, że nie był to kłopot nie do przeskoczenia. Gvilia formalnie był jednak zawodnikiem szwajcarskiego Luzern – miał więc prawo negocjować z innymi klubami.

Tak oto, dość niespodziewanie, Legia Warszawa ogłosiła transfer Gruzina. Chodzą słuchy o tym, że nawet zabrzanie byli zszokowani tym, że Gvilia zmienił klub właściwie z dnia na dzień. Gruzin miał nawet nie pożegnać się ze sztabem i kolegami z zespołu, wysyłając im tylko wiadomość SMS z podziękowaniami za wspólną grę w Zabrzu.

Warto zobaczyć, jak na przestrzeni lat prezentował się Gvilia w różnych zespołach, nie tylko w Polsce. W Legii pomocnik prezentuje się jeszcze lepiej niż w Zabrzu i formą nawiązuje do swoich najlepszych lat w białoruskim BATE.

Gvilia to dwukrotny mistrz Białorusi z BATE Borysów i jeden z najlepszych zawodników, jacy przewinęli się przez Zabrze w ostatnich kilku sezonach.

Mateusz Matras

Można powiedzieć, że płynnie przechodzimy z zimowego okienka sezonu 2018/2019, do letniego okienka następnego sezonu. Mateusz Matras został wypożyczony do Górnika właśnie zimą i prezentował się na tyle dobrze, że zabrzanie latem zdecydowali się na kupno pomocnika. Tym samym Matras powrócił w swoje rodzime strony – jest on wychowankiem śląskiego Gwarka Ornontowice.

Pomocnik Górnika zwiedził dużą część Polski. Z Gliwic trafił do Szczecina, stamtąd wyjechał do Lechii, by znad morza powrócić wgłąb kraju – do Zagłębia Lubin. Swój debiut w ekstraklasie zaliczył w tym pierwszym – Piaście Gliwice i przez pięć sezonów był solidnym ligowcem. W polskiej ekstraklasie rozegrał wówczas ponad 150 spotkań.

W Lechii nie wyszło, więc szybko pożegnał się z Gdańskiem, Zagłębie po zakontraktowaniu zawodnika także niechętnie korzystało z jego usług. Lubinianie zdecydowali się wypożyczyć gracza, a w Górniku Matras w końcu złapał formę. Zaliczył świetny debiut w którym strzelił dwie bramki, a Górnik pokonał Wisłę Kraków 2:0.

Transfer Matrasa można podsumować bardzo szybko: solidny transfer solidnego zawodnika. Doświadczony pomocnik nie jest jednak zawodnikiem wszechstronnym, co pokazuje wspomniany już wcześniej mecz przeciwko Śląskowi Wrocław. Na prawej obronie Matras zagrał po prostu tragicznie.

Filip Bainović

Bainović to jeden z tych zawodników, którzy mieli załatać dziurę powstałą po Żurkowskim oraz Gvilii. Serb, który zaliczył nawet epizod w Crvenie Zveździe Belgrad, nie zachwyca. W sparingach przedsezonowych wyglądał całkiem dobrze, ale nasza ekstraklasa niestety zweryfikowała pomocnika.

W piętnastu spotkaniach w ekstraklasie Bainović zanotował jedną asystę, lecz nie liczby są tutaj ważne – Serb to w końcu defensywny pomocnik. Filip nie spisywał się jednak na zadowalającym poziomie. Jesienią często był zmieniany, lub sam wchodził do gry z ławki rezerwowych. Na wiosnę jednak nie znalazł się w kadrze na żadne z trzech pierwszych spotkań.

Alasana Manneh

Kolejny wychowanek ASPIRE Academy, który trafił do Zabrza. Z Gambijczykiem klub wiąże ogromne nadzieje i, podobnie jak w przypadku Baidoo, oczekuje rezultatów dopiero za jakiś czas. Pomocnik, który część swojego życia spędził także w FC Barcelonie swoim przyjściem poruszył społeczność kibiców Górnika.

Wraz z rozpoczęciem sezonu okazało się jednak, że nie taki piękny ten Manneh, jak go malują. Gambijczyk dostał swoją szansę na początku sezonu. W oczy rzucało się słabe przygotowanie fizyczne zawodnika, a sam Alasana był jeszcze zagubiony. Trener Brosz dał mu zatem czas na aklimatyzację i popracowanie nad formą fizyczną. Manneh pograł też trochę w rezerwach, w których szło mu nieco lepiej niż w pierwszej drużynie.

Wyraźną poprawę było widać już w sparingu przeciwko drużynie Red Bull Salzburg. Chociaż Austriacy zaprezentowali się kilka razy lepiej od zabrzan, Manneh wyróżniał się w zespole Górnika. Ostatnio zaczął przekonywać do siebie coraz lepszymi występami w lidze. W meczach przeciwko Koronie, Arce i Śląskowi pokazał się bardzo dobrze i był ważną częścią zespołu. Napędzał akcje ofensywne, grał dobre piłki po przekątnej, dostarczając je skrzydłowym. Nad tym aspektem musi jednak jeszcze trochę popracować, bo niektóre jego zagrania wyglądały jak te z Ligi Mistrzów, a inne, niczym wyciągnięte z B klasy.

Erik Janża

Tym razem kolejny świetny transfer, który całemu Górnikowi wyszedł na dobrze. Michał Koj jako lewy obrońca nie trzyma już tego samego poziomu, który prezentował jeszcze w sezonie 2017/2018. Słoweniec świetnie zastąpił Polaka i dodał dużo jakości do składu. W tym sezonie ma już na swoim koncie pięć asyst. Do tego jest jednym z nielicznych graczy, którzy sezon 2019/2020 jak na razie rozegrali od deski do deski. Janża wystąpił we wszystkich 23 meczach, w każdym z nich rozgrywając 90. minut. Taką statystyką mogą się pochwalić jeszcze tylko Martin Chudy oraz Igor Angulo.

Janża przede wszystkim skutecznie zabezpiecza lewą stronę. Wraz z Sekuliciem tworzyli także dużą przewagę w rozgrywaniu akcji ofensywnych. Słoweniec, tak samo jak kolega z drugiej strony boiska, lubi podłączać się do akcji ofensywnych. I wychodzi mu to całkiem nieźle – bramek nie strzela, ale potrafi doskonale dograć piłkę.

Dla samego zawodnika ruch do Zabrza także był bardzo dobrym wyborem. Były zawodnik m.in. Victorii Pilzno już dawno nie zaliczył sezonu, w którym grałby tak dużo. Ostatni raz 23 spotkania w sezonie zagrał na Cyprze w sezonie 2017/2018. Wcześniej barierę 2000 minut w sezonie przekraczał w latach 2010-2012 i 2013-2015

Juan Bauza

Artur Płatek w Ameryce Południowej szukał piłkarzy z potencjałem dla Borussii Dortmund (jest on skautem tego klubu). Nie omieszkał jednak w swoich poszukiwaniach nie uwzględnić graczy, którzy nadawali by się też do ekipy Górnika. I tak, dyrektor wpadł na Juana Bauzę, a Argentyńczyk przyjechał do Zabrza, prosto z Club Atletico Colon.

Skrzydłowy trafił do Górnika w ramach wypożyczenia. Zapowiadał się, jak większość zawodników z tej listy, dosyć obiecująco. 23-latek rozegrał sześć spotkań w ekstraklasie, żadne z nich nie zakończyło się zwycięstwem. W trzecioligowych rezerwach zdobył bramkę i zaliczył jedną asystę, wszystko w siedmiu meczach.

Bauza szybko pożegnał się z Górnikiem. W lutym został wypożyczony do rumuńskiego Miercurea Ciuc, gdzie zagra w drugiej lidze tego kraju. Cóż, można powiedzieć, że kariery w Europie Bauza nie zrobił.

David Kopacz

Kopacz to kolejny gracz sprowadzony na wypożyczenie. Były piłkarz Borussii z pewnością miał okazję być obserwowanym przez Płatka podczas pobytu w Dortmundzie. Młodzieżowiec jest już teraz graczem VfB Stuttgart, ale Płatek zdecydował się sięgnąć właśnie po niego. Co ważne, Kopacz posiada polskie obywatelstwo i w świetle przepisów ekstraklasy jest traktowany jak młodzieżowiec z Polski.

20-latek grał w tym sezonie na „10”, gdzie dzielił pozycję z Łukaszem Wolsztyńskim oraz na prawym skrzydle. Tam konkurencja była nieco mniejsza, bo wszyscy, którzy oglądają mecze Górnika wiedzą, jak prezentuje się Kamil Zapolnik. Juan Bauza także prawego skrzydła nie zawojował. Młody zawodnik nie wszedł jednak w sezon najlepiej. Z początku widać było, że nie jest ograny w seniorskiej piłce.

Z czasem Kopacz nabrał doświadczenia, ale za doświadczeniem nie przyszła lepsza gra, choć Polak miewał przebłyski formy. Jednak dotychczas w 20 spotkaniach zaliczył tylko jedną asystę. Nadzieją Kopacza jest runda wiosenna, podczas której powinien być ważnym zawodnikiem zabrzańskiego klubu.

Roman Prochazka i Erik Jirka

To dwóch zawodników, którzy do Górnika trafili zimą 2020 roku, ale których nie sposób jeszcze oceniać. Po trzech pierwszych meczach można jednak zauważyć, że Czech lubi być „w cieniu”, rzadko przez dłuższy czas pozostaje pod grą. Czy jest to pozytywem, czy raczej negatywem? Trudno powiedzieć, bo są chwile, kiedy Prochazka potrafi pokazać klasę dobrym zagraniem, są zaś momenty, kiedy zupełnie jakby znikał z boiska. A przecież odpowiada za bardzo ważne, defensywne funkcje.

Jirkę natomiast pochwalić trzeba za spore zaangażowanie od samego startu rundy. Erik jest typem zawodnika walecznego, wiele biegającego, starającego się nie odpuszczać żadnej piłki. Wypożyczony z Crveny Zvezdy Belgrad 22-latek z pewnością zaprezentuje nam także nie jedno techniczne zagranie. Uważam, że trzeba mu dać po prostu trochę czasu, a wtedy oba skrzydła Górnika będą działały bardzo sprawnie. Przynajmniej do czasu, aż w Zabrzu nie trzeba będzie się z Jirką pożegnać.

***

Co by nie mówić i w którą statystykę by nie spojrzeć Artur Płatek jest w Górniku bardzo ważną postacią. Wśród kibiców powstała jednak legenda mówiąca o tym, że wybawił on klub od spadku, którego udało się w zeszłym sezonie uniknąć. I choć faktem jest, że wzmocnienia były naprawdę konkretne, a zabrzanie wiosną grali jak z nut, Płatek nie miał aż tak zbawczego wpływu na zespół.

To przede wszystkim cały sztab, z Marcinem Broszem na czele, przygotował zeszłoroczny team do walki o utrzymanie. Pamiętajmy też o tym, że nikt nie jest cudotwórcą – nawet Płatkowi zdarza się popełnić złą decyzję przy zakontraktowaniu piłkarza i takich złych decyzji z pewnością będzie jeszcze sporo, dopóki polskie kluby na poważnie nie zainwestują w skauting. Dyrektor wspiera Górnika jednocześnie pracując dla Borussii Dortmund, a w klubie wciąż brakuje osób, które mogłyby na pełen etat zająć się wyszukiwaniem graczy.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze