Czy Arsenal wreszcie ma realne szanse na mistrzostwo Anglii?


Czy rozpędzonych „Kanonierów” stać na regularne zwycięstwa nad topowymi klubami Premier League?

9 października 2022 Czy Arsenal wreszcie ma realne szanse na mistrzostwo Anglii?
www.footballwhispers.com

Arsenal FC jest w trakcie najlepszego startu sezonu Premier League od lat. Pozyskanie nowych zawodników oraz rozwój młodych piłkarzy uczyniły z „Kanonierów” zespół poważnie rywalizujący o pierwszą lokatę w tabeli. Wydaje się, że Mikel Arteta znalazł sposób na to, by ponownie wprowadzić klub z Londynu na szczyt angielskiego futbolu. Jego podopieczni muszą jednak utrzymać formę przez parę dobrych miesięcy i zwyciężać w takich spotkaniach jak z Liverpoolem na Emirates Stadium.


Udostępnij na Udostępnij na

Przed obecnym sezonem Premier League mało kto stawiał na Arsenal w gronie kandydatów do mistrzostwa Anglii. Od momentu przejęcia stanowiska trenera przez Mikela Artetę pod koniec 2019 roku „Kanonierzy” zdobyli FA Cup i Superpuchar Anglii. Jednak w żadnym z trzech ostatnich sezonów nie byli zestawieni tak wysoko w wyścigu po główne trofeum. W zakresie ich możliwości była maksymalnie kwalifikacja do fazy grupowej Ligi Europy, przy czym regularnie nie przekraczali 70 punktów. 5. miejsce w tabeli Premier League z poprzednich rozgrywek to najlepszy wynik Arsenalu za kadencji Artety. Kibice mają prawo być nieusatysfakcjonowani, ponieważ ostatnie mistrzostwo padło łupem ich klubu w 2004 roku.

Aktualnie po ośmiu rozegranych spotkaniach Arsenal zajmuje 2. lokatę w tabeli, mając na koncie 21 punktów oraz tylko jedną porażkę – z Manchesterem United. Przyczyn tak gwałtownego wzrostu formy może być wiele. Zespół z Emirates Stadium poczynił trafne ruchy transferowe, wśród których największą niespodziankę stanowi Gabriel Jesus. Były napastnik Manchester City zapowiadał się na gracza mającego jedynie zapełnić lukę na pozycji numer 9. Stał się jednak najlepszym strzelcem i drugim najlepiej asystującym piłkarzem w klubie.

„Kanonierzy” potrzebowali kolejnego lidera ofensywy pokroju Robina van Persiego. Przechodzili już nieudane eksperymenty z Aubameyangiem oraz Alexandre Lacazette, którzy nie rozczarowywali swoją grą, ale też nie potrafili poprowadzić drużyny na szczyt Premier League. Żaden z nich nie zaliczył też tak znakomitego startu w nowym środowisku jak Jesus, który może być brakującym elementem układanki taktycznej Artety.

Hiszpański szkoleniowiec występował 150 razy jako zawodnik Arsenalu. Byłaby to ciekawa historia, gdyby wywalczył z tym klubem tytuł mistrzowski w roli trenera. Cechuje go doświadczenie z pracy asystenta Pepa Guardioli w Manchesterze City, z którym dwukrotnie sięgał po najwyższe laury. Pierwsze miesiące czy nawet lata prowadzenia ekipy z Londynu nie zapowiadały się dla Artety najlepiej. Na tym etapie sezonu 2022/2023 wszystko wskazuje na to, że być może warto było dać mu trochę więcej czasu.

Efekty reform przeprowadzonych przez trenera dało się odczuć już w trakcie okresu przygotowawczego i spotkań przedsezonowych. Widzieliśmy wtedy Arsenal nastawiony na kreowanie kilkukrotnie większej liczby akcji niż przeciwnicy, nietracący przy tym koncentracji w defensywie. Udało się to przełożyć na pierwsze spotkania ligowe. „Kanonierzy” potrafili zwyciężać do tej pory spotkania z silnymi drużynami jak na przykład Tottenham.

9 października przyjdzie im mierzyć się z Liverpoolem, który ma swoje problemy, ale nadal pozostaje nieprzewidywalnym i respektowanym rywalem. Jesteśmy na zbyt wczesnym etapie rozgrywek, żeby już teraz wywróżyć końcowy triumf podopiecznych Mikela Artety, choć wygrana z wicemistrzami ligi jeszcze bardziej podniesie ich notowania.

Nowe nabytki Arsenalu spisują się świetnie

Za wybitną grę Arsenalu w dużej mierze odpowiadają nowi zawodnicy, którzy świetnie wkomponowali się w zespół. Na ich czele stoi Gabriel Jesus wykupiony z City za ponad 52 miliony euro. Brazylijczyk spędził sześć sezonów w barwach „The Citizens”, z którymi czterokrotnie zdobywał mistrzostwo, między innymi pod wodzą Mikela Artety. Można powiedzieć, że napastnik był trochę niedoceniany w klubie z Manchesteru. Być może dlatego, że jego najlepszy indywidualnie sezon przypadł na 2019 i 2020 rok, kiedy to Liverpool sięgał po trofeum. Jesus miał wtedy w dorobku 14 bramek oraz 8 asyst.

W ubiegłych rozgrywkach również był ważną postacią w mistrzowskim planie Pepa Guardioli. Zakończył je z ośmioma golami i dziewięcioma asystami, mimo że nie zawsze pojawiał się w wyjściowym składzie. To i tak nie wystarczyło, żeby Jesus został dłużej w drużynie, która poszukiwała idealnego zawodnika do wykończeń, co stanowiło problem w kluczowych meczach Ligi Mistrzów. Stąd zastąpienie Brazylijczyka Erlingiem Haalandem.

Jednak na razie przeprowadzka do Londynu wychodzi Jesusowi na dobre. Po ośmiu kolejkach ma na koncie pięć bramek, tylko trzy mniej niż w całym poprzednim sezonie. Oprócz tego trzykrotnie asystował przy trafieniach kolegów. Asysty to jeden z głównych atutów Brazylijczyka, który jako napastnik był najlepszym asystentem w ostatnim okresie gry w City. Dzięki temu może równie dobrze radzić sobie jako egzekutor akcji, co kreator sytuacji do strzału dla innych zawodników ataku. Sam Juergen Klopp chwalił Jesusa przed spotkaniem Arsenalu z Liverpoolem, mówiąc o tym, jak dobry może być w roli pierwszej opcji ofensywy „Kanonierów”.

 

Arsenal wzmocnił też pozycję lewego obrońcy Oleksandrem Zinchenką. Ukrainiec także staje przed szansą udowodnienia, że może być jednym z najbardziej wartościowych bocznych obrońców w Premier League. Ważny jest jego wkład w ofensywę, z której „Kanonierzy” słyną w tym sezonie. Dla sztabu szkoleniowego sprowadzenie Zinchenki oznacza zabezpieczenie lewej obrony, na której jeszcze rok temu Arteta obsadzał Bukayo Sakę. Teraz Saka może realizować swój potencjał po drugiej stronie boiska dzięki umiejętnemu uzupełnieniu składu.

Klub z Londynu wytransferował kilku piłkarzy z pomocy, którzy już zaprezentowali pełnię swoich możliwości. Matteo Guendouzi trafił do Olympique Marsylia za 11 milionów euro, a Lucas Torreira do Galatasaray. Podjęto również decyzję o wypożyczeniu Nicolasa Pépé do OGC Nice, ponieważ na razie nie jest on niezbędny Arsenalowi do osiągnięcia sukcesu. Dzięki temu znalazło się miejsce dla bardziej perspektywicznego Fabio Vieiry, 22-letniego ofensywnego pomocnika z Portugalii.

W rozgrywkach 2021/2022 Vieira wywalczył z FC Porto mistrzostwo Portugalii, dorzucając od siebie 6 goli i aż 14 asyst. W Premier League Arteta dwukrotnie wprowadzał go na boisko z ławki, w starciach z Tottenhamem i Manchesterem United. Jednak dopiero w meczu wyjazdowym z Brentford Portugalczyk pokazał swój potencjał. Przez cały czas spędzony na murawie w pełni kontrolował wydarzenia w środku pola, a w 49. minucie popisał się pięknym uderzeniem zza pola karnego. Natomiast w ostatnim spotkaniu grupowym Ligi Europy przeciwko FK Bodø/Glimt zagrał fenomenalnie, zaliczając gola i asystę.

Mikel Arteta zaznaczył w późniejszym wywiadzie, iż jest zachwycony postawą Vieiry, mówiąc, że za każdym razem, jak otrzymuje piłkę w okolicach pola karnego, stanowi zagrożenie. Ostatecznie Fabio Vieira może być przydatny nie tylko w tym sezonie, w walce o zwycięstwo w lidze, lecz także w kontekście inwestycji w przyszłość drużyny. W tym celu młody Portugalczyk na pewno musi popracować nad defensywą, o czym wspominał trener „Kanonierów””.

Arsenal przechodzi pozytywną ewolucję w systemie gry

W pierwszym sezonie pracy Mikela Artety na stanowisku trenera Arsenal wyglądał jak przeciętna drużyna środka tabeli. Zdobył ledwie 56 bramek, stracił ich aż 48, w wyniku czego zakończył rozgrywki 2019/2020 na 8. lokacie w tabeli. Na przestrzeni następnych sezonów „Kanonierzy” stopniowo poprawiali się w tym wymiarze.

Sezon 2020/2021 był najlepszy pod względem defensywy, z kolei w sezonie 2021/2022 drużyna zdobyła najwięcej bramek za kadencji Artety. Kilka lat pracy nad rozwojem obu formacji, ofensywnej i defensywnej, może przynieść skutki w aktualnych rozgrywkach. W ośmiu spotkaniach Arsenal 20-krotnie trafiał do bramki przeciwnika, ustępując miejsca City pod tym względem. Przy tym stracił tylko osiem goli, jeden więcej niż prowadzący w tej klasyfikacji Everton. Zaczął grać pewniej w ofensywie, często przytłaczając rywala narzuconym tempem.

Arteta wydobył to, co najlepsze, z szybkich i technicznych piłkarzy, jak Bukayo Saka i Gabriel Martinelli. Saka jest pierwszym asystującym w zespole, a Martinelli drugim strzelcem. Rozwój Martina Ødegaarda także może napawać optymizmem. Norweg strzelił trzy bramki i często bywa pierwszym wyborem rozgrywających przy uruchamianiu ataku z kontry. Połączenie tych trzech młodych zawodników z niedawno pozyskanym Gabrielem Jesusem okazuje się dobrym rozwiązaniem.

Do tego bardziej doświadczeni piłkarze Arsenalu przeżywają drugą młodość. Pomocnik Granit Xhaka do niedawna słynął z fatalnych decyzji przy odbiorze piłki i sporej liczby kartek. Tymczasem w tym sezonie już ma w dorobku więcej goli i asyst niż w 27 spotkaniach rozegranych przed rokiem. System ofensywny „Kanonierów” jest na tyle wielowymiarowy, że trzecim najlepszym strzelcem jest środkowy obrońca William Saliba. Francuz jest jednocześnie ulubieńcem publiczności, która dopinguje go nawet wtedy, kiedy zdarza mu się popełnić błąd.

Graczem, który zalicza poważny regres w ataku, jest Eddie Nketiah, choć częściowo jest to spowodowane redukcją minut młodego napastnika. Nketiah zdobył 12 goli w ostatnich 15 spotkaniach w pierwszym składzie Arsenalu. Od sierpnia Arteta woli trzymać reprezentanta Anglii na ławce rezerwowych. To pokazuje, jak głęboka rotacja jest w zasięgu hiszpańskiego szkoleniowca.

Połączenie tak wszechstronnego składu z taktyką trenera zmieniło oblicze drużyny. Widać, że oprócz otrzymania miana drugiej najlepszej ofensywy w lidze angielskiej Arsenal odżył w obronie. Korzysta z pressingu, wymuszając na drużynie przeciwnej grę skrzydłami, aby dominować w środkowej strefie boiska. Z kolei na bramce utalentowany Aaron Ramsdale będzie miał zmiennika w osobie nowego golkipera Matta Turnera, znanego z MLS.

Ponadto 21 punktów zgromadzonych przez „Kanonierów” do tej pory to ich trzeci najlepszy start sezonu, tuż za 2005 i 2008 rokiem, w których notowali 22 punkty na tym etapie rozgrywek. Mają również na koncie siedem kolejnych wygranych na Emirates Stadium w Premier League, łącznie z ubiegłym sezonem. Zobaczymy, czy Liverpool, niebędący w pełni sił, będzie w stanie przerwać tę serię.

Mecz z Liverpoolem kolejnym trudnym sprawdzianem dla „Kanonierów”

Nie można powiedzieć, że Liverpool to pierwszy naprawdę trudny rywal „Kanonierów”. 1 października ograli niepokonany Tottenham 3:1. „The Reds” daleko do formy, jaką prezentowali w zeszłym roku, w przeciwieństwie do zespołu Antonio Conte, który utrzymuje się na szczycie tabeli. To może być odpowiedni moment dla londyńczyków, żeby podważyć niekorzystną statystykę spotkań przeciwko klubowi z Merseyside. W ostatnich 19 konfrontacjach Arsenal wygrał tylko raz, 2:1 w lipcu 2020 roku na własnym stadionie. Była to również jedyna porażka Kloppa z Arsenalem w roli szkoleniowca „The Reds”.

Do tego w 13 spotkaniach z rzędu „Kanonierzy” nie byli w stanie zachować czystego konta przeciwko Liverpoolowi. Jednak w żadnym z ostatnich kilkunastu meczów Arsenal nie był w tak rewelacyjnej dyspozycji. Formacja ofensywna Mikela Artety może skorzystać ze słabości obrońców gości. Mimo że Trent Alexander-Arnold nadal wiele daje w ataku, wyjątkowo często traci piłkę i miewa problemy z dobrym ustawieniem w defensywie. Ponadto na Emirates Stadium nie zobaczymy kontuzjowanego Andrew Robertsona.

Dla Virgila van Dijka i kolegów starcie z Gabrielem Jesusem czy Bukayo Saką może być najtrudniejszą przeprawą w tym sezonie, a przecież w następnej kolejce czeka ich mecz z Manchesterem City. Szczególnie Jesus, będący w życiowej formie, zasłynął ze świetnej skuteczności w rywalizacji z Liverpoolem.

Liverpool również nie stracił zbyt dużo bramek w tym sezonie, ale pozwala przeciwnikom na kreowanie wielu akcji ofensywnych. W związku z tym jeżeli Arsenal zagra podobnie intensywnie w ataku jak w wygranej z Tottenhamem, powinien niejednokrotnie zdobyć bramkę Alissona. Brytyjskie media są podzielone co do przewidywań wyniku tego spotkania. Można jednak przyjąć, że tak poukładany i zmotywowany wynikami zespół Mikela Artety będzie faworytem przed własną widownią.

Manchester City wydaje się nie do zatrzymania. 8 października rozgromił Southampton 4:0, dlatego Arsenal nie może tracić punktów, tym bardziej że Liverpool na razie gra poniżej oczekiwań. Końcowy rezultat meczu z „The Reds” z miejsca nie zapewni mistrzostwa Arsenalowi ani też nie wykluczy go z wyścigu o tytuł. Do końca tego specyficznego sezonu pozostało jeszcze sporo kolejek. „Kanonierzy” muszą wygrać więcej takich spotkań z markowymi drużynami, jeśli chcą wrócić na szczyt w rozgrywkach 2022/2023.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze