Angielska klątwa Ligi Mistrzów


Kluby z Premier League nie radzą sobie w decydujących fazach europejskich rozgrywek

13 marca 2019 Angielska klątwa Ligi Mistrzów
justanotherfootballblog.com

Allianz Arena, godziny mocno wieczorne, 19 maja 2012 r. Roberto di Matteo, ówczesny trener Chelsea Londyn, jest podtrzymywany przez swoich piłkarzy i unosi ku górze puchar za zwycięstwo w finale Ligi Mistrzów po wygraniu emocjonujących karnych z Bayernem Monachium. Minęło dokładnie sześć i pół roku, a angielskie zespoły nie zaznały smaku zwycięstwa w tych prestiżowych rozgrywkach. Jaki może być tego powód?


Udostępnij na Udostępnij na

Pierwszą przyczyną, która wpadła mi do głowy, jest… sama Premier League. W lidze mamy co najmniej osiem zespołów, na które trzeba się maksymalnie zmobilizować oraz zagrać jak najlepszym składem. Tymi zespołami są oczywiście drużyny z hermetycznej szóstki oraz zazwyczaj dwie, trzy ekipy, które rozgrywają co najmniej poprawny sezon (w tej kampanii są to zespoły Watfordu, Wolverhampton czy West Hamu). Daje nam to przynajmniej czternaście meczów, około 40% spotkań w lidze, które trzeba zagrać na najwyższej intensywności i jak najlepiej, inaczej można stracić wygraną w Premier League.

Przykładem niech będzie dotychczasowa rywalizacja drużyn prowadzonych przez Guardiolę i Juergena Kloppa, każda porażka może przesądzić o tym, kto wygra mistrzostwo, a kto je przegra.Oczywiście nie można bagatelizować innych zespołów, takich jak Leicester City, Bournemouth czy Everton. Są to takie drużyny, na które też trzeba zawsze uważać, i zagrać jak najlepiej, żeby nie stracić punktów.

Kiedy brakuje pary w mięśniach

Kolejnym powodem tego stanu rzeczy jest bardzo duża liczba meczów do rozegrania. Kiedy inne ligi odpoczywają, trenują i szkolą swoją taktykę (oczywiście chodzi o okres zimowy), drużyny z Premier League wchodzą na inny etap intensywności, zespoły rozgrywają spotkania w zasadzie co trzy dni. Dla znaczących drużyn w grę wchodzi Premier League, Carabao Cup czy początkowe fazy FA CUP. Walka o jak najwyższe cele do samego końca, bardzo duża liczba meczów, niesamowita intensywność tych spotkań doprowadzają do tego, że w kluczowych momentach Ligi Mistrzów, tj. półfinały i finał, po prostu brakuje pary w mięśniach. Pewnie ktoś się ze mną nie zgodzi, ale tak duża liczba meczów wpływa na to, że twój organizm jest zmęczony, że każdy nawet najdrobniejszy upadek może skończyć się urazem, po prostu brakuje świeżości, szybkości i nie zmienią tego sztaby fizjoterapeutów oraz masażystów.

Finansowa pułapka

Kiedy nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o… pieniądze. Zespoły z Premier League dostają gigantyczne przelewy za prawa do transmisji telewizyjnych. Są tak zamknięte w swojej bańce finansowej, że to też stało się powodem problemów ze zdobyciem Ligi Mistrzów. Nikt głośno tego nie powie, ale załóżmy, że gdyby tacy księgowi mieli do wyboru wygranie Premier League albo wygranie Ligi Mistrzów, mam niemalże stuprocentową pewność, że wybraliby pierwszą opcję. Z powodu większych cyferek, a jak wiadomo, czym wyższe miejsce w lidze, tym większe zarobki. Oczywiście nie oznacza to, że angielskie kluby olewają europejskie puchary (przynajmniej Ligę Mistrzów), ale według mnie w klubach panuje przekonanie, że lepiej wygrać ligę aniżeli puchary.

Tego nie można kupić

Kolejnym powodem, dla którego trofeum zdobywają kluby z Madrytu i Barcelony, są takie elementy, jak: marka, renoma, prestiż, czyli rzeczy, których nie przeskoczą kluby z Premier League. Do tego trzeba dojść ciężką pracą. Kluby angielskie ściągają dobrych piłkarzy za wielkie pieniądze, ale nie oszukujmy się, światowa, najwyższa czołówka gra poza Anglią. Ronaldo, Messi, Neymar, Suarez i wielu, wielu innych. Są to zawodnicy, którzy w pojedynkę potrafią zdobywać trofea, wygrywać mecze, a przede wszystkim w najważniejszych meczach nie zawodzą. Real Madryt czy FC Barcelona to drużyny z piłkarskiego Olimpu, niemalże każdy zawodnik śni o tym, aby zagrać w którymś z tych zespołów, a wszystko właśnie przez markę i renomę.

Jeżeli zawodnik najwyższej klasy ma wybierać między klubem z ligi angielskiej a „Blaugraną” czy „Los Blancos”, to, pomijając aspekty finansowe (chociaż i tutaj nie byłoby prawie żadnej różnicy), zawsze wybierze Hiszpanię. Angielskie kluby tego nie kupią, takie coś trzeba wypracować między innymi poprzez seryjne wygrywaniem meczów, lig czy różnych pucharów. Bo czy informacje o przeprowadzce Neymara do Anglii były wiarygodne? Sam Cristiano Ronaldo wolał występować dla Juventusu, niż grać z powrotem na Old Trafford.

A co, gdyby…?

Co jeszcze? Po prostu brak szczęścia, bo kto wie, jak wyglądałby zeszłoroczny finał Ligi Mistrzów, gdyby nie kontuzja Mohameda Salaha albo gdyby Niemiec Loris Karius miał lepszy dzień? Co by się stało, gdyby w sezonie 2017/18 Manchester City nie trafił do grupy śmierci? Niestety na te pytania nie dostaniemy już konkretnej odpowiedzi. Na sam koniec chciałbym też dodać, że nie można każdej z tych przyczyn traktować indywidualnie, trzeba zebrać to w jedną całość, poskładać i dopiero wtedy, po podsumowaniu, poznamy powody, dlaczego angielskie zespoły przez sześć i pół roku nie wygrały Ligi Mistrzów.

W bieżącej kampanii mamy chimeryczny, niepewny w fazie grupowej  Manchester City, zaskakujący Tottenham, Manchester United, który cudem pokonał Francuski zespół PSG , i oczywiście Liverpool, poprzedniego finalistę rozgrywek, który w fazie grupowej potrafił wygrać, zdominować PSG, aby następnie pojechać i przegrać z Crveną Zvezdą Belgrad. Kibicom Premier League pozostaje jedynie dopingować zespoły w fazie pucharowej i liczyć, że po tak długim czasie kapitan angielskiego zespołu wzniesie Puchar Ligi Mistrzów do góry.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze