Angielska herbata: Ra pa pa, ra pa pa City znowu mecz wygra


Manchester City deklasuje kolejnych rywali

13 listopada 2018 Angielska herbata: Ra pa pa, ra pa pa City znowu mecz wygra

Od czasów Manchesteru United Alexa Fergusona w Premier League żaden zespół nie dominował nad rywalami tak bardzo jak obecnie „The Citizens”. Pep Guardiola na Etihad Stadium stworzył prawdziwą maszynę do wygrywania. Dla rywali spotkania z Manchesterem City przypominają próby oszukania przeznaczenia. Najczęściej nieudane, bo koniec końców i tak wygrywa drużyna hiszpańskiego szkoleniowca. Zazwyczaj różnicą kilku bramek.


Udostępnij na Udostępnij na

Poprzedni sezon był fenomenalny w wykonaniu  „The Citizens”. Jednak jak pokazuje obecna kampania, wraz z mistrzowskim tytułem podopieczni Pepa Guardioli wygrali coś jeszcze. Rekordowa zdobycz stu punktów wzbudziła podziw i zasiała trwogę w szeregach rywali. Dziś mało kto próbuje wdać się w wymianę ciosów z Manchesterem City. Przeciwnicy najczęściej próbują desperacko się bronić, licząc na tą jedną albo jeśli się uda dwie kontry. Tylko powstaje zasadne pytanie, jak się bronić przed zespołem, który praktycznie nie ma słabych stron?

Dotychczasowe spotkania ligowe pokazały cały przekrój pomysłów różnych menedżerów, jak zatrzymać maszynę Pepa Guardioli. Pomysłów nieudanych z wyjątkiem dwóch przypadków (Wolverhampton Wanderers i Liverpool). Głęboko ustawiona defensywa rywali (zwana potocznie autobusem) kończy się najczęściej rozklepaniem przeciwników przez graczy Manchesteru City w obrębie pola karnego. Efektem są bramki zawodników „The Citizens” po koronkowych akcjach. Wysoko ustawiona defensywa? Też nie da rady, bo wystarczy raz czy dwa złamać linię, a Raheem Sterling, Leroy Sane czy Riyad Mahrez skutecznie wykorzystają ten błąd. Ta niesamowita uniwersalność, z jaką podopieczni Pepa Guardioli niszczą defensywy rywali, nie zważając na sposób bronienia, sprawia, że w szeregach przeciwników rodzi się strach.

Strach – dwunasty zawodnik Manchesteru City

Lęk rywali staje się powoli dodatkowym zawodnikiem „The Citizens”. Każdy kolejny pogrom, destrukcja przeciwnika rozpoczynają na nowo debatę, czy ktokolwiek ma szansę wyprzedzić Manchester City w wyścigu o mistrzostwo. Szczególnie że liczby porażają. Na ten moment po dwunastu seriach spotkań podopieczni Pepa Guardioli osiągnęli średnią równą trzech zdobytych bramek na mecz. Trzydzieści sześć goli to wynik spektakularny. Jeśli zespół hiszpańskiego szkoleniowca utrzymałby taką skuteczność przez cały sezon, to skończyłby z aż 114 trafieniami na koncie. Wydaje się mało prawdopodobne? Na pierwszy rzut oka tak, dlatego warto spojrzeć na dokonania poszczególnych graczy.

Najskuteczniejszym strzelcem „The Citizens”, a zarazem całej ligi jest obecnie Sergio Agüero. Argentyńczyk z ośmioma trafieniami na koncie jest faworytem do wygrania końcowej klasyfikacji najlepszych snajperów Premier League. Popularny „Kun” nie tylko strzela, ale też asystuje. Trzykrotnie obsłużył już partnerów decydującym podaniem. Jednak w osiąganiu imponujących liczb napastnik „The Citizens” nie jest osamotniony. Tyleż spektakularny, co zaskakujący początek kampanii notuje Raheem Sterling. Anglik do sześciu bramek dołożył na razie pięć asyst, terroryzując rywali głównie w bocznych rejonach boiska. Pozostali zawodnicy Manchesteru City operujący zazwyczaj na flankach nie są dużo gorsi. Leroy Sane oraz Riyad Mahrez w Premier League strzelili łącznie siedem bramek i zanotowali pięć asyst.

Niesamowite liczby wykręcane przez zawodników linii ofensywnej „The Citizens” zaciemniają jednak fakt, gdzie rzeczywiście leży siła zespołu Pepa Guardioli. Prawdziwym ośrodkiem napędzającym Manchester City jest pomoc. Hiszpański szkoleniowiec wystawiając w drugiej linii dwóch ofensywnych i kreatywnych graczy oraz zaledwie jednego defensywnego, dominuje nad każdym rywalem. Dwaj panowie Silva – David i Bernardo, w praktyce tworzą grę Manchesteru City. Obdarzeni są niesamowitą wizją, przeglądem pola oraz kluczowym podaniem. Niczym dyrygenci pokazują, co ma być zagrane. To największa siła i przewaga zespołu Pepa Guardioli nad rywalami z czołowej szóstki. O pozostałych drużynach nawet nie wspominając.

Tej siły już nie zatrzymacie?

Gdzieś w tym całym natłoku uciekł jeden zawodnik, o którym się nie wspomina. Bieżące rezultaty odnoszone przez Manchester City jakby marginalizowały jego wpływ na grę drużyny w poprzednim sezonie. A jest to przecież gracz nietuzinkowy. Gwiazda ligi. Kevin De Bruyne. Geniusz środka pola co rusz zmaga się jednak z kolejnymi problemami zdrowotnymi. „The Citizens” muszą więc radzić sobie (i radzą) bez Belga. Skoro obecnie zespół Pepa Guardioli strzela średnio trzy bramki na mecz ligowy, to jak byłoby z najlepszym graczem w składzie? Zapewne średnia znacznie by podskoczyła.

Gol.dnevnik.hr

To pokazuje, jak niesamowitym arsenałem dysponuje hiszpański szkoleniowiec. Brak największej gwiazdy jest nieodczuwalny. Manchester City i tak niszczy kolejnych rywali. Jedyna w lidze tak wyrównana kadra może być (i pewnie będzie) kluczowa w wyścigu po tytuł. Niedługo rozpocznie się prawdziwy maraton zimowy. Kilkanaście spotkań w przeciągu trzydziestu paru, czterdziestu dni. Maraton, w którym niejeden zespół w przeszłości stracił szansę na sukces. Manchesteru City ten los jednak najprawdopodobniej nie spotka. „The Citizens” dysponują tak silną i wyrównaną kadrą, że zmęczenie czy parę kontuzji nie zatrzyma świetnie działającej maszyny hiszpańskiego szkoleniowca.

Wydawało się niemożliwe, że w dobie, gdzie każdy zespół dysponuje sporymi funduszami na transfery, jeden klub tak bardzo będzie górował kadrowo nad resztą stawki. A jednak, Manchester City na dzień dzisiejszy wygląda na kandydata do zdominowania Premier League. W takim stopniu, w jakim jeszcze nie tak dawno zrobili to sąsiedzi zza miedzy – Manchester United.

Mniej istotne, ale też ciekawe:

  • Z opóźnieniem, ale Newcastle United w końcu na dobre rozpoczęło sezon. Druga z rzędu wygrana pozwoliła wskoczyć „The Magpies” na czternastą lokatę w tabeli. Zespoły ze strefy spadkowej wygrywają od święta. Dlatego podopieczni Rafaela Beniteza raczej szybko zapomną o bolesnych wspomnieniach z pobytu na miejscach gwarantujących degradację. Teraz przed Newcastle United zadanie dogonienia klasy średniej Premier League. Zadanie niełatwe i czasochłonne, bo jednak do jedenastego w tabeli Wolverhampton Wanderers tracą siedem punktów. Przy obecnej dyspozycji jednak jak najbardziej możliwe.

  • Obecna kampania obfituje w brutalne zagrania. Z boiska wyrzucani są kolejni zawodnicy, jednak nie daje to wymiernych korzyści. W miniony weekend z murawy słusznie wyleciał gracz Brighton & Hove Albion, Dale Stephens. Anglik był bliski złamania nogi przeciwnika. Na szczęście skończyło się na strachu. Bieżące rozgrywki pokazują, że czerwone kartki to chyba za mało. Za takie zagrania angielska federacja powinna dokładać zawieszenie na parę spotkań. Być może wtedy sytuacja uległaby zmianie, a niektórzy zrozumieliby różnicę między agresją w grze a brutalnością.
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze